34. Przeprosiny... A może i nie

1.1K 85 26
                                    

Mayumi przejrzała się jeszcze raz przed lustrem, by upewnić się, że przed wyjściem z kawiarni wygląda odpowiednio dobrze. Poprawiła zieloną sukienkę i zgarnęła spod ściany torbę ze strojem kawiarni. Wzięła kilka głębszych oddechów. Czuła równocześnie ekscytację i niepokój. Tak naprawdę przez ostatnią godzinę układała plan rozmowy z Mikey'm. I doszła do wniosku, że chyba i tak najlepiej wyjdzie jej improwizacja, bo nie była w stanie wymyślić nic sensownego.

- W porządku, Mayu-chan? - do szatni weszła Jun-Jun, witając przyjaciółkę spokojnym uśmiechem.

- Chyba tak... - westchnęła. - Denerwuję się...

- Wiem. - Junko położyła jej dłoń na ramieniu. - Pamiętasz, co ci powiedziałam... Tamtego dnia?

Miała na myśli dzień wyjazdu Mayumi. Kobieta na wspomnienie słów, które Junko jej przekazała po rozmowie z Mikey'm, poczuła suchość w ustach.

- Pamiętam. - pokiwała głową i uśmiechnęła się nieco zakłopotana. - Ale minęło tyle lat... Wątpię, żeby żywił do mnie takie uczucia po tak długim czasie. No wiesz... - zaśmiała się. - Ja zresztą też się tego pozbyłam.

Junko westchnęła ciężko i przytuliła Mayumi. Dobrze pamiętała, jak ciężko Mayumi było się pogodzić z jej wyjazdem. Gdyby nie jej rodzina i Junko, na pewno dalej rozpaczałaby po nocach, pogrążając się w smutku. Ale dała radę. Junko wierzyła, że poradzi sobie teraz z rozmową ze swoim byłym obiektem westchnień.

- Będzie dobrze. - powiedziała. - Na pewno zrozumie.

- Zobaczymy. - westchnęła Mayumi, odwzajemniając uścisk.

Odsunęła się w końcu od Junko i zacisnęła pięści. Przybrała swój tradycyjny, pewny siebie wizerunek. Ostatni raz rzuciła na siebie okiem w lustrze i uśmiechnęła się. Da sobie radę. Co to dla niej? Przeprosiny - też jej coś!

- To idę. - oświadczyła z determinacją i skierowała się do wyjścia z szatni, zgarniając po drodze torebkę. - Jak zginę, to zadzwonię! - pomachała na pożegnanie i wyszła.

W kawiarni było już pusto. Mayumi domyśliła się, że Mikey czekał na zewnątrz. Żwawym krokiem ruszyła do drzwi wyjściowych. Wyszła i uderzył ją powiew chłodnego powietrza. Lato dobiegało końca i niedługo zacznie się jesień. Mayumi z żalem myślała o nadchodzących szarych dniach pełnych deszczu i chmur. Jęknęła w duchu. Znów będzie wyglądała jak cebula...

- Mayu-chan.

Krzyknęła zaskoczona i już była gotowa zdzielić napastnika torebką. Jednak zatrzymała się w bezruchu, gdy tylko jej oczy napotkały spokojne spojrzenie Mikey'ego. Zastygła w pozycji bojowej, a na jej twarz wpełzł głupi uśmiech. Odchrząknęła.

- No i po co się tak skradasz? - prychnęła.

- Nie skradam się. - uniósł brew, nieco rozbawiony. - Ale dobrze wiedzieć, że wciąż potrafisz się bronić.

- Co takiego? - udała oburzenie. - Myślałeś, że co? Że z biegiem lat doznam zaniku mięśni?

- Minęło dziesięć lat. Trudno mi było w ogóle wyobrazić sobie, jak wyglądasz.

Mayumi wstrzymała oddech, gdy usłyszała nutkę wyrzutu w jego głosie. No tak, na pewno miał jej za złe, że wyjechała... I nic mu nie powiedziała. Mayumi poczuła palący wstyd.

- Wiesz, ja... - złapała się za kark. - Przepraszam.

- Naprawdę? - wsadził ręce do kieszeni, przyglądając się jej.

- Tak. - odchrząknęła, by pozbyć się guli w gardle. - Ja... Wiem, że powinnam ci powiedzieć...

- Nie jestem już zły o to, że mi nie powiedziałaś. - usłyszała. - Tylko o to, że zerwałaś kontakt. Ze mną. - cicho prychnął. - Czy ty wiesz, jak było mi trudno? Naprawdę cieszę się, że cię widzę, ale jednocześnie jestem wściekły jak nigdy, bo przypomniało mi się, jak bardzo bolała mnie świadomość, że nie mogę z tobą nawet porozmawiać.

Miłosna gonitwa - Mikey x OCWhere stories live. Discover now