20. Wyjazd

143 7 0
                                    

×Simon×

Otworzyłem niechętnie oczy i wyciągnąłem ręce nad głowę. Ziewnąłem i rozejrzałem się po pokoju, aby zorientować się w sytuacji, w jakiej się znajduję. Po mojej lewej leżała Nina wtulona w poduszkę. Oddychała spokojnie, mimo że przed zaśnięciem tak bardzo przeżywała kolejny dzień i bała się o nieprzespaną noc. Spojrzałem w sufit i zacząłem układać w głowie plan dnia. Śniadanie, wyjazd na myjnię, spotkanie z Victorem, odwieźć Judy do Olivera i Berty, a potem wyjazd, aby w Las Vegas być przed godziną dwudziestą. Stres Niny zaczął udzielać się i mi, mimo że doświadczyłem tak wielu podobnych imprez. Ta jednak była inna. Czułem się tak, jak za dzieciaka, kiedy zbuntowany przyprowadziałem kolejną dziewczynę do domu, pod pretekstem akceptacji przez ojca, choć i tak miałem jego zdanie w głębokim poważaniu. Czasem, nachodziły mnie myśli o matce. Szkoda, że nie będzie mogła poznać Niny. Choć, jakby się uprzeć, kiedyś ją już poznała. Dalej nie mogłem uwierzyć, że nasze ścieżki w taki sposób się połączyły. A pomyśleć, że chciałem porwać Ninę, w razie komplikacji, zabić.
Wciągnąłem głośno powietrze i spojrzałem na dziewczynę. Jej blond schodził z włosów ustępując miejsca brązie. Grzywka, która była coraz dłuższa, przykryła oczy.
Do głowy przyszła mi kolejna myśl. Dalej zupełnie nie miałem pomysłu na oświadczyny, a przecież ślub najlepiej byłoby zrobić w październiku. Pomyślałem o poradzie od Victora, ale na niego nie można liczyć. Jeśli zaangażowałbym go w to wydarzenie, na pewno odjebałby taką akcję, za którą będę się wstydził przez kolejne kilka lat. Najlepiej, jak dowie się po fakcie.
Po chwili rozmyślania wstałem z wysiłkiem i ruszyłem do łazienki. Założyłem na siebie pierwszy lepszy dres i zszedłem na dół, aby zacząć przygotowania do śniadania. Nastawiłem tosty i zacząłem smażyć jajka. W międzyczasie nastawiłem też kawę. Po kwadransie usłyszałem kroki Judy, która rozradowana wparowała do kuchni i zaczęła przyglądać się szykowanemu jedzeniu. Od razu zażądała kakao i tostów z dżemem. Zaraz po niej doszła do nas Nina i mogliśmy wspólnie zasiąść do stołu. W tle leciały obecne hity radiowe, na szklany stół wkradały się ostre promienie słoneczne, a my w spokoju pochłonieni byliśmy rozmowami. Mimo że Nina mieszkała u nas już tydzień, dalej byłem w szoku, gdy widziałem, jak wielkie to ma znaczenie dla Judy. Była wpatrzona w kobietę, jak w obrazek. O wszystko się pytała, ciągle jeździła z Niną, a to do sklepu spożywczego, a to kupić dodatki do mieszkania. Nagle zaczęła o wiele bardziej angażować się w życie rodzinne. Nie widzieć czemu, sam zacząłem czuć się bezpieczniej. Tak, jakby ktoś wypełniał lukę, przez którą wcześniej mogły się wkraść niepowołane ręce. Zrobiło się głośniej, kolorowo, smacznie, przytulnie, wesoło. Nagle, wchodząc do tego mieszkania, wiedziałem, że ktoś tu jest, że czeka.

×Nina×

- Chciałabym kiedyś też pojechać na jakiś bankiet - Judy zaczęła swoje rozważania, podając mi swoje ubrania, które pakowałam do torby.
- Chciałabyś założyć balową suknię, szpilki, na głowie mieć kilo lakieru, a na twarzy kilo tapety? - zaśmiałam się, składając jej ulubioną sukienkę.
- Jeśli nie muszę tego robić codziennie, to raz na jakiś czas, każda z nas chce być księżniczką - wyszczerzyła się.
- Nie wiem, czy możesz być księżniczką w takim środowisku. Raczej jesteś intruzem, jeśli nic nie umiesz.
- Ale ty ćwiczysz. Masz jakieś doświadczenie. Chodziłaś na lekcje, teraz chodzisz na siłownię. Nie daj sobie wmówić, że nic nie potrafisz. Słyszałam, że w mafii najważniejsze jest to, żeby nie dać po sobie poznać, że czegoś nie jesteś pewna. Grunt to mieć wywalone ego w kosmos - wybuchłam śmiechem na słowa dziewczynki.
- Kto cię nauczył takich rzeczy?
- Każdy przekazał mi wszystkiego po trochu. Simon zawsze powtarza, że gdy czujesz, że może być nieciekawie, masz stać się kamieniem. Bez uczuć, bez wyrażania jakichkolwiek emocji, czy do jakiejś sytuacji, czy do ludzi. I absolutnie, pod żadnym pozorem nie pokazywać, że się boisz.
- I ty się do tego stosujesz? - Zasunęłam największą kieszeń i odstawiłam torbę pod drzwi.
- Miałam kilka takich sytuacji. I faktycznie mi się udawało, ale zwykle, jeśli chodzi o mnie, najczęściej mnie porywają. Strasznie tego nie lubię, ale nie dlatego, że może mi się coś stać, tylko dlatego, że Simon wpada w szał. Jest nie do poznania. Wydaje mi się, że to jest właśnie ta jego ciemna strona.
- Czyli sam nie stosuje się do swoich zaleceń? - zaśmiałam się, chcąc rozluźnić atmosferę.
- Gdy mnie już odbije, przez około tydzień nie ma go w domu. Ciągle gdzieś jeździ, coś załatwia. Nawet boję się sobie wyobrazić, co robi z tymi ludźmi, którzy mogli mnie skrzywdzić.
- Judy! Chodź już! - usłyszałyśmy wołanie Simona z salonu.

Za rodzinęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz