AKT 5

1.8K 111 18
                                    

Dzwonek w akademii tanecznej Art&Dance brzmiał trochę inaczej niż ten w zwykłej koreańskiej szkole. Równo o 8, czyli standardowej godzinie rozpoczęcia zajęć, z głośników wybrzmiewał ponury, monotonny głos starszej sekretarki Kim Mikyung, która zapowiadała dzisiejsze ogłoszenia. Na zakończenie słychać było głośny, dudniący gong, a później nastawała cisza. Wszyscy znikali w salach lekcyjnych lub szli na trening taneczny. Korytarze w mgnieniu oka stawały się wyludnione, tylko co jakiś czas ktoś wychodził do toalety. Na każdej przerwie rozlegał się ten sam głos, a przez resztę czasu dało się słyszeć delikatną klasyczną muzykę. Tak wyglądał każdy dzień oprócz weekendów, które zazwyczaj były wolne. Zdarzały się pojedyncze godziny, odrabianie zajęć lub lekcje indywidualne. Miało to miejsce jednak bardzo sporadycznie. Weekendy były po to, by mieszkający w akademikach mogli odwiedzić rodzinę. W ciągu tygodnia wszelkie wyjścia były zakazane. Nie wszyscy jednak mieszkali w akademiku. Ci z okolic szkoły, wciąż stacjonowali w domach i dojeżdżali na zajęcia. Było to bardziej kłopotliwe, ale bogacze nie chcieli żyć w tak dużym, ciasnym zbiorowisku. Tutaj nie było aż tylu luksusów. Pokoje zazwyczaj były dwuosobowe, czasem zdarzały się też studia. Nie było wydzielonej części dla dziewcząt i chłopców, a więc dla niektórych rodziców było to nieakceptowalne. Dlatego też opłaty za akademik nie były zbyt wysokie, ale przynajmniej stypendyści oraz biedniejsi uczniowie, nie musieli się martwić o dodatkowe świadczenia. Dla Jimina była to spora ulga, a dodatkowo mógł mieszkać ze swoim ukochanym. Nie potrzebowali wypasionego mieszkania z jacuzzi i innymi wygodami o wysokim standardzie. Dwa połączone łóżka były wystarczające, przynajmniej na początek. Większość dnia i tak spędzali poza pokojem – na stołówce, na dachu szkoły lub w salach treningowych. Tutaj tylko spali, kochali się do rana i przebierali po wszelkich aktywnościach fizycznych.

– Spóźnia się. To chyba pierwszy raz – Szturchnęła go Irene, która stała tuż obok niego przy drążku. Rozciągali się przed zajęciami, chcąc pozytywnie rozpocząć dzień. Brakowało już tylko pana Jeona Jungkooka, który rzeczywiście dziś wyjątkowo nie przyszedł punktualnie. To było do niego niepodobne. Zawsze pilnował terminów i karcił innych, gdy się spóźniali – Jimin nie raz odczuł to na własnej skórze, bo chociaż starał się by na czas, niekiedy brakowało mu kilku minut między sypialnią a salą baletową. Schylił się, żeby zawiązać swoje czarne pointy, przy okazji robiąc kilka skłonów. W pomieszczeniu panował harmider, rozmowy się nie urywały, słychać było śmiechy. Te jednak szybko zniknęły, gdy do środka wszedł nauczyciel. Każdy wrócił na swoje miejsce, prostując się i ustawiając w pozycji pierwszej. Trener wyglądał na zdenerwowanego. Miał na sobie swój zwyczajowy strój, ale wyglądał jakoś bardziej niechlujnie. Jego włosy były potargane zanim sięgnął po gumkę i spiął je w małego kucyka. Wyglądał jednocześnie seksownie i uroczo, gdy marszczył nos i odgarniał z czoła zabłąkane blond kosmyki. Jimin uśmiechnął się na ten widok, a jego oczy na chwilę zamieniły się w dwa półksiężyce. Jungkook włączył muzykę, wskazując na czterech uczniów, którzy mieli wystąpić na środek i zatańczyć nowy układ. Wśród nich oczywiście był Jimin jako że Jungkook nie był w stanie mu odpuścić. Był dzisiaj w kiepskim nastroju, szczególnie że się nie wyspał, wstał lewą nogą, a dziewczyna z trójkąta z którą ostatnio uprawiał seks, nieprzerwanie do niego wydzwaniała. Nigdy nie nawiązywał z nikim dłuższego kontaktu. Lubił niezobowiązujące spotkania z ludźmi, których nie znał i którzy nic dla niego nie znaczyli. Dlatego się nie przywiązywał, a po każdej wspólnej nocy o wszystkim zapomniał. Nie znał nawet jej imienia. Pamiętał jedynie, że była dobra w łóżku i miała przyjemny głos, gdy jęczała. Nie potrzebował więcej danych. To było dlań najważniejsze.

– Park Jimin, zatańczysz solówkę. Pozostali na tyły – zarządził, zanim rozpoczęli pokaz.

– Ale profesorze, jeszcze nie było castingu – powiedział nieśmiało, nie czując się na siłach, żeby grać pierwsze skrzypce.

Horned Angel | VminkookWhere stories live. Discover now