Ostatnia misja

By Nurami_Phibrizzo

19.4K 1.7K 1K

Marzenia często nie idą w parze z rzeczywistością. Dzieli je cienka i jakże niezatarta granica, gdyż życie p... More

Rozdział 1 „Maria, Rose i Sina"
Rozdział 2 „Informator"
Rozdział 3 „Ponowne spotkanie"
Rozdział 4 „ Podziemie"
Rozdział 5 „ Decyzja"
Rozdział 6 „Powód"
Rozdział 7 „Rozmowa"
Rozdział 8 „ Na ratunek"
Rozdział 9 „Dyscyplina"
Rozdział 10 „ Dziękuję"
Rozdział 11 „ Marzenia"
Rozdział 12 „ Nero i Trening"
Rozdział 13 „ Teoria"
Rozdział 14 „ Konspiracja"
Rozdział 15 „ Biała księga"
Rozdział 16 „ Wyrozumiałość"
Rozdział 17 „ Maskarada"
Rozdział 18 "Dotyk przeszłości"
Rozdział 19 „ Gniew Sary"
Rozdział 20 „ Dług wdzięczności"
Rozdział 21 "Rozdarcie"
Rozdział 22 „Obietnica"
Rozdział 23 " Nieznany przyjaciel."
Rozdział 24 „Zachód Słońca"
Rozdział 25 Wyprawa za mury cz. 1 „Przedsionek Piekła"
Rozdział 26 Wyprawa za mury cz.2 „Pożegnanie"
Rozdział 27 Wyprawa za mury cz 3. „Żniwa"
Rozdział 28 Wyprawa za mury cz. 4 „Błądząc we mgle."
Rozdział 29 Wyprawa za mury cz. 5 ostatnia „ Obłęd"
Rozdział 30 „Złamane Skrzydła."
Rozdział 31 „Jawa czy sen"
Rozdział 32 "Sina"
Rozdział 33 "Stan czuwania."
Rozdział 34 "Martwa cisza."
Rozdział 35 "Guilty"
Rozdział 36 "So ist es immer"
Rozdział 37 Misja w Stohess cz 1 "Twarzą w twarz z diabłem."
Rozdział 38 Misja w Stohess cz 2 "Rycerze podziemia"
Rozdział 39 Misja w Stohess cz 3. "Jej oczami ..."
Rozdział 40 "Bez ciebie ..."
Rozdział 41 "Cena za życie."
Rozdział 42 Pierwsze wyjście z mroku cz 1. "Poza granicami strachu."
Rozdział 43 Pierwsze wyjście z mroku cz 2. "Hissana - inne oblicze Siny."
Rozdział 44 Pierwsze wyjście z mroku cz 3. "Noc oczyszczenia"
Rozdział 45 "Muzyka z podziemi"
Rozdział 46 "Warunek przebaczenia"
Rozdział 47 "Ten ostatni raz ..."
Rozdział 48 "Wyblakłe wspomnienia"
Rozdział 50 Wróg w odbiciu lustra cz 1 "Zanim zapadł wyrok"
Rozdział 51 Wróg w odbiciu lustra cz. 2 "Wewnętrzna walka."
Rozdział 52 "Wróg w odbiciu lustra cz.3 "Oko w oko z własnym sumieniem."
Czysto informacyjnie...
Ogłoszenie parafialne

Rozdział 49 "Zanim będzie za późno..."

295 27 18
By Nurami_Phibrizzo

"Świat jest brudny,
a im dłużej się człowiek na nim obraca,
tym bardziej nasiąka tym brudem.

Świat jest także pełen cierpienia.
Nie dość, że brudny, to jeszcze pełen cierpienia.
Ząbkowanie to tylko pierwsza i najmniejsza z męczarni,
które czekają człowieka."
 

~ Stephen King "Blaze."


- Jesteśmy na miejscu. - rzekł mężczyzna w spranym, kraciastym kaszkiecie i dziurawej marynarce, jak szwajcarski ser. 

- Tch ... co to za rudera? - prychnęła brunetka, stojąc przed budynkiem, w którym mieścił się opuszczony magazyn. - Nie mogliście ustalić miejsca spotkania w jakimś czystym i schludnym miejscu? 
- Bez obaw, wszyscy są odporni na syf, jaki tam panuje. - uspokoił ją oprych, kierując się w stronę wejścia. Dziewczyna chcąc nie chcąc powiodła za nim, rozglądając się na boki, doszukując się jakiś podejrzanych rzeczy. 

Kiedy mężczyzna uniósł drzwi garażowe by wkroczyć do środka, Sina wślizgnęła się za nim, widząc panującą wokół ciemność. Jakieś niewyraźne kształty majaczyły w oddali na wzniesieniach, będąc łudząco podobnej postury do człowieka. Wysoki postawny człowiek wyszedł przed szereg cieni, by spojrzeć w stronę nowo przybyłych, uśmiechając się przy tym znacząco. 
- Widzę, że przyprowadziłeś do nas grubą rybę, Roy. - zwrócił się do posłańca w kraciastym kaszkiecie, stojącym w stosownej odległości od czarnowłosej. 
- Jest zainteresowana współpracą z tobą, szefie. 
Mężczyzna zdumiony ową wiadomością uniósł brew, spoglądając na niebieskooką. 
- Doprawdy? A co skłoniło cię do takiej decyzji? - odparł w stronę Raven, która stała pośrodku magazynu niewzruszenie. 
- Oi szefie. - jeden z cieni wyszedł przed szereg, a był nim niski acz postawny mężczyzna, którego sylwetka w całości skryta była za długim płaszczem. - Co to za jedna? - dopytał.
- Jaką mamy pewność, że nie wyda nas żandarmom. - dopowiedział kobiecy głos, skryty gdzieś w ciemnościach. Oczy Siny, powiodły w tamtą stronę, nie ruszając się z miejsca. Nie drgnęła, milczała, przysłuchując się rozmowom i oceniając położenie każdego z osobna.
- Mój mistrz wspominał mi o niej.- wysoki mężczyzna, wyłonił się z cienia, ukazując tym samym swoją twarz. Bladą smukłą, naznaczoną wysypem zmarszczek o dwóch głębokich bliznach na lewym policzku. 

To on... pomyślała ciemnowłosa, mrużąc niebezpiecznie szaroniebieskie oczy. 

- Sina Raven, znana jako Hissana, jedna z trzech legendarnych zabójców, która służy bezpośrednio u tego pokręconego Lagusy. Ponoć pięciu najemników załatwiła łyżeczką. Rozumiecie? pierdoloną łyżeczką! - zachwycał się mężczyzna, wyszczerzając na wierzch rząd pożółkłych zębów. - Powiedz mi dziewczyno, jak tyś tego dokonała? 

Ciemnowłosa wzruszyła ramionami, jakby wyczyn ten był zaledwie przystawką tego, co może spotkać tych, którzy ośmielą się stanąć na jej drodze. 
- Kwestia umiejętności. - rzekła lakonicznie, sucho i bezdennie. - Poza tym. - dodała zwracając tym samym uwagę reszty zebranych. - Nie pracuję już u Lagusy. 
Szef organizacji po cichu zatarł ręce, uśmiechając się chciwie. 
- Czyżbyś w akcie zemsty chciała go zniszczyć? - zapytał mężczyzna, a jego szare oczy błysły ciekawością. 
- Może. - odpowiedziała wymijająco dziewczyna. - Wiem, że i wam ten skurwiel nadepnął na odcisk już niejednokrotnie. 
Szef mafii zmarszczył rzadkie siwe brwi. 
- Co racja, to racja. - przyznał, unosząc podbródek tak, by okazać w ten sposób wyższość, gdzie w rzeczywistości czuł przytłoczenie samą aurą, jaką rozsiewała młoda dziewczyna. 
- Więc, rozumiem, że chcesz do nas dołączyć. - bardziej stwierdził, niż zapytał, na co brunetka zareagowała po raz pierwszy cichym śmiechem. 
- Dołączyć? ja do was? - zapytała, wkładając ręce do kieszeni spodni, wyprostowując tym samym plecy. - Chyba czegoś tutaj nie rozumiecie. 

Przenikliwie szepty rozbrzmiały w opuszczonym magazynie. Szumiały doniośle, jak liście na spróchniałych drzewach. Sina już znała położenie każdego z osoba. 

- Więc po co tu przylazłaś? życie ci nie miłe gówniarzu? - szef organizacji w moment zmienił swoje nastawienie z uprzejmego, na gburowaty.
- Macie plan jak pokonać Laguse? - wypaliła bezpośrednio, tym samym wprawiając resztę w nie lada zakłopotanie. - Nie macie prawda? Heh to było do przewidzenia. 
- Jak śmiesz podważać nasze kompetencje. 
- Wynoś się stad, zanim ...
- Czekaj! - wtrącił się wysoki mężczyzna, wystawiając przed sobą dłoń, by uważniej przyjrzeć się brunetce. - A ty jakiś plan masz? 
- Potrzebujecie kogoś, kto was poprowadzi. - rzekła beznamiętnym tonem, wzrokiem prześlizgując się po każdej postaci z osobna. 
- I że niby ty miałabyś dowodzić naszą organizacją? - parsknął jeden z oprychów, siedząc pod ścianą. 
- A kto jak nie ja, zna najlepiej Laguse? - zadała w swoim mniemaniu dość oczywiste pytanie.  
- I to jest dość podejrzana sprawa, właśnie. - usłyszała podejrzliwy ton z ust starszego mężczyzny, na dźwięk którego spięła mięśnie pod ubraniem.
- Hissana którą znam, działa w pojedynkę. Nie zrzesza ludzi w akcie zemsty. - wyjaśnił szef organizacji, obnażając górne kły, sięgając za poły płaszcza po broń. - Ty przyszłaś nas zabić z polecenia Lagusy. 

Raven zacisnęła usta w wąską kreskę, spodziewając się takiego obrotu sytuacji. 

- Tch... noi się wydało. - prychnęła pod nosem dziewczyna, uchylając się przed pierwszym strzałem, który dobiegł ją bezpośrednio z przodu. Jednym ruchem ściągając z siebie pelerynę, zarzuciła ją na osobę stojącą najbliżej niej, tym samym odsłaniając zawieszony przy biodrach sprzęt do trójwymiarowego manewru. 

Tak. Idiota, który ją prowadził na spotkanie z szefem organizacji, nawet nie raczył sprawdzić, czy dziewczyna jest uzbrojona i to była ich zguba. Raven obnażając jeden z mieczy, wyciągając go, nadziała przeciwnika tuż przed sobą, by jego ciało przyciągnąć do siebie, wykorzystując jako żywą tarczę. 

- Zabić ją! - krzyknął wysoki mężczyzna w czarnym płaszczu, wydając rozkaz całej reszcie. - Rozstrzelać, zmiażdżyć. Niech nic z niej nie pozostanie! Słyszycie?!

- Twoje niedoczekanie. - rzekła wypranym z emocji głosem Sina, robiąc zamach mieczem, zrzucając z niego podziurawione ciało jednego z oprychów. Ostrze stali lśniło świeżą krwią, a w oczach dziewczyny zalśnił blask. 

Blask, symbolizujący pierwotne instynkty łaknącego krwi mordercy.

W moment znajdując się tuż przed twarzą szefa, stojące po bokach postacie runęły na ziemię, a ich głowy potoczyły się po ziemi. Szef organizacji w panice odsunął się pod samą ścianę, a na Raven ruszyło dwóch oprychów, którzy zaatakowali ją od frontu. Dziewczyna uchylając się przed nadlatującym ciosem, ominęła roztrzaskania szczęki o metalowy kastet. Robiąc salto do tyłu, nogą wybiła drugiemu broń, by wylądować w stosownej odległości, chwytając za pistolet. 

Dwóch z nich załatwiła z dystansu, wpakowując im kulkę w łeb, trzeciego ugodziła mieczem, przecinając jego ciało od pasa w górę, jak źdźbło trawy, pozostawiając wiszące płaty krwawego mięsa, pozrywanych ścięgien i wylewających się wnętrzności na wierzchu. 

Na ten widok samemu mężczyźnie żółć podniosła się do gardła, powodując kwaśny posmak na języku. Szybko obrócił wzrok, tak jakby to miało cokolwiek zmienić. Głos zbliżających się kroków w opuszczonym magazynie, swym donośnym echem przypominał dźwięk wskazówek zegara, odliczających ostatnie chwile, przed zbliżającą się śmiercią. 

Jednak zanim to nadeszło, znienacka ktoś zastąpił jej drogę, robiąc zamach i posyłając na przeciwległą ścianę o którą boleśnie obiła sobie plecy. W ustach poczuła metaliczny posmak, a jeden z jej kręgów szyjnych nieprzyjemnie zachrzęścił. Pokaźnych rozmiarów cień przykrył jej całą drobną postać, a ona dopiero w momencie uchylenia powieki, uniknęła zmiażdżenia metalowym młotem. Wgniecenia na blachach mogły tylko dać Raven do zrozumienia, co mogło stać się z jej ciałem, gdyby w porę nie uchyliła się przed ciosem. Na chwiejnych nogach próbując złapać równowagę, co rusz odskakiwała przed nadlatującym uderzeniem, czując ból zwichniętego stawu skokowego. 

- Tak jest, Asser! załatw ją! -krzyczał wysoki mężczyzna, samemu uciekając gdzieś w kąt, jak ostatni tchórz. 

Sina natomiast musiała radzić sobie sama, mimo kontuzji, której ból co rusz dawał o sobie znać, udawało jej się dość zręcznie robić uniki, w między czasie na szybko oceniając sytuację i obliczając swoje szanse na powodzenie w walce z tym wielką górą mięsa ...
Zmierzyła go wzrokiem, natrafiając na jego słaby punkt poniżej pasa w który uderzyła, spodziewając się efektu. Niestety, opasła góra chodzących flaków ani drgnęła, a na jego twarzy pokrytej fałdami obwisłej skóry nie widać było choćby cienia bólu. 

- Co ty kurwa masz jaja ze stali? czy jaki chuj?! - warknęła, kiedy pokaźnych rozmiarów łapa, chciała zmieść ją z powierzchni ziemi. Odskakując na stosowną odległość, spojrzała w górę na wiszącą kratę, tuż nad jego głową. Trzymała się na solidnych zawisach, więc istniało prawdopodobieństwo, że utrzyma jej ciężar. 

Ryczące zwały tłuszczu, podbiegły na swoich krótkich nóżkach, dosięgając swymi rękami dziewczynę, niemal zakleszczając ją między palcami, kiedy wnet ktoś wrzucił do środka racę dymne, a do pomieszczenia przez zamknięte okna w bocznych ścianach wleciały dwie postacie w pelerynach, lądujące obok Siny. 
- Za późno. - prychnęła brunetka, ciesząc się w duchu, że wsparcie w końcu przyszło. 
- Wybacz, siostra, ale po drodze musieliśmy jeszcze posprzątać śmieci z drogi. - oznajmiła zadowolona blond włosa, wyprostowując plecy i przyglądając się zwłokom walającym się po podłodze, gwiżdżąc przy tym z uznaniem. - Ale widzę, że nie próżnowałaś, jak nas nie było. 
- Tch ...
- Koniec gadania. - wtrąciła się osoba trzecia, która swym chłodnym tonem, ucięła dyskusję swoich towarzyszek. - Bierzmy się do roboty. 

Sina zmrużyła jedynie swoje szaroniebieskie oczy, na powrót zawieszając pochmurne spojrzenie na górze bezmyślnego mięsa. 
- Miraż. Enigma. - brunetka zwróciła się do obu przyjaciółek, nie odrywając przy tym czujnego wzroku z przeciwnika. - Osłaniajcie mnie, ja załatwię typa. 
- Czekaj! Sin! - krzyknęła Sarah, jednak było już na tu za późno, gdyż ciemnowłosa unikając kolejnych ciosów, znalazła się za rosłym oprawcą. W tym samym czasie Sarah i Sophia odciągały uwagę Assera atakującego na ślepo. Raven wykonując rozbieg, odbiła się butami od ściany, chwytając jedną ręką kraty. Chwilę się zakołysała na niej, podciągając swój ciężar ciała na drugiej ręce. Metalowe zawiasy, jednak nie były tak solidne, jak myślała. Krata zaczęła się chybotać, a dziewczyna nie tracąc czasu, wskoczyła na pokaźnych rozmiarów karczycho, oplatając szyję swoimi smukłymi nogami. Drżącymi dłońmi objęła głowę oprycha, by z zamachem skręcić mu kark, jednak mężczyzna wierzgał, jak zdziczały koń, przez co Siną zarzucało na wszystkie strony. W ostateczności, wciągając z kieszeni rewolwer, przystawiła płasko do czubka głowy oddając pierwszy strzał. 

Krew ochlapała jej zgrzane i zroszone potem policzki, a rosła góra mięsa zastygła bez ruchu. Kolejny strzał przeszywający czaszkę na wylot, rozpłatał jego mózg na części, a oprych gibiąc się na boki padł na ziemię, jak worek ziemniaków. 

Dopiero wtedy Sina dźwigając się na równe nogi, mogła wziąć głębszy wdech, spoglądając na rozprzestrzeniającą się wokół jego przestrzelonej głowy kałużę krwi. 
- Całkiem nieźle, Sin. - pochwaliła ją blond włosa towarzyszka kierując wraz z nią swoje kroki w stronę szefa mafii, którego nagle cała odwaga i dotychczasowa pewność siebie opuściła. 

A w oczach Raven wyglądał bowiem, jak ofiara losu. 

Słysząc skamlenie ze strony starszego mężczyzny, zmrużyła niebezpiecznie szaroniebieskie oczy w których pojawił się niepokojący błysk. Szef nie zarejestrował jej zniknięcia ze skrzyni na której dotychczas siedziała. Dopiero w momencie kiedy otrzymał solidnego kopniaka w plecy, runął na kolana, a jedna z jego rąk siłą powędrowała za plecy, niemal pod samą łopatkę. Nie wiedząc kiedy, Sina stała za nim, opierając się nogą o jego plecy. Starszy mężczyzna miał momentami wrażenie, że jego kręgosłup jest wgniatany między żebra. Coś boleśnie zatrzeszczało. Z pewnością była to jedna z jego kości, nie był jednak w stanie zrozumieć która, gdyż ból promieniował przez całą długość kręgosłupa, aż do miednicy, kończąc się na kości ogonowej.

- Angelo ostrzegał cię, Solaris. - jej głos, jak zimne ostrze noża, przeszyło niemal puste pomieszczenie. - Ostrzegał cię niejednokrotnie, ale ty nie chciałeś go słuchać, więc pożałujesz swojego pieprzonego uporu. - zacisnęła mocniej palce na nadgarstku, dociskając wygiętą rękę do łopatek mężczyzny. - Pożałujesz, że spotkałeś mnie na swej drodze.  

Wyciągając z kieszeni drugi nóż, rozdarła mankiet rękawa po sam bark, odsłaniając wątłe, szkieletowe ramie.
- Wspominałam ci, że w mafii jestem mistrzem w torturach? Nie? to już wiesz. - chwyciła za jeden jego palec, ten pierwszy od końca, najmniejszy, który bez namysłu złamała, jak suchą gałązkę drzewa, słysząc, jak mężczyzna zagryza zęby, by nie wydać z siebie dźwięku. - O tej chwili, kolejno jeden po drugim, będę łamać twoje wszystkie palce, nadgarstek, zgięcie w łokciu, by następnie wyłamać ci bark. To samo robiąc z drugą ręką. Oczywiście zrobię to w ten sposób by mieć pewność, że obrażenia te nie zrosną się jak należy. - dopowiedziała, chwytając za drugi palec. - Następnie przejdę do nóg, które potraktuje w podobny sposób. - poinformowała. - A przyznam ci, że kolana łamie się jak zapałki. Wystarczy pod odpowiednim kątem wyłamać zgięcie w kolanie, by twoje kulosy poszły się pierdolić, wraz z resztą twojego ciała. - obejmując całą dłonią palec, kontynuowała. Budując w ten sposób napięcie grozy, jakie uwielbiała wzbudzać w swoich ofiarach, jako ich oprawca. - Końcowym etapie sięgnę po żebra, które połamie ci tak, aby każda kość wrzynała się w płuca przebijając je. Ciężko będzie ci zaczerpnąć oddech, kiedy do twoich płuc dostanie się krew. Zaczniesz się nią powoli dławić, a ja nadal będę utrzymywać cię przy życiu. - rzekła, by następnie pochylić się nad uchem mężczyzny, w stosownej odległości, by nie otrzymać ciosu z główki.
- Wiesz mi, Lagner, to będzie droga przez męczarnie, a ja dopilnuję byś czuł każdy mój najdrobniejszy ruch...

To były ostatnie słowa jakie usłyszał, by po chwili poczuć palący ból kolejno łamanych palców. Każdemu gruchotaniu towarzyszył krzyk, skamlenie i płynące po policzkach łzy. Reven jednak nie była wzruszona tym widokiem, nie czekała na dalsze reakcję, w ruch poszła druga ręka, którą złamała równie bezlitośnie, co pierwszą.

W pomieszczeniu chrzęst gruchotanych kości słychać było nadzwyczaj wyraźnie. Dźwięk ten niósł się wraz z czystym, przejrzystym powietrzem docierając do uszu obojga z nich. Z czego jeden co rusz krzywił się z bólu, a druga upajała chorą satysfakcją, zadając cierpienie. Kiedy ta sama ręka powędrowała do w stronę barku z zamiarem wyrwania go ze stawów, usłyszała głos Vanettiego. 

- Długo będziesz się tak nad nim pastwić? - Nie drgnęła, jedynie jej głowa delikatnie okręciła się w bok, spoglądając przez ramię na stojącego w cieniu towarzysza.
- Miło, że wreszcie do nas dołączyłeś. - zironizowała Sarah, odpalając papierosa. Zawsze paliła w takich momentach, żeby się odstresować. Bądź co bądź miała słaby żołądek i nerwy tak miękkie, jak kolana szefa mafii, które wgniatane teraz były z całej siły w ziemię przez Raven. 

- Interesy złotko, interesy. - rzucił enigmatycznie Nero, podchodząc powolnym krokiem do całego zgromadzenia. - Skończ już to!
Brunetka zjeżyła się niczym dzikie zwierze. Nie lubiła rozkazów, które kierowane były w jej stronę. 
- Wiem co mam robić. - syknęła, po czym ostentacyjnie kiwnęła głową do Vanettiego, dając mu sygnał by podszedł bliżej. Starszy mężczyzna w tym czasie próbował się wyszarpać, jednak założona za plecami dźwignia przez Sine, uniemożliwiła mu ucieczkę, a każdy gwałtowniejszy ruch, skutkował silniejszym bólem w okolicach mięśni przedramion, pogruchotanych stawów i wykręconego nadgarstka, który po chwili w akcie irytacji złamała. 

Dźwięk trzeszczących kości rozbrzmiał po pustostanie, a wraz z nim niósł się z cichym jękiem starszego mężczyzny, którego czekało coś znacznie gorszego, niż samo łamanie kończyn. Bowiem po chwili Sina przeszła samą siebie, rzucając w stronę szatyna trzy krótkie słowa. 

"Ściągnij mu spodnie"

Prosty komunikat docierał do uszu Nero jeszcze przez dłuższą chwilę, zanim wykonał polecenie. Sophia i Sarah nic się nie odezwały. Jedynie stały i obserwowały, jak starszy mężczyzna zaczyna się rzucać na wszystkie strony, krzycząc, bluzgając i grożąc, że wszystkich pozabija. Brunetka jednak nie robiąc sobie nic z jego wyzwisk, wzmocniła uścisk na połamanych nadgarstkach, zmuszając mężczyznę, by się pochylił, niemal dotykając twarzą ziemi. 

Dźwięk odpinanej metalowej klamry i rozsuwanego rozporka od spodni rozbrzmiał w pustym magazynie. Po chwili dolne odzienie, wraz z bielizną siłą opadło na ziemię, zawieszając się na kostkach. 

Vanetti odchodząc kilka kroków w tył, odbił wzrokiem gdzieś w bok, nie chcąc się domyślać co czeka zwyrodnialca klęczącego tuż przed nim. Hissana słynęła z obrzydliwie brutalnych metod zabijania, więc mógł jedynie przypuszczać co się zaraz zdarzy.
- Jesteś odpowiedzialny za molestowanie nieletnich, oraz gwałt ze szczególnym okrucieństwem. - odparła, sięgając do kieszeni.
- Błagam kurwa. Miejże te pieprzoną litość. - bełkotał mężczyzna, łamiącym się z emocji głosem. 
Dziewczyna jedynie zmrużyła swoje szaroniebieskie oczy, wyciągając z kieszeni broń. 
- Dla takich jak ty, nie mam litości.

Raven pragnęła usłyszeć jego krzyki.

 Jego wrzaski!

Chciała i dążyła do tego. Dlatego, gdy tylko załadowała magazynek do ostatniego naboju, odbezpieczyła broń i ku przerażeniu mężczyzny, włożyła mu chłodną lufę głęboko w dupę...  

Lagner czując palący ból rozdzierającego odbytu, skamlał, wrzeszczał na cały magazyn i rzucał się na boki, przez co Nero, chcąc nie chcąc, musiał go przytrzymać na ziemi. Sina wepchnęła broń głębiej, czując opór jego ciasnego wnętrza, które rozrywane było siłą przez zimny metal gnata. 
- Błagam! przestańcie! miejcie kurwa litość! - wrzeszczał mężczyzna, niemal się przy tym zapowietrzając. Jego twarz była cała purpurowa z wysiłku, a po zmarszczonym czole spływały grube strugi potu, których słone krople spadając na ziemie niknęły gdzieś między kamienną płytą. 
- A ty miałeś litość, kiedy krzywdziłeś dzieciaki w tak obrzydliwy sposób?! - wysyczała dziewczyna wprost do jego ucha, pchając broń głębiej czując opór mięśni. Wraz z serią krótkich, gardłowych krzyków mężczyzny, słychać było dźwięki pękanej skóry, rozrywanych ścięgien i luźno spływającej krwi po metalowej lufie. 
- Każdy aghrr ... w swoim ży... ciu popeł...nia błędy. - wysapał szef organizacji resztkami tchu, krzywiąc twarz z bólu. Sarah słysząc to gwizdnęła w akcie drwiny, po czym rzuciła gdzieś w dal niedopałek, podchodząc kilka kroków w przód. 
- Błąd można popełnić raz, staruszku. - rzekła już bardziej poważnym tonem, zbliżając swoją twarz do jego. - To co robiłeś tym biednym dzieciom nie można nazwać błędem. To co zrobiłeś było istnym ...
- Wynaturzeniem. - dopowiedziała Sina z wyraźnie tkwiącym w jej głosie obrzydzeniem, jednocześnie wbijając lufę pistoletu głębiej.
- Zwyrodnieniem. - odezwała się po raz pierwszy najstarsza z towarzyszek, Sophia, która do tej pory pozostała bierna całej sytuacji. 
- Grzechem. - rzekła Sarah melodyjnym cichym głosem, by wstać z kolan i wrócić przed szereg, gdzie stała reszta. Raven natomiast nadal pastwiła się nad mężczyzną do momentu, kiedy sam z siebie zaczął błagać ją o śmierć, nie wytrzymując już dłużej tej męczarni. Strach przejął nad nim kontrolę do stopnia takiego, że drżał niczym w febrze. Silny, rozdzierający ból odbierał mu resztki świadomości.

I wtedy też stało się to, na co dziewczyna czekała godzinami. W momencie kiedy nacisnęła na spust, z lufy tkwiącej w odbycie wystrzeliły pociski. Na początku gęsta krew trysnęła, jak z przytkanego palcem kranu, żeby zaraz kolejne tkanki uległy rozpadowi przez siłę wybuchu. Ściana jelita została rozerwana, a pocisk uszkodził okoliczne narządy wewnętrzne, przeszywając się przez żołądek, wątrobę, serce i płuco. Od przenikliwego wrzasku mężczyzny dzwoniło jej w uszach, a smród kolejno wypadających fragmentów krwawo zaróżowionych wnętrzności, pomieszanych z niewydalonymi fekaliami, wprawił blond włosą o mdłości. Ciało zwyrodnialca jeszcze przez chwilę sterczało sztywno na kolanach, przechylając się w momencie, kiedy dłoń brunetki puściła pogruchotane ręce. 
Zastygła blada, okaleczona twarz wylądowała w gromadzącej się pod zwłokami kałuży krwi, a oczy puste, zupełnie bez wyrazu, utkwiły swoje spojrzenie gdzieś w ciemną przestrzeń. 

- Zlecenie wykonane.

***

Widok rozszarpywanych, krwawo zaróżowionych, mięsistych, miękkich tkanek, z plaskiem uderzających o brudną ziemię, unoszący się w powietrzu odór wylewających się z odbytu wnętrzności i wrzask temu wszystkiemu towarzyszący, powodował, że fragmenty nieprzetrawionych resztek pożywania, wraz z lepiącą się śliną o brunatno żółtawym kolorze, raz za razem wydobywały się z szeroko otwartych ust blond włosej, której dźwięki opróżnianego żołądka słychać było w wąskim, ciemnym zaułku. Zgięta w pół, podpierając ścianę z jedną ręką dociśniętą do przepony brzusznej, wyrzucała z siebie całą zawartość wymiocin, którym towarzyszył szarpany kaszel i dławiące się konwulsyjne wdechy. 

Stojąca nieopodal Sina, obserwowała Sare z przejęciem wymalowanym na twarzy, by w końcu podejść do towarzyszki i położyć jej rękę na plecach. 
- Znowu się czymś strułaś?
Zielonooka jedynie kiwnęła głową, po czym blada na twarzy, ponownie wylała z siebie porcję rzygowin, przecierając usta grzbietem dłoni. 
- Tak, siostra, widocznie coś mi zaszkodziło z ostatniego obiadu. - skłamała, nie chcąc martwić brunetki. 
- Nie byłabym tego taka pewna. - usłyszały obie głos Sophii, której cień pojawił się na ścianie skąpo obdartego do gołych cegieł budynku. Jej kroki niosły się wraz z echem, a brązowe oczy błyszczały wśród płomieni pochodni. Raven widząc najstarszą z towarzyszek, jedynie zmrużyła szaroniebieskie oczy.
- Co chcesz przez to powiedzieć? 
Szatynka oparła się o drewnianą skrzynię, patrząc znacząco na obie dziewczyny. 
- To nie pierwszy raz, kiedy Miraż wymiotuje. - poinformowała ją spokojnym, opanowanym tonem. - Robi to każdego pieprzonego razu, kiedy egzekucji dokonujesz ty. 
- Co takiego?!
- Dziwisz się, Hisanno? - prychnęła Sophia, biorąc do ręki jeden ze swoich brązowych kosmyków włosów, okręcając go wokół palca. - Widok rozłupywanej czaszki, wyszarpywanych nożem jelit, czy wydłubywanie łyżką oczu na żywca, nie należy do tych najprzyjemniejszych. Zwłaszcza, gdy ktoś ma tak słabe nerwy, jak ona. - wskazała na blond włosą, która przysłuchiwała się całej rozmowie z utkwionym spojrzeniem gdzieś w ciemny kąt. Sina powędrowała za nią wzrokiem, marszcząc znacząco brwi. 
- Czy to prawda? To przeze mnie tak się czujesz? 
Sarah jedynie zacisnęła pięści, zagryzając dolną wargę. Jej reakcja nie była widoczna dla nikogo, chowała te gesty pod kurtyną jasnych, gęstych falowanych włosów. 
- To chyba oczywiste. - rzekła z drwiną Sophia, unosząc podbródek, ukazując tym samym swoją zaokrągloną kobiecą twarz, o pełnych ustach, ciemnych oczach i drobnym zadartym, lekko zakrzywionym nosie. - Nie powie ci jaka jest prawda, bo nie chce cię martwić. Nie chce wyjść na słabą. 
- Nie od ciebie chcę usłyszeć odpowiedź, więc zamilcz! - warknęła brunetka, ponownie zwracając swoje spojrzenie w stronę Sary. - Czy to prawda? 
- Ja nie ... 
- Przyznaj się Hissana, że lubisz zadawać ludziom ból. - Sophia weszła w słowo blondynki, będąc nadal opartą o drewnianą skrzynie. - Lubisz słyszeć agonalny wrzask swoich ofiar, lubisz patrzeć w ich oczy w których gaśnie życie. Jesteś głodna zabijania. Łakniesz przemocy i świeżej krwi, jak pieprzona bestia. 
- Dość! - przerwała jej Sina, zaciskając pięści na uniformie szatynki. Stały bardzo blisko siebie wpatrując się we własne odbicia w swoich oczach. Oba serca biły w ich klatkach, jak oszalałe, a oddechy mieszały się ze sobą w formie bezkształtnych obłoków. 
- Prawda boli. - cichym szeptem odezwała się po chwili ciszy najstarsza z towarzyszek. W przeciwieństwie do brunetki, ta emanowała stoickim spokojem. 
- Uważaj, żeby zaraz ciebie nie zabolała, jak cię za..
- Zabijesz? - dokończyła za nią szatynka. - Nie zdziwiło by mnie to. W końcu wytresował cię sam Angelo Lagusa. Czego zatem można się spodziewać po jego nieposłusznym psie, który przesiąknięty jest złem do szpiku kości. 

Sina nie wytrzymała, jej dłoń w jednej sekundzie powędrowała do kieszeni, skąd wyciągnęła nóż, jednak ręka Sary zatrzymała jej atak. 
- Przestańcie w tej chwili! - wydarła się po raz pierwszy tak głośno, że swym krzykiem spłoszyła błąkające się w kącie małe gryzonie, które z piskiem przebiegły przez ciemną uliczkę, znikając za zakrętem. - Co jest z wami do cholery? nie potraficie wytrzymać chociaż jednego dnia bez sporów? Tak ciężko jest się nie kłócić? - zapytała blond włosa, patrząc obu towarzyszkom w twarz. - Poza tym już mi przeszło, więc nie macie się czym przejmować. 
- Oh czyżby? - zaśmiała się pod nosem Sophia, jednocześnie nie spuszczając z oczy Raven. - A te krwawe flaki walające się po ziemi i hektolitry krwi pamiętasz? 

Sarah na samo wspomnienie makabrycznego obrazu, wybuchającego od wewnątrz mężczyzny, na powrót stała się blada.
- Chyba będę rzygać. - oznajmiła i nie czekając na ich reakcję, podbiegła do wcześniej okupowanego kąta, wyrzucając z siebie kolejne porcje nieprzetrawionego jedzenia. 
- Tak też myślałam. - rzekła Sophia, na co Sina jedynie prychnęła uwalniając dziewczynę ze swojego uścisku, podchodząc do najmłodszej.

Kiedy ciemność zalała pobliskie dzielnice, cała trójka zmierzała między budynkami, by po chwili przedzierać się przez gęstwiny drzew, które wyrosły im przed oczami nie wiadomo skąd.
- Jesteśmy na miejscu. - usłyszała gdzieś w szczelinach swojej rozmytej podświadomości, by szerzej otworzyć oczy i rozejrzeć się dookoła siebie. 
Po dwóch dziewczynach, towarzyszących jej przez całą drogę ślad zniknął. Rozpłynęły się niczym gęsta mgła, która okalała pobliskie pnie drzew, rozciągając się aż po samą wąską ścieżkę prowadzącą na szczyt.
Dopiero kiedy brunetka stanęła przed okazałym, kamiennym zamkiem, zorientowała się, że dotychczasowe obrazy były jedynie jej snem, bądź wspomnieniami z przeszłości. Ponieważ przed sobą widziała siedzibę zwiadowców a tuż obok mężczyznę o kolorze oczu burzowego nieba. 
- Levi ... - wyszeptała niemo jego imię. Ten jednak nie zwrócił na nią swojej uwagi. Wyskoczył z wozu, którym podróżowali przez trzy dni, by podejść do dziedzińca. 

Sina wybudzając się ze swojego snu, już całkiem przytomnie spojrzała na zamek, by ponownie swoje zaspane oczy wbić w plecy mężczyzny. 

Cały ten czas tkwiłam w świadomości, że sen okazał się rzeczywistością. Do dziś nie mogę sobie wybaczyć swoich przewinień. Tych wszystkich krzywd, jakie wyrządziłam ludziom. Jednak jest już na to za późno. Wiem, że ty tutaj stojący plecami przede mną, wydasz na mnie wyrok. I wiem, że osąd ten będzie sprawiedliwy ...

Jednak będąc wierna swym zasadom i przekonaniom, nie mogę dopuścić do zdrady mojej rodziny. Nie mogę, a jednocześnie nie chcę zdradzić ciebie. 

Boję się Levi, tak bardzo się boję, że czuję ten strach głęboko w sobie. Wnika do mojego serca, jak śmiertelna trucizna. Niszczy od środka i zadaje rany. 

Błagam uratuj mnie. 
Uratuj mnie od siebie, zanim będzie za późno ...

***

Witam moich czytelników, którzy wytrwale czekali do kolejnego rozdziału. Z przykrością muszę stwierdzić, że ostatnie dwa miesiące nie należały do produktywnych w zakresie piśmienniczym, a wszystkiemu winę ponosi mój stan zdrowia. 

Bardzo przepraszam tych, którzy czekali na kontynuację tak długo. Ze swojej strony chcę tylko was zapewnić, że powróciłam! z nowymi świeżymi pomysłami, nową weną, zaskakującą fabułą, zwrotami akcji.

Wróciłam z historią przesiąkniętą emocjami Siny i jej demonami przeszłości. 

Wróciłam! z dawką siły i energii, by pisać dla was, sprawić wam radość i dostarczyć tego, co lubicie w tej opowieści najbardziej. 

Wróciłam i nie zamierzam opuścić tej książki, tak samo jak was, dzięki którym ta historia nie miałaby takiego sensu. Nie miałaby głębi i głęboko w środku zakorzenionego, bijącego serca. 

To dzięki wam ta opowieść jest żywa i pragnę wam podziękować oraz prosić o odzew we wszelakiej postaci.

Chcę wiedzieć, co siedzi w waszych głowach czytając każdy z poszczególnych rozdziałów. Chcę wiedzieć jakie uczucia wam towarzyszą, czego jesteście głodni a co was boli, ciekawi czy wzbudza strach. 

Proszę oddajcie mi w pełni swoje odczucia, a gwarantuję, że odwzajemnię to w swojej historii. 

Miłego dnia życzę

Nurami_Phibrizzo 


 

 



 

  


Continue Reading

You'll Also Like

1.5M 26.5K 55
What if Aaron Warner's sunshine daughter fell for Kenji Kishimoto's grumpy son? - This fanfic takes place almost 20 years after Believe me. Aaron and...
382K 12.1K 88
"I have a secret, a well-kept secret for the last almost seven years. The real reason why I went into hiding." After years in a complicated relatio...
203K 12.4K 26
"i accidentally dropped four true love's arrows on earth which hit the mikaelson brothers. oops." IN WHICH Cupid accidentally shoots four arrows of t...
379K 33K 93
Sequel to my MHA fanfiction: •.°NORMAL°.• (So go read that one first)