39. Na mojej głowie

94 7 2
                                    

×Simon×

Po stracie jedynych tak bliskich mi osób jak Oliver i Berta, przestałem myśleć racjonalnie. Moje decyzje przypominały raczej zlepek całkowicie wykluczających się pojęć. Nie miałem na siebie już żadnego pomysłu, ponieważ pierwszy raz od tak dawna poczułem się zagrożony. Zwykle, nawet jeśli na plecach czułem oddech śmierci, wiedziałem, że stoją ze mną opiekunowie z dzieciństwa i Judy. Dzięki temu wsparciu, mogłem spokojnie poświęcić się poszukiwaniom morderców moich rodziców, czy też dobijaniem targów z innymi frakcjami. Interes mógł kręcić się bez żadnych przeszkód. Chyba najlepszym przykładem, który mógł zobrazować okres beztroski i spokoju, był ślub z Niną. Wreszcie poczułem, że jestem gotowy na skupienie się na prywatnym życiu. W końcu poczułem nadzieję, że mój mały świat może wyglądać tak, jak każdego innego przeciętnego człowieka.
Ale przyszedł moment, który w szybki sposób zweryfikował to, czy aby na pewno mogę pozwolić sobie na chwilę nieuwagi. I odpowiedź brzmi: NIE. Bo przez zaślepienie kobietą i uczucie, doprowadziłem do śmierci Pani Diaz, Olivera i Berty, ale także straciłem kontrolę nad ojcem Niny, co za skutkowało potężnym ciosem w psychikę kobiety, za którą byłbym gotów oddać życie.
Przestraszyłem się. Wizja tego, że przez brak dyscypliny, mogłoby dojść do jakiegoś wypadku, przez który na zawsze straciłbym Ninę lub Judy, była tak wielka, że zdecydowałem się na chyba najgorszy z możliwych kroków. Kompletną znieczulicę do momentu, kiedy uda mi się nad wszystkim zapanować. A do tego nie pomagała informacja o nagłym pojawieniu się w Nowym Jorku Connora, czyli ostatniego żyjącego mordercy moich rodziców. Wtedy to postanowiłem sobie, że dopiero gdy osiągnę swój cel, zabicia go, będę mógł wrócić do dawnego życia. Nie przewidziałem jednak faktu, że moje plany będą tylko urojeniem w mojej głowie i w absolutnym razie nie będą musiały pokrywać się z potrzebami osób wokół mnie. I o ile Judy była przyzwyczajona do moich zmian w podejściu do życia, czy po prostu mojej znikomej obecności w domu, o tyle dla Niny była to ogromna niespodzianka. Psychicznie nie radziła sobie z sytuacją związaną z rodzicami, ale chyba jeszcze bardziej przybijał ją fakt mojej obojętności w stosunku do niej. Mimo że ja kompletnie nie byłem na nią obojętny. Za każdym razem, gdy widziałem ją w domu, lub pracy, gdy się przechadzała, gdy pracowała, gdy jadła, miałem ochotę wybuchnąć. Gdy widziałem, jaką krzywdę wyrządzam jej każdego dnia. Gdy widziałem jej smutek, płacz, złość i co najgorsze, coraz mnie uśmiechu, który kiedyś był zawsze tą specyficzną reakcją na mój właśnie widok.
Codziennie prosiłem się w głowie, aby w końcu porozmawiać z Niną, aby w końcu przedstawić jej swój plan. Ale głos podświadomości ostrzegał mnie przed tym, że kobieta będzie chciała mnie przekonywać do innego rozwiązania, że nie przyjmie mojej propozycji, że będzie mi tylko utrudniać swoją troską i ogromną miłością. W głębi serca, nawet cieszyłem się, kiedy popełniała po prostu karygodnie głupie błędy. Gdy wychodziła z domu i wracała późno, gdy nieodpowiedzialnie wkręcała w różne akcje inne osoby, kompletnie bez jakiejkolwiek wiedzy, czy umiejętności. Cieszyłem się, bo miałem usprawiedliwienie swoich okropnych działań. Przecież zasłużyła, żebym ją ignorował. Przecież, skoro robi takie głupoty, tym bardziej powinienem zająć się jej ochroną. I mimo, że z tyłu głowy, pewien głos szeptał mi, że Nina robi to wszystko właśnie przez to, że tak ją traktuję, wolałem wybrać bardziej jaskrawą drogę, finalnie przepłacając to właśnie tą, obecną sytuacją.

Siedziałem na kanapie w salonie i wpatrywałem się w ogromne okno przedstawiające widok na Manhattan. To właśnie tego wieczoru postanowiłem, że szczerze porozmawiam z Niną. Dziewczyna jednak, chyba w przypływie już kompletnej bezsilności, postanowiła wrócić do biegania. Więc poczekałem na nią. Wytrwale. Dzielnie wierząc w to, że wróci i wszystko sobie wyjaśnimy. Ale ona nie wróciła. Przez godzinę, potem przez kolejną. Po kilkunastu nieodebranych połączeniach, wpadłem w kompletny obłęd. Gdy minęła następna godzina, dotarło do mnie, że Nina po prostu nie planuje powrotu. Albo ktoś wpłynął na zmianę jej planów. Ruszyłem do gabinetu, w którym miałem laptop i odpowiedni sprzęt. Na takie sytuacje zawsze przydawał się patent, który sprzedała mi Rada Wielkiej Piątki, czyli GPS w obrączkach. Miałem tylko nadzieję, że jej nie zdjęła. Zsunąłem więc swoją z palca i za pomocą małego druciku, wyjąłem z niej płytkę, którą włożyłem do specjalnego urządzenia i podłączyłem je do laptopa. Na ekranie pokazała mi się mapa i dwie kropki. Zielona odpowiadała za moją lokalizację, czerwona zaś za Niny. Kobieta poruszała się z prędkością dziewięćdziesięciu kilometrów na godzinę, co potwierdziło moją teorię związaną raczej z porwaniem. Samochód jechał w kierunku Brooklynu. Wykonałem szybko kilka telefonów, zawiadamiając zwiadowców, którzy mieli wyśledzić samochód i miejsce, do jakiego Nina była przewożona.
- Myślisz, że jak poruszysz niebo i ziemię po tym, jak do tragedii już doszło, to wszystkie twoje przewinienia zostaną zignorowane? - Były to pierwsze słowa, jakie usłyszałem, gdy do mieszkania przyjechał Victor, Nathan i Justin.
- Mam w takim razie po prostu siedzieć i wpatrywać się w ścianę? To coś pomoże? - Spojrzałem pretensjonalnie w stronę mojego najlepszego przyjaciela.
- Ja mam tylko szczerą nadzieję, że jeżeli los da nam ją znaleźć, wyciągniesz z tego jakąś lekcję, a nie wydrzesz na nią mordę i dalej będziesz zachowywać się, jak skończony dupek. - Victor nie dawał za wygraną.
- Czyli uważasz, że wszystko jest w pełni tylko i wyłącznie moją winą? - warknąłem.
- Zaczyna się. - Westchnął Justin.

Zatrzymałem na nim swój wzrok i zmarszczyłem brwi.
- Co się zaczyna?
- Twoje usprawiedliwianie się. Może jeszcze powiesz, że ona sama wsiadła do tego samochodu? - Czarnoskóry mężczyzna założył ręce na piersi.
- Zaraz zaraz. Skąd teoria o tym, że ktoś koniecznie musiał ją porwać? Ja na jej miejscu po prostu bym uciekł - kontynuował swój wywód Victor.

Nathan usiadł na ramie fotela i wpatrywał się w czarne niebo. Od afery z jego dziewczyną w roli głównej, zrobił się cichszy i spokojniejszy. Zawsze był najbardziej wycofany, ale teraz wyglądało to jeszcze bardziej charakterystycznie. Sam osobiście nawet nie wiedziałem, czy jego zachowanie było spowodowane tym, że zawiódł się na Sophie, czy może wręcz przeciwnie, zawiódł się na Ninie. Obie były mu bliskie, a wiadomość o przyjaźni między nimi sprawiła, że przez chwilę był bardziej żywszy, energiczny i pełen pozytywnego myślenia. A teraz raczej wyglądało na to, że kobiety nie odnajdą wspólnego języka.
- Mamy podejrzenia, kto jest z nią w tym pojeździe? - W końcu wyrwał się z letargu i włączył się do rozmowy.
- Może to być każdy. - Wzruszyłem ramionami.
- Gdybyś choć trochę udawał zainteresowanego jej życiem, może wiedziałbyś, co się u niej działo w ostatnim czasie. - Victor tego dnia był w stosunku do mnie wyjątkowo upierdliwy.

Nie spodziewałem się, że porwanie Niny tak mocno na niego wpłynie. Zwykle, jako jedyny nie był zachwycony z jej obecności, a teraz stał się jej największym obrońcą. Szkoda tylko, że nie reagował wtedy, kiedy jeszcze można było coś zmienić.
- Ariana może będzie wiedzieć. - Nathan rzucił luźny pomysł.
- Nie macie prawa do niej dzwonić - warknąłem od razu.
- A może zrobimy coś na odwrót i chociaż raz z własnej woli ją wtajemniczymy? Kiedy ty w końcu zrozumiesz, że nie da się jej całkowicie odseparować od mafii? Może nie będzie w niej bezpośrednio, ale zawsze będzie tym zewnętrznym łączem ze światem nieskażonym krwią.
- Dobra. Powiedzmy wszystko Arianie, a zaraz dowie się o tym też Rachel. Po tej wiadomości już na bank popełni samobójstwo! - Wyrzuciłem ręce w powietrze.
- I tak się dowie. Wątpię, że znajdziemy sposób na uwolnienie Niny do jutra, a przecież one do siebie dzwonią codziennie. Chyba zorientuje się, że jest coś nie tak, jak tym razem jej córka w ogóle nie odbierze telefonu...
- Dobra! Ta dyskusja do niczego nas nie doprowadzi. Chcemy znaleźć Ninę. Na razie czekamy na informacje od zwiadowców, ale sami możemy też do czegoś dojść. Jak wyglądał jej dzisiejszy dzień? - Przerwał nam Justin.


Usiadłem na rogu kanapy i schowałem twarz w dłoniach.
- Ja poszedłem do pracy, a gdy wróciłem, w domu było czysto i Nina zrobiła obiad, więc zapewne cały dzień siedziała w domu, nie licząc tego, że rano zawiozła Judy do szkoły. Ewentualnie poszła na jakieś zakupy, ale to chyba mało istotne. Gdy wróciłem z pracy, Nina była wkurwiona o to, że Judy została u koleżanki, a ja nawet nie byłem głodny. Cała jej praca poszła na marne. Pierwszy raz też wtedy zapytała mnie, gdzie zamierzam wyjść, więc przyznałem się do tego, że umówiłem się z Kate. Wymieniliśmy się dość ostrymi zdaniami, po których Nina się rozpłakała i nie wyszła z pokoju, aż ja zniknąłem z mieszkania idąc na to pieprzone spotkanie. Gdy wróciłem, nie było jej w domu, więc zjadłem i w sumie nic nie robiłem. Potem przyszła do domu koło dwudziestej pierwszej i oznajmiła, że idzie pobiegać. Przebrała się i obiecała, że wróci za godzinę. Minęły już ze cztery.
- Okej. Więc, gdzie była, gdy ty byłeś na tym spotkaniu... - Zastanawiał się Justin.
- Gdy przyszła, wyglądała normalnie. Miała na sobie kurtkę i jeansy, więc raczej nie balowała. Tylko... Coś mi wtedy nie pasowało. - Westchnąłem wstając i podchodząc do okna.
- Co? - Od razu ożywił się Victor.
- Miałem wrażenie, że czuję od niej alkohol. Myślałem, że to jakieś perfumy, ale równie dobrze zapach przypominał wódkę. - Pokręciłem przecząco głową.
- Czyli załóżmy, że mogła pójść gdzieś, gdzie był alkohol. To bardzo dobry trop! - Zachwycił się czarnoskóry.
- Co wy znowu odjebaliście? - To były słowa, jakimi przywitała nas Ariana, wchodząc do mojego mieszkania.

Spojrzałem na Victora ze zmarszczonymi brwiami.
- Napisałeś do niej? - Zadałem tylko jedno pytanie, na które brunet przewrócił oczami.
- Kontaktowałaś się dzisiaj z Niną? - Justin nawet nie zamierzał po raz kolejny wysłuchiwać naszych sprzeczek.
- Tak. Koło godziny dwudziestej. Rozmawiałam z nią przez telefon, ale nie mówiła nic niepokojącego. - Wzruszyła ramionami.
- A coś słyszałaś? - Dalej drążył.
- Na pewno nie była w cichym miejscu. Albo w tle słyszałam jakieś głosy, albo to była muzyka - wyjaśniła.
- Była w jakimś klubie - dodał Nathan.
- W jeansach? - Spojrzałem na mężczyznę.
- No to w barze. Na popijawie. A potem wróciła i stwierdziła, że idzie pobiegać - warknął.

Opadłem na kanapę i westchnąłem głośno.
- Właśnie dostałem informację o tym, że ten samochód z Niną zatrzymał się obok magazynu, który kiedyś należał do gangu, którego szefem był Connor. - Po tych słowach, wypowiedzianych przez Victora, momentalnie zrobiło mi się słabo.
- O kurwa - wyszeptałem, zakrywając usta dłonią.
- Oni piszą, że Ninę wynosili z tego samochodu. W sensie, ona jest nieprzytomna... - Każde kolejne słowo ciskało we mnie z podwójną siłą.
- Kto to Connor? - zapytała w końcu Ariana.
- Ostatni zabójca rodziców Simona - wyjaśnił jej Nathan.

Dziewczyna spojrzała na mnie i utrzymała ten wzrok przez kilka chwil. Następnie zamknęła na chwilę oczy i otworzyła je ponownie tylko po to, aby znowu zacząć mi się przyglądać.
- Zabiję go, jeśli będzie trzeba - odparła z taką pewnością w głosie, jakiej nie posiadał niejeden z młodych gangsterów.
- My też, także nie ma na co czekać. Trzeba zbierać ekipę i jechać po nią. - Nathan od razu wstał i ruszył w stronę drzwi wyjściowych, a zaraz za nim ruszył też Justin.

Ona jednak nie ruszyła się z miejsca, ciągle czekając na moją i Victora reakcję.
- Ja wątpię, czy to dobry pomysł, aby tak od razu po nią ruszać. - Westchnął Victor.
- Dlaczego niby? - na jego słowa Ariana się obruszyła.
- Bo to Connor. On doskonale wie, czego chce. Czeka właśnie na takie nieprzemyślane ruchy.

W pewnym momencie poczułem wibracje w kieszeni. Od razu wyjąłem telefon w nadziei, że zobaczę zdjęcie Niny, ale niestety, był to nieznany numer. I wiedziałem już, kto wykonywał ten telefon.
Odebrałem i czekałem na głos osoby dzwoniącej. Włączyłem głośnik i położyłem telefon na stoliku do kawy.
- Masz dwadzieścia cztery godziny, żeby przyjechać po nią. Niestety muszę cię zmartwić, ponieważ już znalazłem twoją pluskwę. Za karę nie powiem ci, gdzie twoja żona w tej chwili przebywa. Jeśli nie znajdziesz jej na czas, po prostu ją zabiję. A jeśli przyjedziesz na czas, zabiję ją, a potem ciebie. Do zobaczenia. - Przed sygnałem rozłączenia, usłyszałem przeraźliwy wrzask Niny.

★★★★


Wszyscy wsiedliśmy do auta. Victor ruszył z miejsca, wciskając gaz do dechy. Opony zaświszczały o asfalt. Jechaliśmy w ciszy, głównie przez to, że prawdopodobnie nikt nie chciał wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Bali się naruszyć mój spokój zewnętrzny, którego coraz gorzej mi było utrzymać. Wciągnąłem głośno powietrze, mocno zaciskając w dłoniach broń, która leżała na moich kolanach. Niby wszystko słyszałem, niby widziałem światła latarni, refraktorów i iskrzące gwiazdy. Ale byłem martwy. Po moim policzku spłynęła łza, której nawet nie poczułem.
- Ej, spokojnie... Przecież ją uratujemy. - Victor mocno się zmartwił.

Bo nigdy nie widział, żebym płakał. No może oprócz tego dnia, gdy mój ojciec stracił życie, a Victor zaprosił mnie na popijawę. A ja wpatrywałem się w szklankę z wódką i płakałem. To była jedna z lepszych imprez na odreagowanie w moim życiu.
Te dwie sytuacje zapewne są nieporównywalne. Tutaj mieliśmy jakieś szanse, w które zwykle nie wątpiłem. Problem polegał na tym, że zagrożeniem jest ten sam człowiek. Człowiek, który kiedyś zabił moją matkę, potem ojca, a teraz chce odebrać mi Ninę.
- Jeśli on ją zabije, ja siebie też zabiję - odezwałem się w momencie, gdy kolejna łza spłynęła po moim policzku i skapnęła na moją dłoń.

Zapadła głucha cisza, która niczym nie skalona, dotrwała do miejsca celu naszej podróży.

__________________________________________________________

Hejka! 

Chciałam Was zaprosić na Instagrama i TikToka (tak, teraz będę się wszędzie reklamować xD)

Instagram:  j.b.ensom

TikTok: j.b.ensom

Zapraszam Was serdecznie również do letsflytotokyo

Jest to cudowna osoba, która zrobiła dla mnie promocję "It's just me. Zawodowy morderca" na TikToku. Jej profil - wattpadowepolecajki_

Zachęcam do przeczytania jej książki, pod tytułem "transcripts"

Miłego dnia!


Za rodzinęWhere stories live. Discover now