Ostatnia misja

By Nurami_Phibrizzo

19.4K 1.7K 1K

Marzenia często nie idą w parze z rzeczywistością. Dzieli je cienka i jakże niezatarta granica, gdyż życie p... More

Rozdział 1 „Maria, Rose i Sina"
Rozdział 2 „Informator"
Rozdział 3 „Ponowne spotkanie"
Rozdział 4 „ Podziemie"
Rozdział 5 „ Decyzja"
Rozdział 6 „Powód"
Rozdział 7 „Rozmowa"
Rozdział 8 „ Na ratunek"
Rozdział 9 „Dyscyplina"
Rozdział 10 „ Dziękuję"
Rozdział 11 „ Marzenia"
Rozdział 12 „ Nero i Trening"
Rozdział 13 „ Teoria"
Rozdział 14 „ Konspiracja"
Rozdział 15 „ Biała księga"
Rozdział 16 „ Wyrozumiałość"
Rozdział 17 „ Maskarada"
Rozdział 18 "Dotyk przeszłości"
Rozdział 19 „ Gniew Sary"
Rozdział 20 „ Dług wdzięczności"
Rozdział 21 "Rozdarcie"
Rozdział 22 „Obietnica"
Rozdział 23 " Nieznany przyjaciel."
Rozdział 24 „Zachód Słońca"
Rozdział 25 Wyprawa za mury cz. 1 „Przedsionek Piekła"
Rozdział 26 Wyprawa za mury cz.2 „Pożegnanie"
Rozdział 27 Wyprawa za mury cz 3. „Żniwa"
Rozdział 28 Wyprawa za mury cz. 4 „Błądząc we mgle."
Rozdział 29 Wyprawa za mury cz. 5 ostatnia „ Obłęd"
Rozdział 30 „Złamane Skrzydła."
Rozdział 31 „Jawa czy sen"
Rozdział 32 "Sina"
Rozdział 33 "Stan czuwania."
Rozdział 34 "Martwa cisza."
Rozdział 35 "Guilty"
Rozdział 36 "So ist es immer"
Rozdział 37 Misja w Stohess cz 1 "Twarzą w twarz z diabłem."
Rozdział 38 Misja w Stohess cz 2 "Rycerze podziemia"
Rozdział 39 Misja w Stohess cz 3. "Jej oczami ..."
Rozdział 40 "Bez ciebie ..."
Rozdział 41 "Cena za życie."
Rozdział 42 Pierwsze wyjście z mroku cz 1. "Poza granicami strachu."
Rozdział 44 Pierwsze wyjście z mroku cz 3. "Noc oczyszczenia"
Rozdział 45 "Muzyka z podziemi"
Rozdział 46 "Warunek przebaczenia"
Rozdział 47 "Ten ostatni raz ..."
Rozdział 48 "Wyblakłe wspomnienia"
Rozdział 49 "Zanim będzie za późno..."
Rozdział 50 Wróg w odbiciu lustra cz 1 "Zanim zapadł wyrok"
Rozdział 51 Wróg w odbiciu lustra cz. 2 "Wewnętrzna walka."
Rozdział 52 "Wróg w odbiciu lustra cz.3 "Oko w oko z własnym sumieniem."
Czysto informacyjnie...
Ogłoszenie parafialne

Rozdział 43 Pierwsze wyjście z mroku cz 2. "Hissana - inne oblicze Siny."

266 25 19
By Nurami_Phibrizzo


 Nie wie ile czasu biegła przed siebie. Do tej pory czuła jak serce szamocze się w jej piersi, a płuca przy każdym zaczerpniętym oddechu drażniły od środka. Samo przełykanie śliny bolało. Jednak nie tak mocno, jak świadomość tego czego przed chwilą się dowiedziała. Siedząc pod jakimś budynkiem w ślepej alejce, gdzie nikt nie zdołał jej dojrzeć, oparta plecami o chropowatą ścianę, z rozstawionymi nogami, opierając na kolanach przedramiona, patrzyła tępo w przeciwległy mur.

Ile jeszcze niespodzianek ją czekało zanim wróci do siedziby? Właściwie to ... w obecnym stanie, chyba już nie miała po co tam wracać. Levi już o wszystkim wiedział, a jeśli nie? to ten blond dziwak mógł go uświadomić kim jest.

- Szlag! - przeklęła i tym samym zwróciła uwagę kobiety, przechodzącej alejką. Uniknęła jej ciekawskiego spojrzenia.

Wszystko się waliło, czego by nie tknęła, nic nie szło po jej myśli. Ten wyjazd był jednak błędem. Nie powinna była godzić się na rozkaz Erwina. Nie powinna była tu przyjeżdżać. Nie dość, że prawie wpadła w łapy mafii, to jeszcze naraziła życie Levi'a.

Zacisnęła pięści na ciemnym materiale peleryny, którą ukradła na jednym ze stoisk. Chowając czarne włosy pod obszernym kapturem, wyciągnęła butelkę wina, którą odkorkowała, przechylając dnem do góry.

Alkohol może i nie był wyjściem z sytuacji, ale w obecnej chwili nie miała nic lepszego pod ręką. Była wściekła na siebie, że sytuacja przybrała taki obrót. Była wściekła, a jednocześnie przerażona. Teraz już nie było sensu bawić się w żołnierza. Nie było sensu robić cokolwiek w stronę wcześniejszego życia. Wszystkie dotychczasowe plany, zawarte znajomości, relacje ... wszystko to przestało mieć znaczenie. Prawda wyszła na jaw. Musiała dokończyć to, co zaczęła rok temu.

Wytropić i zabić Kennego Ackermanna.

Z tą świadomością doiła wino pod pobliskim budynkiem, z taką łatwością, jakby przełykała wodę. Emocje kumulowały się w niej w zastraszającym tempie. Procenty też dały o sobie znać, gdy tylko wstała z ziemi, świat zachwiał się wraz z nią. Rzucając i tym samym rozbijając szkło o ścianę powoli powędrowała do baru, który mieścił się ulicę dalej.

Już przy samym wejściu, jej zmysły zaczęły się wyostrzać, tak, że odór spożywanego w pomieszczeniu alkoholu, uderzył w jej nozdrza z podwojoną siłą. Zadymiony lokal mieścił w sobie tłumy ludzi, którzy przy tym gwarze nie słyszeli przekleństw cisnących się na usta młodej dziewczyny. Dźwięk stukających o siebie kufli wypełnionych chmielem i okrzyki głównie mężczyzn zniesmaczyły ją do tego stopnia, że postanowiła przerwać te radosne pogawędki, wprowadzając tutaj małe zamieszanie.

Drażnił ją fakt, że wszyscy świetnie się bawili poza nią.

Ona miała w tym momencie wisielczy nastrój. Dlatego postanowiła się nim podzielić z całą resztą towarzystwa. Zaczynając od faceta siedzącego przy barze. Opierając oba łokcie o blat, obrócona tyłem do barmana, a przodem do wyjścia, szturchnęła faceta w kapeluszu, który pił do przysłowiowego lustra.

- Nic nie chcę mówić, ale chyba tamten gość z przodu, ma do ciebie jakiś problem. - zagaiła, wskazując głową na grubasa siedzącego przy drzwiach. Mężczyzna w kapeluszu, spojrzał wpierw na nią, a później za siebie.

- Mówił, że jednym palcem by cię poskładał, jak to krzesło w barze.

- Oh, czyżby? - zaśmiał się klient, przechylając kieliszek wódki.

- Ta, dodał też coś, że twoja matka mu ssie, czy jakoś tak.

Wiedziała, że tymi słowami przeleje czarę goryczy i wzburzy go, do tego stopnia, że facet rzucił kieliszkiem o blat, odwracając się z furią w stronę wyjścia.

- Zajebie gnoja! No jak matkę kocham, zapierdole skurwysyna!

Łatwo poszło, pomyślała Sina. Manipulacja ludzkimi emocjami była jedną z jej umiejętności z których korzystała jeszcze zza czasów mafii. Była bezwzględnie dobrą aktorką, dzięki czemu nie raz zwodziła swoje ofiary, do momentu wpakowania im kulki w łeb.

Wyjątek stanowił cholerny kapitan, który nie kupował jej każdorazowego blefu.

Kiedy za jej plecami rozgrywała się akcja typu "mordobicie" Sina skinęła głowa na barmana, prosząc o szklanice wina.

- Czerwone, półsłodkie, twoje ulubione. Na koszt firmy.

Usłyszała znajomy głos. Gdy obróciła się za siebie, dostrzegła parę lazurowych oczu, które wpatrywały się w nią z taką intensywnością, jak wcześniej Levi, jadąc powozem.

Mikael, bo tak miał na imię chłopak stojący przed barem. Był znajomym Angelo i Nero. Byłym posłańcem, który przez wzgląd na trwałe uszkodzenie ciała, nie mógł już pełnić służby u Lagusy. Zamiast tego, został informatorem na powierzchni. Otworzył bar wraz ze swoim bratem i służyli pomocą byłej organizacji, gdy tego potrzebowali.

Spoglądając na bijatykę w barze, która de facto była chlebem poprzednim w tym miejscu, Mikael wrócił na swoje miejsce, szykując dokładkę dla brunetki.

- Co cię sprowadza po tylu latach na stare śmieci? - zapytał, odgarniając niemal śnieżnobiałe kosmyki przydługich włosów.

- Interesy Mika, interesy. -rzekła pozornie spokojnym tonem Sina.

Chłopak spojrzał na nią podejrzliwie, stawiając tym razem całą butelkę trunku, a nie szklanicę. Wiedział z doświadczenia, że członkowie mafii nie wylewają za kołnierz, zwłaszcza, gdy chodziło o misje.

Raven jakby odczytując jego gest, wychyliła butelkę czerwonego wina, przecierając grzbietem dłoni usta.

- Jakie tym razem interesy? o ile mi wiadomo, to na obecną chwilę opuściłaś Laguse, wstępując do wojska.

- Widzę, że plotki rozpowszechniają się tak szybko, jak alkohol w moim organizmie. - prychnęła. - Plany się pozmieniały. - rzuciła oskarżycielskim tonem, jeżdżąc dnem butelki po blacie, wbijając spojrzenie w zadrapania na drewnianej fakturze.

- Aż tak, że przyszłaś się najebać po tylu latach w miejscu, gdzie pierwszy raz się spotkaliśmy? 

Mike nie owijał w bawełnę. Kiedy czegoś chciał, po prostu po to sięgał. Niestety, Sina była dla niego twardą sztuką. Ją nigdy nie interesowały jakiekolwiek romanse. Była zaślepiona zemstą, do tego stopnia, że nie widziała nic poza własnym celem.

- Ponoć znajdę tutaj informatora, który niestety nie jest skory rozmawiać z członkiem mafii.

- Skąd masz te informacje? - spytał zdziwiony.

- Od Nero. - rzuciła krótko. - Ponoć wie, gdzie znajdę Kennego Ackermanna.

- Rozpruwacza?

Brunetka skinęła głową.

- To jak chcesz go do tego przekonać? 

Dziewczyna wzruszyła ramionami, przełykając trunek. 

- Wywabie go swoją metodą. 

Mikael uniósł śnieżnobiałą brew, uśmiechając się perliście. 

- A zanim wywabisz jego, to może skoczymy na ...

- Oi Mika! - wrzasnął postawny wyższy o dwie głowy facet z szarą kozią bródką. - Ile razy mam ci powtarzać szczylu jeden, żebyś pilnował porządku w lokalu, a nie mizdrzył się do ... - tym razem, to on nie dokończył swojego wywodu. Gdy tylko przekroczył próg zaplecza, spojrzał na czarnowłosą, patrzącą na niego z obojętnością. 

- Hissana.

Na dźwięk tego imienia, niebieskooka ściągnęła brwi, mrużąc przy tym groźnie oczy.

- Nie nazywaj mnie tak, staruszku. Porzuciłam to imię dawno temu. 

- Tak samo, jak porzuciłaś swoją familię?

Kolejny, co nie przebierał w środkach. Co miał na języku, potrafił z siebie wypluć, nie bacząc na to, czy kogoś tym dotknie, czy nie. 

Sina westchnęła zrezygnowana, przechylając butelkę wina, opróżniając ją przy tym do cna. Stawiając ją z łoskotem na blacie, przekrzywiła głowę w bok.

- Nie będziesz miał nic przeciwko, jeżeli rozejrzę się za kimś? 

- Nie, o ile Angelo pokryje rachunek, który mu wyślę, po twoich "odwiedzinach"

Śnieżnowłosy nie skomentował tego, jedynie przewrócił oczami, odchodząc od baru, zaś dziewczyna wodząc wzrokiem, niczym łowca, przyglądała się mężczyznom siedzącym przy stołach, doszukując się szczegółów, które naprowadziłyby ją na trop informatora. 

Po lewej stronie, tuż przy oknie, stał stół, przy którym siedziały osoby, które jako jedyne nie darły ryja na całe pomieszczenie. Raczej szeptały do siebie w iście konspiracyjnym stylu. Raven czuła, że to może być trop, jakiego szukała. Powolnym krokiem więc ruszyła w ich stronę, uderzając obcasami o posadzkę. Dźwięk ten nie wywarł na nich wrażenia, gdyż w gwarze rozmów, ledwo było cokolwiek dosłyszeć. Dlatego Sina musiała zwrócić na siebie uwagę w inny sposób. Jako, że w pomieszczeniu panował półmrok, a światło dobiegało jedynie ze strony wschodniej, gdzie słońce zdawało się chylić ku zachodowi, miało się wrażenie, że dym wiszący w powietrzu był szkarłatnej barwy. Czarnowłosa pod wpływem solidnej dawki alkoholu, oparła się jedną dłonią o blat, spoglądając spod grzywki na trzech młodych panów. Co prawda obraz jej się zacierał przed oczami, ale miała jeszcze świadomość możliwości swojego ciała.

- Nie przeszkadzam panom? - spytała niewinnie, oglądając przy tym swoje paznokcie. - Właśnie szukam takiego jednego skurwysyna, który z łaski swojej zechce mi powiedzieć, gdzie mogę znaleźć Rozpruwacza. Wiecie może coś o tym? 

Wystarczyło tylko spojrzeć po ich twarzach, by zrozumieć, że trafiła w samo sedno. Oboje zbledli, a jeden z nich niespostrzeżenie sięgnął pod swój płaszcz. Nim jednak wykonał jakikolwiek ruch ze swojej strony, czarnowłosa ubiegła go, przybijając mu rękę widelcem do stołu z taką siłą, że metalowe ząbki przeszły na wylot blatu po drugiej stronie. To samo zrobiła z drugą dłonią. Wrzask mężczyzny został stłumiony szyjką butelki, którą Sina wpakowała mu niemal do gardła. Zagryzając na niej zęby, kwilił w cierpieniu, rzucając jej wściekłe spojrzenie, które zbyła z dziwną obojętnością. Dwóch innych chłopaków, zastygło bez ruchu. Jeden z nich zdobył się na odwagę by zagadać.

- Jeżeli jesteś z mafii, to lepiej stąd wypierdalaj, zanim stracę cierpliwość. 

Sina na tę uwagę uśmiechnęła się. Oparta o sztuciec, docisnęła go do dłoni jednego z nich. 

- Ty stracisz cierpliwość, powiadasz?

W jej oczach zalśnił bliżej nieokreślony blask, który porównywalny był do tego, jakim zaszczycała swoje ofiary przed egzekucją. Drugi chłopak siedzący przy stole, spojrzał z przerażeniem na rękę towarzysza, samemu wykonując ten sam ruch, co jego poprzednik.

- Nie radzę. - usłyszał wyprany z emocji głos dziewczyny, który brzmiał inaczej niż dotychczas. Był spokojny, stonowany i stanowczy. - Jeżeli nie chcesz, by koledzy zeskrobywali cię z podłogi, to lepiej nie radzę. 

Mężczyzna cofnął rękę, przełykając ślinę. Chyba wreszcie sobie zdał sprawę z tego, że doczynienia ma z elitarnym zabójcą z podziemi, o którym wieści przepadły jak kamień w wodę.

- Więc może zaczniemy jeszcze raz, na spokojnie. Zanim wasz towarzysz nie zemdleje. - mówiąc to położyła ubłocony but na stole, by po chwili na niego wskoczyć, opierając się o blat i tym samym łapiąc równowagę rękami. Niczym kot, kucała spoglądając w ich oczy. 

- Legendarna Hissana, jak mniemam. - odezwał się ten siedzący po lewej, obok gościa, co dławił się butelką.

Dziewczyna zmarszczyła brwi. 

- Skąd wiesz, że nie Miraż, bądź Enigma. 

- Bo tylko Hissana miała takie popieprzone metody, zadawania bólu swoim ofiarom.  - na te słowa jak nigdy, wzruszyła ramionami.

- Każdy ma swoje zainteresowania. Jedni lubią czytać książki, a inni torturować ludzi, którzy na to cierpienie zasługują. 

- Pieprzona wariatka. 

- Nie, to nie ja jestem popieprzona. - rzekła z nutą żalu w swoim głosie. - Tylko ten chory świat. 

W momencie podskoku, ciężar jej ciała przechylił stół, a dwie butelki, odbijając się dnem o blat, zawisły niemal w powietrzu, tak samo jak Reven. Wykonując szpagat, rozbiła szklane naczynia po obu stronach mężczyzn, na ich twarzach. Zimny chmiel rozbryznął się wraz z krwią po podłodze, a w barze zawrzało od głośnych okrzyków. Pięciu, nie, sześciu! uzbrojonych w broń palną i ostrza towarzyszy, okrążyło ją, niebezpiecznie się przy tym zbliżając. 

- Spodziewaliśmy się szczurów z podziemia. Jeden z nich zaczął za bardzo węszyć na powierzchni.

- Tch, żebyś ty zaraz nie wywęszył własnego truchła pod moim butem.

Sina zaklęła pod nosem, zdała sobie sprawę, że przez spożyty alkohol, nie była w stu procentach sprawna, jak dotychczas. Pierwszy z nich, postawny silny, rosły chłop z wypisaną głupotą na twarzy, ruszył w jej kierunku chwytając ją za gardło. Zareagowała niemal natychmiast. Robiąc krok w bok, wyrwała się z żelaznego uścisku, łapiąc za przedramię. W momencie uchwycenia jego szyi, zamachnęła się i z całej siły przygrzmociła jego głową o kant stołu, pozostawiając na blacie mokrą czerwoną plamę. Ciało mężczyzny bezwiednie opadło na drewniane deski, a dziewczyna wyprostowała plecy, poprawiając kaptur na głowie. 

- To kto następny? 

Długo nie musiała czekać, kolejny pretendent do wybicia zębów, ruszył, próbując ją pokroić czymś w rodzaju maczety. Raven unikając śmiertelnych zamachnięć, odskakując to w lewo, to w prawo, dostrzegła, że za nią czai się trzeci oprawca, celujący do niej z broni. W momencie kolejnego zamachu, brunetka wyczuwając atak, kucnęła, a ostrze weszło w mężczyznę za nią, jak w masło, przecinając tętnice szyjną. Krew trysnęła na ściany, a z gardła zabitego słychać było jeszcze niewyraźne bulgotanie, sugerujące, że dławił się własną posoką. 

Dziewczyna dobywając broni, wycelowała w tego z maczetami, pakując mu kulkę prosto w łeb. Dwóch kolejnych, załatwiła z dystansu, z tym, że jeden z nich, zaszedł ją od tyłu. Mimo półmroku jaki panował w barze i spustoszenia jakie siała w pomieszczeniu, widziała jak ludzie uciekają z krzykiem przez otwarte drzwi. W momencie mrugnięcia okiem, poczuła zimną lufę pistoletu, przyłożoną do jej tyłu głowy.

- Ani kroku dalej! - krzyknął najmłodszy z nich chłopak, zaciskając palce na uchwycie broni. - Spróbuj choćby drgnąć, a twój mózg wyląduje na ścianie. 

Sina nie obejrzała się za siebie, nie drgnęła, tak jak powiedział oprawca. Stała nieruchomo, obrócona do niego plecami. W tle oparów i papierosowego dymu, spostrzegła zarys sylwetki stojącej za nią. Odbijała się w oknie, na przeciwko którego stała.

- Wiesz, że żywa, jestem cenniejsza niż martwa? - postanowiła grać na czas. Niepostrzeżenie trzymając broń pod pachą, wycelowała spod połów peleryny w stronę zabójcy.

- Nie dbam o to. - rzucił sztyn, przeładowując broń. - Jesteś zbyt niebezpieczna, żeby zostawić cię przy życiu.

- A ty zbyt głupi. - skomentowała, naciskając na spust. 

Rozległ się huk strzału, a po chwili zimna lufa, przejechała po materiale, wypadając z ręki na podłogę. Szatyn dostał prosto w środek klatki piersiowej. Leżąc na drewnianych deskach, wykrwawiał się, patrząc prosto w jej szaroniebieskie oczy. 

Pozostało dwóch. 

Sina rozejrzała się po pomieszczeniu, jeden z nich z uśmiechem na twarzy zacisnął pięści, by przywalić jej w twarz, lewym prostym. Unikając uderzenia, nadziała się na kopniaka, by poczuć zaraz silny chwyt przedramieniem, z zamiarem skręcenia jej karku. Oceniając szybko sytuację ucieczki, tego co podszedł na przeciwko niej wykopała za ladę baru. Zaś ten, co ją trzymał, wyginając tułów w bok, łokciem wyłamała mu żebro. Facet syknął z bólu, zaś Raven siłą obrotu pogruchotała mu ręce, posyłając kopniakiem za okno. 

Wszyscy zostali pozamiatani, niczym śmieci sprzed zamku. Reszta ludzi schowała się pod stołami, w obawie przed wplątaniem się w rozróbę. 

Kiedy Sina wyjęła z dłoni szkło, które wbiło się w trakcie walki, ostatni z mężczyzn natarł na nią z nienacka, rzucając jej ciałem o podłogę. Z jej gardła zdało się słychać przeciągły jęk. Broń jaką trzymała w dłoni, została wykopana. Obie ręce miała przydeptane kolanami, czując na gardle zimną stal. Postać, która nad nią zawisła, również miała na sobie pelerynę i obszerny kaptur, zakrywający twarz.

Siedmiu? przeszło jej przez myśl, łapiąc oddech. Serce w jej piersi szarpało się jak szalone.

- Gdzieś się ukrył draniu, że cie nie wyczułam z tak małej odległości.

Nie odpowiedział jej. W zamian tego, docisnął zimną stal do jej szyi, robiąc na jej skórze pojedyncze, płytkie cięcie. Sina zacisnęła zęby. Jedynym wyjściem było przywalić mu z całej siły kolanem w plecy. Jednak nie mogła gwarantować, że wyjdzie z tego cało. Jak pomyślała, tak zrobiła. W momencie silnego uderzenia, ostrze dociśnięte na jej szyi zrobiło głębsze cięcie. Mężczyzna nad nią, dostając wprost w kręgosłup, jęknął przeciągle, by po chwili zostać zwalonym na podłogę. Sina stanęła na równe nogi, próbując na nich ustać. Kręciło jej się w głowie i bolały ją plecy. W dodatku piekła ją prawa dłoń. Obejrzała się za siebie, gdzie jeszcze chwilę temu, powinien leżeć jej oprawca. 

Nie było go.

Poczuła szarpnięcie za poły peleryny. Poleciała do tyłu, lądując prosto na blat stołu, rozbijając przy tym szkło. Jej obszerny kaptur opadł odsłaniając część jej twarzy, a ona syknęła, krzywiąc się przy tym nieznacznie. Chciała poruszyć ręką, lecz obie w iście żelaznym uchwycie miała skutecznie zablokowane. 

- Poddaj się! albo będę zeskrobywać twoje ścierwo ze swojego miecza. - usłyszała zimny, beznamiętny głos, który tak dobrze znała.

- L...Levi? - wyszeptała jego imię, na powrót swoim delikatniejszym i cieplejszym tonem.

Mężczyzna drgnął na moment, by po chwili zmniejszyć siłę nacisku na jej nadgarstkach. 

- Sina? 

Dziewczyna skinęła głową, oddychając z ulgą. Nie był to żaden kolejny mafijny oprawca, ani łowca nagród. Właśnie stoczyła walkę z własnym kapitanem, nie będąc tego w pełni świadomą. Kiedy spojrzała w jego twarz skrytą w cieniu, dostrzegła jedynie błyszczące w ciemnościach kobaltowe tęczówki.

- Co ty do cholery odpierdalasz?! Mało ci wrażeń po ostatnim starciu z tymi pokurwieńcami?! 

- Ja nie .. ja ...

- I nie skończyłem, wiec zamilcz i wysłuchaj mnie do końca, albo sam cię uciszę do kurwy nędzy!

Czarnowłosa nic już nie powiedziała, nie drgnęła, nawet nie śmiała złapać powietrza w płucach. A może fakt tego, że leżała na stole, przygnieciona jego ciałem, sprawiał, że nie mogła oddychać. 

A może fakt tego, że jego blada, wykrzywiona we wściekłości twarz, była tuż nad jej twarzą.

A może fakt tego, że jego usta, które wyrzucały z siebie teraz potoki irytacji, były tak blisko jej ust.

A może fakt tego, że jego bliskość ją przytłaczała, a procenty we krwi to potęgowały.

Nie wiedziała, dlaczego czuła falę gorąca, przepływającego przez jej ciało niczym prąd.

- Czego do cholery zawsze pakujesz się w kłopoty?! Nie możesz choć raz usiedzieć na dupie i się nie ruszać z miejsca?! mam cię kurwa przywiązać do pieprzonego krzesła do momentu aż będziesz robić pod siebie?! 

- Że co? - Sina wróciła z powrotem na ziemię, otwierając szerzej oczy.

- Gówno! jak nie rozumiesz co. - ryknął Levi, puszczając jej nadgarstki, by złapać ją za kołnierz i przyciągnąć do siebie. - Przysięgam ci dzieciaku, że jak jeszcze raz znikniesz mi z oczu, stracę cierpliwość i inaczej się tobą zajmę, a wtedy gwarantuje ci, że nie wyjdziesz ze szpitala przez kolejne miesiące. 

Raven przełknęła ślinę. Nawet jeżeli ona była elitą wśród zabójców podziemia, to nie chciała się przekonać na własnej skórze, jak wygląda dyscyplina z której słynął jej kapitan. Dlatego zaczęła go przekrzykiwać, wpajając mu, że rozumie. I prosząc by z niej w końcu zszedł. Bo jeszcze chwila, a zemdleje z braku powietrza w płucach.

Kiedy oboje byli już względnie na nogach, brunet stojąc do niej tyłem, rzucił w jej kierunku tylko jednym pytaniem, które na powrót zachwiało jej świat.

- To ty jesteś Hissana, prawda?

***

Tak jak mówiłam, drugą część miałam w połowie już zaczętą, więc postanowiłam ją dokończyć i opublikować w tym samym dniu w formie takiego bonusu. ;)

Więc bierzcie i czytajcie z tego wszyscy, a ja idę sobie zaparzyć czarną herbatę xd

Oyasumi

Nurami_Phibrizzo



Continue Reading

You'll Also Like

188K 8.6K 107
In the vast and perilous world of One Piece, where the seas are teeming with pirates, marines, and untold mysteries, a young man is given a second ch...
1.5M 26.5K 55
What if Aaron Warner's sunshine daughter fell for Kenji Kishimoto's grumpy son? - This fanfic takes place almost 20 years after Believe me. Aaron and...
796K 48K 120
Y/N L/N is an enigma. An outgoing, cheerful, smiley teenage boy. Happy, sociable, excitable. A hidden gem in the rough of Japan's younger soccer pl...
379K 32.9K 93
Sequel to my MHA fanfiction: •.°NORMAL°.• (So go read that one first)