Hereditatem |d.m

By WrittenBySilene

46.8K 2.7K 396

Hereditatem (łac.) - dziedzictwo Silene jest dziedziczką założycieli Hogwartu, której zadaniem jest pomoc w o... More

Prolog
I
II
III
IV
V
VI
VII
VIII
IX
X
XI
XII
XIII
XIV
XV
XVI
XVII
XVIII
XIX
XX
XXI
XXII
XXIII
XXIV
XXV
XXVI
XXVII
XXVIII
XXIX
XXX
XXXI
XXXII
XXXIII
XXXIV
XXXV
XXXVII
XXXVIII
XXXIX
XL

XXXVI

78 3 2
By WrittenBySilene

Wielka Sala się zmieniła. Zamiast głośnych dyskusji unosiły się jedynie przyciszone rozmowy i szepty, mnóstwo szeptów.  Szczególnie kiedy weszłam do środka. To było do przewidzenia. Nikt się chyba nie spodziewał, że wrócę do Hogwartu po tym jak jawnie użyłam starożytnej magii. Kumple Pottera patrzyli na mnie z pogardą wymieszaną ze strachem. Jakoś mnie to dziwiło, w końcu wzbudzałam go w większości uczniów.

Oprócz tego przy stole profesorskim obok stałych bywalców, takich jak McGonagall czy Flitwick pojawiły się nowe twarze - śmierciożercy. Voldemort przejął władzę, więc nikt nie mógł stanąć mu na drodze przed obsadzeniem personelu szkoły swoimi ludźmi. Rodzeństwo Carrowów, które kojarzyłam jedynie z widzenia należało do tych bliższych Czarnemu Panu popleczników. Widywałam ich chociażby na spotkaniach, jednak podczas nich ani razu nie zabierali głosu.

Jednak największą zmianą wśród grona pedagogicznego był Snape zasiadający po środku w fotelu dyrektora. Dalej to do mnie nie docierało i byłam w pewien sposób zgorszona przez to, że nie dość że zabił on Dumbledore'a to jeszcze bezczelnie zajął jego miejsce.

Usiadłam w najbardziej odosobnionym miejscu, starając się ignorować te nieustanne szepty. Po chwili jednak naprzeciw mnie usiadł Malfoy, a później Blaise i reszta starego składu.

- Hej - powiedziała cicho Pansy, siadając obok mojego brata.

W odpowiedzi skinęłam głową w jej stronę. Atmosfera była niezręczna głównie przez to, że poza blondynem i moim bratem ani razu nie rozmawiałam ani z Pansy, ani z Astorią. Z Nottem zresztą też, chociaż on pojawił się może raz, czy dwa z wizytą u mojego brata.

Chociaż próbowali to ukryć, widziałam jak z szokiem wpatrują się we mnie. Wiedziałam jak wyglądałam -  zniszczona, oszpecona. Na szczęście po chwili Blaise postanowił zagaić rozmowę.

- Jak minęły ci wakacje, Astorio? - spytał.

Z Pansy widział się prawie dzień w dzień, Malfoy miał robotę śmierciożercy do odwalenia, a ja zniknęłam z życia na dwa miesiące. Jedynie ona mogła mieć całkiem spokojne wakacje.

- Oh... - odparła zaskoczona pytaniem. - Więc... Byłam odwiedzić kuzynkę. We Francji - spojrzała przy tym na mnie, posyłając przy tym delikatny uśmiech.

Odwzajemniłam go i myślami momentalnie powędrowałam do wspomnień z czasów kiedy uczyłam się w Beauxbatons. Położona była ona nad Morzem Śródziemnym, przez co zakochałam się w wodzie i łagodnym klimacie, którego tak bardzo brakowało mi teraz w Szkocji.

- Pewnie było pięknie - powiedziałam.

Odczuwałam skutki eliksiru, który wypiłam przed wyjściem z pociągu - ten anielski spokój i wyciszenie.

- Prawda - odparła. - Tylko ten język... Masakra, nie da się zrozumieć pojedynczego słowa! I jeszcze ta ich duma - parsknęłam śmiechem.

Miała do czynienia z typowymi Francuzami, co dla osób nieznających języka mogło być szokującym doznaniem.

- Następnym razem weź ze sobą Silene - powiedziała Pansy. - Albo lepiej nie, bo będzie potrafiła ich zwyzywać.

- Przynajmniej będzie wiedziała kiedy ją wyzywają - odparłam.

Podobała mi się taka luźna pogawędka. Najważniejsze było to, że nikt nie wspominał o wojnie. Udawaliśmy, że jej nie ma ignorując całkowicie ponury nastrój panujący w sali. Gdy jednak wszyscy się zeszli do mównicy podszedł Snape i byliśmy zmuszeni to przerwać.

- Drodzy uczniowie - powitał nas cichym, niskim głosem. - Jak widzicie sporo rzeczy się zmieniło, dlatego zanim przydzielimy nowych uczniów do odpowiednich dla nich domów mam parę ogłoszeń - odwróciłam wzrok w stronę dziewczyn. To nie zapowiadało niczego dobrego. - Nowa cisza nocna będzie trwała od ósmej wieczorem do szóstej rano.

- To nie cisza nocna tylko godzina policyjna - usłyszałam jak Blaise mruknął pod nosem.

- Gorzej - odparł równie cicho Malfoy.

Dopiero teraz zwróciłam uwagę na to, że on tu w ogóle jest. Normalnie byłabym cała zestresowana, ale za to kochałam tę mieszankę eliksirów - było mi to doskonale obojętne. W końcu gdy spojrzał na mnie zorientowałam się, że za długo na niego patrzyłam. Nasze spojrzenia skrzyżowały się przez moment, jednak trwało to krótko bo chłopak przeniósł swoją uwagę na nowego dyrektora.

- Z tego też powodu rozwiązujemy wszystkie kółka, zgromadzenia powyżej trzech osób. Wszelkie odstępstwa będą konsekwentnie karane szlabanami i stratami w punktach. Dodatkowo każdy nauczyciel oraz prefekci naczelni będą mieli prawo do przeszukania waszych rzeczy celem znalezienia materiałów potencjalnie zagrażających życiu. Wszelkie próby oszustw również będą karane - jeszcze większa kontrola, bajecznie. - Wszystko to w trosce o wasze bezpieczeństwo w tych niebezpiecznych czasach.

Od strony stolika Gryfonów dało się usłyszeć głośne prychnięcie, co nie umknęło uwadze Snape'a, jednak postanowił to zignorować i przejść do ceremonii przydziału. W tym roku wyjątkowo dużo osób lądowało w Slytherinie głównie przez to, że osoby półkrwi i mugolaki bały się posyłać swoje dzieci w łapy śmierciożerców. I słusznie. To nie był ten bezpieczny Hogwart.

- Jak myślicie, przyczepią się do polskiego pół litra schowanego w kufrze? - spytał Blaise, bijąc od niechcenia brawo jakiemuś pierwszakowi który uwaga, zaskoczenie, wylądował w  Slytherinie.

- Jesteś debilem - skwitowała Pansy, odwracając się w jego stronę na co wyszczerzył się jak głupek.

- Teoretycznie jesteś pełnoletni więc nie powinni - odpowiedział Malfoy.

- Chyba, że będzie próbował to przehandlować wśród nieletnich - powiedziałam unosząc brew. - Na przykład mnie.

- Może lepiej nie. Przecież ty nie umiesz pić - parsknęła Pansy, a ja doskonale wiedziałam że miała na myśli ten feralny bal bożonarodzeniowy.

- Plus jeden - dodał Blaise.

- Plus dwa - potwierdził Draco.

Zrobiło mi się gorąco na twarzy na wspomnienie tego upokarzającego mnie wydarzenia, które należało do tych pojawiających się w głowie zaraz przed zaśnięciem. Nawet po dwudziestu latach.

Na stołach pojawiły się potrawy, jednak było ich mniej niż w zeszłym roku. Zmarszczyłam brwi. Chcieli zrobić z nas wojsko. Całe szczęście i tak nie byłam jakoś szczególnie głodna, jednak Blaise nie mógł przeżyć braku tiramisu wśród deserów, o czym musiał poinformować każdego. Najlepiej po parę razy.

Po uczcie zebraliśmy się do wyjście, jednak nagle usłyszałam jak ktoś mnie woła.

- Zabini! - odwróciliśmy się równocześnie z Blaisem.

To był Amycus Carrow, któremu towarzyszyła równie paskudna jak on sam siostra - Alecto.

- Które? - spytał mój brat.

Jeżeli śmierciożercy czegoś chcieli to najpewniej chodziło o mnie. Nic jednak mu nie przeszkodziło w ponabijaniu się z nich, chociażby przez chwilę. Przez moment wyglądał na skonfundowanego. Zwłaszcza przez to, że nie byliśmy do siebie ani trochę podobni. Z wyglądu nie miałam w sobie kompletnie nic z ojca, a on z matki. No może poza kształtem oczu, zdolnością do unoszenia jednej brwi i leworęcznością.

- Dziewczyna - podpowiedziała mu siostra.

- Tak, dziewczyna - potwierdził mężczyzna - Silene Zabini. Do dyrektora

Westchnęłam. Fenomenalnie, ten rok nawet jeszcze dobrze się nie zaczął.

- Już idę - powiedziałam, ruszając w kierunku Wielkich Schodów eskortowana przez dwójkę śmierciożerców - Trafię sama - dodałam odwracając się do nich.

- Dostaliśmy rozkaz przypilnowania ciebie, biorąc pod uwagę skłonności do naginania... zasad - oznajmiła kobieta obdarzając mnie surowym spojrzeniem.

Przypominali mi niemieckich gestapowców, o których czytałam w literaturze mugolskiej. Musiałam się podporządkować, więc nie pozostało mi nic innego jak wzruszyć ramionami i w tak doborowym towarzystwie odwiedzić chrzestnego.

---------------------------------------------

Uhm... cześć?

Long time no see bym powiedziała. Zmieniło się dużo. Like dosłownie 98% mojego życia się zmieniło w przeciągu mniej niż roku.

Ale postanowiłam wrócić bo tęskniłam a okoliczność potencjalnej dwutygodniowej kwarantanny temu sprzyja.

Zmieniło się moje nastawienie do pisania. Jakby... W zeszłym roku chciałam być tą "porządną" autorką, która wrzuca swoje rozdziały regularnie i traktuje to prawie jako pracę (chociaż i tak na tym nie zarabiam haha). Straciłam ten zapał do pisania, który towarzyszył mi w sumie od pierwszej klasy gimnazjum, kiedy postanowiłam przelać do internetu historię, która kotłowała się w mojej głowie. Tak samo wywarłam na siebie zbyt dużą presję, by dokończyć "Hereditatem" w określonym terminie.

Rzecz w tym, że już mnie nie obchodzi ile osób to czyta czy kto co o tym sądzi. Piszę przede wszystkim dla siebie. Czyli tak jak było na początku.

Co oczywiście nie oznacza, że was nie kocham ludzie. I love all of you (chyba że lubicie marcepan, ale nawet wtedy macie miejsce w moim serduszku).

"Kiedy będzie następny rozdział?" - nie wiem. N-i-e-w-i-e-m. Prawda jest taka, że z okresu pierwszego lockdownu mam napisane jeszcze jakieś może 5 rozdziałów do przodu? To tak naprawdę kwestia sprawdzenia i muszę znaleźć jeszcze magiczny notes ze wszystkimi inspo, pomysłami, wątkami dotyczącymi Heredem (stara nazwa nigdy nie wyjdzie z głowy).

No więc będę robić swoje. Mam nadzieję, że będzie miło się wam czytało i to chyba tyle.

i love you guys to the moon and back


Continue Reading

You'll Also Like

8.1K 724 23
Popuparny i przebojowy chlopak aspirujący na zostanie aktorem grajacym w filmach akcji. Przecież może wszystko z pieniędzmi i wpływowych rodzicami. Ż...
7.3K 808 54
"Do cholery obudź się bo cię walne", prawie że krzyknął potrząsając chłopakiem. Młodszy zaczął kaszleć po czym otworzył lekko oczy na co starszy odet...
23.1K 1.5K 39
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
67.1K 2.8K 58
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...