Patrzyłam niepewnie na ojca, siedzącego na drugim końcu. Udawał, że na mnie nie patrzy, ale wiedziałam, że zerkał.
- I co u Daniela - wydukał w końcu.
- Zerwał ze mną. - Zapadła cisza.

Mama przestała przygotowywać poczęstunek. Odwróciła się do mnie i szukała czegoś w moich oczach. Miałam wrażenie, jakby w sekundę po tej wieści, jeszcze bardziej się zestarzała. Ojciec odłożył gazetę. Położył ręce na stole i westchnął ciężko.
- Dlaczego?
- Ponieważ będzie rozbudowywał firmę i wyjeżdża do Europy.
- Przecież możesz z nim jechać! - Mama nagle wpadła w zachwyt.
- Mogę. Ale nie zaproponował mi tego. - Jej entuzjazm zrównał się z ziemią.
- Wiadomo. Nie nadajesz się do jego życia. Jeszcze gdybyś chciała się zmienić, ale nie...
- Słucham? - Spojrzałam na ojca z niedowierzaniem.
- Uważasz się za Bóg wie kogo! Nic dziwnego, że Daniel cię nie chce! Powinnaś być jego idealną partnerką! Powinnaś z nim pracować, zarabiać pieniądze i się uczyć! Robić to, czego on chce!
- Żaden facet nie będzie mi mówił, co mam robić. I nigdy nie będę kukiełką w jego rękach. - Słowa te ledwo przedarły się przez moje zaciśnięte zęby.
- Dlatego zostaniesz sama! A nie, chwila. Może uważasz, że tamten skurwysyn da ci większą wolność! - wrzasnął, wstając i uderzając pięścią o drewno.
- Roger. - Mama starała się uspokoić całą sytuację.
- Zamknij się!

Spojrzałam na ojca z niedowierzaniem. Odwróciłam głowę w stronę mamy. Przestraszyłam się. Zachowywała się tak, jakby było to jej codzienną normą.
- Jesteś potworem. - Patrzyłam prosto w oczy mojego ojca.

Wstałam i ruszyłam do wyjścia.
- Widzisz, co wychowałaś! Ja już kurwa nie mam rodziny! Rozwiodę się z tobą! - Pożegnały mnie gorzkie słowa Rogera.

Ojciec zmienił się nie do poznania. Kiedy Simon wyjechał, jego życie rozsypało się na milion kawałków. Mogłam mu nie mówić, że wiedziałam o wszystkim, ale skoro prawda po części wyszła na jaw, to czemu miałabym dalej to ciągnąć. I to był przełomowy moment. Od tamtej pory, jestem w jego oczach "czymś", a nie "kimś". Mnie też to zniszczyło. Zaczęłam robić to, czego on chciał, bo czułam się źle. Chciałam znowu być jego córką. Przełknęłam gorzkie łzy, które mogłyby mi zasłonić widok. A przecież nie chciałam spowodować wypadku.
Gdy pojawił się Daniel, było idealnie. Przez moment czułam, że może wszystko wróci do normy. Trwało to MOMENT. Na chwilę byłam "jego córką", ale przecież to Daniel jest Bogiem. Jego wygląd, praca, pieniądze, znajomości, prestiż. To Daniel stał się jego dzieckiem, któremu wszystko było należne. Czasami, gdy uświadamiałam sobie, że mój ojciec traktował mnie, jak rzecz, która była własnością Daniela, czułam, jakbym sama się dusiła. Tonęła w głębinie morskiej z przywiązaną kulą u nogi. To było potworne uczucie, którego nie życzyłbym nawet największemu wrogowi.
Stabilność utrzymywała się w mojej duszy, dopóki nie zobaczyłam, że Roger zaczął gorzej traktować również mamę. Krzyczał na nią, wyzywał, szarpał. Oskarżał o to, że mnie zniszczyła. Słyszałam nawet, że wychowała prostytutkę. Wciągnęłam głośno powietrze.
Włączyłam radio i usłyszałam piosenkę "Daisy" Ashnikko. Dodałam kilka kresek głośności i skręciłam w prawo, aby wjechać na drogę szybkiego ruchu. Postanowiłam przejechać miasto. Nie miałam ochoty nigdzie konkretnie się zatrzymywać. Chciałam pędzić przed siebie i widzieć, że nie jestem sama. Każdy z mijających mnie samochodów, mieścił w sobie takiego człowieka, jak ja. Każdy gdzieś się śpieszył, gdzieś podążał, za czymś gonił. I ja tak chciałam. Marzyłam o tym, aby nigdy się nie zatrzymywać.
W końcu jednak moje myśli się uspokoiły. Wróciłam do domu, a pierwsze co zrobiłam po zamknięciu drzwi, to rozpalenie kominka. Zasunęłam rolety w salonie, zapaliłam dwie świeczki, stojące na jesiennym stroiku. Zapaliłam jedną lampkę nad stołem w kuchni. Usiadłam niezdarnie na krześle i wpatrywałam się w ogień podgrzewający czajnik.
Przypomniała mi się rozmowa z Arianą i Nicole. A może boks to dobry pomysł? Jeśli poszłabym na pierwsze zajęcia, nic by się nie stało. Najwyżej od razu zrezygnuję.
Zalałam herbatę, wkroiłam do niej cytrynę i imbir. Chciałam usiąść na kanapie i włączyć telewizor, ale usłyszałam dzwonek telefonu. Musiałam iść do przedpokoju i znaleźć go w odmętach mojej torebki. Po chwili, zwycięsko podniosłam urządzenie i zbladłam momentalnie. Szefowa? Czy ona chce doszczętnie spieprzyć mój dzisiejszy dzień?
- Słucham? - Zaczęłam swoim idealnie stonowanym i delikatnym głosikiem.
- Jak dobrze, że odebrałaś. Na wstępie chciałabym cię bardzo przeprosić, że mówię ci o tym teraz, ale ta wiadomość równie mnie  zaskoczyła. Dostaliśmy propozycję wysłania jednego pracownika do nowej filii w Nowym Jorku - pisnęła, zapewne udając, że jest to wielka szansa i niesamowita okazja dla mnie.

Bo przecież to zaszczyt, że akurat ciebie wybrałam. Musisz się zgodzić. Takie pieniądze i duże miasto.
- Nowa przychodnia?
- Tak. Większe możliwości. Co ty na to? Dodam ci kawałek do pensji, abyś szybko znalazła sobie tam mieszkanie.
- Czemu akurat ja? Głupio mi teraz odmówić. - Westchnęłam.
- Nie odmawiaj. Jesteś młoda, zmiana miejsca ci dobrze zrobi. Poznasz trochę świata. Może zróbmy tak. Pojedziesz tam na miesiąc próbny. Jeśli ci się nie spodoba, od razu cię tu oddeleguję. Oczywiście będziesz zarabiała więcej.
- Mogłabym się zastanowić, chociaż dzień?
- Jeden dzień. Jeśli się zdecydujesz, a jestem pewna, że tak będzie, wyjazd w poniedziałek.

Strzał drewna. Drgnięcie płomienia stąpającego po cieniutkiej linii knota.
Kolejna przeprowadzka? Odnowione mieszkanie, urządzone na moją modłę, a teraz mam je tak po prostu zostawić? Oczywiste jest, że go nie sprzedam, ale muszę wynająć. Mam tylko tydzień na spakowanie się i wyjazd... To za dużo na raz.
Zostwić tu przyjaciół i mamę? Jak ona to wytrzyma?

Ciekawe, czy Simon tam jest...

____________________________________

Zaczynamy drugą część książki "It's just me. Zawodowy morderca" i kontynuację przygód Niny i Simona!
Zachęcam Was do pisania w komentarzach swoich założeń na temat tego, jak ich losy mogą się potoczyć w przyszłości.
Rozdziały we wrześniu będą pojawiać się w środy i soboty, a potem zobaczymy.

Gwiazdka + Komentarz = Motywacja!

Do następnego! ;*

Za rodzinęWhere stories live. Discover now