Rozdział XXVII Prześwity prawdy

1K 103 39
                                    

Gdy go zobaczyli, uciekli.

Snape musiał przyznać, że przez moment myślał, że nie skończy się to dobrze.

Ich pięciu, on jeden.

Na szczęście to nie był ten dzień. Jego dzień.

Intruzi okazali się być zgrają miejscowej gówniarzerii. Musieli przychodzić tu bawić się i pić. Nie przewidział tego. Za jego czasów nikt tu się nie plątał. Z obiektywnych powodów... Drzwi zamknęły się z hukiem, piski i śmiechy słychać było jeszcze przez kilka minut.

Chwilę później z szybu wynurzyła się Granger. Oddychała ciężko, zapewne po biegu.

Odwrócił się, wściekły i na siebie i na nią.

‒ Dlaczego wróciłaś, do cholery ‒ warknął na sekundy przed tym, gdy dziewczyna podeszła do niego zdecydowanym krokiem i objęła.

‒ Nie mogłam cię zostawić ‒ wyszeptała. ‒ Nie zdążyłabym przecież z pomocą... Nie jestem głupia, Snape...

Coś w nim drgnęło na dźwięk jej głosu, na brzmienie emocji. Przełknął to, zagłuszył. Położył dłonie na jej ramionach, by ją od siebie odsunąć. Patrzyła na niego jakoś inaczej, pełniej... na jej policzkach wciąż widać było łzy.

Właśnie ten a nie inny moment wybrali sobie Potter i Weasley na to, żeby się pojawić. Drzwi znów zaskrzypiały. Oboje spojrzeli w tym kierunku, zaalarmowani. Tym razem na tle blasku zachodzącego słońca pojawiły się jednak tylko dwie, znajome sylwetki.

‒ Witam łaskawców ‒ sarknął Snape i zrobił krok w tył.

Hermiona otarła oczy dłonią.

Posłała przyjaciołom nerwowy uśmiech. Potter odpowiedział jej tym samym, ale Weasley wyglądał na niemile zaskoczonego.

Chciał do niej podejść, Snape widział jednak, jak dziewczyna się cofa.

‒ Nie, Ron, lepiej nie. Mam na sobie namiar. Inny rodzaj namiaru... To mogłoby się źle skończyć.

Chłopak skrzywił się, ale pokiwał głową.

‒ Profesorze? ‒ zapytał Potter. ‒ O co chodzi?

‒ Nie będę mogła już się z wami widywać ‒ powiedziała, zanim on zdążył się odezwać. ‒ Właśnie ze względu na namiar. Nie chcę, żeby was pojmano. A Ministerstwo może śledzić każdy mój ruch.

‒ Musicie się przenieść ‒ poinformował ich chłodno. ‒ Tak, żeby Granger nie wiedziała, gdzie się znajdujecie.

‒ A nasze poszukiwania?

‒ Wszystko wam przekażę ‒ odparł Snape. ‒ To, co znajdzie Granger i czego dowiem się ja. Możecie nadal przysyłać sowy. Tylko ostrożnie. Będziemy się spotykać we trzech.

Weasley patrzył na nią niespokojnie.

‒ Hermiono, czy wszystko w porządku?

Pokiwała głową.

‒ Płakałaś ‒ drążył.

Westchnęła.

‒ Ron, przecież dla mnie też to nie jest proste... ja... ‒ zerknęła na niego niepewnie. ‒ Kocham was obu i martwię się o was.

Przymknęła oczy, odwróciła się do niego.

‒ Severusie, czy mógłbyś nas na chwilę zostawić?

Snape skinął głową.

‒ Będę w tunelu ‒ powiedział do niej.

Nie wiedział czemu, ale mówiąc to, pochylił się w jej stronę znacznie bardziej niż wymagała tego sytuacja i delikatnie dotknął dłonią jej łokcia. Dziewczyna patrzyła na niego, wyraźnie zaskoczona.

Głębia otchłani (sevmione) ZAKOŃCZONEDove le storie prendono vita. Scoprilo ora