Rozdział 28

3.4K 90 51
                                    

Otulona kocem siedziałam na łóżku zatapiając się w swoim ukochanym materacu będącym zbawieniem każdej nocy. Pierwszy raz od dawna miałam czas na przeczytanie książki bez telefonów Mii czy Lee oraz pana idealnego, który za każdym razem próbował mnie uprowadzić z domu.

I wszystko mogło być pozornie cudowne, gdyby nie ten charakterystyczny głos, który rozszedł się po moim pokoju razem z odbiciem drzwi balkonowych przez które wszedł zadowolony Xander.

- Co czytasz Snow?

Muszę zamykać te cholerne drzwi balkonowe.

- Co tu robisz? - zapytałam odkładając książkę na stolik nocny.

Chłopak wzruszył ramionami ignorując moje pytanie po czym rzucił się na łóżko zaraz obok mnie mało nie łamiąc desek.

- Xander? - ponowiłam zrezygnowana.

Westchnęłam nie słysząc jakiejkolwiek odpowiedzi, zabrał jedynie książkę i odtworzył na ostatniej stronie, którą czytałam.

- Zaryzykowałbym życie dla twojego szczęścia. Daj mi szansę, aby cię kochać - przeczytał marszcząc brwi, zabrałam mu książkę po czym wróciłam spojrzeniem do jego czarnych tęczówek.

- I tak nie zrozumiesz - warknęłam odkładając przedmiot na stolik nocny - co tu robisz? - ponowiłam swoje pytanie.

- Czemu mam nie rozumieć?

Prychnęłam pod nosem opierając się o zagłówek łóżka cały czas patrząc mu w oczy, w których nadal widziałam iskierki. Patrzył tak na mnie od świąt, za każdym razem, kiedy nasze spojrzenia się krzyżowały ja widziałam tam wszystko co najlepsze. Widziałam tam szczęście, dumę i ratunek.

- Bo nie umiesz prawić komplementów - zaczęłam zaczepnie.

- Założymy się? - zapytał się z lekkim uśmiechem.

Przewróciłam oczami kiwając głową.

Byłam pewna swojej wygranej, Xander Henderson potrafi oczarować kobiety tylko swoim wyglądem.

- Wiesz, dlaczego mówię do ciebie Snow, a nie po imieniu? - zapytał prawdopodobnie rozwiązując jedną z wielu zagadek naszej relacji.

Nabrałam powietrza kręcąc głową, odłożyłam książkę obok cały czas wyczekując jego odpowiedzi z lekką obawą. Odkąd pamiętam w jego ustach nigdy nie wybrzmiało moje pełne imię.

- Bo za każdym razem chcę ci pokazać jak bardzo jesteś inna od matki - dokończył.

Przepadłam.

Pieprzony pan idealny od początku codziennie próbował mi przekazać jak bardzo nie przypominam kobiety, której nienawidzę całym sercem.

- Jesteś czystą definicją Lili. Jesteś niewinna, a mimo to cierpisz za grzechy Alexandry, masz cholernie dobre serce śnieżynko - mówił dalej powodując każdą możliwą apokalipsę w moim ciele, zacisnęłam usta w wąską linię nie wiedząc jak zareagować.

W tym momencie przegrałam zakład z panem idealnym, a fakt tego był niesamowity i przerażający,

Nie miałam prawda tego czuć. Nie do pana idealnego będącego uosobieniem problemów w każdej możliwej postaci.

- A ty? Czemu nazywasz mnie panem idealnym? - odezwał się po chwili wyrywając mnie z rozmyślań.

- Bo mnie wkurzało to jak bardzo każdy cię wychwalał - wzruszyłam ramionami od niechcenia powodując u niego załamanie.

- I kto tu nie umie prawić komplementów?

- A kto powiedział, że chciałam ci sprawić komplement?

Nasz kawałek niebaWhere stories live. Discover now