chakra

70 8 0
                                    


Hashirama uśmiechnął się przyjaźnie. Był naprawdę dziwnym człowiekiem. Dealupus pomyślała, że musiało mu być wyjątkowo ciężko w czasie wojny. Ale zapewne tylko dzięki jemu i jemu podobnym wojna wreszcie się skończyła.

- Gotowa? – zapytał.

Pokiwała głową. Przez cały ten czas nie ściągnął ręki z jej głowy, a pod dotykiem jego dłoni i widząc jego przyjazny, ciepły uśmiech czuła się naprawdę dobrze i pewnie.

- Pamiętasz pieczęć, którą złożyłaś wczoraj? – zapytał, a gdy Dealupus pokiwała głową, dodał: - Musimy cię zamknąć w silnych barierach, inaczej możesz zrobić sobie i nam krzywdę. Ale nie bój się, będziemy obok.

- Dobrze, panie Hashirama.

Dwójka odskoczyła i Dealupus została sama na polanie.

- Będziemy utrzymywać bariery tak długo, jak trzeba! – zawołał Hashirama. – Składaj pieczęć, aż przestanie wybuchać, aniołeczku!

Skinęła głową i stanęła prosto, przygotowując się do złożenia pieczęci.

- Tobirama!

Drugi skinął głową i zaczął składać szereg skomplikowanych pieczęci. Pierwszy uśmiechnął się jeszcze tylko i po chwili Dealupus zamknięta została w drewnianym więzieniu. Wokół wyrosła ściana wody.

- No, dalej, aniołeczku – zamruczał Hashirama.

Potężny wybuch wstrząsnął okolicą.

- Oh! – Hashirama zaśmiał się i bardziej skupił się na technice. – Trzeba więcej barier, Tobirama!

Drugi skinął głową, rozłożył ręce i złożył je z powrotem. Ściana wody podwoiła swoją grubość. Hashirama postawił kolejne drewniane więzienie tuż ponad pierwszym.

- Na bogów, ile ona tego ma?! – jęknął Tobirama.

- Dwadzieścia lat kobiecych emocji. – Hashirama zaśmiał się głośno. – Czego się spodziewałeś, Tobirama?

Drugi zamruczał coś tylko niechętnie. Cóż, na pewno nie spodziewał się aż takiej siły. Wydobywająca się niekontrolowanie chakra kilkukrotnie już przekroczyła poziom jego własnych zasobów. Wybuch powtórzył się, a po nim kolejny i kolejny. Drugie drewniane więzienie przełamało się, a odłamki zawirowały wokoło. Nim jednak kawałki uderzyły w wodną barierę, coś rozdarło je na mniejsze części i roztarło na drobny proch. Wodna bariera zadrżała i nagle pękła.

- Cholera! – Tobirama jęknął.

- Spokojnie. – Hashirama ułożył mu rękę na ramieniu. – Już wystarczy.

Tobirama odetchnął tylko i zamrugał oczyma, patrząc na polanę. Granatowy pył powoli opadał, ukazując postać Dealupus. Katharsis stała w środku z wciąż złożoną pieczęcią. Pasy chaosu wirowały obok niej, a szaleńczy, demoniczny chichot rozlegał się głośno i wyraźnie.

- Oh – westchnął Hashirama. - A więc to jest Wokamina.

Tobirama zmrużył oczy, nie bardzo wiedząc, o co chodzi. Gdy jednak spojrzał na Dealupus po raz kolejny, zrozumiał.

Nie znajdował się już na polanie. Razem z Hashiramą stali w ciemnym, ogromnym pomieszczeniu. Wrota do więzienia, które znajdowało się przed nimi, były szeroko otwarte. I to stamtąd dochodził szaleńczy chichot. Dealupus stała przed tym wszystkim, cicha i nieruchoma, wciąż składając pieczęć skupienia chakry.

- Hm... - Hashirama uśmiechnął się lekko. – Skoro jesteś wolny, co tu jeszcze robisz, demonie?

Za Dealupus, w ciemności, pojawiły się złe, czerwone oczy. Tuż pod nimi zabłysnął rząd zębów. Ogromne łapy położone zostały jedna po prawej, druga po lewej stronie dziewczyny. W tle zafalowało ogony, długie i giętkie, ale Tobirama nie był w stanie policzyć, ile ich jest.

Na początku był chaos...Where stories live. Discover now