Rozdział 92

679 35 15
                                    

omg.

enjoy.

*** Oczami Victorii ***

Wciąż biegłam przed siebie, chociaż już nie miałam na to siły. Wraz ze łzami opuszczała mnie cała energia. Świat tak nagle stracił kolory, a pojawiające się drzewa, liście, dosłownie wszystko było tylko w odcieniach smutnej i przytłaczającej szarości. Doznałam wrażenia, jakby Zayn odebrał całe moje szczęście i całe piękno, które dotąd dostrzegałam. To on jest tą osobą, która zawsze trzyma mnie przy życiu. To on dawał mi jakiekolwiek powody, aby przeżywać kolejny dzień. On sam jest moim największym powodem by istnieć. Teraz to wszystko się zmieniło, a jedyne o czym marzyłam to śmierć. Prosta, szybka i w miarę niebolesna. Straciłam jego, a tym samym straciłam swój sens bycia. Cholernie go potrzebuję. Stał się moim cichym Aniołem, który podnosi mnie gdy upadnę, który jest przy mnie, gdy tego potrzebuję. Kiedy jest przy mnie czuję się jak ktoś, jak jego Aniołek, ale teraz... Jestem nikim. Ból w płucach stawał się coraz silniejszy, jakby pęczniał, aż poczułam, że opanował całe moje ciało i wdarł się do wszystkich żywych komórek i mięśni jednocześnie. Nie sądziłam, że odrzucenie przez osobę, którą się kocha i która znaczy dla kogoś naprawdę wiele, aż tak boli, a boli bardziej niż najgorsza obelga. Myślałam, że... Ja... "Myślałaś, że taki chłopak jak on pokocha taką dziewczynę jak ty? Myślałaś, że możesz się równać z Perrie Edwards? Myślałaś, iż pomimo tego, że to dziecko połączyło ich na zawsze to ty sprawisz, że on tak nagle o niej zapomni? Nie jesteś nawet choć w jednej tysięcznej tak idealna tak jak ona. I nigdy nie będziesz. Ani w oczach Zayn'a, ani w oczach innych. Nie masz na co liczyć. Zostałaś pocięta, wręcz poszarpana przez ludzi i okoliczności. Zniszczył cię nie tylko świat, ale i ty sama. Właśnie ty sprawiłaś, że stałaś się nic niewartościowa. I tak cudem jest to, że Zayn, jak i cała reszta, w ogóle się z tobą zadają. Jesteś nikim. Nic nie wartym człowiekiem. A teraz? Nic nie wartą połówką serca." Nieziemski ból rozrywał od wewnątrz klatkę piersiową, jakby chciał się wydostać na zewnątrz i ujrzeć świat. Mój oddech z każdym pokonywanym krokiem stawał się coraz to płytszy i poszarpany, przez co złapać dech było mi jeszcze gorzej. Wbiegłam do czarnego lasu, w którym nie dało się prawie nic dostrzec. Serce waliło mi jak oszalałe, a jego przyspieszony rytm dudnił mi w uszach, co doprowadzało mnie do skraju wytrzymałości. Nogi, które stały się jak z galarety, zaczęły stopniowo odmawiać posłuszeństwa. W pewnym momencie zahaczyłam stopą o wystający konar i bezwładnie poleciałam do przodu, raniąc przy tym wewnętrzną stronę swoich dłoni. Syknęłam z bólu. Spuściłam wzrok i w świetle pojawiającego się księżyca zauważyłam na nich rany, z których zaczęła się sączyć czerwona, dość lepka ciecz. Zabolało, to prawda, jednak serce bolało jeszcze bardziej. Chciałam jakoś wstać, jednak poczułam ogromny nacisk na swoje barki, po czym ktoś mnie uniósł i z wielkim impetem przygwoździł do najbliższego drzewa. Kompletnie zaskoczona nie byłam w stanie nawet się przeciwstawić. Chropowata powierzchnia twardej kory zaczęła boleśnie wbijać się w mój kręgosłup. Gwałtownie wciągnęłam haust powietrza, co wydało charakterystyczny dźwięk. Krew zaczęła szybciej przepływać w moich żyłach. Uniosłam wzrok i napotkałam tylko zakapturzoną postać, której twarz była przysłonięta maską. Moje mięśnie się napięły, a strach sparaliżował całe moje ciało, uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch. Nieznajomy przejechał po moim policzku wierzchem dłoni, na której miał czarne skórzane rękawiczki. Zaczęłam się trząść, a moje płuca przyjmowały znacznie większe objętości powietrza, ale miałam wrażenie, że one i tak nie wystarczały.
- Kim jesteś? Czego... ode mnie chcesz? - wyjąkałam drżącym tonem, który za wszelką cenę starałam się opanować. Odpowiedział mi tylko cichy i mroczny śmiech, aż dreszcz przerażenia przeszył na wylot całe moje ciało. Ledwo trzymałam się na swoich nogach, powstrzymując się, aby tylko nie upaść na ziemię. Byłam jak szmaciana lalka, nad którą ta osoba ma całkowitą kontrolę. Nagle na policzku poczułam coś ostrego, a zarazem bardzo zimnego. Zaczął błądzić przedmiotem po całej mojej twarzy, zapewne zostawiając na niej delikatne czerwone ślady. Nóż. Dosłownie zamarłam.- Odejdź. - jęknęłam, a obcy naparł jeszcze bardziej na moje ciało, kiedy ja starałam się tego uniknąć. Doznałam wrażenia, jakby kilkanaście moich kości złamało się w jednym momencie. Kilka kosmyków moich włosów opadło na moje pokryte potem czoło, a osoba znajdująca się przede mną, ku mojemu zaskoczeniu, delikatnie odgarnęła je nożem. Moja klatka piersiowa unosiła się i opadała w bardzo szybkim tempie. - Ja nie mam dosłownie nic... Błagam cię, zostaw mnie w spokoju. Zrobię dosłownie wszystko, tylko mnie nie krzywdź. Proszę... - załkałam, a łzy wydostały się spod przymkniętych powiek. Czułam się dokładnie tak jak wtedy, gdy przychodził do mnie mój ojciec. Byłam bezbronna i jedyne co mi pozostało, to błagania, aby zostawił mnie w spokoju. Ale on nie słuchał. Nigdy. Zawsze robił to na co on ma ochotę. To zawsze on miał przewagę. Zawsze był górą i nigdy nie można było się mu sprzeciwić. Nieznajomy gwałtownym ruchem zjechał nożem ku mojej szyi, a ja zacisnęłam ręce w pięści i starałam się zapanować nad pracą mojego serca, które wariowała. Przybliżył się jeszcze bardziej, a w moje nozdrza uderzył niezwykle silny zapach cytrusów, który mnie kompletnie odurzył. Byłam w pełni przekonana, że już gdzieś czułam takie perfumy, jednak nie byłam sobie w stanie przypomnieć u jakiej osoby. Jego zimny oddech owiał moją twarz.
- Victoria?! Jesteś tutaj?! Odezwij się! Proszę cię! - z oddali dobiegł mnie donośny głos Harry'ego. Zakapturzona postać jeszcze mocniej przycisnęła ostrze do mojego garda, przez co zostało ono przecięte. Nieprzyjemny prąd rozszedł się po całym moim ciele. Poczułam jak drobne kropelki krwi spływają po skórze. Zacisnęłam mocniej szczękę, aby nie jęknąć z bólu, który z każdą następującą sekundą się nasilał. - Victoria! Odezwij się! Halo! Proszę cię! - krzyk stał się głośniejszy. Głowa mi dosłownie pękała. Robiło mi się coraz słabiej. Na nogach było się mi jeszcze bardziej trudniej utrzymać. Nieznajomy nerwowo zaczął rozglądać się w około. Nagle się ode mnie oderwał, po czym z ogromną siłą wbił nóż w drzewo kilka centymetrów od mojej głowy, na co przerażona pisnęłam i w mgnieniu oka zniknął w głębi lasu wraz z podmuchem zimnego wiatru. Stałam wyprostowana jak struna, nie dowierzając temu co się przed chwilą stało. Sztywne i twarde mięśnie uniemożliwiały mi każdy ruch. W tym samym momencie, kilka metrów ode mnie pojawił się Harry. Ciężko oddychał, co zdradziło mi to, że biegł. Jego bluza zsunęła się z jego ramion, odsłaniając tym samym barki pokryte czarnymi rysunkami. Brązowe loki opadły na jego twarz, co momentalnie poprawił, gdyż uniemożliwiały mu wszelką widoczność. - Victoria? - szepnął, a ja nie myśląc już nad niczym innym, ruszyłam w jego stronę. Podbiegłszy do niego i rzuciłam się na jego ciało, a on w mgnieniu oka oplótł mnie silnymi ramionami, nie zostawiając żadnej wolnej przestrzeni między nami. Uniósł mnie kilka centymetrów nad ziemią, po czym obrócił się dookoła.
- Harry, to ty... - jęknęłam, po czym pozwoliłam spłynąć łzą po moich policzkach, które powstrzymywałam od jakiegoś czasu. Schowałam głowę w zagłębieniu nad jego obojczykiem, a on umieścił dłoń na moim karku, przybliżając mnie jeszcze bliżej siebie i zatopił twarz w moich włosach. Wreszcie czułam się bezpieczna. W tym momencie jego ręce szczelnie owinięte wokół mojego ciała to było najbezpieczniejsze miejsce na ziemi. Przyspieszone rytmy naszych serc oraz mój cichy płacz wypełniały przestrzeń wokół nas.
- O mój Boże. Moje śliczne słoneczko. Moje kochanie. Moja malutka księżniczka. Nic ci nie jest. Jesteś przy mnie. Nie mogę w to uwierzyć. Tak cholernie się o ciebie bałem, nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo. - usłyszałam jego głos na swoich uchem, na co jeszcze mocniej się w niego wtuliłam. Jego rozpaczliwy ton uderzył mnie prosto w serce. Chłopak oderwał się na chwilę ode mnie i chwycił moją twarz w swoje gorące dłonie, przez co na mojej skórze pojawiły się iskierki. Zobaczyłam ból w jego szmaragdowych tęczówkach, które stały się dla mnie piękne. Kciukami bardzo delikatnie otarł moje zaróżowione policzki. Pod wpływem jego dotyku moje ciało się troszeczkę rozluźniło. - Tak bardzo się o ciebie martwiłem. Szukałem cię przez ten cały czas. Bałem się, że coś... - przerwał, gdy jego wzrok spoczął na mojej szyi i dekolcie, gdzie znajdował się ślad po krwi. Jego oczy jeszcze bardziej się rozszerzyły, kiedy za mną zobaczył zapewne zakrwawiony nóż wbity w konar drzewa. Chłopak szepnął, coś pod nosem, a ja ponownie się na niego rzuciłam. Już po prostu nie wytrzymałam.
- Już mnie nie puszczaj, Harry. Proszę cię, nie rób tego - wyszeptałam, a w tym samym momencie brunet wzmocnił uścisk. Zacisnęłam ręce na jego karku, a twarz ukryłam w materiale szarej bluzy, przesiąkniętej jego perfumami, których woń przyjemnie drażniła moje nozdrza. Cała się trzęsłam, jednak nie byłam pewna, czy to wciąż ze strachu, czy może z zimna. Chłopak zaczął czule gładzić moje włosy, starając się mnie uspokoić, jednak łzy cały czas spływały po moich policzkach, nad czym nie mogłam zapanować.
- Nigdy, księżniczko. - nad swoim uchem usłyszałam jego głos przepełniony niewyobrażalnym bólem. Po chwili poczułam, jak unoszę się w powietrzu, więc swobodnie i z dużą lekkością oplotłam nogi w jego pasie. Brunet zaczął iść przed siebie, a z każdym krokiem jego mięśnie się napinały. Nawet nie byłam w stanie się uspokoić i zapytać, gdzie mnie prowadzi. Gorączkowo trzymałam się jego ciała, czując uderzanie jego klatki piersiowej o moją. - Jesteś bezpieczna. Jestem tutaj przy tobie i od ciebie nie odejdę. Już nic ci nie grozi. Teraz ochronię cię przed wszystkim. Proszę cię, uspokój się, aniołku. - wyszeptał, a kiedy usłyszałam ostatnie słowo poczułam nieprzyjemny ból w moim sercu, którego moc poczułam aż w palcach swoich stóp. "Widzisz? Wszystko będzie ci przypominało o Zaynie, każdy mały gest, każde pojedyncze i czasami nic nie znaczące słowo dla innych. Kiedy ktoś cię będzie dotykał, będziesz marzyła, aby ta osoba zamieniła się w niego. Kiedy ktoś będzie wypowiadał imię, będziesz sobie wyobrażała, że to był jego głos. Już się od tego nie uwolnisz. Już nigdy o nim nie zapomnisz." Nie wiem ile dokładnie minęło czasu, ale dla mnie była to wieczność z moimi myślami. Po jakimś czasie jedna dłoń zniknęła z mojej tali i usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, na co jeszcze bardziej do niego przywarłam. Przekroczył próg domu, po czym ruszył schodami do góry. Otworzyłam zapłakane oczy i zobaczyłam salon w mieszkaniu chłopaków. Gwałtownie wciągnęłam powietrze, a serce zaczęło szybciej pompować krew, jednak nic nie powiedziałam. Żadne słowo, żadne zdanie nie przeszło mi przez gardło. Chwilę później byliśmy już w jego pokoju, a on ostrożnie odstawił mnie na ogromne łóżko i zniknął w łazience. Po chwili wrócił z mokrym ręcznikiem i bez słowa zaczął obmywać moje ręce i szyje, które były brudne od zaschniętej krwi i pyłu. Robił to niezwykle delikatnie, jednak po mimo tego rany i tak niebywale piekły.
- Co zamierzasz teraz zrobić? Wybaczysz mu? - spytał niepewnym głosem, po dłuższej chwili milczenia, na co gwałtownie wciągnęłam powietrze. Moje serce ponownie dzisiejszego wieczoru przyspieszyło, czego nie mogłam powstrzymać. Każda wzmianka o nim tak na mnie działa. Sprawia, że wewnątrz mojego ciała buzuje się ogrom emocji. Chciałam mu odpowiedzieć, jednak nie byłam na tyle silna i spuściłam głowę, jak łzy znowu chcą wydostać się z moich oczu. Harry w ciągu sekundy przyciągnął mnie do swego ciała, które było nad wyraz ciepłe. Wtuliłam się w niego, umieszczając głowę między obojczykiem a szyją, a chłopak zaczął gładzić moje włosy. Po chwili brunet umieścił mnie na swoich kolanach. Prawda jest taka, że nie mam Zayn'owi czego wybaczać. On mnie nie zranił świadomie. Byliśmy... jesteśmy tylko przyjaciółmi. To, że Perrie zaszła w ciążę to nie jest moja sprawa. Nigdy nie była i nigdy nie będzie. Nie powinnam tak bardzo ingerować w jego życie prywatne."Zrobiłaś z siebie kretynkę, wyjawiając Zayn'owi swoje uczucia. Teraz będzie inaczej. On nie będzie chciał przebywać w twoim towarzystwie. Lepiej oszczędź sobie sama tego wszystkiego i odejdź sama." - Miłość często boli, rani i rozczarowuje, Victorio. Ale ta prawdziwa i jedyna w swoim rodzaju, która trafia się raz w życiu boli najbardziej. Tego cierpienia niestety nie da się przerwać, ani sprawić, aby było choć trochę słabsze. Bardzo chciałbym ci pomóc; uwierz mi. Kiedy widzę ciebie zapłakaną, moje serce rozpada się jak krucha tafla lodu, w którą przed momentem uderzył ogromny statek. Jednak mimo moich ogromnych chęci, które wypełniają całe moje serce, nie wiem co mogę zrobić, abyś czuła się lepiej. - wyszeptał i się ode mnie oderwał, po czym oparł swoje czoło o moje. Jego oddech owiewał moją twarz, wywołując łaskotki na całym moim ciele, a ręce, które trzymał na moich ramionach dodawały mi otuchy. - Nie wiem co mogę zrobić, księżniczko. - powiedział zdesperowanym tonem, a ja spuściłam głowę i przymknęłam powieki, spod których wyleciały kropelki łez, które skapnęły na bluzkę.
- Spraw, aby ktoś zaczął mnie kochać. Spraw, aby ON zaczął mnie kochać. - powiedziałam błagalnym tonem, po czym uniosłam wzrok i spojrzałam na swojego przyjaciela. Ostra linia jego szczęki była wyraźnie zarysowana, a policzki zdecydowanie bardziej uwydatnione. Nagle drzwi od pokoju gwałtownie się otworzyły, na co moje ciało się spięło. Spojrzałam we właściwą stronę i ujrzałam Jego, Nialla i Amandę. Powietrze w tym pomieszczeniu momentalnie zgęstniało. Widziałam tylko jego miodowe tęczówki wpatrujące się w moją osobę. Kiedy on uczynił krok do przodu, ja jeszcze bardziej przybliżyłam się do Harry'ego. Otworzył usta, ale po chwili znowu je zamknął. Moje serce biło jak oszalałe. Kiedy go zobaczyłam chciałam wybiec z tego pokoju, a zarazem wtulić się w jego ciało i zostać tam całą wieczność. Zayn podszedł do mnie, po czym bezwładnie upadł na swoje kolana.
- Victorio... Boże, nic ci nie jest? Wszystko w porządku? Kto ci to zrobił, kochana? - szepnął, zachrypniętym tonem, w którym słychać było tylko ból. Uniósł ręce i wierzchem dłoni przejechał po moim policzku. Przymknęłam powieki, a przyjemny dreszcz przeszył moje ciało. Chciałam więcej. Tak cholernie chciałam więcej. To była jedyna rzecz, której pragnęłam w tej chwili"Zayn! Jestem w ciąży! Kochanie, rozumiesz?!", "Myślałaś, że taki chłopak jak on pokocha taką dziewczynę jak ty?", "Jesteś nikim. Nikim." Jak opętana odwróciłam głowę i zacisnęłam ręce w pięści. Chłopak głośno westchnął. - Proszę cię, wysłuchaj mnie. To nie jest tak jak myślisz. Źle mnie zrozumiałaś... - gwałtownie wstałam, tym samym przerywając jego wypowiedź. Przeszłam kilka kroków, ale poczułam czyjeś ręce owijające się w mojej talii, a po chwili byłam z nim twarzą w twarz. Jego oddech tańczył na moich ustach, a unosząca się i opadająca klatka piersiowa obijała się o moją. Moje ciało wrzało i drżało po jego dotykiem. Jego oczy w kolorze płynnego złota błagalnie się we mnie wpatrywały. - Aniele...
- Przepraszam, Zayn. Przepraszam cię, ale nie mogę. - powiedziałam i wybiegłam z pokoju, czując do niego tylko pieprzoną miłość.

*** Oczami Harry'ego ***
- Proszę cię, idź za nią i zaprowadź ją do mojego pokoju. Pod żadnym pozorem nie pozwól jej, aby wybiegła z tego domu. Musi zostać tutaj. - Niall szybko nakazał Amandzie, ale nim on skończył zdanie dziewczyna szybko pobiegła za Victorią. Zapadła głucha cisza. Patrzyłem się na Zayn'a i gdyby spojrzenie mogło zabijać on już dawno leżałby na podłodze. - Jesteś kretynem, Zayn. Jesteś pierdolonym kretynem i nie mam, kurwa, bladego pojęcia co ty wyprawiasz. - blondyn powiedział ostrym tonem. Zacisnąłem ręce w pięści i powstrzymywałem się, aby nie podejść do Mulata i go nie uderzyć w twarz z całej mojej siły. Wziąłem głęboki oddech i już chciałem biec do Victorii, ale w całym domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi, a następnie dźwięk nowych sms'ów. Przełknąłem ślinę i wyciągnąłem telefon.

From Unkown "Puk puk. Kto tam?"


Widząc miny chłopaków domyśliłem się, że dostali taką samą wiadomość. Jedyne co mi przyszło do głowy to wejście do mieszkania. Szybko wybiegłem z pokoju i ruszyłem schodami na dół z cholerną nadzieją, że nie ma tam Victorii. Gdy już się tam znalazłem, otworzyłem drzwi i zamarłem, gdy po ich zewnętrznej stronie zauważyłem białą kartkę, przebitą nożem, który był cały we krwi. We krwi Victorii. Zayn podszedł i wyciągnął ostrzę wraz z papierem i wszyscy spojrzeliśmy na widoczne na nim słowa.
"Widzicie jak łatwo jest mi przejechać nożem po jej szyi? Nie uchronicie jest przede MNĄ! Znam każdy jej ruch. Znam wasze wszystkie słowa. Znam i sekrety. Wracamy do gry. Kisses. "


- Kurwa, nie skrzywdzisz jej! Nie pozwolę na to! - Zayn krzyknął na cały głos, po czym z ogromnym impetem rzucił nożem o ziemię, co wywołało niewiarygodny huk. Jego klatka piersiowa unosiła się w zaskakująco szybkim tempie. Linia szczęki była idealnie zarysowana, a ręce zaciśnięte w pięść miał tak, że aż mu knykcie pobielały. Z ogromną siłą uderzył w drzwi, które niemal wypadły z zawiasów. Słyszałem jego przyspieszony i poszarpany oddech. Nagle do Zayn'a przyszła kolejna wiadomość, a jego telefon jakimś cudem leżał na ziemi. Szybko go podniosłem, a oni razem ze mną spojrzeli na odblokowany ekran.
From Unknown
"Nie bądź tego taki pewny."


- Pierdol się!

Little Things || Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz