Rozdział 63

975 43 1
                                    

Przede mną znajdował się istny ideał, a ja mogłam go zaraz pocałować... Chciałam tego, a może jednak nie? Sama na to pytanie nie umiałam sobie odpowiedzieć. ''Nie chcesz tego!'' - niespodziewanie odezwał się głos w mojej głowie. - ''Znowu tylko cię wykorzysta... Przecież on ma Perrie. Tylko na niej jemu zależy, nie na Tobie, co już Ci kiedyś pokazał i udowodnił. Pamiętasz, jak się zachował? Nie powiedział Ci o niej. Chciał Cię tylko i wyłącznie wykorzystać. Potrzebna mu była tylko poboczna przygoda, przelotna historia, chciał Cię po prostu przelecieć. Chciał się zabawić, jak to mają w zwyczaju tacy mężczyźni. Czas to zrozumieć i wreszcie o nim na zawsze zapomnieć..." - i znowu odezwał się on. Może ten "głos" rzeczywiście ma rację? Bo jeśli nawet się pocałujemy, to co to zmieni? Właściwie to nic. Zupełnie nic. Zayn znowu pójdzie do blondynki - nieskazitelnej dziewczyny. Edwards jest ładniejsza, chudsza, bardziej uzdolniona, jeszcze na dodatek sławna i ogólnie rzecz biorąc po prostu idealna w porównaniu ze mną. Dziewczyną, która była bita, gwałcona i poniżana przez własnego ojca, a rówieśnicy zawsze się z niej naśmiewali. Nie ma prawdziwiej "rodziny", jedynie najlepszą przyjaciółkę i jej rodziców, którzy z politowaniem przygarnęli ją do swojego domu, ponieważ uciekła ze swojej ojczyzny do kompletnie nieznanego kraju. Taka prawda. Jesteśmy kompletnymi przeciwieństwami. Ona jest wręcz ideałem, a ja nic nie wartą osobą bez żadnej przyszłości. A co się stanie ze mną? A ja zostanę sama jak palec. Oj, przepraszam. Ja mam "chłopaka" z którym jestem strasznie "szczęśliwa". Ale z drugiej strony... To wcale nie było by takie złe... "Vic! Ogarnij się!" Gdy już nasze usta miały się zetknąć kolejka niespodziewanie i gwałtownie ruszyła. Tak chciałam tego... Nawet gdyby znowu mnie zranił, nawet gdybym znowu przez niego płakała jak głupia i opętana, nawet gdybym się kolejny raz pocięła, przez co ledwo uszłabym z życiem, a Amy i Niall cały czas by mi mówili, że mam przestać, chciałam tego. Chciałam ponownie zasmakować jego pełnych malinowych ust, chciałam znowu poczuć te latające motylki w moim brzuchu, gdy znajduje się blisko mnie, chciałam zanurzyć moje ręce w jego miękkich, kruczoczarnych włosach. Chciałam poczuć jego bliskość, po prostu chciałam jego. A co najważniejsze chciałam, aby on czuł to samo co ja. Nienawidzę tego, że jesteśmy tylko i wyłącznie przyjaciółmi. Zasranymi i popieprzonymi przyjaciółmi...
- Aaa! - pisnęłam, po czym szybko wróciłam na swoje miejsce. Od razu chwyciłam rękę czarnowłosego i kurczowo zaczęłam ją trzymać. Jego kciuk jeździł spokojnie po mojej skórze. Po jakiejś minucie się zatrzymaliśmy, jednak ja dalej siedziałam ze szczelnie zamkniętymi oczami, ponieważ strasznie bałam się je otworzyć.
- Victoria, możesz już otworzyć oczy. - usłyszałam jego łagodny głos, w którym można było usłyszeć nutkę rozbawienia. Jasne niech się ze mnie śmieje, ale to jest wszystko jego wina, że tak się bałam. Trzeba było mnie nie zabierać na tą przerażającą kolejkę. 
- Jesteśmy już na ziemi? - spytałam, ostrożnie otwierając jedno oko. "Jesteśmy." - odetchnęłam z ulgą. Szybko, przy tym lekko się obijając, wysiadłam z wagonika i czekałam, aż chłopak uczyni to samo. - Nigdy, ale to przenigdy więcej nie pójdę na takie coś. Masz szczęście, że masz urodziny. Gdyby nie to, to bym nawet nie spojrzała w stronę tej... tej okropnej kolejki. - dodałam, a przez moje ciało przeszły bardzo nieprzyjemne dreszcze. Nigdy więcej tak wysoko nad ziemią. Po prostu nigdy! Nawet gdyby mnie chcieli zabić! Nie zrobię tego i koniec kropka!
- Spokojnie. Za rok znowu będą. - zaśmiał się.
- Nie wiadomo, czy cię w ogóle tutaj wpuszczą. No wiesz dwadzieścia jeden lat to będzie już chyba za dużo, aby bawić się w watę cukrową, samochodziki, czy kolejeczki górskie? Nie uważasz? Wyobrażasz sobie nagłówki typu : "Zayn Malik zachowuje się jak mały chłopczyk? Może zgubił swoją przedszkolankę, której teraz poszukuje?", albo "Czy Zayn'owi Malik'owi jest mu potrzebna pomoc psychologa. Menadżer One Direction na pewno zadba, aby zbadał go najlepszy specjalista w tej dziedzinie. Miejmy nadzieję, że wróci do zdrowia, ponieważ fanki by tego nie wytrzymały." ?
- Sugerujesz, że będę już stary? Czy ty przypadkiem nie przesadzasz? Przecież dwadzieścia jeden lat to nie będzie tak strasznie dużo! Rozumiem, gdyby to była trzydziestka, ale dwadzieścia jeden?! - zaczął się żalić, co wyglądało na prawdę komicznie.
- Kto tutaj przesadza... Ja tylko stwierdzam fakty, ale niestety nastolatkiem to już nie będziesz, a właściwie to już nie jesteś... Przykro mi. Jednak, gdyby ciebie chcieli z litości wpuścić to na pewno ja nie wejdę tutaj, a już tym bardziej na to. - wskazałam ręką na ogromną maszynę za nami, która świeciła we wszystkich kolorach tęczy. - To jest jakieś wcielone zło, które nie wiadomo kiedy zepsuje.
- Daj spokój... Nie było, aż tak źle. - powiedział, pocieszającym tonem. Czy on sobie ze mnie żartuje?!
- Nie było źle? Nie było źle?! Serio?! Prawie nie zginęliśmy i nie spadliśmy z tak wielkiej wysokości, co groziło by momentalną śmiercią, a nasze zwłoki latałyby po całym wesołym miasteczku. Koło stoiska z watą cukrową była by twoja prawa noga, a koło domu strachów lewa ręka! A ty mówisz, że nie było, aż tak źle?! Czy ty się słyszysz? - zaczęłam histeryzować, przy tym gestykulując w powietrzu rękoma.
- Mnie się za to bardzo podobało. - chłopak mruknął pod nosem, przez co ledwo to usłyszałam. Słucham?!
- Co?
- Nie, nic. - odparł, dalej się uśmiechając. Okey.
- To gdzie idziemy teraz? - zadałam pytanie. - Oczywiście nie mam na myśli, żadnej kolejki, diabelskiego koła, lub czegoś co znajduje się więcej niż metr nad ziemią. Najlepiej, aby było przytwierdzone do podłoża, przez jakieś śruby, bądź super mocny klej. - od razu dodałam, aby Zayn nawet o tym nie pomyślał, aby zaciągnąć mnie na kolejną "maszynę śmierci". Po moim zasranym trupie!
- Zawsze chciałem spróbować moją celność. - powiedział, po czym tajemniczy uśmiech zawitał na jego twarzy.

Little Things || Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz