Rozdział 27

3.4K 102 79
                                    

Otworzyłam oczy próbując rozbudzić nie tylko swoje ciało, ale również mózg, który wyjątkowo tej nocy wypoczął.

Przetarłam twarz dłonią po czym rozejrzałam się na po pokoju, gdzie panowała ciemność, łóżku spała Gabby natomiast Xander urządził sobie pieszą wędrówkę zostawiając nas we własnym mieszkaniu.

Gustownie.

Westchnęłam spoglądając na zegarek stojący na szafce nocnej, była cholerna piąta nad ranem, a on stwierdził, że to idealna godzina na pobudkę.

Podniosłam się opierając o zagłówek i ponownie przetarłam twarz dłonią zanim wygrzebałam się z łóżka błagając, aby nie obudzić dziewczynki. Nie miałam pojęcia w jakim stanie go zastanę, a tym bardziej czy będzie w mieszkaniu.

Po jego cholernych atakach wpadał w wir naprawiania wszystkich swoich błędów. Potrafił jechać w środku nocy do domu dziecka zostawiając tysiące dolarów pod drzwiami. Innym razem cały dzień rozdawał posiłki bezdomnym, a to wszystko przez cholerne wyrzuty sumienia, które nie dawały mu żyć.

Zmarszczyłam brwi wiedząc bruneta cicho klnącego rozplątując świąteczne lampki. Xander Henderson chciał zrobić nam własne święta, przez co moje serce ponownie się roztopiło.

Oparłam się o futrynę przesuwanych drzwi lekko się uśmiechając.

Nie dowierzałam w to co wiedziałam, szarpał się z światełkami, a moją uwagę przykuły pudełka wypełnione po brzegi świątecznymi ozdobami.

- Japierdole, kto kurwa wymyślił lampki na kablu? - wyszeptał wkurwiony pod nosem rzucając przedmiot na podłogę.

Pokręciłam rozbawiona głową śmiejąc się pod nosem co zwróciło jego uwagę, spojrzał na mnie z czymś czego nie umiałam opisać. I mogło się wydawać, że Xander Henderson patrzył na mnie z szczęściem i ulgą w jednym.

- Edward Johnson - mruknęłam na co zmarszczył brwi - Johnson wymyślił lampki na choinkę - odbiłam się od ściany zakładając ręce na klatce piersiowej.

- Mam nadzieję, że smaży się w piekle - prychnął, przewróciłam oczami podchodząc do niego chcąc podnieść lampki - Snow zostaw! Zrobię to - złapał za moją rękę, kiedy złapałam światełka.

- Kiedy ogarnąłeś choinkę te ozdoby i to wszystko? -zapytałam rozglądając się po mieszkaniu.

- Flynn przywiózł ją godzinę temu, a to jakieś resztki z piwnicy - mruknął wskazując na karton - ty i ja nigdy nie mieliśmy prawdziwych świąt.

Moje organy zrobiły fikołka z ilości cholernego cukru jakim obdarzył mnie pan idealny. Mimo że miałam prawdziwie święta w Londynie te będą nasze.

Ja, Xander i Gabby.

- Będę mogła zjeść ciasteczka za Mikołaja? - zapytałam siadając na kanapie na co się zaśmiał kręcąc głową. Spojrzał na mnie szczerze rozbawiony i wstał podając mi przy okazji talerz.

- Jestem z ciebie w cholerę dumny Snow.

Powiedział wszystko to czego potrzebowałam w ciągu kilku minut.

Zabrałam od niego ciastka, które były niebiańsko dobre i definitywnie smak cynamonu był moim ulubionym. Wystawiłam w jego stronę talerz chcąc go poczęstować własnymi ciastkami jednak on pokręcił głową siadając obok mnie. Uśmiechnął się lekko zaczesując pasemko moich włosów za ucho, które niezgrabnie wydostało się z koka.

- Czy to wszystko jest wynikiem wyrzutów sumienia? - zapytałam patrząc w jego czarne tęczówki.

Próbowałam odszukać się w nich odpowiedzi, na próżno były ciemne, ale z nutą szczęścia.

Nasz kawałek niebaWhere stories live. Discover now