45. Groźny duet

935 88 15
                                    

Mayumi wyjęła ręce z kieszeni czarnych spodni. Na jej ustach widniał uśmiech, który nie zwiastował niczego dobrego. Stała w wejściu do starego magazynu, o którym wczoraj mówił jej Mikey. Kobieta otaksowała spojrzeniem wnętrze budynku. Zatrzymała wzrok na przywiązanym i pobitym Mikey'm. Na jego ramieniu widniała ciemna plama krwi. Czyli tam oberwał od snajpera. Zadbała o to, by tamten szybko się nie podniósł. A nawet, jeśli się obudzi... Z połamanymi rękami wiele nie zdziała.
Skierowała wzrok na szefa Lilii. Złożyła usta w ciup.

- Od kogo zacząć? - zastanawiała się na głos. - Najchętniej od razu bym tobie wyjebała, Pimpuś.

Powieka mężczyzny drgnęła. Uniósł dłoń i pięciu z jego ludzi wyszło przed niego.

- Zajmijcie się tą kurwą. - syknął.

- Ej, nie jestem. - burknęła urażona.

- No ruchy! - huknął szef.

I ruszyli. A Mayumi ugięła kolana, po czym rozciągnęła usta w szerokim uśmiechu. Zrobiła unik przed maczetą, kopnęła napastnika w brodę. Złapała w locie broń i cięła następnego śmiałka pod kolanem. Polała się krew, mężczyzna padł na ziemię. Mayumi odrzuciła maczetę, zawirowała między pozostałą trójką i sprzedała ostry cios w brzuch jednemu. Następny się zamachnął, ale Mayumi prześlizgnęła mu się pod nogami, chwyciła go za kark udami i przerzuciła za siebie. Rąbnął głową w podłoże, stracił przytomność. Izahaya skoczyła na równe nogi i wbiła spojrzenie spode łba na ostatniego delikwenta. Trząsł się ze strachu, gdy na niego patrzyła.

- Spadówa. - zrobiła gwałtowny krok w jego stronę.

Mężczyzna drgnął, wypuścił z dłoni pałkę i zerwał się do ucieczki. Mayumi już miała spojrzeć na szefa Karmazynowych Lilii, kiedy... Rozległ się huk wystrzału. Uciekający padł na ziemię, wypluwając krew. Mayumi się wzdrygnęła. Oderwała spojrzenie od zastrzelonego i powoli skierowała je na szefa Lilii. Mężczyzna skrzywił się i splunął.

- Nic nie warte, bezwartościowe gnoje. - warknął.

Spojrzał na nią. Mayumi drgnęła powieka. Wiedziała, że Karmazynowe Lilie są okropne... Ale ten człowiek właśnie zabił własnego podwładnego. Żołądek podszedł jej do gardła. Czy gdyby nie pozwoliła mu uciec...

- Zdychaj, suko! - mężczyzna wycelował do niej z pistoletu.

- Nie tym razem, Pimpuś! - uśmiechnęła się z nutką szaleństwa w oczach.

Strzał, Mayumi skoczyła w bok. Zanim przywódca Lilii znów wymierzył, Izahaya już była przy nim. Chwyciła pistolet, wyrwała go mu z ręki i wykręciła mu ramię. Patrzyła na niego bez krzty litości w oczach. Chciało jej się wymiotować, gdy patrzyła na jego wykrzywioną z bólu twarz.

- Masz pecha, Pimpuś. - nachyliła mu się do ucha. - Zadarłeś ze złym gangiem. - rzuciła szybkie spojrzenie na Mikey'ego. - I ze złym przywódcą.

Szef Lilii spojrzał na nią z przestrachem. Mayumi przekrzywiła głowę, wwiercając się w jego oczy swoim zielonym spojrzeniem. A potem uśmiechnęła się i zdzieliła go pistoletem w głowę.

- Słodkich snów. - powiedziała jeszcze. - Pimpusiu.

~*~

Ciach, ciach, ciach.

- Jesteś okropna.

Ciach, ciach, ciach.

- Jesteśmy okropni.

Ciach, ciach, ciach.

- Czy to naprawdę konieczne?

Ciach, ciach, ciach.

- Oczywiście. W końcu moim marzeniem jest wciąż zostać fryzjerem. A to idealna okazja, by się nieco poduczyć. Zobacz, jaki on jest bezwładny.

- Nie mogę powiedzieć, że nie popieram twojego działania. Śmiem nawet twierdzić, że sam zachowałbym się nieco... Okrutniej.

Mayumi uśmiechnęła się do Mikey'ego.
Ciach, ciach, ciach.
Kolejne kosmyki białych włosów spadły na podłogę. Mayumi na chwilę zaprzestała swojej operacji, gdy szef Karmazynowych Lilii poruszył nieco głową i mruknął coś nosem. Schyliła się nieco i spojrzała mu w twarz. Mężczyzna otworzył oczy, a widząc jej spojrzenie szarpnął się i rozejrzał gwałtownie. Mayumi chwyciła go za policzki i zmusiła, by na nią spojrzał. Uśmiechnęła się aż z przesadną łagodnością.

- Wiesz, że ludzie stają się nad wyraz szczerzy, kiedy mają ostrze przy twarzy? - wzięła w palce kosmyk białych włosów i obcięła go płynnym ruchem nożyczek.

- Czego chcesz? - burknął mężczyzna, odprowadzając, odchodzącą za niego kobietę, wzrokiem. - Dlaczego mnie nie-

Urwał, gdy oberwał w twarz. Mikey stanął nad nim i patrzył bez wyrazu, jak z nosa szefa Lilii zaczyna kapać krew. Na ramieniu Manjiro widniał teraz prowizoryczny bandaż zrobiony ze skrawków ubrań. Jego bluza zaś była cała umazana krwią.
Mężczyzna przekrzywił głowę.

- Ken-chin. - odezwał się do Drakena, stojącego wraz z trójką pozostałych członków Tomanu gdzieś z boku. - Jak bardzo nam zaszkodził?

- Teoretycznie nie bardzo. - wzruszył ramionami Ryuguji. - Aczkolwiek mógł narobić wiele szkód.

- Więc co powinniśmy zrobić?

Mayumi obcięła kolejny kosmyk. Jej palce zgrabnie tańczyły w białej fryzurze, tworząc całkiem niezłe dzieło. Napotkała spojrzenie Mikey'ego. Tak spokojne, a jednocześnie zatroskane. Uśmiechnęła się.

- Draken. - odezwała się. - Myślisz, że to dobre źródło informacji?

Czarnowłosy uśmiechnął się szatańsko.

- Lepszego nie znajdziesz.

- Ach tak... - znów spojrzała na Mikey'ego. - To może zadamy mu kilka pytań. Jak już mówiłam... - przyłożyła koniec nożyczek do szyi związanego mężczyzny. - Ludzie stają się nad wyraz szczerzy w momentach takich jak ten.

- Jesteście popierdoleni... - wydusił białowłosy.

- Ach, cóż za komplement. - Sanzu westchnął z rozkoszy. - Aż mi się ciepło na sercu zrobiło.

Mikey uśmiechnął się spokojnie i spojrzał z góry na szefa Karmazynowych Lilii. Widział kątem oka błysk w oku Mayumi, który mówił mu, jak wielką odrazą i obrzydzeniem pałała do tego człowieka. Zabił swojego własnego podwładnego na jej oczach. Mikey od razu pojął, że Mayumi czuje się poniekąd winna. I był o to nieziemsko wściekły.

- A więc, Pimpuś. - spojrzał mu beznamiętnie w oczy. - Odpowiedz nam na kilka pytań...

- Pocałujcie mnie w dupę. - syknął.

- Och, zapewniam cię. - w oczach Mikey'ego błysnęło szaleństwo. - Odpowiesz nam na nie bardzo szczerze. Prawda, skarbie?

Mayumi obcięła kolejny kosmyk i przyłożyła ostrze nożyczek do potylicy mężczyzny. Rozciągnęła usta w złowieszczym uśmiechu.

- A jakże inaczej. - powiedziała chłodno.

A Draken, stojący z boku, aż zadrżał na myśl, jak groźnym duetem potrafiła być ta dwójka.

Miłosna gonitwa - Mikey x OCWhere stories live. Discover now