Rozdział 7

3.3K 87 38
                                    

- Idzie! – donośny krzyk rozległ się po całej okolicy zrywając nawet starszą panią z ławki, która piła poranną kawą na swoim ganku.

Rozejrzałam się po podjeździe, aby dostrzec trójkę swoich przyjaciół. Flynn stał przy zielonym mustangu Xandera z rękoma włożonymi w kieszenie spodni. Mia z wkurwioną miną trzymała ręce na klatce piersiowej i gustownie wypalała we mnie dziury. Natomiast sam pan idealny opierał się o maskę samochodu mierząc mnie od góry do dołu nie odpuszczając nawet na sekundę. Przymknęłam powieki czując już w kościach jak mam przestane, ale nie mogłam pokazać skruchy. 

Liliana Snow nie ugina się przed nikim.

- Przepraszam Mia - jęknęłam niemal od razu podchodząc bliżej dziewczyny. 

Od teraz nie uginam się przed nikim.

- I dobrze, że przepraszasz! - wydarła się wyrzucając ręce do góry po czym spojrzała na staruszkę posyłając jej blady uśmiech - wie pani jak ciężko teraz w tych czasach z młodzieżą - zwróciła się do kobiety machając przy tym lekceważąco ręką i nie czekając na jej odpowiedź wróciła ponownie spojrzeniem do mnie - Lily do cholery chuj znaczy chuj! Mam ci przedstawić definicję tego słowa? – zapytała przez co automatycznie przeniosła wzrok na Xandera dając sugestywnie znać, że stoi po jej stronie. 

Gustownie, skunks i bober znowu razem przeciwko światu.

- Nie byłoby tego gdybym wiedziała od początku kim jest! - stanęłam sama we własnej obronie co spotkało się jedynie z prychnięciem pana idealnego. 

- Gwiazdko, to nie jest takie proste - do rozmowy wtrącił się Flynn, który podszedł do mnie obejmując ramieniem, zadarłam głowę do góry z lekkim uśmiechem dziękując za jego wsparcie zanim nie wróciłam z pełnym pretensji wzrokiem do Xandera. 

- Nie pieść się z nią jak z dzieckiem - wtrącił wkurwiony nie zmieniając swojej pozycji nawet o centymetr - wpieprzyła się w problemy jak zawsze - zacisnęłam usta w wąską linię rozumiejąc, że tak na prawdę nie mam prawa zaprzeczyć. 

Miał cholerną rację, ale to w żadnym stopniu nie dawało mu stu procentowej przewagi. 

- Nie byłoby tego jakbyś mi powiedział, że bierzesz udział w wyścigach - wytknęłam patrząc mu prosto w oczy - zapewniam cię szczerze, wtedy nawet bym tam się pojawiła jako kibic - dodałam w pełni przekonana na co przymknął powieki zaciskając szczękę.

- Wsiadaj do cholery! – otworzył drzwi ignorując moje wcześniejsze słowa, zmarszczyłam brwi patrząc na Mię, która przyglądała się całej sytuacji z satysfakcją. 

Przyjaciółka ... podobno do końca świata i jeden dzień dłużej. 

- Mam swoje auto, szprotka mnie zabije, jak się spóźnię! - krzyknęłam wyrażając swój sprzeciw, który gustownie zignorowali wzruszając ramionami.

- Xander wpisał nas na jakąś debatę - rzucił Flynn zanim wsiadł do auta klnąc pod nosem o małej ilości miejsca. 

Jaką kurwa debatę?

Mia nie umie się kłócić bez używania przekleństw. Flynn nie ogania rzeczy, które nie są związane z debilnymi pomysłami. Xander prędzej zwyzywałby przeciwnika, a ja wyszłabym trzaskając drzwiami stwierdzając, że pierdolę i z idiotami nie gadam. 

Z taki scenariuszem to wygraną mamy w kieszeni.

- Wsiadasz, czy będziesz tak stała jak sierota? - odezwał się ponownie wkurwiony, westchnęłam patrząc zrezygnowana na brunetkę, która jedynie wzruszyła ramionami po czym wsiadła do auta. 

Nasz kawałek niebaWhere stories live. Discover now