czuwanie

40 6 0
                                    


Tobirama odetchnął i przetarł oczy. W pomieszczeniu było przyjemnie świeżo, w otwartym oknie falowała jasna, lekka firana, wpuszczając do środka ciepłe, letnie powietrze. Drugi siedział na krześle tuż obok łóżka, na którym spała Dealupus. Jego jedna dłoń wciąż zaciskała się na palcach dziewczyny.

Senju odwrócił się, gdy ktoś zapukał dwa razy we framugę drzwi. Na widok Uchihy zacisnął zęby, ale nie dał wiele po sobie poznać. Jego dłoń cofnęła się, sam Drugi wyprostował się również.

- Nie obudziła się? – Głos Madary był zmęczony i dziwnie wypruty z emocji.

- Nie – odparł Tobirama. – Ile to może trwać?

- Dzień, dwa? – mruknął Madara. – Dostała blokadę w siedemnaście punktów chakry, a potem zwiększony przepływ na cztery. Musi to ustabilizować. Sama.

Tobirama westchnął jedynie i spojrzał znowu na Kat. Złote włosy dziewczyny rozsypane były po poduszce. Wyglądała tak spokojnie i cicho. Tak, jakby wczoraj nie krzyczała z bólu i strachu w ich ramionach.

- Nie wiedziałem, co mam robić – wyznał nagle Drugi.

- Nic dziwnego. – Madara podszedł do okna i oparł się o nie plecami, spoglądając na Senju z ukosa. – Raczej nie masz styczności z takimi rzeczami.

- Czy często... wiesz... z sharinganem u was...

- Czasami. – Uchiha wzruszył ramionami. – Jeśli ktoś ma za mało chakry na to, kończy się to podobnie. Pieczętujemy takich, żeby nie oślepli z czasem.

- Oślepli? – Tobirama wyprostował się, a jego głos drżał niespokojnie. – Chyba nie myślisz, że ona...

- Jeśli nie nauczy się nad tym panować, ślepota będzie jej najmniejszym problemem – mruknął sucho Madara. – To oczy Samsary, Tobirama. Mogą ją zabić, jeśli nie nauczy się ich używać. Albo nie używać. Nie wiem, co byłoby gorsze, a co lepsze.

Senju zacisnął tylko zęby i pochylił się, opierając łokcie o kolana, a głowę o własne dłonie. Słowa Uchihy jedynie potwierdziły jego najgorsze obawy. To, co kiedyś obiecali Brawurze w pierwszy dzień pojawienia się blondynki u nich, nie wydawało się teraz wcale takie proste.

- Coś na pewno da się zrobić...

- Jest kilka rzeczy, to na pewno – przyznał Madara. – Możemy spróbować to opieczętować. Ale z jej ilością chakry i z umiejętnościami oczu Samsary może okazać się to krótkoterminowym rozwiązaniem.

- Więc? – Senju odsunął dłonie z oczu i niezadowolony spojrzał na Uchihę. – Nie przychodzisz tu pogawędzić. Co masz?

Uchiha uśmiechnął się tylko krzywo. Nie odwrócił spojrzenia, gdy ogarnął go zimny i nieprzyjemny wzrok Tobiramy. Teraz, po obu stronach łóżka Dealupus, walczyli o coś więcej niż o zdrowie dziewczyny. Brunet czuł gdzieś w głębi serca i duszy, że to głupota, ale nie potrafił odpuścić – gorąca, uchihańska krew dawała wyraźnie o sobie znać.

- Mogę ją wziąć na trening – przyznał. – Nauczyć ją przepływu chakry w oczach, kontrolowania aktywacji i dezaktywacji. Przynajmniej to na początek.

Senju skrzywił się wyraźnie. Oddanie dziewczyny pod opiekę Madary wcale mu się nie podobało. Jeszcze mniej jednak podobało mu się to, co aktualnie działo się z blondynką.

- Nie zrobisz tego sam, wiesz o tym. – Głos Madary był suchy i nieprzyjemny, ale bardzo rzeczowy. – Nie znasz się za grosz na wzrokowych liniach krwi.

- Ile to zajmie?

- Nie mam pojęcia, nigdy nie ćwiczyłem u nikogo oczy Samsary. Zajmie tyle, ile będzie trzeba.

Na początku był chaos...Où les histoires vivent. Découvrez maintenant