#21

53 7 0
                                    


Pov Katie

Dni mijały bardzo szybko, za szybko. Nim się obejrzałam połowa wakacji już minęła i nastał sierpień. Większość dni spędzałam z bliźniakami w pokoju i testowałam ich produkty. Eliksir miłosny jak na razie odstawiliśmy na półkę, a w jego recepturze zmniejszyliśmy ilość pewnego składnika. Nie znaleźliśmy jednak kogoś, kto naraziłby się nam aż tak, żeby go na nim wypróbować. Ja miałam wciąż zamiar namówić na to, któregoś z moich rudych współpracowników.

I wszystko układało się niby wspaniale, ale wciąż odczuwałam brak czegoś, a raczej kogoś. Tym kimś był Harry. Tęskniłam za nim i żałowałam, że nie możemy nic do niego napisać, ale słów Dumbledore'a raczej się nie podważa. Był już początek sierpnia, a nikt z nas nie wiedział co się u niego dzieje. Nie mieliśmy pojęcia jak spędził pierwszy miesiąc wakacji, ani jakie plany ma na drugi.

Siedziałam właśnie przy stole i grzebałam widelcem w warzywach, czekając aż zgłodnieje i będę potrafiła przełknąć kolejny kęs. Jednak gdy się myśli i zamartwia trudno jest znaleźć chęć jedzenia.

— Harry użył zaklęcia przy mugolach! Chcą wyrzucić go z Hogwartu! — do pomieszczenia wparował Lupin, trzymając w ręce list. Widelec, którym dopiero sunęłam po talerzu upadł na niego, wywołując niemały hałas. Teraz to już w ogóle nie tknę tego posiłku.

— Jak to?! — oburzona spojrzałam na mężczyznę, przy którym zaraz pojawiła się reszta Zakonu.

— Użył zaklęcia patronusa. — Remus usiadł przy stole, a pozostali zrobili to samo, wyczekując jakiegokolwiek wyjaśnienia.

— Jeżeli go użył to musieli zjawić się dementorzy! Ale tam? Po co? Chyba że...— i w tym momencie zamarłam, domyślając się jak to wszystko mogło się potoczyć.

— Tak. To na pewno jego sprawka. — brązowowłosy odpowiedział mi jeszcze zanim zdążyłam dokończyć swoje przypuszczenia. Dowiedziałam się jeszcze tylko, że okularnik ma mieć przesłuchanie i dlatego Moody z innymi osobami mają go przyporwadzić do Kwatery. Zaraz po tym rozkazano mi pójść do swojego pokoju, bo miało odbyć się zebranie Zakonu. I tak, choć ,, należeliśmy" do te organizacji to ważniejsza spotkania miały miejsce bez naszego udziału. Nie tracąc czasu udałam się po schodach na górę i wszystkim powiedziałam o przyjeździe Harry'ego i tym, co się wydarzyło. Każdy był tak samo tym wstrząśnięty, jak ja. Na sam koniec weszłam do pokoju Rona, mając nadzieję, że okularnik zaraz tam będzie. Niestety jeszcze go tam nie było, a w środku spotkałam tylko Hermionę z młodym Weasley'em, którzy żywo dyskutowali o całej sytuacji. Przyłączyłam się do ich rozmowy i wyraziłam swoje zdanie na ten temat. Zaczęłam nerwowo dreptać w kółko i już praktycznie całkiem przestałam się odzywać. Znów zagłębiłam się we własnych myślach. Patrzyłam na podłogę, która lekko skrzypiało pod moim ciężarem. Kroczyłam po wyznaczonym przez siebie torze, od łóżka do szafki, stojącej naprzeciw. Usłyszałam nagle trzask, niepodobny do tego, który wydawała posadzka. Spojrzałam więc do góry i zobaczyłam jak w drzwiach stoi Harry. Momentalnie rzuciłam mu się na szyję i przytuliłam z całej siły. Gdy w końcu się odsunęłam w moje ślady poszła bujnoowłosa. Zaraz po tym z przejęciem zaczęła opowiadać i wypytywać go o wszystko co się stało. Siedziałam cicho i przypatrywałam się okularnikowi. Ewidentnie nie był w dobrym humorze i wiedziałam, że chodzi o nie wysłanie mu żadnych listów. Hermiona od razu wytłumaczyła mu, że nakazał to sam Dumbledore, a chłopak słysząc to, uspokoił się. Nagle jednak począł mówić o tym, że mógł nam pomóc i że to on walczył z Voldemortem. Jego złość narastała i tak naprawdę nie dziwiłam mu się ani trochę.

— Harry usłyszeliśmy twój słodki głosik. — za chłopakiem pojawił się Fred i George.

— Nie duś w sobie złości chłopie. Pokrzycz sobie. — zaczął jeden.

Wonderful MuggleWhere stories live. Discover now