Rozdział 23

2.8K 87 41
                                    

Stałam przed wielkim lustrem patrząc na swoje odbicie. Blond włosy spięłam w koka, a czarna dopasowana sukienka opinała moje ciało. Twarz była cała opuchnięta od płaczu, a żaden kosmetyk nie dawał rady ukryć wielkich worów pod oczami. Stałam się jeszcze większym cieniem siebie. Nie wychodziłam z domu od kilku dni, kontaktowałam się tylko z Mią i Lee a mimo wszystko nie czułam żałoby prawdopodobnie nie czułam jej, bo sama umarłam tego dnia.

Razem z Noah odeszła cząstka mnie, o której nie umiem zapomnieć. Odszedł element mojej historii, który nie wróci po miesiącu. 

- Kwiatuszku - przymknęłam powieki słysząc głos Lee - Gabby jest już gotowa - skinęłam głową posyłając mu lekki uśmiech, bo tylko na taki było mnie stać - jesteś pewna, że nie chcesz jakiś leków?

- Nie, jest okej Lee - zapewniłam go ostatni raz spoglądając na swoje odbicie zanim wyminęłam go, złapał mnie za rękę po czym z całej siły przyciągnął do siebie, zamykając w najmocniejszym uścisku jaki był możliwy. 

- Nie jest, nie musisz udawać, możesz być słaba do cholery - powtórzył się, zacisnęłam usta w wąską linię kręcąc głową - masz do tego prawo! Straciłaś Noah!

Nie mogłam być słaba zbyt dużo razy ją pokazałam. Jestem cholernie słaba, ale nie mogę tego pokazać, w naszej rodzinie występują tylko silne kobiety, a ja muszę być silna za siebie i GG.

- Jest okej Lee - warknęłam cofając się dwa kroki do tylu - przepraszam - jęknęłam widząc jego wzrok zmartwiony wzrok - nie powinnam, przepraszam.

- Jest okej kwiatuszku nic się nie stało, choć - wystawił w moją stronę rękę, którą przyjęłam bez większego zawahania - Gabby czeka w aucie.

- Myślisz, że wie co się dzieje? - zapytałam łamiącym głosem podążając za blondynem.

- Wie doskonale Lily - nabrałam powietrza oczekując zupełnie innej odpowiedzi - wiem, że wolałabyś usłyszeć coś innego.

Miał racje chciałam usłyszeć, że moja mała siostrzyczka nie zapamięta nic z tego dnia. Miałam nadzieje, że przynajmniej przez kilka miesięcy będę mogła jej opowiadać historię o nowym aniele patrzącym na nas z góry. Niestety GG była zbyt mądra i świadoma sensu życia. Wiedziała czym jest śmierć, a teraz jej doświadczyła zbyt bliskiej odległości.

Jechałam razem z Lee i Mią cały czas trzymając za rączkę Gabby. Will z Blair pojechali dużo wcześniej obciążając mnie z zadania jakie zostało mi przypina po wyjeździe matki. Zniknęła zaraz po wypisie małej zostawiając mnie samą z tym wszystkim. Gdyby nie Thomsonowie, którzy rzucili wszystko, aby być przy mnie i GG nie byłabym w stanie nawet wykupić leków, Noah nigdy nie miałby pogrzebu na jaki zasługuje. Odpuścili jedne z większych rozpraw, aby być przy mnie. Flynn, Evans czy Josie codziennie dobijali się do mnie i przychodzili sprawdzać, jak się czuje. Zazwyczaj rozmawiała z nimi Mia, która praktycznie zamieszkała z nami. Nawet pan idealny codziennie wchodził przez mój balkon pilnując czy jem i śpię. Siedział przy mnie za każdym razem, dopóki nie zasnęłam. Był przy mnie jak obiecał, każdego dnia, kiedy myślał, że już śpię powtarzał mi obietnicę, która złożył w dniu pierwszego deszczu po moim powrocie.

Xander Henderson obiecał mi niebo.

Weszłam do kaplicy pod czujnym okiem prawie połowy miasta. Obserwowali mój każdy ruch i komentowali stan jak i wygląd. Ich uwagę też przykuła Gabby siedząca na wózku przez złamaną nogę. 

- Lily? - spojrzałam na dziewczynkę z bladym uśmiechem jaki wpracowałam do perfekcji - muszę patrzeć na tatusia?

- Nie księżniczko - uklęknęłam przy niej zakładając jej czarne pasemko włosów za ucho - jeśli nie chcesz, nie musisz.

Nasz kawałek niebaWhere stories live. Discover now