16. Kompromis

127 8 0
                                    

×Simon×

Zatrzasnąłem za sobą drzwi do auta i lekko rozprostowałem kości. Kliknąłem w guzik na kluczykach, przez co samochód dał sygnał o zamknięciu. Ruszyłem ścieżką do budynku. Machnąłem ręką do ochroniarza, który wyjął z ucha słuchawkę i obdarzył mnie szerokim uśmiechem.
- Na długo? - zapytał swoim niskim głosem, który mógłby wręcz sprawić, że lawiny z gór zsuwały by się szybciej.
- Niestety tylko wieczór. - Wzruszyłem ramionami, wkładając dłonie do kieszeni spodni.

Żałowałem, że nie zabrałem ze sobą żadnej kurtki. Było dość chłodno, jak na Las Vegas, a ja sugerowałem się bardziej tym, że więcej czasu spędzę w aucie z ogrzewaniem, więc ubrałem cienki sweter.
- Może chociaż na bankiet wpadniesz. - Puścił do mnie oczko.
- Kolejny? - Zdziwiłem się słowami ochroniarza.
- A no. Wystawa - zaśmiał się.

Ruszyłem za budynek. Wystawa. Nie informowali mnie, że przesunęli terminy i jeszcze przed świętami będą handlować prostytutkami. Zwykle robili to na wiosnę. Chociaż bardziej bym się zdziwił, gdyby chcieli to organizować w grudniu. Święta nawet u nas były czymś ważnym, do tego stopnia, że pozwalano wyjeżdżać do rodzin.
Otworzyłem boczne drzwi schowane w krzakach. Nie były oświetlone, dlatego też zawsze długi czas zajmowało mi wymacanie klamki. Noc, w którą załatwiałem większość takich spraw, nie pomagała. W końcu się udało i wszedłem do środka. Od razu na moją twarz została skierowana kamera, a gdy tylko drzwi za mną się zamknęły, zapaliło się światło przy wyświetlaczu, do którego należało przyłożyć palec i pokazać dokument uprawniający do wejścia. Maszyna zeskanowała moje dane, poczym rozbrzmiał dźwięk informujący o otworzeniu się kolejnych drzwi. Tutaj już było tak, jak zawsze, czyli pusty, oświetlony korytarz z kilkoma drzwiami. Przeszedłem przez kolejne i trafiłem na centrum rozgałęzień. Po lewej stronie znajdowały się schody prowadzące na piętro. Na nich też minąłem się z dwiema kobietami, które chyba spóźniły się na posiłek. Wszedłem na górę i zastanawiałem się, co zrobić dalej. Mogłem iść do kolejnych drzwi, ale korciło mnie skręcenie w lewo i spojrzenie przez lustro weneckie na salę inicjacji. Nie byłem pewien, czy chcę to oglądać, ale byłem ciekaw, czy mój kolega przybył już do bazy. Od razu go zauważyłem pełnego sił w samym centrum całej sytuacji, więc ruszyłem do tajnego pomieszczenia z prawej strony. Tu również, zanim wszedłem, musiałem przyłożyć kartę. Wszedłem w kolejny korytarz i już widziałem przez szyby moich kolegów. Pokonałem kolejne drzwi i od razu się uśmiechnąłem.
Pomieszczenie to miało kształt litery U. Od korytarza były oszklone oba ramiona. W prawym znajdował się długi stół z krzesłami i projektor, a w lewym ramieniu stała czarna, skórzana kanapa i kilka monitorów.
Przybyłem na spotkanie z Piątką. Była to rada, jaką sam zwołałem ze względu na Ninę. Mogłem ją ukrywać, oczywiście, ale prowadziliśmy inną politykę. Po prostu każdy się szanował i nie robił przekrętów. Jak widać, wszystko dobrze prosperowało, więc metoda była skuteczna.
- Masz szczęście, że byłem akurat na wakacjach w Miami. - Odezwał się Zafir od razu pokazując swoje białe zęby.

Zafir jest właścicielem siedziby mafijnej w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, a konkretniej w stolicy, czyli Abu Zabi. Jest trzecim po mnie i po Carlosie członkiem, który najbardziej angażuje się w sprawy naszego ugrupowania. Czasem bierze inicjacje, jest dość szupły, niski, oddany swojej religii, ale mimo swojego niepozornego wyglądu, czuje się do niego respekt. Jest bardzo władczy, pewny siebie, zawsze ma rację, ze wszystkiego wychodzi zwycięsko, wiele kobiet się go boi. Gdy rozejdzie się fama o tym, że to Zafir będzie inicjował, narasta niepokój. Mimo że wykonuje tą czynność rzadko, gdyż bardziej zajmuje się swoim krajem, to gdy już jest, słynie ze swojej bezwzględnej brutalności.
Carlos jest moim bardzo dobrym kolegą. To Meksykanin, który zajmuje się tamtejszą siedzibą Piątki. To on zajmuje się każdą inicjacją. Wysoki, umięśniony, bardzo ciemna karnacja, czarne, kręcone włosy, bardzo ciemne oczy, dołeczki w policzkach, dość spory zarost na brodzie. Typ faceta wytatuowanego tak, że chyba nie ma skrawka ciała bez kolorowej ozdoby. Uwielbia angażować się w "chrzczenie" kobiet. Jego aparycja w tym pomaga, gdyż każda myśli, że chociaż odbędzie stosunek z przystojnym mężczyzną. Przez lata pracy nabawił się niestety nerwicy i wielu zaburzeń. Ma też niekontrolowane napady złości, co niejednokrotnie doprowadzało do tego, że przychodził na inicjacje po to, by zabijać. Po prostu.
Oprócz naszej trójki jest jeszcze Eduardo, Włoch, trzymający pieczę nad siedzibą we Włoszech, ale oprócz tego zajmuje się też papierkową robotą i podziałem pieniędzy. To bardzo ważne stanowisko dla tak poważnego człowieka, jakim jest. Koleś po pięćdziesiątce, dalej przystojny i wysportowany, ale raczej nie bierze udziału w żadnych akcjach. Włosy ma pofarbowane na szary kolor, stara się siebie postrzyć. Bywa raczej spokojny, ale ma przeszywający wzrok z zielonych, intensywnych oczu, który sprawia,  że posiada bardzo dużo fanek. Jako jedyny ma już żonę i dwójkę dzieci.
Ostatnim, piątym członkiem jest Austriak Wilken, zajmujący się podziałem broni i używek. Posiada też swój kartel narkotykowy. Trochę przy tuszy, ale przy tym wysoki, przez co wydaje się potężniejszy od reszty. Dość blady, posiada brązowe włosy. Wydaje się spokojny, tak jak i większość z nas, ale gdy się zdenerwuje, dostaje szału. Dosłownie.

Za rodzinęWhere stories live. Discover now