#19

57 7 0
                                    


Pov George

— Jasne, o co chodzi? — spojrzała na mnie, próbując wyczytać z moich oczu, o co może chodzić. Widziała, jak bardzo się stresuję i że kompletnie nie wiem co powiedzieć. Przekonałem głośno ślinę, patrząc to na swoje buty to w tęczówki dziewczyny. Dasz radę George, musisz.

— No bo ja ten...— próbowałem wydusić z siebie cokolwiek, co pomogłoby mi nawiązać do tematu.

— Chodzi o to, że ja...— denerwowałem się jak nigdy dotąd. Brunetka przejechała ręką od mojego ramienia, aż po nadgarstek i złapała moją dłoń. Wcale mi to nie pomogło, nawet pogorszyło sytuację, bo gdy tak zrobiła, nie potrafiłem się na nowo skupić i zupełnie zapomniałem co miałem mówić.

Podrapałem się po karku i już otwierałem usta, żeby powiedzieć jej wszystko, a tu nagle Ron uderzył w nas z impetem i zawiesił się na naszych ramionach. Zafascynowany mówił o drugim zadaniu Turnieju i tym jak Harry uratował Katie. Był tym wszystkim naprawdę podekscytowany i cieszył się jak dziecko. Ja jednak nie podzielałem jego entuzjazmu, patrzyłem na niego morderczym wzrokiem i starałem się opanować, co wcale łatwe nie było. Przeszkodził mi, gdy już miałem to zrobić, miałem jej powiedzieć. Czemu akurat teraz musiał się do nas przyłączyć?

Dziewczyna chwilę z nim rozmawiała, choć wiedziałem, że to tylko z grzeczności. Chłopak oddalił się dopiero wtedy, gdy zauważył, jak na niego patrzę. Zrozumiał, że nam przeszkodził, przeprosił i odszedł. Będąc już bliżej zamku, zaczął biec i prawie się przy tym przewrócił. Spojrzeliśmy się na sobie z brązowooką i wybuchnęliśmy niekontrolowanym śmiechem.

Atmosfera troszkę opadła, a ja nadal nie wiedziałem co zrobić.

— Chciałeś coś powiedzieć. — zaczęła nagle moja towarzyszka, co wyrwało mnie z moich przemyśleń.

— E tam, już nieważne. — starałem się być przekonujący, ale chyba mi to nie wyszło, bo ta popatrzyła na mnie tylko z pobłażaniem.

— Chodź do środka, bo będziesz chora. — złapałem jej dłoń i pociągnąłem w stronę szkoły. Zapomniałem całkowicie o tym, że trzymam jej rękę, ona też się o to nie upomniała, więc tak weszliśmy do Pokoju Gryfonów. Od razu podszedł do nas Fred z uśmiechem od ucha do ucha, ale ja nie za bardzo rozumiałem, o co chodzi.

— Tak więc wy...— nie dokończył nawet, bo ja zacząłem gwałtownie kręcić głową na nie. Na szczęście rudzielec domyślił się, w czym rzecz. — już wróciliście. — dopowiedział po chwili wahania, ale dziewczyna nie zorientowała się, że coś jest nie tak. Przeniosła jednak swój wzrok na nasze splecione ręce, a ja zauważając to, speszony zabrałem swoją.

Katie poszła się przebrać, bo była przemoczona do suchej nitki. Wskoczyła na pierwszy schodek i pobiegła w górę. Ja już widziałem wzrok Freda, który mówił sam za siebie.

— Czemu jej nie powiedziałeś?! — patrzył na mnie z wyrzutem, jakby to było takie łatwe. Zirytowany, przewróciłem oczami.

— W końcu to zrobię. — prychnąłem, sam nie będąc pewny czy taki dzień nadejdzie.

— Oby szybciej niż ktoś inny. — dotarło do mnie właśnie, jak łatwo mogę ją stracić. Bardzo chcę zebrać się na odwagę i wyznać jej swoje uczucia, ale boję się i to cholernie. Jeżeli to zrobię, a ona nie odwzajemni moich uczuć to, czy nasza przyjaźń będzie stracona? A może jej podoba się już jakiś inny przystojny typek. Muszę w końcu przestać o tym myśleć i pozwolić działać mojemu szczęściu. Oby tym razem mnie nie zawiodło.

Wytłumaczyłem bliźniakowi, dlaczego nie powiedziałem jej tych dwóch słów. To wszystko przez Rona, a po tym, jak odszedł, nie miałem już wystarczająco dużo odwagi.

Wonderful MuggleWhere stories live. Discover now