Rozdział 26

3.3K 95 19
                                    

Wpatrywałam się w ekran laptopa próbując zrozumieć jak człowiek mający wyższe wykształcenie może mieć tak wielki problem z obsługą dość prostego urządzenia jakim jest komputer. Po raz kolejny odrzucił moje połączenie wypisując, że nie może nacisnąć zielonego kółeczka.

W tej chwili wątpiłam w dyplom z Oksfordu Williama Thomosona.

- No w końcu - warknął bawiąc się ekranem co chwila zmieniając kąt widzenia - co ty robisz z tym laptopem? - zapytał z wyrzutem, nabrałam powietrza powstrzymując się przed jakimkolwiek komentarzem.

Nie umiał odebrać połączenia, a winę zwalał na mnie.

Gustownie.

- Will czasem się zastanawiam czy nie odegrałeś Mike z garniturów w prawdziwym życiu - zasugerowałam na co przewrócił oczami za pewne powstrzymując się od pokazania mi środkowego palca.

To przecież byłoby nie wychowawcze i nieodpowiednie do roli jaką pełni.

Dziś robił za ojca, jutro będzie kolegom proponującym spalenie blanta na rozluźnienie.

Chill tatusiek.

- Lily bo z stażem w kancelarii się pożegnasz - fuknął odchylając się na krześle - twoje miejsce zrobi papa - pomachał przed ekranem z cholerną satysfakcją.

- To jest szantaż!

- To nazywa się władza rodzicielska - odpowiedział dumny co spotkało się z moim prychnięciem - kupiłaś już prezenty? - zapytał zmieniając temat, zmarszczyłam brwi próbując zrozumieć o czym mówił - Lily przecież jutro jest gwiazdka - wytłumaczył zrezygnowany, rozszerzyłam oczy otwierając przy tym usta w szoku.

Moja szczęka prawie spotkała się z podłogą, a jego załamanie osiągnęło maksymalny poziom.

Zapomniałam o świętych.

- Jak to? - jęknęłam uderzając głową o książkę od chemii - przecież jest ... - zatrzymała się stukając w ekran telefonu, aby zobaczyć dzisiejszą datę.

24 grudnia.

Gustownie.

- Słonko jest dwudziesty czwarty, nie chodzisz do szkoły od dwóch dni - przypomniał mi, a właściwie uświadomił o zaistniałej sytuacji, która w żadnym stopniu nie była fajna.

- Nie kupiłam nic, zapomniałam - przymknęłam powieki opierając głowę o kolana - Noah zawsze to ogarniał - dodałam ciszej, a głębokie westchnięcie mężczyzny rozeszło się po pokoju.

Zapomniałam o ulubionym świecie Gabby. Mogę iść odebrać tytuł najlepszej siostry.

Kto do cholery możne zapomnieć o dniu, który każdy przeżywa cały grudzień?

Jeśli istnieje taki wyjątek na tym świecie to wiadomo, że będę nim ja. Jeśli kiedyś nie zapomnę mózgu będzie to pieprzony cud.

- Dobra słonko spokojnie, nasze prezenty dla was powinny być jutro - mówił próbując opanować sytuację, odchyliłam głowę do tyłu.

Kupili nam prezenty w momencie, kiedy ja zapomniałam nawet o istnieniu gwizdki.

- Jeśli nic nie kupisz to dasz jako swoje - stwierdził pewnie na co od razu zaprzeczyłam kręcąc głową.

- Nie, jadę do galerii - wstałam z krzesła wygrzebując się spod sterty notatek i zakreślaczy - kupię tez coś dla was - oznajmiłam zakładając pierwszą lepszą bluzę jaka wpadła mi w ręce - Lee ostatnio mówił o bonie na skok z spadochronem albo lego ... to takie ... duże co chciał! Te wiesz z Harry'ego Pottera.

Nasz kawałek niebaWhere stories live. Discover now