Rozdział XLIX Zanim będzie za późno...

1K 102 37
                                    

Ten rozdział jest wypadkową wielu moich decyzji dotyczących tego opowiadania. Długo zastanawiałam się, jak wiele miejsca poświęcić tym dniom, ale doszłam wreszcie do wniosku, że najlepiej (i najdynamiczniej) ukażę je w kilku bardzo różnych rozmowach Severusa: z Minerwą, Potterem i Lucjuszem. Wydaje mi się, że pozostawienie niektórych rzeczy w lekkim niedopowiedzeniu pozwoliło mi nadać temu klimat i uniknąć powielania wciąż takich samych scen. Oto zapraszam: zostało jeszcze przed nami 6 rozdziałów i krótki epilog, który już napisałam. Następny (XL) rozdział pojawi się niebawem bo już jego połowę napisałam. Tymczasem: enjoy!



 – Nie powiedziałeś jej? – Minerwa aż zamrugała powiekami ze zdumienia.

– Powiedziałem, nie powiedziałem... Wyjaśniłem, co moim zdaniem się z nią dzieje. Jest inteligentna, domyśli się – burknął, ale w tym momencie sam nie wierzył w swoje słowa.

Pamiętał jej bladą twarz, jej sine usta, to jaka była lekka, gdy podnosił ja z łóżka w Skrzydle Szpitalnym, po powrocie od Czarnego Pana. To było jak koszmar, jak prawdziwy koszmar: każde, nawet drobne zwycięstwo w tej wojnie odbierało jej życie, kawałek, po kawałeczku...

– Na wszystkich bogów Brytanii, Severusie...

– Uspokój się kobieto... Po co miałbym jej to mówić? Żeby była jeszcze bardziej przerażona? Jeszcze bardziej przygnębiona...

– Zależy ci na niej – zawyrokowała, czym doprowadziła go do szewskiej niemal pasji.

Nie znosił, gdy ktokolwiek – a zwłaszcza ONA – wydawał osądy o jego życiu prywatnym. Nawet jeśli były słuszne.

– To nie ma tutaj nic do rzeczy v rzucił.

– Ależ ma! – Minerwa, która siedziała dotąd w fotelu podniosła się z niego z niejakim trudem. – Nie myślisz trzeźwo! Ta dziewczyna ma swoje życie, swoich przyjaciół, swoje sprawy, które wykraczają poza wasze małżeństwo i toczącą się wojnę! Jeśli może zginąć... Powinna wiedzieć. Powinna móc zakończyć sprawy prywatne tak jak to jest obecnie możliwe. Czy wy jesteście...

Minerwa nie dokończyła, a on odwrócił się do niej tyłem, dając tym wymownie znać, że nie będzie omawiał TAKICH kwestii z profesorką Transmutacji.

Minerwa westchnęła na tyle głośno, że ten dźwięk przebił się przez świst wiatru w szparach okiennych.

– Tak myślałam, Severusie. Tak myślałam... czy też właściwie... na to miałam nadzieję. Oboje zasługujecie na...

– Nie ma znaczenia, na co kto zasługuje, Minerwo. Gdybym miał dostać to, na co ja zasługuję...

– Byłbyś przez wszystkich szanowany i rozumiany, Severusie – weszła mu w słowo. Poczuł na swoim ranieniu jej drobną, koścista dłoń.

– Do diabła z wami wszystkimi – mruknął, strząsając rękę czarownicy.

– Severusie...

– Mówię: do diabła.

Był zły, zły i rozgoryczony a przy tym ciężko mu było znieść tę litość, to współczucie, a już zupełnie niepodobnym byłoby, żeby przyznał się do tego, jak bardzo tego potrzebował...

Odwrócił się i posłał jej lodowate spojrzenie, na które Minerwa tylko się roześmiała.

– Nie oszukasz mnie już, Severusie. I nie wyślizgniesz się dzięki swojej opryskliwości. Ostatnie tygodnie powiedziały mi o tobie znacznie więcej niż poprzednich kilkadziesiąt lat. Jesteś taki sam jak każdy inny człowiek na ziemi: podatny na zranienia, pragnący akceptacji i bliskości. Przestań temu wreszcie zaprzeczać!

Głębia otchłani (sevmione) ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now