#22

53 7 0
                                    


Pov Katie

Wpatrzona w przemijający za oknem krajobraz, wsłuchiwałam się w melodię graną przez krople deszczu, uderzające o szybę pociągu. W naszym wagonie było cicho, zdecydowanie za cicho. Przy dzieleniu przedziału z bliźniakami taki spokój był niepokojący. Odwróciłam wzrok od szyby i nie wierzyłam własnym oczom, chłopaków nie było. Jak to możliwe, że nie zauważyłam kiedy wyszli? Postanowiłam wyjść i ich poszukać. Chodziłam korytarzem w tą i z powrotem aż w końcu spotkałam Freda, przyczajonego przy wagonie młodego Malfoy'a i jego kolegów, a raczej służących. Od razu na moją twarz wkradł się cwaniacki uśmieszek. Potarłam ręce na znak gotowości przyłączenia się do jego pomysłu. Podeszłam do niego niezauważalnie.

— Co znów broisz? — chłopak podskoczył jak oparzony, na co tylko się zaśmiałam i pociągnęłam w swoją stronę, żeby zainteresowani szumem Ślizgonii nie wyszli z przedziału.

— Katie nie zakradaj się tak! — jego wściekły wzrok mówił wszystko, a przede wszystkim to, że nieźle go przestraszyłam.

— No więc testuje nasz wspaniały wynalazek. — powiedział dumny, wyciągając z kieszeni spodni Proszek Natychmiastowej Ciemności.

— Przecież on nie jest skończony i ma poważne efekty uboczne. Masz rację warto go przetestować na osobach ze Slytherinu. — zaśmiałam się, zbliżyłam do drzwi ich wagonu, po czym delikatnie je otworzyłam. Rudowłosy tym czasem odliczył na palcach do trzech i rzucił do środka nasz prototyp. Nagle zrobiło się całkowicie ciemno, szyba nabrała czarnej barwy, a my wzięliśmy nogi za pas i uciekliśmy. Biegnąc śmialiśmy się w najlepsze i naśladowaliśmy zdenerwowanych Ślizgonów. Żeby jednak nie rzucać podejrzeń na siebie, choć i tak pewnie każdy wie, że to my, wróciliśmy do swojego przedziału.

— Tak w ogóle to gdzie zgubiłeś swojego sobowtó...— i nie skończyłam, bo zauważyłam, że na suficie w naszym wagonie wisi George. Na nogach i rękach miał nasze Adidasy, które jak widać świetnie się sprawowały. Zaczęłam zwijać się ze śmiechu na siedzeniach tak, że po moim policzku spłynęła łza.

— Co ty robisz głupku? — wybełkotałam przez śmiech, patrząc to na niego, to na jego bliźniaka, który również nie mógł wytrzymać.

— Testuje lepkie Adidasy. Powinniście być mi wdzięczni. — prychnął, udając obrażonego, ale dostrzegłam na jego twarzy cień uśmiechu. Patrząc tak na niego zastanawiałam się jak ma zamiar zejść, bo z tego co wiedziałam to te buty po dłuższym czasie przyssawały się tak mocno do powierzchni, że jedynym rozwiązaniem odklejenia ich było zdrapanie szpachelką.

— Wyglądasz jak wielki pająk. — parsknęłam, obserwując go uważnie, na co ten tylko zaczął kręcić swoim ,,kuprem" tak jak robią to pająki. Byłam dosłownie czerwona ze śmiechu, tak samo jak Fred. Nagle jednak pociąg się zatrzymał, co świadczyło tylko o jednym.

— Dojechaliśmy. — powiedział brat chłopaka, wiszącego na suficie. Czas się w takim razie zbierać. Georgie zszedł bez problemu z sufitu, za co dostał słowa uznania od swojego bliźniaka i mnie. Należały się mu one, gdyż już od jakiegoś tygodnia pracował nad tymi butami i jak widać jego starania przynosiły efekty. Gdy brązowooki stanął przy nas, zmienił obuwie i ruszyliśmy do wyjścia. Gdy wyszliśmy na zewnątrz poczułam jak zimny powiew wiatru przechodzi przez całe moje ciało. Momentalnie zasnęłam zamek swojej bluzy, a ręce włożyłam do jej kieszeni.

Nagle dostrzegłam jak dwa wyjścia przed nami wychodzi Harry, Ron i Hermiona, a chwilę po nich Draco ze swoimi ,,przyjaciółmi". Wszytko byłoby dobrze, gdyby blondyn nie przyspieszył i nie zatrzymał się obok mojego kuzyna. Widząc to od razu podeszłam bliżej wraz z bliźniakami.

— Dziwię się, że Ministerstwo dalej cię trzyma na wolności. Ciesz się z tego póki możesz. Mam nadzieję, że w Azkabanie szykują dla ciebie cele.— warknął młody Malfoy, nachylając się lekko nad okularnikem. O nie tego już za wiele. Zacisnęłam ręce w pięści, co Fred i George zauważyli natychmiastowo, popatrzyli na siebie, po czym rzekli:

— No to ma przechlapane. — zrobiłam jeszcze parę kroków do przodu tak, że stałam między moimi przyjaciółmi, a wrogami.

— Ja mam nadzieję, że w Hogwarcie szykują dla ciebie kojec Malfoy. Ktoś taki jak ty nie powinien chodzić sobie swobodnie po szkole. — na te słowa wszyscy wokół zaśmiali się, nawet przygłupy Ślizgona uśmiechnęły się pod nosem.

— Nie wtrącaj się głupia szlamo! — przewróciłam teatralnie oczami, słysząc ten tekst kolejny raz z rzędu.

— Powtarzasz się Malfoy. Wymyśl coś bardziej oryginalnego, bo kłótnie z tobą zrobiły się już nudne. — dłonią zasłoniłam usta, udawając że ziewam. Widziałam jak chłopak się denerwuje, a żyłka na jego szyi niemal nie eksploduje. Zaśmiałam się wrednie, a Ślizgoni natychmiastowo odeszli mówiąc coś w rodzaju ,, jeszcze pożałujesz".

— Dzięki Katie. — Harry spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem, na co ja kiwnęłam głową dając mu znak, że zawsze może na mnie liczyć.

— Nie chciałabym mieć w tobie wroga  — powiedział George, a Fred pokiwał głową na znak, że się z nim w zupełności zgadza. Ja jedynie się zaśmiałam i ruszyłam przodem do Hogwartu w między czasie rozmawiając z przyjaciółmi o nowym roku szkolnym.

Gdy nareszcie usiadliśmy przy stole w Wielkiej Sali większość osób patrzyła na Harry'ego ze zniesmaczeniem, co zapewne było wywołane jego przesłuchaniem w Ministerstwie. Chłopak na szczęście nie zawracał na to najmniejszej uwagi i starał się słuchać tego, co dzieje się przy stole nauczycieli. Dostrzegł przy nim pewną kobietę, ubraną całkowicie na różowo. Uśmiechała się sztucznie, patrząc po wszystkich stołach. Wydawało mi się, że mnie nie ominęła wzrokiem tak szybko, jak innych. Zatrzymała się i dokładnie mi przyglądnęła. Hermiona stwierdziła, że Ministerstwo wtrąca się w sprawy Hogwartu, a ja byłam tego samego zdania. Tylko dlaczego wysłali akurat ją? Naprawdę nie mieli nikogo lepszego? Każdy byłby lepszy od tej fałszywej baby, udawającej radość widząc nas wszystkich. Już wiedziałam, że się z nią nie dogadam...ale byłam pewna kto stanie się ofiarą moich żartów.

Wonderful MuggleDonde viven las historias. Descúbrelo ahora