Rozdział 62 "Wyzwolenie regionu Faith"

66 3 16
                                    

Marco ruszył w jego kierunku. 

Nadal przebywał w błogości co było dość dziwne skoro Faith, która stworzyła ten świat nie żyje.

Drzwi do schronu automatycznie otworzyły mu się gdy podszedł do nich bliżej.

Nad nimi widniał następujący napis:

"I widziałem, a oto siwy koń, a temu, który na nim siedział , było na imię Śmierć."

Chłopak wszedł do środka.

Całe wnętrze było porośnięte roślinami, głównie kwiatami błogości.

Brunet szedł spokojnie wchodząc na kolejne piętra budynku.

Nagle koło jego ucha usłyszał głos Josepha.

Ja jestem waszym Ojcem. A wy jesteście moimi dziećmi.

Wszystko było wywołane tym narkotykiem. Marco nie zwrócił na to uwagi i ruszył dalej.

Później na korytarzu zauważył trzy sylwetki: Ojca, Gary' ego i Ramireza.

Podszedł do nich bliżej przez co oni rozpłynęli się. Niezły odjazd.

Po pokonaniu kolejnych pięter nasz bohater doszedł nareszcie do Dippera.

Jego celi pilnowały anioły, które szybko zostały zabite przez naszego bohatera.

Chłopak podszedł do swojego kolegi.

Pines nie wyglądał dobrze. Jego oczy pod wpływem narkotyku miały kolor biały.

-Tyle lat go chwaliliśmy, odkąd stworzył nasz świat...- usłyszał kiedy przybliżył się.

Gdy Dipper zobaczył swojego kompana przestał śpiewać.

Jego mina z wesołej momentalnie zamieniła się na smutną.

Po jego policzkach zaczęły spływać łzy.

-Nie mam za wiele czasu Marco...- Diaz położył swoją rękę na rękę więźnia.-...błogość musisz ją zniszczyć.- po tym zdaniu bliźniak ponownie uśmiechnął się i zaczął śpiewać.

-Ten łaski cud! Przepiękny dźwięk rozproszył wokół mrok!- chłopak popatrzył się za siebie.

W tle widać było krzesło obok którego był zawieszony sznur.

-Zgubiłem się, spadł na mnie lęk lecz odzyskałem wzrok.- Pines zaczął powoli zmieszać w tym kierunku chcąc pozbawić się życia.

Nie czekając ani chwili dłużej Marco ruszył na górę, aby jak najszybciej zatrzymać narkotyk.

Po kolei otwierał kolejne duże tytanowe drzwi dopóki nie dotarł do kolejnego pomieszczenia.

Tam panowała już inna atmosfera. Nie było aniołów, błogości, różnej roślinności oraz halucynacji.

Gdy wszedł do pomieszczenia zastanowił się przez chwilę czy jest jeszcze w błogości czy wrócił do rzeczywistości.

Nie myślał zbyt długo, bo przypomniał sobie o Dipperze- jego przyjacielu. Nie chciał stracić kolejnej ważnej osoby w życiu. Gdyby tak się stało na pewno zapanowałaby żałoba wśród ruchu oporu oraz u jego rodziny.

Brunet schował się za jakimiś materiałami i wyciągnął łoki toki.

-Halo Sophia słysz mnie. Odbiór.

-Tak Marco. Odbiór.

-Faith nie żyje. Muszę uratować jak najszybciej Dippera. Jestem w bunkrze. Co mam zrobić, aby zatrzymać błogość. Odbiór.

Starco- miłość przezwycięży wszystkoDonde viven las historias. Descúbrelo ahora