Rozdział 58

696 42 0
                                    

Od razu się podniosłam. Czułam, że moje czoło, jak i całe ciało pokrywa zimny pot. Ona po prostu zniknęła... Na powierzchni moich oczu zaczęły się zbierać łzy, których nie umiałam powstrzymać. Mój oddech był okropnie przyspieszony, przez co jeszcze trudniej było mi zaczerpnąć tlenu. Dopiero teraz zauważyłam, że leżę, a właściwie teraz siedzę, na kurtkach, które zostały rozłożone na śniegu.

 - Victoria? - usłyszałam, zmartwiony głos za sobą, na co się odwróciłam. Zayn. Jego spojrzenie było pełne zmartwienia i smutku. Momentalnie zmniejszył naszą odległość, po czym pochylił się nade mną.

- "Każdy zasługuję na drugą szansę." - niespodziewanie i niekontrolowanie słowa mojej mamy opuściły moje usta. Brakuję mi jej. Brakuję mi Ciebie, mamo. Na samo wspomnienie o niej, słona ciecz, zaczyna spływać po moich policzkach, a później kapie na moje spodnie. - Moja mama... Ona tam była... Mówiła do mnie... - szeptałam, między napadami płaczu.
- Victoria... - usłyszałam, jak przez mgłę słowa Zayn'a, jednak w ogóle na je, nie zareagowałam. Jeszcze byłam w zbyt dużym szoku.
- Była tam... Uratowała mnie. - zaczęłam łkać. - Jak anioł.
- Vicky... - odparł Malik. - Spokojnie, tylko się uspokój. Proszę cię. - mówił delikatnym głosem, jakby bał się, że się go wystraszę.
- Uratowała mnie... - powiedziałam, po czym wtuliłam się w chłopaka. Po prostu tego potrzebowałam. Musiałam. Zayn zaskoczony moim gestem, najpierw nie odwzajemnił uścisku, dopiero po krótkiej chwili się opamiętał i przycisnął mnie jeszcze bliżej siebie. Mogłam poczuć każdy skrawek jego ciała. Nasze klatki piersiowe się stykały. Od razu schowałam moją głowę, w zagłębieniu nad wystającym obojczykiem chłopaka.
- Spokojnie. Nie płacz. - mówił wprost do mojego ucha. - To był tylko sen. - piękny sen. Chciałabym tam wrócić. Chciałabym ją ponownie spotkać. Jeszcze raz porozmawiać. Przytulić, jakby była tylko taka możliwość. Zrobiłabym wszystko, aby to stało się rzeczywistością. - Wszystko już jest dobrze. Jesteś ze mn.. z nami... - odparł głaszcząc mnie po plecach. Po chwili się opanowałam i przestałam płakać, co było na prawdę trudne.
- Dziękuję. - szepnęłam.
- Nie ma za co słon... Vicky. - odpowiedział, na co odwróciłam wzrok. To na prawdę boli. Czuję się, jak skończona kretynka. Te jego słowa... List...Ja do niego potem poszłam, a to się okazało wszystko jedną wielką ściemą.
- Tak w ogóle co się stało? - zdziwiłam się, przerywając swoje rozmyślenia. Ledwo co pamiętałam z tego wszystkiego. Jazda samochodem. Amy. I tyle. A potem mama. Po chwili suchość w gardle dała o sobie znać.
- Zemdlałaś w czasie jazdy.
- Macie coś do picia? - zapytałam. Po chwili blondynka przyniosła mi butelkę wody. Upiłam kilka łyków i próbowałam wstać, ale zakręciło mi się w głowie i prawie upadłam, gdyby nie ręka Zayn'a, oplatająca się wokół mojej tali, gdzie też po sekundzie wylądowała druga, aby prawdopodobnie zmniejszyć ryzyko, iż się przewrócę.
- Ej. Spokojnie, nie tak szybko. Przed chwilą zemdlałaś, a ty już chcesz nie wiadomo co robić. - usłyszałam melodyjny głos Mulata przy moim uchu. - Spokojnie. Usiądź sobie i jeszcze odpocznij. - dodał, po czym poczułam, że usadawia mnie na "moim" dawnym miejscu.
- Powinnaś przejść się do lekarza. - powiedział Harry. - To się znowu powtarza. Coś jest na rzeczy. - dodał, pewnie mając na myśli moje zemdlenie, wtedy kiedy weszliśmy do pokoju, gdzie stała mama Harrego. Dramatyzują... Po prostu nie śpię ostatnio za dobrze, i to pewnie przez to. Przemęczenie i brak snu. I tyle.
- Sama tego dopilnuje. - odezwała się Amanda, po czym podeszła do mnie i wyszeptała na ucho - A może ty też jesteś w ciąży? Hmm? - gdybym w tym momencie piła wodę lub coś innego, od razu znalazła by się na twarzy blondynki.
- Chciałabyś. - prychnęłam.
- No wiesz z Harrym ładnie wyglądacie. - uśmiechnęła się. Proszę nie dobijaj mnie. Chociaż ty. - Więc wiesz...
- Amy... Przestań, proszę.
- No dobra, ale tą ewentualność też sprawdzimy. - powiedziała, na co niemal się nie zaśmiałam. Jasne. No już lecę.
- Możemy już jechać?
- A lepiej się czujesz? - zapytał Zayn. Z trudem powstrzymałam się od obrócenia w jego stronę. Od spojrzenia w jego czekoladowe oczy. Oczy, które są zarezerwowane dla Perrie...
- Tak. - odpowiedziałam. - Spostrzeżenia Amandy, wręcz postawiły mnie na nogi. - dodałam, na co blondynka, "niewinnie" wzruszyła ramionami wraz z uśmiechem na ustach.

Little Things || Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz