Rozdział 53

823 41 1
                                    

- Okey! Ta stawka to ty! Zadowolony?! - nie mogłem wykrztusić słowa. - Ty! Eleanor, Harry, wszyscy których znam! - krzyknęła, wybiegając z pokoju. Chwilę stałem oniemiały i patrzyłem się na zamknięte już drzwi. Gdy się opamiętałem, chciałem ścigać dziewczynę, lecz drzwi były zamknięte na klucz. Cholera. Nie jest dobrze.

 

*** Oczami Victorii***

 

Cała roztrzęsiona weszłam do mojego pokoju i usiadłam na łóżku.
- Oj, Victorio, Victorio. - o kurwa! Na dźwięk jego głosu cała zesztywniałam. - Nie słuchasz się. Błąd. Bardzo poważny błąd. - podniosłam się i odwróciłam. To co zobaczyłam sprawiło, że nogi się pode mną ugięły i momentalnie zrobiło mi się słabo. Ten szaleniec trzymał El, zakrywając jej jedną ręką usta, a w drugiej trzymał nóż przy jej gardle. Dziewczyna posłała mi jedynie błagalne spojrzenie.
- Nie rób jej nic. Proszę. - powiedziałam błagalnie, na co chłopak się szyderczo zaśmiał.
- Skarbie, jaka była umowa?
- To nie była moja... on mnie zmusił...
- Jaka była umowa?! - powtórzył się krzycząc. - Nie dotrzymałaś jej... Więc postanowiłem, że wezmę jednak tą brunetkę. - kontynuował, wskazując na El, w tym samym czasie poruszając ostrzem w okolicach jej żuchwy. Ciało szatynki jeszcze bardziej się napięło. Moje także. - Jest zdecydowanie ładniejsza od... Zayn'a? Tak ma na imię, prawda? Wiesz, jeszcze gustuje w kobietach, więc tak wyszło...
- Proszę, zostaw ją zrobię wszystko co tylko każesz, ale puść ją, błagam. Ona nie jest niczemu winna.
- I powiedz mi co ja będę z tego miał? Poza tym, to jest załatwienie dwóch osób na raz... Słoneczko, jesteś w ciąży, prawda? - zwrócił się do Eleanor, na co dziewczyna się lekko poruszyła. - A, w którym miesiącu? - dziewczyna uniosła lekko do góry dwa palce. - To chcę być kurwa chrzestnym! Ostatnie ostrzeżenie. Pamiętaj. Potem może być tylko gorzej. - zwrócił się tym razem do mnie i rzucił brunetką w moją stronę. Chyba wybiegł z pokoju, bo usłyszałam trzask drzwi.
- El, ja Cię bardzo przepraszam. To moja wina. - załkałam przytulając ją.
- K-kto to był? - wyjąkała, jeszcze będąc w pełnym szoku. Co się dziewczynie dziwię.
- On był od Tom'a. Tak bardzo Cię przepraszam. Nic Ci nie jest? - zapytałam, odrywając się od dziewczyny.
- Nie, nie, chyba nie. - odpowiedziała, lekko się trzęsąc. - Czemu nie powiedziałaś?
- Sama słyszałaś, nie mogłam, ale Zayn i Niall mnie zmusili. On musiał się o tym dowiedzieć, a potem stało się to wszystko, bo mówił, że mam nikomu nie powiedzieć o tym, że się tutaj zjawił. Jak w ogóle on Ciebie złapał?
- Przyszłam do Twojego pokoju, bo bardzo dawno nie wracałaś, a podobno poszłaś zapalić. - Nie byłam tutaj tylko u Zayn'a... - Złapał mnie za rękę, a następnie przyłożył nóż do gardła i powiedział, że jak coś pisnę to zawoła tutaj Lou, poderżnie moje gardło na jego oczach, a potem skrzywdzi je... - nie skończyła, bo ktoś wparował, zatrzaskując przy tym drzwi. Moje ciało momentalnie się spięło, dopiero gdy spojrzałam we właściwą stronę od razu się uspokoiłam.
- Vic! Nic Ci nie jest, bo Zayn do... El?! - przerwał, bo zobaczył brunetkę. Już po sekundzie znalazłam się w jego ramionach.
- Cieszę się, że jesteś. - wyszeptałam.
- Ja już pójdę... - zaczęła Eleanor.
- El, ale...
- Wiem mam nikomu nie mówić. Pójdę do Lou i może o tym wszystkim zapomnę. - powiedziała i opuściła pokój.
- Jak... Skąd wiedziałeś, że coś się stało?
- Od Zayn'a. Podobno byłaś u niego w pokoju, a potem wybiegłaś. Chciał cię zacząć gonić, ale zamek był zamknięty. Przestraszył się i zadzwonił do mnie, bo się przeraził się, że coś ci się stanie.
- Niall, to był znowu ON. Ten chłopak od Tom'a. - łzy zaczęły bardzo pomału spływać po moich policzkach. - Stał tutaj... groził... trzymał nóż... przy szyi El... on... - jąkałam się.
- Ej spokojnie... Musisz się opanować.
- Nialler, ja mam już tego kurewsko dość. Powiesz mi co ja takiego zrobiłam, że on nie daje mi spokoju? Że nęka mnie, nas z nieznanego mi powodu? Nie chcę żeby oni wam coś zrobili. To wszystko przez to, że mnie poznaliście. Przepraszam. - łkałam, wtulając się w jego umięśniony tors. Jedną ręką objął mnie w talii, a drugą zaczął gładzić moje włosy. Nagle drzwi ponownie otworzyły się z rozmachem, uderzając o najbliższą ścianę. Cała się spięłam i odsunęłam od Horan'a by zobaczyć kto to. Moim oczom ukazał się zdenerwowany Mulat.
- Nic Ci się nie stało? - zapytał biorąc moją twarz w swoje dłonie.
- Nic. - szepnęłam, bo tylko na tyle było mnie stać.
- Jak ty się wydostałeś? - zapytał Niall.
- Wyważyłem drzwi. - wzruszył ramionami.
- Serio? - lekko zachichotał Nialler.
- To co miałem zrobić? Jakiś kutas zamknął mnie w pokoju i nie mogłem wyjść. Kto to był? - zapytał.
- On... - chciałam wszystko wytłumaczyć, ale Horan mnie wyprzedził, przez co byłam mu bardzo, bardzo wdzięczna.
- To ten koleś od Tom'a. Złapał Eleanor i trzymał nóż przy gardle, po czym zaczął grozić Vic.
- Co, kurwa, zrobił?!
- Ja pierdole, chyba słyszałeś.
- Wiesz może, jak on wyglądał, cokolwiek? - powiedział z nadzieją w moim kierunku.
- Nie, światło było zgaszone i nic nie widziałam. - odparłam bardzo cicho, kręcąc przecząco głową.
- To co robimy?
- A co mamy zrobić? Miejmy tylko nadzieję, że nie pojawi się kolejny raz. - powiedziałam, ruszając do łazienki. Zaczęłam zmywać makijaż, a potem starałam się przywrócić do stanu używalności.
- Ja tego tak, kurwa, nie zostawię! - usłyszałam krzyk Zayn'a.
- I co chcesz niby zrobisz?!
- Nie wiem, ale jak go spotkam to mu nogi z dupy powyrywam, także temu popierdolonemu Tom'owi! - w tym momencie weszłam z powrotem do pokoju.
- Idziemy. - powiedziałam.
- Gdzie? - oboje się zdziwili.
- Upić się, mam tego już dość, a może o tym zapomnę. - szybko wytłumaczyłam, po czym wyszłam z pokoju nie zważając na chłopaków. Czym prędzej zbiegłam po schodach i udałam się do naszego "baru", przepychając się przez multum ludzi.
- Coś bardzo mocnego razy cztery. - odparłam, a po chwili przed sobą miałam cztery szklanki wypełnione alkoholem. Wypiłam wszystkie duszkiem. W moim przełyku został posmak gorzkiego płynu, na który mimowolnie się skrzywiłam. Po jakimś czasie, moim ciałem zawładnęło ciepło. Nie wiem co to było, ale całkiem dobre.
- Coś się stało? - usłyszałam męski głos. Odwróciłam się we właściwym kierunku. Rudowłosy mężczyzna, ubrany w czarny, jak smoła garnitur stał zaledwie dwa metry ode mnie. To może być tylko jedna osoba...
- Cześć Ed. - uśmiechnęłam się do chłopaka, co tez odwzajemnił.
- Hej Vic. Miło Cię widzieć ponownie. A więc co się stało?
- Wiesz problemy najlepiej zapić. Po prostu siedzieć i pić.
- Nie zawsze.
- Jak znasz lepszy pomysł, bardzo chętnie posłucham. - odparłam opierając łokcie o blat, a następnie ukryłam twarz w ręce. Przed moimi oczyma miałam cały czas scenę z Zayn'em. Jego zdziwienie w oczach, kiedy weszłam do jego pokoju. Jego ręce wodzące po moim ciele. Jego oczy pełne pożądania. Przyspieszone bicie serca i płytki oddech, który mi także towarzyszył. Wciąż czuję woń jego perfum wokół siebie. Nie wiem co mnie skłoniło do takiego kroku. Gorzej będzie, jak zacznie coś podejrzewać. Będę w czarnej dupie, a Paul przy okazji mnie zabije. Zajebiście. Żyć nie umierać.
- Według mnie leprze od alkoholu jest muzyka. Słuchanie, komponowanie. Wtedy zapominam o całym Bożym świecie. Po prostu jestem tylko ja i słuchawki, albo gitara. Chodź. - powiedział wstając z krzesła, wyciągając swoją rękę przede mnie.
- Co ty...
- No chodź, w końcu mi się należy jeden taniec z solenizantką dzisiejszego wieczoru. Prawda?
- Ale...
- No weź. Proszę. - powiedział, po czym zrobił minę zbitego psa, gorszą od Horan'a, jak potrzebuje czegoś. Zwłaszcza czegoś do jedzenia. Mówiłam chyba, że nie znoszę, że ktoś robi coś takiego, prawda? Nienawidzę!
- Ed, na prawdę, ja nie mam jakoś dzisiaj nastroju. - zaczęłam się tłumaczyć. Chciałam po prostu tutaj siedzieć i zapijać moje smutki, przy jakiejś muzyczce puszczonej przez Luka.
- Ale, ja się ciebie nie pytam o zdanie. - powiedział, po czym zaczął mnie ciągnąc w kierunku małego "parkietu", który zorganizowali chłopaki.
- A teraz coś szybszego. - oznajmił Lukas, po czym z głośników zaczęła płynąć znana mi, a także większości osób na tej sali, a właściwie to w domu. "Live While We're Young". Nagle poczułam znaczny przypływ energii i odwagi. Jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, pewnej czarodziejki, która znajduje się obok mnie. Szkoda tylko, że nie może sprawić, że mój pojebany ojciec też nie zniknie. Szybko podbiegłam do Luka i wzięłam od niego mikrofon, do którego zaczęłam śpiewać. Stanęłam na stole i tańczyłam. Wszyscy się na mnie patrzyli, a kilku gości zaczęło gwizdać. Szczerze? Miałam to głęboko, głęboko w dupie. Teraz wyznawałam trzy zasady. Alkohol, zabawa i śpiew. W połowie piosenki ściągnęłam moje bardzo wysokie szpilki i rzuciłam je w kąt, po czym zeskoczyłam na ziemię. Cały czas wyśpiewywałam poszczególne solówki chłopaków do małego urządzenia. Zapominałam o problemach. Po prostu się bawiłam i tyle.

Little Things || Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz