Cienie

105 8 0
                                    


- Kat! Kat! Katharsis! Eh... Katharsis Victorio Dealupus! Chodź! Nie mamy czasu. Obaj bracia Cienie na pewno już czekają na nas...

Dziewczyna skrzywiła się nieco na dźwięk swojego pełnego imienia, drugiego imienia i nazwiska. Stanęła przy swoim opiekunie i spojrzała niechętnie na osadę przed nią. Wioska nie była duża, nowe domy wskazywały na to, że budowana jest od niedawna.

- Cienie to, Cienie tamto... - wymruczała. – Jesteś pewien, że to najlepsi wojownicy stąd? Skoro potrzebują naszej pomocy, mistrzu?

Brunet uśmiechnął się tylko i skinął głową.

- Są bardzo dobrzy w tym, co robią – potwierdził. – Po prostu mają inne myślenie i inne metody, niż my, Kateńka. Możemy się wiele od siebie nauczyć, jeśli tylko sobie na to pozwolimy.

Kobieta westchnęła, odwracając tylko swój obrażony wzrok.

- Twoja matka wcale nie była taka niechętna tym podróżom, mała – zauważył Brawura, gdy ponownie skierowali się ku wejściu. – To tutaj poznała twojego ojca.

Dziewczyna tylko prychnęła, a Brawura westchnął ciężko.

- Twój ojciec cię nie zostawił, Kateńka.

- Więc dlaczego go tu nie ma? – mruknęła. – Dlaczego nie było go przy mamie?

- Nie wiem – przyznał Brawura. – Lilia niewiele o nim mówiła. Ale nigdy nie powiedziała o nim złego słowa, mała. Nie chciałaby, żebyś i ty źle o nim myślała.

Kat tylko pokiwała głową i w ciszy przeszła przez główną, szeroką ulicę osady. Po prawej i lewej stronie powoli wyrastały rzędy kamienic i budynków. Ciekawa, ładna architektura i przemyślany układ zaczął naprawdę podobać się dziewczynie. Domów nie było wiele. Osada dopiero się rozwijała, podnosząc kraj z niedawno przeżytej wojny. Czuć było obawę nadchodzącego jutra i nadzieję na to, że jednak wszystko będzie dobrze.

- To tutaj – zauważył Brawura, stając przed ogromnym budynkiem. – Biuro Cieni i główny urząd Liścia. Gotowa?

Skinęła tylko głową, przyglądając się architekturze. Ogromny budynek stał na tle wysokiej, płaskiej, skalnej ściany. Po jej brzegu pięły się zygzakiem schody aż po sam szczyt. Ciekawiło ją, co znajduje się na samej górze.

Brawura wszedł do środka, a Kat cicho podążyła za nim. Nieskomplikowana sieć korytarzy szybko doprowadziła ich do głównego biura. Brunet zapukał do drzwi i nie czekając na odpowiedź, wszedł do środka. Za nim cicho wślizgnęła się Dealupus.

W pomieszczeniu znajdowało się dwóch mężczyzn. Pierwszy, z długimi, brązowymi włosami, uśmiechnął się przyjaźnie na widok dwójki. Siedział za dużym stołem, a przed nim rozwinięty był gruby, materiałowy zwój. Drugi z mężczyzn był nieco młodszy i o wiele bardziej surowy w swojej postawie. Czerwone oczy, krwiste pazurki na policzkach i brodzie, a przede wszystkim niechętna mina wskazywały, że wcale nie jest zadowolony z przerwanej mu rozmowy.

- Witam. Lordzie Pierwszy. Lordzie Drugi. – Brawura skłonił się lekko najpierw pierwszemu, a potem drugiemu mężczyźnie. – Zgodnie z obietnicą Chors wysyła jednego z naszych wojowników.

Obaj Cienie zlustrowali wzrokiem Dealupus. Wzrok Pierwszego był łagodny, usłużny i przyjazny, z kolei Drugiego mroził coś w głębi serca i duszy.

- Nazywa się Kat Dealupus – ciągnął Brawura. – Była jedną z naszych najlepszych wojowniczek na Stacji Turpigor.

- Czy ona nie przypomina mi Lilii? – Pierwszy podrapał się po policzku.

Na początku był chaos...Where stories live. Discover now