Ostatnia misja

By Nurami_Phibrizzo

19.3K 1.7K 1K

Marzenia często nie idą w parze z rzeczywistością. Dzieli je cienka i jakże niezatarta granica, gdyż życie p... More

Rozdział 1 „Maria, Rose i Sina"
Rozdział 2 „Informator"
Rozdział 3 „Ponowne spotkanie"
Rozdział 4 „ Podziemie"
Rozdział 5 „ Decyzja"
Rozdział 6 „Powód"
Rozdział 7 „Rozmowa"
Rozdział 8 „ Na ratunek"
Rozdział 9 „Dyscyplina"
Rozdział 10 „ Dziękuję"
Rozdział 11 „ Marzenia"
Rozdział 12 „ Nero i Trening"
Rozdział 13 „ Teoria"
Rozdział 14 „ Konspiracja"
Rozdział 15 „ Biała księga"
Rozdział 16 „ Wyrozumiałość"
Rozdział 17 „ Maskarada"
Rozdział 18 "Dotyk przeszłości"
Rozdział 19 „ Gniew Sary"
Rozdział 20 „ Dług wdzięczności"
Rozdział 21 "Rozdarcie"
Rozdział 22 „Obietnica"
Rozdział 23 " Nieznany przyjaciel."
Rozdział 24 „Zachód Słońca"
Rozdział 25 Wyprawa za mury cz. 1 „Przedsionek Piekła"
Rozdział 26 Wyprawa za mury cz.2 „Pożegnanie"
Rozdział 27 Wyprawa za mury cz 3. „Żniwa"
Rozdział 28 Wyprawa za mury cz. 4 „Błądząc we mgle."
Rozdział 29 Wyprawa za mury cz. 5 ostatnia „ Obłęd"
Rozdział 30 „Złamane Skrzydła."
Rozdział 31 „Jawa czy sen"
Rozdział 32 "Sina"
Rozdział 33 "Stan czuwania."
Rozdział 34 "Martwa cisza."
Rozdział 36 "So ist es immer"
Rozdział 37 Misja w Stohess cz 1 "Twarzą w twarz z diabłem."
Rozdział 38 Misja w Stohess cz 2 "Rycerze podziemia"
Rozdział 39 Misja w Stohess cz 3. "Jej oczami ..."
Rozdział 40 "Bez ciebie ..."
Rozdział 41 "Cena za życie."
Rozdział 42 Pierwsze wyjście z mroku cz 1. "Poza granicami strachu."
Rozdział 43 Pierwsze wyjście z mroku cz 2. "Hissana - inne oblicze Siny."
Rozdział 44 Pierwsze wyjście z mroku cz 3. "Noc oczyszczenia"
Rozdział 45 "Muzyka z podziemi"
Rozdział 46 "Warunek przebaczenia"
Rozdział 47 "Ten ostatni raz ..."
Rozdział 48 "Wyblakłe wspomnienia"
Rozdział 49 "Zanim będzie za późno..."
Rozdział 50 Wróg w odbiciu lustra cz 1 "Zanim zapadł wyrok"
Rozdział 51 Wróg w odbiciu lustra cz. 2 "Wewnętrzna walka."
Rozdział 52 "Wróg w odbiciu lustra cz.3 "Oko w oko z własnym sumieniem."
Czysto informacyjnie...
Ogłoszenie parafialne

Rozdział 35 "Guilty"

303 29 41
By Nurami_Phibrizzo


Nadziei jednak na tym świecie nie ma.

A odpowiedź przyszła szybciej niż mogłam się była tego spodziewać .

Stojąc na pograniczu prawdy, stałam się więźniem własnego umysłu ...


Tego dnia szarość przysłoniła świat za murami. Niczym mgła spowiła smutkiem twarze, rozdarła duszę na pół, zajrzała ludziom do serc. Fragment po fragmencie niszczyła głęboko zakorzenione przeświadczenie o wolności, o pokoju i szczęściu. Sina powoli zapominała co to znaczy szczęście, radość, czy prawdziwy uśmiech na twarzy. Jej oczy niegdyś z czystego błękitu, stały się szarawe, mętne, chłodne niczym stal. Powoli przestała wierzyć w cokolwiek. 

Dla niej nie było już ratunku. Pasmo krzywd jakie ją dosięgnęło odbiło się na jej psychice doszczętnie. Stała nad wykopanym rowem w ziemi, niczym porcelanowa lalka. Blada, krucha i nieruchoma. Deszcz sączący się z pochmurnego nieba spływał po jej powiekach, długich rzęsach, czarnych kosmykach i wojskowym mundurze. Mętnym stonowanym spojrzeniem obserwowała jak powoli wpuszczano drewnianą trumnę w dół. Ktoś podszedł i sypnął ziemią, inny zaś rzucił wiązanką kwiatów.. W tle jak przez sen, słychać było przemówienie generała Erwina Smitha, a zaraz po tym wszyscy stanęli w równym szeregu, by przygotować się do salwy honorowej. Trzykrotny huk wystrzału rozbrzmiał na cmentarzu, a w niebo poleciały wstęgi żółtej flary. Cienka warstwa mgły rozproszyła się ukazując obraz, który pozostawi bliznę w pamięci wszystkich tu zebranych. Deszcz rzewnie przeciekał przez gałęzie drzew. Kiedy pogrzeb dobiegł końca połowa wojskowych rozproszyła się. Sina stała nadal nad grobem Simona nieruchomo patrząc w ciemnozielony całun, ozdobiony skrzydłami wolności. Tymi samymi, które niegdyś nosiła z dumą na plecach. Emblemat ten kiedyś symbolizował znak wolności, wiary i bohaterstwa. Teraz był jedynie piętnem zgubienia, zwiastującym zniszczenie.

Najpierw Rai ...

Potem Sarah ..

Teraz Simon ...

Ten korpus jest przekleństwem. Herb powiewający na wietrze, napawał ją obrzydzeniem. Miała ochotę krzyczeć w stronę nieba, zedrzeć te skrzydła z siebie, co miała na mundurze i rzucić w błoto. Tyle dla niej obecnie znaczyły. 

Tyle co nic.

Jednak nie zrobiła nic w tym kierunku. Nawet nie drgnęła, kiedy ktoś rzucił cień na przeciwko niej. 

- Jak będziesz tak dalej stała na deszczu, to złapiesz jakieś gówno. - usłyszała bruneta i poczuła na głowie materiał płaszcza, który zakrył jej mokre włosy i twarz. Eliot stojąc obok z rękami w kieszeni utkwił spojrzenie tam gdzie ona. - Wiesz, że nic nie mogłaś z tym zrobić, nie? 

Odpowiedziała mu cisza. Westchnął, wsłuchując się w przygnębiającą symfonię opadających kropli. Gdyby miał być szczery, to na miejscu Simona cieszyłby się z tego, że ma gdzie spocząć po śmierci. Nie wszyscy zwiadowcy mogli dostąpić tego zaszczytu. Zazwyczaj były to ich szczątki, które zwracano rodzinie w pamiątce po zmarłym, albo co gorsza, ciało paliło się na stosie. Najczęściej jednak taki żołnierz nie powracał za murów. Był pożerany przez tytana, bądź uznany za zaginionego.

- Pieprzony szczęściarz. -prychnął, wyciągając z kieszeni paczkę fajek. Truł się tytoniem tylko, jeżeli nerwy mu zaczynały puszczać. Po śmierci swojego oddziału zaczął robić to nagminnie. Chciał zaproponować dziewczynie, ta jednak odmówiła. Właściwie nic nie zrobiła. Milczała obserwując jak zwiadowczy całun nasiąka zimnym deszczem, który rzewnie miesza się z jej łzami, spływającymi cicho po bladych policzkach.

Tego samego dnia kwatera korpusu wydawała się nadzwyczaj pusta i bezdźwięczna. Jakby wszyscy wkoło wyparowali zostawiając po sobie jedynie pamięć i ślady stóp na posadzce. Nawet wiatr nie przedzierał się przez szczeliny. Kiedy Sina szła korytarzem miała wrażenie, że echo jej własnych kroków rozsadzi jej mózg. Było zbyt cicho, rozpaczliwie ponuro. Dlatego szukała miejsca, gdzie mogłaby poczuć, że żyje. Bo obecnie było tu jak w grobie. Gdyby nie mury zamku, myślałaby, że wciąż tkwi na cmentarzu. Kiedy skręciła do zachodniego skrzydła, chwilę przystanęła. Zaraz za rogiem, tuż za zakrętem na lewo była sala szpitalna, gdzie znalazła chłopaka martwego. 

Raptem kilka dni temu, jeszcze z nim rozmawiała, a teraz go już nie było z nimi. Jak przez mgłę wróciła wspomnieniami do tamtego momentu, kiedy pociągnęła za zasłony ...

Chłopak był odwrócony do niej twarzą. Miał lekko rozchylone sine usta, otwarte oczy i bladą skórę, która zlewała się z prześcieradłem owiniętym ciasno wokół jego szyi.

Jego nagie stopy wisiały półtora metra nad ziemią. 

Do dziewczyny przez chwilę nic nie docierało. Ten obraz był tak surrealistyczny, że przez chwilę stała w milczeniu i patrzyła jak sztywne ciało wiszące półtora metra nad ziemią, kołyszę się delikatnie, rzucając niezgrabny, pokraczny cień na posadzkę. Dopiero w momencie kiedy ponownie ujrzała jego twarz, coś w niej pękło. Padła na kolana, by drżącymi rękami złapać się za głowę i zacząć przeraźliwie krzyczeć, wrzeszczeć i szarpać za włosy. Nie słyszała swoich słów, nie czuła bicia własnego serca. Łzy zalewały jej twarz, a ból rozdzierał dusze. Do szpitalnego pomieszczenia wbiły dwie osoby, Wiktoria i kapitan. Rudowłosa, która wracała właśnie z leśnej popijawy, widząc Simona pod sufitem i klęczącą w przerażeniu Sinę na podłodze, pochyliła się nad nią, ujęła dłońmi jej twarz i przytuliła do swojej piersi tak, by nie musiała już patrzeć na ten straszliwy widok. Szarpany, boleściwy płacz brunetki zagłuszany był uspokajającymi słowami. Kapitan zaś w tym czasie, z nożem w ręku, rzucił się na łóżko,  by jednym ramieniem przytrzymać ciało chłopaka, a drugą rozedrzeć prześcieradło go kneblujące. Kiedy materiał w końcu puścił, mężczyzna powoli położył martwe ciało chłopaka na materacu, sprawdzając puls. 

Niestety było już za późno. Twarz Simona była cała blada, sine miejsce na skórze, obejmowane szczelnie chwilę temu nie pulsowało. Oddechu nie było, a oczy patrzyły tępo w sufit. Levi, po chwili schował nóż, by wciągnąć przed siebie dłoń. Zimnymi palcami dotknął powiek chłopaka, by zamknąć mu oczy.

- Nie żyje. 

Tylko tyle zdołała usłyszeć wtulona w pierś brunetka, zaraz po tym ciemność przysłoniła jej świat, a ona straciła przytomność.

Nie ruszyła się z miejsca, stała tępo patrząc przed siebie. Chłód jaki okalał jej ciało sprawił, że zadrżała. Nikłe cienie płomieni pochodni prześlizgiwały się pomiędzy kamieniami, wyrwami w ścianie, oraz podłodze na której wciąż stała. Miała wrażenie, że wiatr do niej przemawia głuchym szeptem. Gdzieś z tyłu głowy wiedziała, że wyobraźnia znów zaczyna ją prześladować. Szumiało w jej uszach nadgorliwie, wdzierając się krzykiem do jej serca, a każdy ze świstu powietrza, niósł ze sobą zarysy odgłosów i pojedynczych słów. 

Zabiłaś go ...

Dźwięczało w jej głowie. 

On mógł żyć, a ty bezczelnie patrzyłaś jak powoli umiera ...

- Nie prawda. - szepnęła, czując jak oczy zachodzą jej łzami. - To nie moja wina.

Zabiłaś go ...

Powtórzył jej głos w głowie.

- Nie. - rzekła głośniej i oddaliła się od tego miejsca. Szła szybkim krokiem przez korytarz, zatykając uszy. Cały czas słyszała za sobą szepty, które było uciążliwe, jak skrobanie paznokciami po ścianie. Szept za szeptem powtarzał zimnym tonem wciąż te same słowa, odbijające się echem po zakątkach jej umysłu ...

Morderca ... Zabiłaś ... Morderca ...Morderca ... Zabiłaś ... Morderca ...Morderca ... Zabiłaś ... Morderca ...Morderca ... Zabiłaś ... Morderca ...Morderca ... Zabiłaś ... Morderca ...Morderca ... Zabiłaś ... Morderca ...Morderca ... Zabiłaś ... Morderca ...Morderca ... Zabiłaś ... Morderca ...

Zabiłaś go ...

Masz krew na rękach ...

Jesteś mordercą ...

- Nie, nie jestem mordercą.

Jesteś ...

- Nie jestem! - zaprzeczała, zaciskając powieki. Dźwięki nasiliły się, a w nogach brakło sił. Jak w amoku, przerażona wtargnęła do pierwszego napotkanego wejścia.

Morderca ...

Nigdzie się nie ukryjesz ...

Śmierdzisz śmiercią ...

- Przestań do cholery! - krzyknęła w końcu, zatrzaskując za sobą drzwi. - Przestań! słyszysz?! 

Odpowiedziała jej głucha cisza. Powoli zlękniona uchyliła powieki i spojrzała przed siebie. Było ciemno, ale w świetle księżycowej łuny dostrzegła zarys umywalki i przedsionka prysznicowego. Znajdowała się w łazience. Rozejrzała się dookoła siebie. Wszelakie dźwięki, szepty czy słowa ustały. Niespiesznie podeszła do lustra, drżącą ręką odkręciła kran i przemyła twarz zimną wodą. Zakręcając go z powrotem, oparła się dłońmi o zlew, mając spuszczoną głowę, patrzyła tępo w jeden punkt. Mokre krople skapywały z jej skóry na podłogę. 

- Nie zmyjesz tego wodą  ...-usłyszała za sobą. Jak oparzona odwróciła się za siebie.

Pusta ściana i snop księżycowego światła, to jedyne co zobaczyła za swoimi plecami. Nikogo za nią nie było. Nikt za nią nie stał, a jednak miała wrażenie, że kogoś słyszy. Na powrót spojrzała w lustro. Szaroniebieskie oczy rozwarły się szeroko, a serce podeszło do jej gardła. Stała jak wryta i patrzyła w dwa odbicia. W obu widniały postacie łudząco podobne do siebie, z tym że ta druga, stojąca za jej plecami ubrana była w stare powycierane, dziurawe szmaty.  

Nie zmyjesz tego wodą ...  powtórzyło odbicie czarnowłosej, niskiej dziewczyny, której twarz wykrzywiona była w groteskowym, pogardliwym uśmiechu. 

- Huh?

Nie zmyjesz tego wodą ...

- C..czego niby, nie zmyje wodą, do cholery?! 

Zadając pytanie samej sobie miała wrażenie, że powoli traci rozum. Zaczynała gadać do lustra. Odbicie ponownie się zaśmiało. 

 Nie zmyjesz żalu ...

Poczucia winy ...

Świadomości tego kim naprawdę jesteś ...

-Nie! mylisz się! - pokręciła głową, nie odrywając wzroku od dziewczyny w lustrze. - Nie jestem tym, za kogo mnie masz!

Odbicie się zaśmiało, zadzierając głowę do tyłu. Kiedy na powrót spojrzała na Sine, miała w oczach kpinę, pomieszaną z  chorą satysfakcją. 

Zaprzeczasz swojej naturze, samemu osądzając ...

- Huh? nie wiem o czym do cholery mówisz!

Dziewczyna w odbiciu zrobiła krok do przodu, a brunetka zadrżała. Było to dziwne uczucie, widzieć kogoś nie słysząc za sobą niczego. Jakby utknęła w jakimś cholernym wymiarze. Jakby stała na pograniczu jawy a snu. Jakby to wszystko działo się tylko i wyłącznie w jej głowie.

Z tą różnicą, że było niebywale realistyczne, jak tamtego dnia w lesie, czy na stołówce. Tak realistycznie, że niemal namacalne. 

Levi ...

Usłyszała po chwili imię kapitana, i wtedy też powróciła wspomnieniami do ostatnich chwil nocą w lesie ...

Leżąc poza murami kwatery, na zimnej twardej ubłoconej ziemi, dziewczyna w końcu nie wytrzymując emocji, wrzasnęła mężczyźnie w twarz. 

- Jaka jest twoja rzeczywistość? Wiecznie pieprzysz o tym by wziąć się w garść, by zaakceptować swój los. Mówisz to wszystko wypranym z emocji głosem, z niewzruszonym wyrazem twarzy, jakbyś stał z boku i tylko się przyglądał tragediom jakie dosięgają każdego z osoba. Jakby nie dotyczyły ciebie. Jakbyś kurwa żył w jakimś innym świecie! Ludzie umierają a ty nawet okiem nie potrafisz mrugnąć, masz ty kurwa jakieś jebane uczucia w sobie? co ?! Bo mam wrażenie, że jesteś pusty w środku!

- Pusty w środku? ty za to masz pusto we łbie, jeżeli myślisz ...

- Ty za to w ogóle nie myślisz! - weszła mu w słowo. Granice pomiędzy nimi pękły, zacierając dotychczasowe sztywne stosunki. Oboje w akcie wściekłości, przekrzykiwali się nawzajem, szamocząc po błotnistej kałuży. - Przypuszczam, że gdyby umierała na twoich oczach ukochana osoba, nie drgnął byś nawet palcem! Dlaczego ? bo ty kurwa nikogo nie kochasz! wszystkich od siebie odpychasz! Wszystkich masz w dupie! Dowództwo, swoich podwładnych ... - wymieniała. - ... swój oddział, a nawet przyjaciół . TAKA JEST PRAWDA!!! 

Ocknęła się, wracając do rzeczywistości. Spojrzała w lustro. Nadal widniały na nim dwa odbicia. Jedno z nich uśmiechało się upiornie, mamrocząc coś pod nosem. Sina miała do siebie żal o to co zdarzyło się w lesie, miała żal za śmierć Sary, a teraz obwiniała siebie za Simona. Nie mogła dłużej znieść tego poczucia winy. 

Wreszcie to do ciebie dotarło?

Zabiłaś ich wszystkich ...

Levi będzie następny ...

Otworzyła szeroko oczy i zrobiła krok do przodu. 

Nie! 

Ależ tak, wszyscy giną wokół nas, jakby ich w ogóle nie miało być ..

On nie jest wyjątkiem, Assasina

- Tknij go, a pożałujesz. - wycedziła przez zęby, mrużąc przy tym wściekle szaroniebieskie oczy. 

Dźwięczny śmiech znów odbił się od pustych ścian, trafiając do jej uszu. 

Masz świadomość tego, że grozisz samej sobie? żeby uchronić kapitana musiałabyś się zabić ...

Jesteś gotowa na takie poświęcenie? 

Levi jest ważniejszy od zemsty? zapytała drwiącym tonem, po czym zniżyła go niemal do szeptu. Ważniejszy od Kennego Ackermana? 

Sina nie odpowiedziała, patrzyła tępo przed siebie w myślach powtarzając słowa odbicia. Nie wiedziała, czy jest zdolna by poświecić całe swoje życie, by zrzec się zemsty dla jednej osoby.

Dla Levi'a 

Nie potrafisz prawda? 

Odbicie dziewczyny w lustrze jakby czytając w myślach Sinie, wykrzywiło usta w parszywym uśmiechu. 

Jesteś egoistką, zawsze nią byłaś i zawsze będziesz ...

- Nie. - pokręciła głową, nie chcąc już dłużej tego słuchać. - Nie jestem tym, kim byłam kiedyś!

Czyżby? spójrz na swoje ręce.

Krwią, krwi nie zmyjesz ...

Do jej nozdrzy wdarł się ostry metaliczny zapach. Dziewczyna powoli z lękiem uniosła dłonie tuż przed swoją twarzą. Widok sprawił, że niemal zachłysnęła się powietrzem. Po bladych rękach, grubymi strugami przeciekała jej przez palce krew. Krew wszystkich tych, których miała na sumieniu.

Krew jej sióstr, Sary, krew Simona ...

Levi będzie następny ...

Powtarzał jej głos w głowie, odbijając się echem, niemal rozsadzając jej przy tym głowę. 

 ...następny

- On będzie następny -usłyszała wyraźnie tuż przy uchu, czując niemal złowrogi oddech na karku. Zadrżała. To były zaledwie ułamki sekund ...

Huk rozniósł się po pustych ścianach, zaraz po tym, pojedynczo opadały fragmenty potłuczonego szkła na podłogę. Ręka zaciśnięta w pięść tkwiła nieruchomo w krystalicznej tafli, którą teraz przyozdabiały cienkie, kanciaste wyrwy, wyglądem przypominające lustrzaną sieć pająka. Oddychała ciężko, mając serce na gardle. Oczy zaszły mgłą. W uszach szumiała krew. Dostępując kroku, poczuła kawałki szkła pod butem. Świadomość powróciła, bardziej obecnym wzrokiem powiodła w stronę rozbitego lustra, by ujrzeć w nim brunetkę o krzywej, zniekształconej twarzy. Tak pokracznej i nienaturalnej, jakby została pocięta i pozszywana ręką szalonego lekarza. Odklejając umazaną szkarłatem dłoń, odwróciła się na pięcie i wyszła z łazienki. 

Kręciło jej się w głowie, Kroki jakie stawiała na kamiennej posadzce były chwiejne i niepewne. Korytarz nocą wydawał się być długi i zawiły, falował niczym fale na tafli wzburzonego morza. Chwyciła się za głowę zdrową ręką opierając drugą o ścianę, by złapać równowagę. Kamienne wyrwy w murze przyozdabiały ślady świeżej rozmazanej krwi. Zrobiło jej się niedobrze. Przystanęła widząc zarys postaci przed sobą. 

On będzie następny ...

Przypomniała sobie słowa odbicia w lustrze. 

- Oi - zawołał mężczyzna. - Co się tu wyprawia. 

Dziewczyna jak przez mgłę widziała jego wykrzywioną w niezadowoleniu twarz. Mierzył ją czujnym kobaltowym spojrzeniem. Miała mu odpowiedzieć, lecz wtem oboje usłyszeli krzyk, dochodzący z łazienki. Po chwili wybiegła z niego jedna z młodych dziewczyn krzycząc, że ktoś zbił lustro. Sina wykorzystując chwilową nieuwagę, minęła kapitana i wtedy też po raz drugi przypomniała sobie, jak silny potrafi być jego chwyt. 

- Nigdzie nie idziesz. - powiedział stonowanym, spokojnym głosem, nie patrząc na nią. 

Stali do siebie tyłem, niemal opierając się o siebie plecami. Sina przełknęła ślinę, zagryzając przy tym zęby. Obwiała się, że może się to źle skończyć. Bała się, że będąc w towarzystwie kapitana słowa które słyszała w łazience, staną się prawdą. Dlatego też z całych sił, zamaszystym ruchem wyrwała rękę z uścisku stojąc teraz na przeciwko bruneta, twarzą w twarz.

- Ty rozbiłaś lustro? Tch ... durne pytanie, masz krew na rękach. - zauważył.

Masz krew na rękach ...

Krwią, krwi nie zmyjesz ..

On będzie następny ...

Dziewczyna pokręciła przecząco głową, cofając się o krok. 

- Nie. -szepnęła.

-Przecież widzę do cholery! 

On będzie następny ...

- Nie! - krzyknęła, po czym spojrzała na Levi'a ze łzami w oczach. - Błagam, nie zbliżaj się. 

Mężczyzna mrugnął kilkakrotnie, nie rozumiejąc co brunetka chce mu przez to powiedzieć. Zignorował jej słowa, robiąc kilka kolejnych kroków, by w końcu ponownie pochwycić Sine za rękaw kurtki. 

- Co jest z tobą do cholery? nie widzisz tej kałuży krwi na podłodze?! - wskazał palcem, po czym szarpnął ją, ciągnąc za sobą. 

- Zostaw mnie! Puść słyszysz! Zostaw! - krzyczała, próbując się wyswobodzić, zaczepiając się piętami o kamienną posadzkę. To jednak nic nie dało. W porównaniu z siłą bruneta, mogła być równie dobrze ciągnięta po podłodze niczym ścierka. 

- Przestań wierzgać, jak pojebana klacz na polu.

- Gdzie mnie ciągniesz?

Levi spojrzał na nią przez ramie, widząc, że z jej ręki ubywa coraz więcej krwi. 

- Do skrzydła szpitalnego, trzeba to opatrzyć. 

Znów poczuł opór.

- Sama dam radę. - upierała się.

- Nie, nie dasz. -zapewnił znudzonym tonem. 

- To Wiktoria to zrobi! -próbowała w inną stronę. 

- Ruda jest na praktykach, reszta jej wesołego towarzystwa również. Sala jest pusta. - wyjaśnił. - Tak jak twój tępy łeb. -dodał pod nosem. 

Nic już nie odpowiedziała, spuściła wzrok i pozwoliła się zaciągnąć mężczyźnie do skrzydła szpitalnego. Kiedy dotarli na miejsce, Levi zapalił lampę oliwną, wyciągnął z szafki narzędzia medyczne i ściągnął z siebie marynarkę, podwijając rękawy szarej koszuli. Gestem dłoni wskazał miejsce na którym brunetka miała posłusznie usiąść. Ta jednak stała w progu, patrząc gdzieś w bok. Nie lubiła tego miejsca. Zapach sterylności i medykamentów mieszał się z odorem śmierci. W dodatku pomieszczenie w nocy wydawało się mroczniejsze niż za dnia. Nikłe światło lampy oliwnej rzucało cień mężczyzny na ścianę. Spojrzała na niego, by zobaczyć w jego oczach gniew.

- Długo będziesz tam stała? 

Dziewczyna po chwili wkroczyła do pomieszczenia, robiąc ostrożnie krok za krokiem, jak zaszczute zwierze. 

- Siadaj na dupie, nie mam całej nocy dla ciebie. - wycedził zniecierpliwiony. 

Usiadła na drewnianym krześle. Levi podsunął drugie na przeciwko niej, by opaść na nie. Po swojej lewej miał już przygotowane narzędzia. Spojrzała z przestrachem na stół. 

- Podwiń rękawy. - rzekł, mocząc szmatkę w zimnej wodzie. Ani drgnęła. Kapitan ściągnął brwi. - Podwiń rękaw, powiedziałem. - powtórzył, pomału tracąc do niej cierpliwość. Do dziewczyny jakby jego słowa nie docierały. Prychając pod nosem, chwycił w zęby mokrą szmatkę by jednym sprawnym ruchem rozedrzeć materiał munduru, ukazując głębokie rozcięcie, koło nadgarstka i kilka płytszych w okolicach knykci. Fragmenty szkła nadal tkwiły w skórze. Musiał je więc wyciągnąć. Jednak nie było mu dane, gdyż dziewczyna natychmiast zabrała rękę. Levi spojrzał na nią podirytowany, po czym westchnął.

- Wiem, że boisz się dotyku. Zdążyłem to zauważyć, ale jeżeli zaraz się tym nie zajmę podzielisz los Simona i Sary. - spojrzał na jej nieobecny wyraz twarzy. - Chcesz tego? 

Pokiwała w ciszy zaprzeczając. Jej wargi drżały ze strachu przed dotykiem.

- Nie zrobię ci krzywdy. - zapewnił odrobinę cieplejszym tonem. Zupełnie niepodobnym do tego, którym raczył ją na co dzień - Zaufaj mi. 

Sina spojrzała w kobaltowe oczy, w których dostrzegła iskrę uczuć tak bardzo oddalonych od tych, które widziała do tej pory. 

- Boję się. - wyszeptała, czując jak łzy zbierają się pod powiekami. - To zawsze boli. Zawsze ...

-Przy mnie nie musisz się bać. Jestem twoim kapitanem, przy mnie masz czuć się bezpieczna. Zrozumiałaś ? 

Brunetka powoli skinęła głową, by wyciągnąć przed siebie rękę, którą mężczyzna pochwycił. Nie miał poczucia delikatności w tym co robił, ale starał się zaoszczędzić jej cierpienia na tyle, ile może. Fragment po fragmencie, wyciągał w skupieniu kawałki szkła, obmywając świeżą ranę wilgotną szmatką. Sina z początku obserwowała, jak zręcznie radzi sobie z szyciem. Jego zimne smukłe palce muskały jej rozgrzaną skórę na nadgarstku, dając jej przyjemne uczucie bezpieczeństwa. Pochylony nad swoją pracą, nie spostrzegł, że dziewczyna spod długiej grzywki ukradkiem mu się przyglądała. Był wystarczająco blisko, by poczuć jego zapach. Na tyle blisko, by zobaczyć pojedyncze kosmyki jego kruczoczarnych włosów. Mogła dostrzec lekkie zmarszczki na jego twarzy i głębokie cienie pod oczami, które w świetle lampy oliwnej wydawały się wyraźniejsze niż za dnia. Usta miał zaciśnięte w wąską kreskę, lekko je nadgryzał, kiedy się krzywił. Pomyślała, że był to jeden z tych widoków, który chciałaby zapamiętać, zanim wszystko dobiegnie końca. 

Kiedy Levi uporał się z szyciem, nałożył opatrunek na rękę, by na koniec obwinąć ją bandażem. W trakcie swojej czynności zadał pytanie, które jak kubeł zimnej wody ostudził ciepło rodzące się w jej sercu. 

- Huh? - tylko tyle zdołała z siebie wykrztusić, nim kobaltowe oczy spojrzały na nią z nieodgadnionym błyskiem. 

- Pytałem, kim jest Kenny. 

***

Poważnie, chyba zastanowię się nad zarejestrowaniem Siny do psychiatry, bo to co robię z jej umysłem, zaczyna mnie samą martwić lol

Rozdział kończę takim o to polsatem, a co ? będzie ciekawiej ;)

 Mamy Levi'a i Sinę sam na sam, jak planowałam. 

Postanowiłam też opisać moment po samobójstwie Simona i uczuciach jej towarzyszących.

Jak wypadło ? Piszcie. 

***

Życzę wam ciepłego i miłego weekendu. 

Mi jak dobrze pójdzie, to może zrealizuje sesje cosplayową na murach jako Levi.  Wszystko zależy od pogody.

Pozdro i do następnego rozdziału.

Nurami



Continue Reading

You'll Also Like

618K 18.7K 75
Hiraeth - A homesickness for a home to which you cannot return, a home which maybe never was; the nostalgia, the yearning, the grief for the lost pla...
165K 5.8K 42
❝ if I knew that i'd end up with you then I would've been pretended we were together. ❞ She stares at me, all the air in my lungs stuck in my throat...
191K 19K 24
"𝙏𝙤𝙪𝙘𝙝 𝙮𝙤𝙪𝙧𝙨𝙚𝙡𝙛, 𝙜𝙞𝙧𝙡. 𝙄 𝙬𝙖𝙣𝙣𝙖 𝙨𝙚𝙚 𝙞𝙩" Mr Jeon's word lingered on my skin and ignited me. The feeling that comes when yo...
377K 13.5K 58
𝐈𝐍 𝐖𝐇𝐈𝐂𝐇 Ellie Sloan reunites with her older brother when her hospital merges with his jackson avery x ellie sloan (oc) season six ━ season se...