Oparta o krzesło wpatrywałam się w ekran laptopa próbując dodzwonić się do Lee. Pierdolniętego blondyna z wysokim ego i tendencją do popołudniowych drzemek do tego stopnia, że potrafi przespać czternaście godzin z dostępnych dwudziestu czterech. Wypuściłam powietrze odchylając głowę do tyłu obiecując samej sobie, że następnym razem kupię bilety i polecę do Londynu, aby strzelić mu z liścia.
- Hej skarbie! - wróciłam wzrokiem do urządzenia, na którym zamiast profilowego chłopaka pojawił się Will - jak tam? - zapytał popijając poranną kawę.
Przymknęłam powieki rozumiejąc czemu blondyn nie odbierał. Różnica czasu. Zapomniałam o cholernej strefie czasowej.
- Hej, jest dobrze - mruknęłam przybliżając nogi do siebie - obudziłam was?
- Nie, znaczy Lee tak, nas nie - zaśmiał się puszczając do mnie oczko.
Szansa na zemstę wynosi równe osiemdziesiąt procent. Dwadzieścia zostawiam na wypadek ujawnienia się lenistwa chłopaka, które nie pozwoli mu ruszyć się po telefon.
- Kurwa! Kto normalny dzwoni o dziewiątej rano? - uśmiechnęłam się widząc młodszego Thomsona idącego z ręcznikiem przerzuconym przez ramię - zemszczę się kwiatuszku, jak boga daję zemszczę się! - kolejny raz wykrzyknął grożąc mi palcem.
- Nie strasz nie strasz, bo się zesrasz Lee - prychnął Will stając po mojej stronie, Lee spojrzał wkurzony na swojego rodziciela z mordem w oczach - znając ciebie nie będzie ci się chciało - mruknął unosząc zwycięsko w moją stronę filiżankę z kawą.
- Nawet własny ojciec przeciwko mnie - wyrzucił ręce do góry powodując u mnie cichy śmiech.
Kolejny punkt na moje konto. Zdobyty przez Willa ale się liczy.
- Widzisz Lee to znak - powiedziałam dumnie przez co zmarszczył brwi przybliżając się do ekranu - lubią mnie bardziej - wyszeptałam z lekkim uśmiechem na co prychnął pokazują mi środkowy palec.
- Jak w szkole? - wtrącił Will przerywając nasze potyczki.
- Jest okej, jak na razie utrzymuje drugie miejsce w rankingu, więc nie ma tragedii.
Tragedia była dla mojej matki, która słysząc moją średnią wpadła w furię, której ślady nadal noszę na plecach.
- Nie ma tragedii? Lily to super! Jestem w cholerę dumy - przerwał mi tym głosem pełnym dumy, tym samym, którym obdarzał naszą dwójkę, kiedy dawaliśmy radę z szkołą lub po prostu z życiem.
Uśmiechnęłam się blado widząc te radosne spojrzenie pełne miłości i ciepła. Był idealnym rodzicem do granic możliwości. Lee to ich jedyne dziecko, a mimo wszystko wychowali go na jednego z lepszych ludzi na tym świecie. Mieli pieniądze, co nie przeszkadzało, aby zarabiał na siebie podczas gdy na ich konta wpływały kolejne tysiące z udanych rozpraw.
- Może przylecisz do nas? Zrobimy grilla o i pojedziemy w te góry co chciałaś! – zaproponował to tak cholernie wesoło, a moje oczy wręcz się zaszkliły.
Był ze mnie dumny jako ojciec, mimo że nie byłam pierwsza. Był po prostu dumny z tego, że się staram i walczę.
- Raczej wątpię Will, mama się nie zgodzi, mam za dużo obowiązków. GG też ostatnio ma gorszy czas i muszę przy niej być - mruknęłam cicho przez co na ich twarzach pojawił smutek rozrywający moje serce.
Pragnęłam tam wrócić, ale nie mogłam ponownie uciec od problemów.
- Ej Lily, a może ogarniemy coś w połowie? Zwiedzimy nowy kraj, lećmy do Europy - wymruczał zapychając się gofrem.
CZYTASZ
Nasz kawałek nieba
Teen FictionNie czekało na nas niebo ani piekło. Czekał na nas czyściec ponieważ nie byliśmy grzesznikami z swojego wyboru. Staliśmy się pionkami w rękach diabłów, którzy chcieli kontynuować dziedzictwo przy pomocy swoich dzieci. Co jeśli zamienić typową histo...