Rozdział X Rozmowy i formularze

1.3K 110 30
                                    

 ‒ Powinniśmy zacząć spędzać ze sobą czas. Regularnie ‒ powiedziała Hermiona.

Snape prawie zakrztusił się kawą.

‒ Co masz na myśli Granger?

Wzruszyła ramionami.

‒ Skoro w wakacje mamy się pobrać i zamieszkać razem, dobrze byłoby przywyknąć...

Snape skrzywił się cierpko.

‒ Jeszcze nic straconego, Granger ‒ powiedział z wyraźną drwiną w głosie. ‒ Przed nami całe dwa tygodnie. Jeszcze możemy zdążyć zginąć.

Pokręciła głową.

‒ Niech pan tak nie mówi, proszę ‒ wyszeptała. ‒ Chcę, żeby to wszystko się skończyło, ale nie w taki sposób. Nie w taki.

Umilkli na chwilę. Snape upił kolejny łyk kawy, ale Granger tylko trącała palcem swoja filiżankę z aroniową herbatą.

Wskazał podbródkiem w kierunku dziewczyny..

‒ Jak ręka? ‒ zapytał sucho, zmieniając niewygodny temat. Chciała konwersować, to proszę bardzo.

‒ Nadal jej nie ma ‒ odparła chłodno. ‒ Chociaż czasem czuję, jakby nadal tam była... zwłaszcza w nocy.

Skinął głową.

‒ Przyniosę ci maść na blizny. Powinny pomóc na świąd.

Zawstydziła się.

‒ Nie mówiłam nic o swędzeniu, ale skoro już pan mówi... rzeczywiście, blizna daje mi się we znaki.

Snape parsknął.

‒ Daj spokój, Granger. Nie ma czego udawać. W temacie blizn jestem akurat specjalistą.

Była to niestety prawda. Jeszcze w młodości zebrał ich wiele, a dorosłe życie przyniosło kolejne. Zarówno te widoczne, jak i takie, których nie dało się dostrzec gołym okiem.

Te drugie raniły głębiej i dotkliwiej. Długo bolały i goiły się całymi latami. Jeśli w ogóle.

Gdy znów na nią spojrzał, napotkał jej uważny wzrok. Siedziała wyprostowana w fotelu, wyglądała lepiej niż kiedykolwiek odkąd ranna trafiła w jego ręce. Minęło pięć dni od ataku. W jej oczach znów jaśniały ogniki inteligencji. Znał je ze swoich lekcji: te same, które tak irytowały go przez wiele lat, te same, które starał się stłamsić i podeptać.

Tak jak zrobiono to jemu.

‒ Muszę sprawić sobie protezę ‒ powiedziała wreszcie. ‒ Gdy już to wszystko zagoi się odpowiednio. Słyszałam, że brak jednej ręki może powodować zwyrodnienia kręgosłupa.

Uśmiechnął się cierpko.

Nawet teraz była wszystkowiedząca. Ale już go to nie irytowało. Teraz widział już, że bywało to nawet... przydatne.

‒ Zajmiemy się tym, Granger, gdy tylko dowiem się, co dzieje się w twoim organizmie.

‒ Krew? ‒ zapytała.

‒ Nic a nic ‒ przyznał. ‒ Wygląda na to, że horkruks jest jedynym tropem, jaki mamy.

‒ Co to było w takim razie ‒ zapytała, czyniąc ręką ruch w bliżej niezidentyfikowanym kierunku.

‒ Nie mam pojęcia, Granger. Już to mówiłem. Czy naprawdę muszę się powtarzać? ‒ zapytał ostro.

Każda wzmianka o jego bezradności w tym temacie powodowała falę złości. ‒ Musiała to być reakcja. Na coś.

Głębia otchłani (sevmione) ZAKOŃCZONEWo Geschichten leben. Entdecke jetzt