29. Przestać gonić za miłością

1.1K 98 24
                                    

Mayumi w zamyśleniu grzebała łopatką w piaskownicy. Aki bawił się zaraz obok, a Draken i Mikey siedzieli na ławce niedaleko. Mayumi wiele razy już była z nimi w dokładnie takiej samej sytuacji. Nie mogłaby ich nawet zliczyć. Ale... Teraz coś było inaczej. Czuła się dziwnie. Wiedziała, dokąd wędrują jej myśli. Dotknęła palcami policzka, na którym wciąż miała opatrunek i przypomniała sobie wczorajszą rozmowę z Jun-Jun...

~*~

Junko wędrowała po salonie z nerwowym grymasem na twarzy. Utkwiła w końcu niezadowolone spojrzenie w Mayumi, aż dziewczyna skuliła się, czując palący wstyd.
Mikey objął Mayumi ramieniem i uśmiechnął się do Junko:

- Jun-Jun, nie dramatyzuj. Przecież...

- Ty się zamknij. - rzuciła Junko, celując w niego palcem. - Ani słowa.

Mikey zaskoczony zamilkł, ale jeszcze mocniej przytulił Mayumi, ocierając się policzkiem o jej włosy. Junko wbiła w nich nieodgadnione spojrzenie. Przyjechała tu z rodzicami Izahayi, bo spotkała ich przypadkiem w sklepie i niemal od razu wzięła się za kazanie.
Teraz Mayumi wydawała się być w siódmym niebie, będąc tuloną przez Mikey'ego, ale Watanabe zmarszczyła brwi. Zerknęła szybko na państwa Izahaya, którzy wzruszyli ramionami. Czyli to była prawda...

- To, co zrobiłaś... - Junko przyłożyła palce do czoła. - Było nieodpowiedzialne! I głupie! Mogło ci się coś stać! Co ja gadam! Stało ci się, i to bardzo dużo!

Mayumi poczuła, jak Mikey drgnął na te słowa. Uśmiechnęła się nerwowo.

- Jun-Jun, przecież to tylko kilka sińców...

- Co nie zmienia faktu, że mogło się skończyć o wiele gorzej! - westchnęła ciężko. - Czy wy macie pojęcie, ile nerwów przysporzyliście twoim rodzicom, Mayumi?!

Izahaya podrapała się w tył głowy. Mikey zmarszczył nos.

- Przecież to nie tak, że chcieliśmy, że to wszystko się stało. - powiedział, puszczając Mayumi. - Myślisz, że nie czujemy się winni temu, co się wydarzyło?

- Tego nie powiedziałam. - syknęła Junko. - Mówię tylko, że mogliście trochę przyhamować! - wskazała na Mayumi. - Ma rozbitą głowę!

- To trochę przesadzone... - wtrąciła dziewczyna.

- Dobrze wiesz, o co mi chodzi. - warknęła Junko.

- Wiem, że to moja wina. - powiedział, stając naprzeciw niej, Mikey. - Wiem, że mogliśmy to zakończyć w inny sposób. Ale już tego nie cofnę! - zaczął się nakręcać. - Gdybym mógł znów podjąć decyzję dotyczącą tej walki, na pewno postawiłbym na pierwszym miejscu bezpieczeństwo Mayu-chan! Być może nawet bym jej nie wziął, bo wcale nie chciałem, żeby stała jej się krzywda!

Junko umilkła na te słowa i zacisnęła usta. Tak jak sądziła. Mikey czuł coś do Mayumi. Najwyraźniej od całkiem niedawna, wciąż był niepewny swoich uczuć. Ale to było niebezpieczne. Mayumi na pewno będzie chciała wykorzystać swoją szansę.
Westchnęła. Co za utrapienie...

- Niech wam będzie. - powiedziała i zasłoniła oczy ręką. - Dobrze, że nie skończyło się gorzej...

Mikey odwrócił się i posłał Mayumi szeroki uśmiech. Dziewczyna odetchnęła głęboko. Przez chwilę myślała, że może się zrobić nieprzyjemnie. Bardzo nie chciała, żeby doszło tu do kłótni. I to między dwójką jej najlepszych przyjaciół. Dostrzegła jakiś dziwny, niespotykany błysk w oku Mikey'ego. Nie potrafiła go rozszyfrować, ale im dłużej się zastanawiała...

- Mayu-chan. - odezwała się Junko.

- Co? - Mayumi otrząsnęła się z zamyślenia.

- Pójdziemy się... Przejść? - zapytała, rzucając spojrzenie na rodziców Izahayi.

- Hę? O, jasne. - ta propozycja zaskoczyła nieco dziewczynę, ale szybko zrozumiała, że Junko liczy na chwilę prywatności z Mayumi. - Chodźmy kupić coś do jedzenia. Mam ochotę na makaron Soba.

Wyszły, odprowadzone zaciekawionymi spojrzeniami Mikey'ego i Drakena.
Szły przez jakiś czas w milczeniu. Mayumi wiedziała, że coś jest na rzeczy, ale nic nie przychodziło jej do głowy. A Junko najwyraźniej wahała się, czy jej powiedzieć.

- To takie upierdliwe... - westchnęła w końcu.

- Co?

- Wiesz... Może... - wzięła wdech. - Powinnaś dać sobie spokój... Z Mikey'm.

Mayumi zatrzymała się i spojrzała szczere zaskoczona na przyjaciółkę. Junko westchnęła i zaczęła bawić się jakimś niesfornym lokiem swojej bujnej rudej fryzury.

- To nie tak, że życzę ci źle. - wyjaśniła powoli. - Po prostu... To nie zadziała.

- Dlaczego tak mówisz? - Mayumi zmarszczyła brwi. - Zawsze mi kibicowałaś...

- Wiem. - Junko znów westchnęła. - Rozmawiałam z twoimi rodzicami w sklepie. Mówili, że powiedzą ci jutro, ale... Chyba lepiej, żebyś dowiedziała się wcześniej.

Mayumi w milczeniu słuchała, co Jun-Jun ma jej do powiedzenia. I im dłużej słuchała, tym bardziej bladła, a łzy zbierały się w jej oczach...

~*~

I tak wylądowała w tym momencie - siedząc w piaskownicy z Akim, pogrążona we własnych myślach i uczuciach. To było trudne. Wiedziała, że darzy Mikey'ego uczuciem. I wiedziała, że była jedną z najbliższych mu osób. Miała do wyboru dwa wyjścia: pozostać na poziomie przyjaciół, który coraz bardziej jej przeszkadzał, stanowiąc dla niej zbyt mało; albo... Odciąć się. Od Mikey'ego, Drakena, Tomanu... Sama nie wiedziała, którą opcję preferuje. A czas jej się kończył...

- Mayu-chan. - usłyszała obok siebie.

Obróciła się, przestając bezmyślnie grzebać łopatką w piaskownicy. Spojrzała na Mikey'ego i uśmiechnęła się.

- No?

- Ken-chin każe się zbierać. - powiedział.

- Już? - Aki skrzywił się. - Nie skończyliśmy zamku!

- Jutro zbudujemy nowy. - obiecała Mayumi, wstając by otrzepać spodnie.

- Mayu-chan. - zawahał się Mikey. - Mogę cię o coś zapytać?

- Jasne. - zaśmiała się, otrzepując ubrania brata z piasku. - Choć, teraz boję się, o co chcesz zapytać...

- Czy coś się stało? - wypalił.

To pytanie kompletnej ją zaskoczyło. Czy była aż tak łatwa do odczytania? Spojrzała na niego, nieco zmieszana.

- Co masz na myśli? - zapytała.

- Od Krwawego Halloween, a raczej po nim, wydajesz się być zamyślona. - wyjaśnił z uśmiechem. - Wydaje mi się, że po rozmowie z Jun-Jun już totalnie odpłynęłaś.

- Och... - zaśmiała się. - Nie, to nic... Takiego. - na chwilę zapatrzyła się w jego oczy.

Takie piękne i głębokie. W jej sercu znów odezwało się jej wewnętrzne ja, które absolutnie chciało poderwać go za wszelką cenę. Mikey położył jej dłoń na ramieniu.

- Jeśli coś cię dręczy, zawsze możesz mi powiedzieć. - uśmiechnął się. - Jesteś moją najlepszą przyjaciółką.

Poczuła, jak żołądek jej się skręca. Szczerze mówiąc, nie chciała, by jej to mówił. To tylko ją dobijało. Nie potrafiła jednak mu tego powiedzieć wprost. Bo niby jak?

- Nie, wszystko w porządku. - przytuliła go. - Dziękuję.

Mikey zaśmiał się i odwzajemnił gest. Nie przyznał się, że złapał go ten skurcz w klatce piersiowej, który ostatnio czuł, kiedykolwiek Mayumi była blisko. Wolał nie poruszać tego tematu, dopóki sam nie odkryje, o co chodzi.

- Chodźmy. - powiedział. - Ken-chin już czeka.

- Tak. - uśmiechnęła się.

W tym momencie Mayumi podjęła decyzję. Nie może tkwić z strefie przyjaźni. Nie da rady.
Nadeszła pora przestań gonić za miłością. Najwyraźniej nie byli sobie przeznaczeni.

Miłosna gonitwa - Mikey x OCWhere stories live. Discover now