#18

46 7 0
                                    


Pov Katie

W nocy obudził mnie trzask zamykanych drzwi i cichy szloch. Otworzyłam lekko oczy i zobaczyłam Hermionę, całą zapłakaną. Dziewczyna zaczęła cicho mamrotać coś do siebie o Ronie i tym jak to on potrafi wszystko zepsuć. Nie mogłam tak bezczynnie leżeć i słuchać jej płaczu więc wstałam, siadłam obok niej i mocno przytuliłam.

— O, Katie. Nie chciałam cię obudzić. — powiedziała wycierając mokre od łez oczy.

— Nie przejmuj się nim, w końcu zrozumie, jak wspaniała jesteś. — mruknęłam, tuląc ją.

— Ja się wcale nim nie przejmuje. — powiedziała speszona, na co ja tylko popatrzyłam na nią wymownie.

— Nie oklamiesz mnie, wiem, że ci się podoba. — brunetka nie wiedziała jak zaareagować ani gdzie patrzeć.

— Dobra, masz rację, ale ja wiem, że ty czujesz coś do pewnego rudzielca. — mruknęła, trafiając w tym samym w samo sedno. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, spanikowałam i odwróciłam głowę w drugą stronę mając nadzieję, że dziewczyna się odezwie, ale nic.

— Fakt, oboje mamy słabość do rudych. — mruknęłam cicho i zaczęłam się śmiać z przyjaciółką.

Posiedziałyśmy jeszcze chwilę, rozmawiając o Turnieju, jedzeniu i różnych tego typu rzeczach. W końcu jednak obie położyłyśmy się do łóżek i w mgnieniu oka zasnęłyśmy.


—***—


Moje relacje z George'm się poprawiły, mogę nawet powiedzieć, że były lepsze i bliższe niż przed kłótnią. Chyba do nas obu dotarło jak ważni dla siebie jesteśmy, a raczej on dla mnie.

Właśnie siedzę na pierwszej po feriach lekcji opieki nad magicznymi stworzeniami. Wypatruję Hagrida, ale zamiast niego pojawia się profesor Grubbly-Plank. Patrzę z lekkim zdziwieniem na bliźniaków, którzy podsuwają mi pod nos artykuł Proroka Codziennego o gajowym. Gdy przeczytałam sam początek artykułu zrozumiałam brak obecność nauczyciela. W tekście uznany był za groźnego i nieprzewidywalnego, na dodatek napisane było, że jest półolbrzymem, a jego matka oskarżona została o wiele morderstw. Zgniotłam gazetę w kulkę i oddałam rudzielcom. Wiedzieli, że teraz lepiej mnie nie denerwować, a w tym przekonaniu utwierdził ich jeszcze mój pierścionek o barwie krwistoczerwonej. Postanowiłam udać się do Hagrida wieczorem i z nim porozmawiać.

Harry, Ron i Hermiona też dowiedzieli się o tym absurdalnym fakcie. Miałam ochotę znów połamać to jej zakłamane pióro. Ta kobieta nigdy nie powinna zostać dziennikarką, a już na pewno pisać o sprawach szczególnie ważnych dla swoich ,,ofiar". Z tych rozmyśleń wyrwał mnie George, a dokładniej jego ręka, która spoczęła na moim ramieniu. Spojrzałam na rudowłosego, a ten mnie przytulił, po czym zbliżył się do mnie.

— Nie zamartwiaj się tym aż tak maluchu. — mruknął mi i wziął swoją dłoń, co równało się z grymasem na mojej twarzy.

— Mówiłam ci coś, o mówieniu do mnie maluchu. — spiorunowałam go wzrokiem, na co ten tylko się zaśmiał.

— Dobrze, dobrze. A teraz jedz, bo głodna będziesz. — mruknął i zaczął mi wymachiwać naleśnikiem przed nosem. Zaśmiałam się i mu go zabrałam, po czym ugryzłam ze smakiem.

Po skończonym dniu zajęć Fred i George odprowadzili mnie do chatki gajowego, przed którą spotkałam Harry'ego, Rona i Mionę. Stanęłam przed drzwiami i uderzyłam w nie mocno pięścią. Nikt jednak nam nie otworzył więc nie zamierzaliśmy być nachalni i udaliśmy się do zamku. Tego dnia jak zwykle wieczorem siedziałam u chłopaków i rozmawialiśmy o sklepie i innych rzeczach.

Wonderful MuggleWhere stories live. Discover now