Rozdział 21

3.3K 83 12
                                    

Londyn po raz kolejny zapewnił mi powiew wolności i miłości jakiej zaznałam od Thomsonów. Pokazałam moim przyjaciołom cząstkę mnie w tym wielkim mieście. Chciałam sprawić, aby tak jak ja pokochali to miasto nocą. Prawdopodobnie mi się to udało. Evans płakał dwa razy bardziej niż ja, kiedy Will przyjechał nas pożegnać na lotnisko. Josie oddała serce butikom jak i Gabrielowi, który wpadł do nas wręczyć mi i Lee prezent za wyniki egzaminów. Flynn całe dnie spędzał razem z Willem i Lee na ulepszeniu kosiarki. Mia prawdopodobnie przeżyła swój najlepszy pierwszy pocałunek w deszczu na środku ulicy. Xander za to dziwnym trafem całkiem dobrze dogadywał się z Blair, czasami siedząc razem z nimi czułam się jak element zbędny tej rozmowy.

Najgorszym w tym wszystkim jest fakt, że nie pamiętam za wiele z pierwszego dnia w Londynie. W mojej głowie widnieją przebłyski jak czarne tęczówki pana idealnego czy cholerna rozmowa o kieliszku i lafiryndzie. Mimo tej nocy nawet Xander poczuł wolność jaka panowała w moim drugim domu. Tam zaznaliśmy wszystkiego co dobre przez Willa i Blair, którzy przyjęli naszych przyjaciół jak członków rodziny.

Dziś już musiałam na nowo przywyknąć do swojego prawdziwego życia w Broken Arrow. Jak zwykle zostałam przywitana pretensjami i wyrzutami w moim kierunku tylko dlatego że ominęłam jedno spotkanie rady miasta. Wszystko co działo się w Londynie przepadło na rzecz Alexandry i jej wybuchu agresji, którego nie udało mi się opanować.

Rozszerzyłam oczy widząc stojącego bruneta, który oparł się o futrynę drzwi balkonowych i z lekkim uśmieszkiem przyglądał się mojej sylwetce.

- Popieprzyło cię? - warknęłam łapiąc bluzkę od razu przykładając ją do klatki piersiowej. Stałam w samej bieliźnie przed panem idealnym, a on jedynie stał niewzruszony badając każdy centymetr mojego ciała - Xander do cholery!

- Uspokój się Snow - wyprostował się wchodząc głębiej do pomieszczenia - nie zachowuj się jak dziecko, wyobraź sobie, że widziałem nie raz dziewczynę w bieliźnie, a nawet bez niej - zironizował siadając na łóżku, nabrałam powietrza przymykając oczy.

- Wypieprzaj stąd! Mam cię dość, cały tydzień spędziliśmy razem daj mi odpocząć od twojej osoby - jęknęłam błagalnym głosem.

Xander Henderson zbyt dużą ilość czasu poświęca na mnie. Powinien ten czas podzielić przez dwa, a najlepiej dziesięć.

- Uspokój się - ponowił zakładając ręce nad głowę - ubieraj się.

- Ty jesteś kurwa niedorozwinięty? Wchodzisz mi przez balkon, gdy na dole są drzwi i karzesz mi się ubierać? Wolność Tomku w swoim domku! Ty jesteś w moim, więc wypieprzaj, gdzie pieprz rośnie - warknęłam wskazując na drzwi, przeniósł leniwie wzrok na balkon po czym znów wrócił do mnie z minimalnym uśmieszkiem.

- Chodziło mi abyś nie stała w samej koszulce. Jest dwanaście stopni na dworze, a ty trzęsiesz się jak galareta - zacisnęłam usta wąską linię zakładając bluzkę, aby bezpiecznie odwrócić się na pięcie plecami do niego.

Doskonale widziałam, że moje blizny przyciągnąłby jego uwagę.

Pan idealny za bardzo wczuwa się w rolę mojego starego.

- Pozwę cię za podpierdalanie dóbr intelektualnych! Zobaczysz! - krzyknęłam z łazienki, kiedy zakładałam cholerne dresy.

- Czyich? - prychnął pod nosem - bo ty ich na pewno nie masz - przymknęłam powieki wystawiając mu środkowy palec - przez balkon kurwa wchodzę, bo twoja matka jest na dole!

- Nie ma, pojechała na jakieś spotkanie rady miasta - wzruszyłam ramionami wychodząc z pomieszczenia - ogarniają kolejny bal charytatywny - mruknęłam z udawanym uśmieszkiem co spotkało się z parsknięciem chłopaka.

Nasz kawałek niebaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz