#09

46 7 0
                                    

Pov Katie

Staliśmy jeszcze tak przytuleni, aż przyszedł do nas drugi bliźniak. W trójkę ruszyliśmy do Wielkiej Sali na ciepły posiłek. Gdy wspólnie przemierzaliśmy korytarze Hogwartu, czułam się szczęśliwa. Jednak nie mogłam przestać zadręczać się tym, co powiedział mi rudowłosy. Czy naprawdę nie jestem zwykłą mugolką? Kim jestem dla niego? Kolejny raz miałam w głowie tysiąc myśli, a co druga była o George'u. Na kolacji siedziałam jak zwykle pomiędzy bliźniakami, a naprzeciw nas miejsca zajęli Harry, Ron i Hermiona. Moja radość po przytuleniu chłopaka wciąż nie miała końca, ale przecież to TYLKO przyjacielski przytulas, dlaczego więc przywiązywałam do niego taką wagę i cieszyłam się jak dzieciak? Przestałam o tym rozmyślać, gdy od strony George'a dosiadła się Angelina Jonson. Widząc jej uśmieszek skierowany w jego stronę, byłam bardzo zła, może nawet wściekła. Szybko zaczęłam jeść, aby nie powiedzieć niczego głupiego i przypomniałam sobie sytuację, w której dziewczyna kazała odwalić mi się od bliźniaków. Może tym razem chodziło jej o to samo. Próbowałam nie zwracać na nią najmniejszej uwagi, jednak moje spojrzenie wciąż uciekało w ich stronę. W końcu dziewczyna pocałowała go w policzek, a ja momentalnie wygięłam trzymany w ręce widelec w coś na kształt tęczy. Dopiero po chwili dostrzegłam, że Fred przygląda mi się uważnie ze swoim firmowym uśmieszkiem. Patrzył to na mnie, to na przedmiot w mojej ręce. Przysunął się do mnie i patrząc znacząco, szepnął:

— Spokojnie maluchu, Angelina to tylko nasza koleżanka. Nikt ci George'a a nie zabierze. — po tych słowach zarumieniłam się lekko. Musiałam to jak najszybciej odkręcić, jednak zanim wydusiłam z siebie jakiekolwiek słowo, twarz drugiego rudzielca znajdowała się tuż przy moim policzku.

George, gdy tylko zaważył, że gadam sama z Fredem, od razu się tym zainteresował, choć nie wiem dlaczego.

— O czym tak rozmawiacie? — posłał nam pytające spojrzenie, a ja czując jego oddech na swojej twarzy, nie byłam w stanie wykrztusić z siebie żadnego słowa.

— Nic ważnego brat — powiedział Fred, śmiejąc się z mojej reakcji, na co posłałam mu mordercze spojrzenie.

Po krótkiej chwili temat zszedł na inne wydarzenia, w tym też na ucieczkę Syriusza Blacka. Ron jak zwykle snuł swoje teorie spiskowe i dzielił się nimi z nami. Reszta kolacji minęła nam na wygłupianiu się i urządzaniu bitwy na jedzenie. Po skończonym posiłku udaliśmy się wszyscy do Pokoju Wspólnego Gryfonów. Siedziałam na sofie od czasu do czasu, spoglądając na rozmawiających o nowych produktach bliźniaków. Często pomagałam im ulepszać ich nowe prototypy. Dziś jednak nie miałam totalnie na nic ochoty i jedyne co robiłam to, przyglądałam się kominkowi, w którym pięknie iskrzył ogień.
Kawałki drewna ułożone na sobie paliły się jasnym płomieniem i emitowały bardzo dużo ciepła, które ogrzewało całe pomieszczenie. Resztki spalonej kory unosiły się, po czym jak Feniks zamieniały w popiół, który znów wpadał do ognia. Byłam zafascynowana tym zjawiskiem jak nikt inny, ale to chyba była wina mojego pochodzenia, bo nadal wszystko z tego świata było dla mnie niezwykle. Czułam się jak we wspaniałym śnie i już nigdy nie chciałam zostać z niego zbudzona. Nie uśmiechał mi się powrót do szarej rzeczywistości, gdzie bieda była na początku dziennym. Wolałam być uważana za gorszą ze względu na bycie mugolem niż za ubranie czy status finansowy. Niestety, coś takiego jest normalnością w świecie, z którego pochodzę. Mugole widząc jak krwawisz, wbiliby ci nóż jeszcze głębiej, widząc jak upadasz, zdeptaliby cię, a gdybyś powiedział cokolwiek o uczuciach, zaśmialiby ci się w twarz. Oczywiście są też osoby, które podadzą ci pomocną dłoń, jednak w świecie czarodziei jest ich znacznie więcej.

Z moich zamyśleń wyrwało mnie skrzypnięcie sofy, która ugięła się pod czyimś ciężarem. Oderwałam wzrok od kominka i spojrzałam na miejsce obok mnie. Siedział na nim uśmiechnięty od ucha do ucha rudzielec.

Wonderful MuggleWhere stories live. Discover now