Przerażona wpatrywałam się w budynek szkoły Gabby wyobrażając sobie każdy możliwy scenariusz jaki może wydarzyć się pierwszego dnia po śmierci Noah. Całe tygodnie spędzałyśmy w domu kontaktując się jedynie z Mią, Lee, Willem oraz Blair. Próbowałam udawać przed każdym jak silna jestem, uciekałam w naukę i nocne wpatrywanie się w balkon z nadzieją, że tej nocy pan idealny ponownie wejdzie przez balkon i pomoże mi zapomnieć o całym świecie. Nie pojawił się ani razu od naszej ostatniej rozmowy, a ja szczerze żałowałam, żałowałam tego wszystkiego, ponieważ zrozumiałam jak jego obecność była uzależniająca.
- Gotowa? – zapytała Mia podając plecak siedmiolatce, mała spojrzała na nią z lekkim uśmiechem kiwając przy tym głową.
Nie miałam pojęcia co musiałoby się stać, aby Gabby sobie z tym nie poradziła.
- Jasne! Lily mi obiecała, że po zajęciach pójdziemy na gofry!
- Wow ale super! - zaczęła Mia poprawiając jej warkoczyki, które sama zaplatała bitą godzinę - pójdę z wami co wy na to? - zapytała zadzierając głowę do góry, aby na mnie spojrzeć, zacisnęłam usta wąską linię czując wyczekujący wzrok brunetki.
Pierwszy raz miałyśmy wyjść z domu na dłużej niż wizyta u lekarza czy terapia GG. Przez śmieć Noah to miasto stało się jeszcze bardziej zepsute niż było to możliwe. Na ulicach zapanował cholerny mrok, a dom ociekający w luksusy pani vice burmistrz stał się jeszcze bardziej zimny.
- Lily, a ty jesteś gotowa? - zapytała cicho Gabby, wypuściłam powietrze kiwając głową.
Skłamałam po raz kolejny. Nie byłam gotowa, nie chciałam widzieć tych współczujących spojrzeń, słyszeć szeptów i wyrazów kondolencji. Noah umarł, ale tylko my wiedzieliśmy jak wartościowym był człowiekiem. I choć w pewnym stopniu zaczynałam rozumieć jego stratę to co noc chciałam wymazać z pamięci czarne jak noc tęczówki, które wracały do mnie w snach.
Co wieczór otwierałam drzwi balkonowe z nadzieją, że pan idealny wyjedzie przez nie z tym swoim uśmieszkiem. Nie oczekiwałam przeproszeń, ponieważ Xander nigdy nie przepraszał nikogo. Oczekiwałam cholernego poczucia bezpieczeństwa jakie mi zapewniał.
- Dasz radę księżniczko - zaczęłam łamiącym głosem, przykucnęłam przy niej łapiąc za rączki, a jej zielone oczy wręcz świeciły.
Nadal tam widziałam zapał, który wyróżniał ją z tłumu.
- Jasne, że dam - odparła z dumą - jestem Gabriela Wilson, córka Noah i siostra Lily mogą mi jedynie skoczyć! - pokręciłam rozbawiona głową.
- Tak jest Gabby! - krzyknęła Mia wstając z ziemi, przewróciłam oczami patrząc na brunetkę - jak coś to Lily ich dojedzie! - przybiła piątkę z dziewczynką szczerząc się jak szczur do sera.
- Jak coś to masz prosić, aby po mnie dzwonili okej?
Mała przewróciła oczami rzucając mi się w objęcia. Przytuliłam ją tak mocno jak potrafiłam chcąc zapewnić samą siebie, że potrafię ją obronić. Chciałam tylko, aby Gabriela Wilson miała normalne dzieciństwo i była bezpieczna.
- Lily jestem duża, z toalety korzystam sama.
- Wiem to księżniczko, ale się martwię - objęłam ją podnosząc do góry - jesteś moją małą siostrzyczką.
- I właśnie dlatego dam sobie radę - mruknęła wlepiając we mnie swoje zielone tęczówki - dojedziesz ich jak szczura! - ponowiła dużo głośniej, przewróciłam oczami słysząc śmiech dziewczyn.
- W takim razie pokaż na co cię stać - powiedziałam całkowicie poważnie doskonale wiedząc jak źle mogą się skończyć moje słowa.
Gabriela Wilson była zdolna do wszystkiego.
YOU ARE READING
Nasz kawałek nieba
Teen FictionNie czekało na nas niebo ani piekło. Czekał na nas czyściec ponieważ nie byliśmy grzesznikami z swojego wyboru. Staliśmy się pionkami w rękach diabłów, którzy chcieli kontynuować dziedzictwo przy pomocy swoich dzieci. Co jeśli zamienić typową histo...