Rozdział 75 "Pogrzeb"

60 4 34
                                    

(Kilka godzin wcześniej)

Charles wraz z "Elonem" i Lucky Lukiem siedział w pokoju narad i rozmawiał na temat odsieczy dla Marca.

-Nie ma już go cały dzień. Wczoraj wyszedł i do teraz się nie odezwał. Mam nadzieję, że żyje.- rzekł.

-Spokojnie Charlesie. Poradzi sobie. Jeśli nie odezwie się w przeciągu godziny to ruszamy do willi Jacoba. Tam najpewniej jest przetrzymywany.- odpowiedział mu dowódca.

W pewnym momencie usłyszeć można było strzały.

-Co jest?- powiedział kowboj.

-Może to edeniarze.- sierżant spokojnie wstał i podszedł uchylić drzwi pokoju.

Zobaczył co się dzieje.  Przed nim pojawił się Diaz, który trzymał karabin maszynowy.

-Marco. Jak dobrze...- mężczyzna nie dokończył, ponieważ dostał kulkę od chłopaka.

Poleciał na stół.

Nie wiedział co się dzieje. Był ogłuszony.

Widział jak Lucky Luke podchodzi do bruneta z wyciągniętym rewolwerem.

Drogę do niego zagradza mu "Elon".

Zaczynają o czymś dyskutować po czym Marco szybko z wielkim szokiem wychodzi z pokoju.

Dowódca tutejszego ruchu oporu oraz kowboj podchodzą do sierżanta.

Próbują zatamować mu krew.

-Charles słyszy mnie?!- krzyknął "Elon".

-Taaak.

-Spokojnie. Wszystko będzie dobrze.

Foley złapał za rękę mężczyznę.

Po jego policzku spłynęła łza.

-Nic nie musisz robić. Testament jest w domu Jamesa, w szufladzie, w sypialni. Proszę zróbcie to co jest tam napisane. A teraz nadeszła pora, aby wreszcie spotkać się z moją żoną i córką.

Sierżant zaczął powoli zamykać oczy. Jego ręka, która trzymała "Elona" upadła.

Tak oto Charles Foley odszedł z tego świata.

Lucky Luke ściągnął kapelusz. Nastąpiła minuta ciszy.

Kiedy Charles zamknął oczy oślepiło go jasne światło. Nic nie mógł zobaczyć.

-Tata!- usłyszał znajomy głos...

(Tydzień później)

Całe miasto funkcjonowało już normalnie.

Ślady po sekcie dawno zniknęły.

Życie wróciło do normy.

Nastąpiły przyśpieszone wybory na burmistrza miasta.

Postanowiono, że będzie startować trzech kandydatów: Daniel, Sophia oraz "Elon".

Pastor kiedy dowiedział się, że ma startować zrezygnował.

Jako argument podał, że ma już dużo spraw na głowie jako duszpasterz.

Tak więc było tylko dwóch ludzi na to stanowisko.

Wybory trwały jeden dzień. Wzięło w nich udział 95 % mieszkańców.

Zwyciężyła Sophia Robinson. To ona została włodarzem miasta. Jej zastępcom został "Elon".

Wieść o śmierci Charlesa Foley'a szybko rozpowszechniła się po mieście.

Gdy dotarła ona do ratusza burmistrz postanowiła ogłosić żałobę, która miała trwać do dnia pogrzebu czyli z tydzień.

Starco- miłość przezwycięży wszystkoحيث تعيش القصص. اكتشف الآن