Rozdział 40

798 48 1
                                    

*** Oczami Victorii ***

(następny dzień)

(ranek)

Obudziły mnie pierwsze rytmy piosenki "Bo jak nie my to kto?". Szybko wyłączyłam telefon i wstałam z łóżka, co nie było dobrym pomysłem, bo zakręciło mi się w głowie i szybko usiadłam na łóżku. Za drugim razem wstałam trochę wolniej i udało się. Ale mi głowa napierdziela! Rozejrzałam się po pokoju. Amy spała jak zabita, nawet nie słysząc mojego budzika. Kiedy miałam zamiar iść do łazienki, moją uwagę przykuło coś leżące na szafce nocnej. To jest... rysunek? Podeszłam bliżej, a moim oczom ukazało się piękne malowidło. Przedstawiało śliczną dziewczynę, która miała wianek z kwiatów na głowie. Wyglądała podobnie do... mnie? To jestem ja?! Przyglądnęłam się bliżej. Nie to nie możliwe! Nawet taki sam kolor oczu. Podniosłam kartkę i przyjrzałam się bardziej. To faktycznie ja. Na odwrocie pisało: "Dziękuję ;*". Czyli już wiemy od kogo. On tak potrafi rysować?! Wow. Podziwiam cię facet.- mówiłam do siebie w myślach. Wpatrywałam się w obraz jak zaczarowana. Dopiero po chwili oprzytomniałam. Poszłam do łazienki, umyłam się, wymalowałam i ubrałam w biały sweter z łatami na łokciach i czarne rurki. Włosy przeczesałam i zostawiłam rozpuszczone.Wyszłam z łazienki i zeszłam na dół do kuchni. Nikogo nie było. Muszą jeszcze spać. Nie dziwię się, sama bym jeszcze pospała. Zostawiłam wiadomość, że poszłam do pracy na lodówce. Ubrałam na siebie gruby płaszcz oraz kozaki. Chwytając torebkę wyszłam z domu chłopaków. Na zewnątrz było strasznie zimno. Mocniej opatuliłam się płaszczem i ruszyłam przed siebie na przystanek autobusowy. Po drodze rozmyślałam nad wczorajszym wieczorem. Analizowałam każde wydarzenie po kolei. Sprawdzając czy wszystko pamiętam. Prezenty, El w ciąży, oblewanie ciąży w domu, impreza w klubie, taniec z Harrym, taniec z Am na rurach... O Boże! Co ja robiłam?! Jakiś gościu się do mnie dostawiał.. Czego ja się dowiaduję... Zayn pobił tego dupka, wycierałam zranione ręce mulata... Matko! Ja się z nim całowałam! Pamiętam tylko tyle, że patrzyliśmy sobie w oczy i nasze usta zaczęły się zbliżać i... BAM! Faja! Dalej nie pamiętam! A co jak się całowaliśmy?! Oby nas nikt wtedy nie widział, bo Paul mnie udupi! Nawet nie wiem kiedy przekroczyłam próg kawiarni.

- Dzień dobry! - krzyknęłam i udałam się do pokoju socjalnego, gdzie przebrałam się i przygotowałam do pracy.

- O cześć Victorio! - przywitała się ze mną moja szefowa.

- Victoria! - zawołała Alice.

- Cześć, Al. - odparłam, po czym ją przytuliłam.

- Jak tam mikołajki? Spędziłaś je ze swoim chłopakiem? - zapytała, po czym poruszała komicznie brwiami, na co się zaśmiałam. Dogadałaby się z Loueh.

- Mikołajki? Fajnie. Najpierw byliśmy całą paczką w domu, a potem przenieśliśmy się do klubu. A u ciebie?

- A u mnie nic nadzwyczajnego. Siedziałam z przyjacielem i oglądaliśmy jakiś durnowaty film.

- Przyjacielem? - zapytałam i wykonałam ten sam ruch brwiami co ona wcześniej.

- Tak. Przyjacielem. - zaśmiała się.

- Dziewczynki, otwieramy. - oznajmiła szefowa.

- Już idziemy! - krzyknęłyśmy równocześnie, na co zachichotałyśmy.

*** 4 godziny później ***

- Victorio, Alice, możecie już iść, bo przyszły już dziewczyny na zmianę. - powiedziała właścicielka ze swojego gabinetu. Przytaknęłyśmy i poszłyśmy się przebrać. Nagle sobie o czymś przypomniałam.

- Proszę pani, bo ja mam prośbę.

- Mów słońce. - zachęciła mnie do dalszej rozmowy.

- Bo zbliżają się święta i sylwester, a ja spędzam je wraz z przyjaciółmi poza Londynem i czy mogłabym wtedy nie przyjść? - zapytałam przygryzając dolną wargę. A co jak się nie zgodzi?

Little Things || Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz