kolacja druga

59 9 0
                                    


- Jestem wykończony – wyznał Madara, zwijając mapy.

- Ja też – potwierdził Hashirama, opuszczając ręce. – Ale w końcu skończyliśmy.

Madara uśmiechnął się. Wschodnia dzielnica była gotowa. Domy stały równo, jeszcze puste, ale obaj ninja liczyli na to, że niedługo zapełnią się nowymi rodzinami. Wioska szybko się rozwijała i chętnych do zamieszkania pod opieką Senju i Uchiha nie brakowało.

- Ehhh... mam nadzieję, że aniołeczek znowu ugotowała coś pysznego – westchnął Hashirama. – Przyzwyczaiłem się, że mam kolację w domu.

- Żonę sobie znajdź – parsknął śmiechem Uchiha. – Zamiast wykorzystywać biedne i niewinne dziewczę.

- Nie jest taka biedna – zaoponował. – A sam poczułeś dzisiaj, że niewinna też raczej nie.

Madara skrzywił się nieznacznie, mimowolnie pocierając pierś. Hashirama zaśmiał się tylko głośno.

- Izuna jest już poza wioską? – zapytał. – Zostałeś sam zatem?

- Ta. – Madara wzruszył ramionami.

- Może chcesz przyjść do nas na kolację? – zapytał Pierwszy. – Aniołek zawsze gotuje trochę więcej.

- Jesteś pewny, że dziś też będziesz miał w ogóle kolację? – Madara zaśmiał się tylko. – Tobirama wyglądał na wściekłego. Jak przećwiczył twojego aniołeczka, to może się okazać, że wcale nie będzie miała siły na gotowanie.

- Przesadzasz! – Hashirama zamachał rękoma. – Chodź, nie gadaj tyle!

Madara westchnął jedynie, ale właściwie chętnie ruszył za Senju. Był głodny, a wizja kolejnego, szybko przygotowanego posiłku z resztek w domu nie była zachęcająca. I, nawet jeśli do końca nie chciał tego przyznać, możliwość spotkania z Dealupus dziwnie go cieszyła.

W drodze rozmawiał z Hashiramą o wiosce, treningu młodych z Liścia i tym, gdzie w ogóle chcieliby zajść ze swoją własną wioską. Mijający ich ludzie witali ich i machali im rękoma. Obaj byli szanowani i poważani.

Pod domem Pierwszego i Drugiego znaleźli się po chwili. Senju przechylił nieco głowę na bok.

- Oł. – Madara podrapał się w kark. – A to akurat interesujące.

Dom otoczony był nowymi drzewami i krzewami. Potężny dąb wyrastał tuż przy lewej ścianie, fantastycznie wijąc się to w prawo, to w lewo. Sięgał daleko konarami, a gałęzie pełne były zielonych liści. Przed domem szemrał niewielki strumyk, nad którym ktoś przerzucił deskę. Gdzieś zza domu dochodził huk wodospadu.

- Zostawiłem ich tylko na kilka godzin – westchnął Hashirama.

- Nie zostawiaj ich samych nawet na pięć minut. – Madara uśmiechnął się tylko. – Cholera wie, co jeszcze narobią.

Hashirama wszedł do domu, a za nim cicho podążył Uchiha. Już w korytarzu usłyszeli ożywioną rozmowę Kat i Tobiramy. Dwójka ewidentnie dobrze się bawiła w swoim towarzystwie.

- Co ona z nim zrobiła? – mruknął Madara.

Hashirama wzruszył ramionami.

- Może włączył mu się zegar biologiczny? – Senju zachichotał.

Madara skrzywił się tylko. Dziwne uczucie bólu i kłucia zaczęło się gdzieś w okolicy brzucha i Uchiha wątpił, by zależało to od niedawnego ciosu chakrą.

- Dzień dobry, gołąbeczki! – Hashirama wparował do kuchni. – Przyprowadziłem kogoś!

Tobirama i Kat przerwali rozmowę i spojrzeli w stronę Senju. Gdy zauważyli Uchihę, momentalnie zmienili swoje postawy. Kat nieznacznie zaczerwieniła się i speszyła, a wzrok Tobiramy spochmurniał i zrobił się nieprzyjemnie zimny.

Na początku był chaos...Where stories live. Discover now