mężczyzna

92 8 0
                                    

Wioska powoli zapełniała się ludźmi. Praca kończyła się, wszyscy chętnie wyszli na ulice, ciesząc się popołudniowym ciepłem. Dealupus szła główną ulicą, rozglądając się ciekawie to na prawo, to na lewo.

Ludzie tutaj byli roześmiani, chociaż w powietrzu wciąż było czuć niepewność i strach niedawno przebytej wojny. Pokój był kruchy, ale realny. Wystarczająco cieszył zwykłych ludzi, którzy chcieli tylko spokojnego, dobrego życia.

Dealupus przyglądała się wystawom i witrynom sklepowym. Zaciekawiły ją nieznane rzeczy i przedmioty, które widziała pierwszy raz w życiu. Sprawdziła ile pieniędzy otrzymała od Hashiramy. Nie było tego dużo, ale powinno wystarczyć jej zarówno na obiad, jak i na kilka dodatkowych, ciekawych rzeczy.

W końcu skierowała się do jednej z restauracji i usiadła przy jednym ze stolików. Lokal spodobał jej się jeszcze wtedy, gdy mijała go z Brawurą. Podczas spaceru, gdy brunet zapewne sprzedawał wszelkie informacje o niej Cieniom, również zwróciła uwagę na budynek. Parter był nieco wsunięty w głąb linii zabudowy, ale dzięki temu nieduże zadaszenie tworzyło ogródek restauracyjny. Dealupus nie usiadła tam jednak. Weszła do środka i znalazła dla siebie stolik w kącie, gdzie odwrócona plecami do ściany miała dobry widok na wszystko.

Krótka rozmowa z miłą, młodą kelnerką nie była zajmująca, ale sprawiła, że Kat uśmiechnęła się lekko. W wiosce dużo osób miało radosne uśmiechy na twarzy. Jedyną ponurą i stateczną osobą był jak na razie Lord Drugi. Wszyscy inni trzymali się myśli o kruchym pokoju. Była dla nich niestabilna i złudna, ale bezpieczna.

Kelnerka wróciła za bar i Dealupus rozejrzała się wokoło. W restauracji nie było za dużo osób. Rodzina z dwójką dzieci usiadła po drugiej stronie sali, a starsza para w ogródku. Przy barze siedział z kolei jeden mężczyzna, żywiołowo rozmawiający z barmanem. Kantyniarz uśmiechał się tylko i kiwał polubownie głową, raz po raz rzucając jakieś cięte uwagi. Jego rozmówca po drugiej stronie baru kwitował to jękliwymi prośbami i uwagami. Kat nie usłyszała ich słów, byli też zbyt daleko i niezbyt dobrze ustawieni, by odczytała cokolwiek z ruchu ich warg.

Zainteresował ją natomiast mężczyzna przy barze. Był wysoki, a długie, kruczoczarne włosy przypominały nieco lwią grzywę. Spiął je w luźny kucyk, co jednak niewiele pomogło na zasłaniającą jego prawe oko grzywkę. Widoczne źrenice były równie czarne, jak jego włosy.

Kelnerka przyniosła posiłek, Kat podziękowała jej i zajęła się jedzeniem. Danie było całkowicie inne niż to, które serwowali na stacji Turpigor. Omijając surowość żołnierskich porcji, danie z Liścia było bardziej kolorowe i słodsze.

Niewiele później wyszła z powrotem na ulicę, z westchnięciem oglądając już na wpół opróżnione zasoby pieniężne od Pierwszego. Mimo wszystko postanowiła się jeszcze rozejrzeć po sklepach. Zostało jej nieco czasu, a nie chciała aż tak szybko wracać do biura.

Dziwne, niepokojące uczucie sprawiło, że zatrzymała się na środku ulicy tuż przed restauracją. Pamiętała to wrażenie jeszcze z czasów, gdy Turpigor nie był stacją graniczną, ale punktem do zdobycia na mapie. Nie poruszyła się. Czekała. Ale, mimo że stała tak kilka minut, nic złego się nie stało. Ludzie wokoło śmiali się tak samo, ale wrażenie wcale nie zniknęło. Odwróciła się powoli i jej spojrzenie spotkało się ze wzrokiem kruczoczarnego chłopaka.

Trwało to dosłownie chwilę. Mężczyzna odwrócił się do barmana, uniósł dłoń i zaczął z powrotem z nim rozmowę. Dziwaczne uczucie zniknęło. Dziewczyna odetchnęła i ruszyła dalej.

Pokręciła się pomiędzy sklepami. Zainteresowały ją niezwykłe bronie, ale stanowczo były one poza zasięgiem możliwości małej sakiewki. W księgarni większość interesujących tytułów była równie nieosiągalna. Dealupus postanowiła jednak poczekać. Być może Cienie będą w stanie użyczyć jej czegoś z ich własnych zbiorów, zarówno, jeśli chodzi o broń, jak i o księgi.

Na początku był chaos...Where stories live. Discover now