Rozdział 31

3.5K 89 17
                                    

Od walki minął tydzień, siedem dni łez, śmiechu i wspólnie spędzonego czasu. Żadne z nas nie pojawiło się w szkole od tamtego wieczoru. Spędzaliśmy czas w mieszkaniu Xandera jedynie wychodząc po zakupy. Cieszyłam się tym czasem i korzystałam z niego w stu procentach. Nie myślałam w tamtym czasie o matce i też ani razu nie pojawiłam się w domu w obawie przed wybuchem agresji. To było nieuniknione, pozornie idealna córka vice burmistrz spadła na sam dół piekła oddając się od wygórowanych oczekiwań co do mojej osoby. Mimo wszystko co najlepsze musi kiedyś się skończyć, dlatego z wymuszonym uśmiechem stałam oparta o szkolne szafki witając się z uczniami tej jakże prestiżowej placówki. 

- Robimy imprezę! - zmarszczyłam brwi odwracając się w stronę Flynna, który szedł korytarzem co chwila się zatrzymując, aby poinformować innych o przyjęciu - będzie epicko jak zawsze! Impreza u Flynna! Wiesz co robić z tym Alan - puścił oczko do chłopaka na co zasalutował wyjmując telefon z tylnej kieszeni spodni. 

Wraca Flynn robiący teatrzyk o zabawkę. 

- Pojebało cię Flynn? - Mia pomrugała kilkukrotnie cały czas wpatrując się w swój telefon, który nie przestawał wibrować - mam sto powiadomień! Tobie definitywnie coś przeskoczyło albo odkleiło na dobre. 

- Prawdopodobnie tak - stwierdził Xander wzruszając ramionami. 

Spojrzałam na niego szczerze rozbawiona widząc, jak zakłada rękę na bark Flynna, którą chłopak automatycznie zrzucił z urazą. I choć na jego twarzy nadal było widać siniaki czy nie do końca zagojone rany wyglądał na szczęśliwego co zupełnie nie pasowało do pana idealnego. I choć wygrał tą walkę, a połowa Broken Arrow poznała zalążek prawdy o tych idealnych dzieciach stał tu z sarkastycznym uśmiechem i oczami, które na nowo świeciły w naszym towarzystwie. 

- Jest piątek i mam imieniny! - ponowił Flynn mierząc każdego z nas tym swoim wyczekującym wzrokiem licząc na konfetti, tysiąca życzeń i prezentów w postaci litra wódki. 

Stały zestaw urodzinowy Eliota Flynna.

- Od kiedy ty obchodzisz imieniny? - uniosłam brwi do góry czekając na odpowiedź. 

- Od zawsze gwiazdko, ale nikt mi życzeń nie składa – fuknął urażony zakładając ręce na klatkę piersiową.

- Najlepszego Flynn - zaśmiała się Mia klepiąc go po ramieniu - kiedyś dam ci prezent.

- No dawajcie musimy się odstresować! Przecież ostatnio za dużo się działo - w trzy cholerne sekundy przybrał nową strategię wystawiając dolną wargę do przodu licząc na cud, westchnęłam ponownie opierając się o szafki, a Mia poszła w moje ślady zaciętością usuwając powiadomienia. 

- Nawet kuźwa Victoria do mnie pisała. Czuję się atrakcja turystyczna lub jego sekretarka - wymruczała pod nosem gasząc ekran telefonu - będziesz mi za to płacił pantofel! - wskazała na niego palcem, chłopak pokiwał zadowolony głowa posyłając jej buziaka w powietrzu. 

- Inwestycja w tanią siłę roboczą jest kluczowa - odpowiedział jej dumnie wracając spojrzeniem do Xandera, Mia przeklęła cicho pod nosem zakładając ręce na klatkę po czym ponownie wyciągnęła telefon tym razem wchodząc w konwersację z Lee – to co stary? Duo Flynn i Xander znów stanie na wysokości zadania? Zeszycik z panienkami czeka od dawna w szufladzie - poruszył sugestywnie brwiami. 

Chrząknęłam cicho przypominając o swojej obecności choć definitywnie ciekawił mnie wątek zeszycika z panienkami. Szczególnie fakt kto tam się znajdował oczywiście oprócz lafiryndy, która zapewne zajmowała tam pierwsze miejsce.  

- Nie wiem Flynn, obiecałem Grabs zabrać ją do wesołego miasteczka - odpowiedział mu bez wzruszenia poprawiając plecak na ramieniu. Momentalnie się wyprostowałam nie rozumiejąc o czym mówi. 

Nasz kawałek niebaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz