Rozdział 32

3.2K 92 44
                                    

- Co robimy na urodziny Gabby? - zapytała Mia jedząc kolejną paczkę kwaśnych żelków - to już jutro - uniosłam brwi do góry siadając naprzeciwko niej w swoim ulubionym fotelu.

- Dzięki, nie wiedziałam, kiedy moja siostra ma urodziny - fuknęłam łapiąc za miseczkę z borówkami.

- No ostatnio jesteś nie obecna - wymruczała z pełnymi ustami - ty tu chyba zamieszkałaś - rozejrzała się po mieszkaniu wskazując ręką na wszystkie rzeczy, które leżały na podłodze, stole czy nawet kanapie i należały do mnie.

Definitywnie tu zamieszkałam.

- Przesadzasz - machnęłam lekceważąco ręką skupiając się na miseczce z borówkami - spałam tu może z dwa razy - przechyliła głowę na bok patrząc na mnie tym wzrokiem pełnym politowania.

- W przeciągu dwóch dni? - zapytała sarkastycznie.

- Trzech - mruknęłam ciszej wpychając sobie do ust pełną garść borówek - w urodziny Gabby myślałam o wesołym miasteczku. No wiesz kolejki, zabawki i tak dalej ... idziesz z nami?

- Jeszcze pytasz? Uwielbiam wesołe miasteczka, Lee obiecał mi, że wygra dla mnie misa!

- Kto co wygrywa? - odwróciłam się w stronę sypialni widząc jak wychodzi z niejedynie obwiązany ręcznikiem w pasie.

Zaciągnęłam powietrza niemal zapominając oddychać, kiedy mój wzrok powędrował na jego idealnie wyrzeźbioną klatkę. Zarysowane mięśnie brzucha i całkiem przyzwoita twarz coraz bardziej przyprawiały mnie o rumieńce na twarzy. Śmiało mogłam go przyrównać do greckiego Boga tylko, że po przejściach. Na jego plecach widniały trzy blizny rozchodzące się po całej długości w różnych stronach. Bolał mnie ten widok mimo tego, że byłam świadoma, ponieważ pewnych rzeczy.

Oboje byliśmy naznaczeni.

- Lee misia dla mnie, a ty dla Lily - odpowiedziała mu zadowolona Mia przyciągając do siebie kolana, gwałtownie obróciłam się w jej stronę mało nie lądując na podłodze.

W tym momencie miałam ochotę ją udusić.

- Znając życie nawet nie dałaby mi spróbować – stwierdził bez zastanowienia co spotkało się z moim głośnym prychnięciem. Przerzuciłam nogi przez oparcie fotela i założyłam ręce na klatę piersiową próbując pokazać swoje oburzenie jakie wywołały jego słowa.

- Przesadzasz.

- Już ci mówię, jak to będzie wyglądać - zaczął podnosząc moje nogi, usiadł na rogu fotela po czym ponownie położył je na swoich kolanach - pojedziemy do wesołego miasteczka, Snow zobaczy maskotkę stwierdzi, że ją chce, bohatersko Evans stwierdzi, że ją wygra. Nie uda mu się, więc ona zagra i szlachecko podaruje mu pluszaka. Ja się wkurwię, kupię bilet, rzucę i wygram dla niej miśka. Wiesz co zrobi? - zapytał Mię.

- Prychnie, stwierdzi, że go nie chce i da jakiemuś dziecku - dokończyła wzdychając, a on to jeszcze potwierdził kiwnięciem głowy i cholernym śmiechem.

- Dokładnie – potwierdził śmiejąc się.

- Przesadzacie! - wycedziłam przez zaciśnięte zęby - no przecież tak by nie było - Xander spojrzał na mnie rozbawiony wstając z cholerną satysfakcją, kiedy Mia uparcie kontynuowała temat.

Zero wsparcia.

- Stara to brzmi jak coś co byś ty tylko zrobiła. Skunks wie o czym mówi życie w takiej relacji zobowiązuje - powiedziała sugestywnie, wypuściłam głośno powietrze skupiając się tylko na owocach.

Nie zamierzałam się z nimi kłócić. Jeśli wierzyli w takie idiotyczne pomysły ich sprawa, a mądry człowiek zawsze mi powtarzał, że głupimi nie warto się kłócić.

Nasz kawałek niebaWhere stories live. Discover now