Rozdział III Moment krytyczny

1.7K 115 28
                                    

Wielkie dzięki dla DarkLordsBeta za medyczny (i nie tylko) backup. doradorka Here it comes!



Snape długo i mozolnie zastanawiał się nad odpowiednim miejscem, w którym mógłby bezpiecznie umieścić Granger. Skrzydło Szpitalne ‒ najlogiczniejsze miejsce ‒ było jednak przy okazji najbardziej ryzykownym. Szkoła nadal oficjalnie pozostawała pod władzą Czarnego Pana, o powrocie Mistrza Eliksirów w szeregi Zakonu nie wiedział prawie nikt z jego żyjących członków. Znów pomoc Minerwy okazałaby się niezastąpiona, jednak Snape nie miał żadnej gwarancji, że transport dziewczyny przez Błonia, nawet z zachowaniem wszystkich środków ostrożności, powiódłby się w stu procentach. Wszystko przez rodzeństwo Carrow. Tych dwoje było w Hogwarcie na równi po to, by pomóc Snape'owi w utrzymaniu porządku, jak i po to by go śledzić i kontrolować.

Pozostali więc przy chacie Hagrida, którą zabezpieczyli dodatkowymi zaklęciami. Początkowo Snape miał wychodzić ze swoich komnat i w jakimś ustronnym miejscu, rzucać na siebie Zaklęcie Niewidzialności, by niezauważony przemykać po korytarzach. Umówiwszy się z pół-olbrzymem na wizyty o konkretnych porach, wślizgiwał się do chaty, gdy Hagrid wyprowadzał na spacer Kła. Jednak po kilku takich eskapadach, Snape zdał sobie sprawę, że jest to zbyt czasochłonne i uciążliwe, gdy trzeba było doglądać Granger kilka razy dziennie. Zrezygnował więc z tej maskarady i jawnie chodził do domku gajowego. Na wypadek, gdyby ktoś wścibski zadawał pytania, przykrywka miał być rzekomy reumatyzm gajowego.

To była słaba blaga, cała sytuacja tylko prosiła się o to, by posypać się, jak domek z kart. Jednak, jak na razie, mijał dzień za dniem i nic nie zwiastowało katastrofy. Nawet Snape zaczynał więc powoli wierzyć, że być może wszystko znajdzie swój szczęśliwy finał. Kikut się goił, Granger zdrowiała, a dziwna materia, chociaż czerniła kolejne odcinki krwiobiegu dziewczyny, nie powodowała na razie żadnych innych zmian. Magiczny skaning nie wykrył znajomych klątw. Pozostawało zaprzestać podawania Eliksiru Nasennego i czekać, aż dziewczyna się obudzi.

Czy się obudzi ‒ poprawił się w myślach.

Nadszedł ostatni etap, którego obawiał się chyba najbardziej ze wszystkich: jeśli Granger odzyska świadomość, niemal od razu pozna prawdę.

Czuł dla niej pewnego rodzaju litość. Czuł się odpowiedzialny za to, jak bardzo ją okaleczył. A z drugiej strony wiedział przecież, że nie miał wyboru. Że było to kwestią życia lub śmierci, a on nawet nie miał jak zapytać jej o zdanie.

Jednak był świadom, co dla tak krnąbrnej, wszystkowiedzącej osoby oznacza odebranie chociaż części władzy nad własnym ciałem, części sprawności, a ponad wszystko: sporej partii mocy.

Wiedział, bo sam kiedyś był takim człowiekiem.

Granger była zdolna. Była inteligentna.

I została kaleką.

Czuł wściekłość i klęskę. Miał ochotę wygarnąć tej niedołężnej umysłowo pannie, co sądzi o jej nieodpowiedzialnych, egocentrycznych poczynaniach.

Ale to musiało zejść na dalszy plan, poczekać na moment, gdy Granger chociaż otworzy oczy.

Pozbierał buteleczki.

‒ Powiadomisz mnie, gdy się obudzi ‒ rzucił zimno.

Hagrid skinął głową.

‒ Panie psorze?

Snape przystanął w progu, nie spojrzał jednak w stronę pół-olbrzyma.

‒ Co teraz z nią będzie? Z Hermioną?

Głębia otchłani (sevmione) ZAKOŃCZONEМесто, где живут истории. Откройте их для себя