Ostatnia misja

By Nurami_Phibrizzo

19.3K 1.7K 1K

Marzenia często nie idą w parze z rzeczywistością. Dzieli je cienka i jakże niezatarta granica, gdyż życie p... More

Rozdział 1 „Maria, Rose i Sina"
Rozdział 2 „Informator"
Rozdział 3 „Ponowne spotkanie"
Rozdział 4 „ Podziemie"
Rozdział 5 „ Decyzja"
Rozdział 6 „Powód"
Rozdział 7 „Rozmowa"
Rozdział 8 „ Na ratunek"
Rozdział 9 „Dyscyplina"
Rozdział 10 „ Dziękuję"
Rozdział 11 „ Marzenia"
Rozdział 12 „ Nero i Trening"
Rozdział 14 „ Konspiracja"
Rozdział 15 „ Biała księga"
Rozdział 16 „ Wyrozumiałość"
Rozdział 17 „ Maskarada"
Rozdział 18 "Dotyk przeszłości"
Rozdział 19 „ Gniew Sary"
Rozdział 20 „ Dług wdzięczności"
Rozdział 21 "Rozdarcie"
Rozdział 22 „Obietnica"
Rozdział 23 " Nieznany przyjaciel."
Rozdział 24 „Zachód Słońca"
Rozdział 25 Wyprawa za mury cz. 1 „Przedsionek Piekła"
Rozdział 26 Wyprawa za mury cz.2 „Pożegnanie"
Rozdział 27 Wyprawa za mury cz 3. „Żniwa"
Rozdział 28 Wyprawa za mury cz. 4 „Błądząc we mgle."
Rozdział 29 Wyprawa za mury cz. 5 ostatnia „ Obłęd"
Rozdział 30 „Złamane Skrzydła."
Rozdział 31 „Jawa czy sen"
Rozdział 32 "Sina"
Rozdział 33 "Stan czuwania."
Rozdział 34 "Martwa cisza."
Rozdział 35 "Guilty"
Rozdział 36 "So ist es immer"
Rozdział 37 Misja w Stohess cz 1 "Twarzą w twarz z diabłem."
Rozdział 38 Misja w Stohess cz 2 "Rycerze podziemia"
Rozdział 39 Misja w Stohess cz 3. "Jej oczami ..."
Rozdział 40 "Bez ciebie ..."
Rozdział 41 "Cena za życie."
Rozdział 42 Pierwsze wyjście z mroku cz 1. "Poza granicami strachu."
Rozdział 43 Pierwsze wyjście z mroku cz 2. "Hissana - inne oblicze Siny."
Rozdział 44 Pierwsze wyjście z mroku cz 3. "Noc oczyszczenia"
Rozdział 45 "Muzyka z podziemi"
Rozdział 46 "Warunek przebaczenia"
Rozdział 47 "Ten ostatni raz ..."
Rozdział 48 "Wyblakłe wspomnienia"
Rozdział 49 "Zanim będzie za późno..."
Rozdział 50 Wróg w odbiciu lustra cz 1 "Zanim zapadł wyrok"
Rozdział 51 Wróg w odbiciu lustra cz. 2 "Wewnętrzna walka."
Rozdział 52 "Wróg w odbiciu lustra cz.3 "Oko w oko z własnym sumieniem."
Czysto informacyjnie...
Ogłoszenie parafialne

Rozdział 13 „ Teoria"

452 37 0
By Nurami_Phibrizzo


Dystrykt Trost. Główna siedziba zwiadowców.

- Jeszcze chwila i będziemy na miejscu. – rzekła ciepłym tonem Sarah, poklepując swoją siwą klacz. W oddali widać było już zamek zwiadowców. Pierwsze krople cichym szeptem spadły na rozżarzoną słońcem ziemię. Burzowe chmury przysłoniły błękit nieba. Otulając cieniem leśną okolicę. Zawiał silny chłodny wiatr, który wstrząsnął liśćmi na pobliskich drzewach. Sarah chwytając za wodze, pospieszyła konia docierając pod główną bramę siedziby korpusu. Przejeżdżając przez dziedziniec, spojrzała w stronę podwórza na którym nie było żywej duszy. Pustki. Wszyscy zapewne schronili się przed deszczem w zamkowych komnatach, pomyślała zostawiając Miraż w stajni. Wdrapując się schodami na trzecie piętro wpadła niespodziewanie na półkownik Hanji Zoe, która szła w przeciwnym kierunku wraz ze swoim podwładnym Moblitem. Kiedy obie kobiety minęły się, okularnica jak gdyby otrząsnąwszy się, przystanęła obracając się za siebie.

- Hej Ty! – zawołała, zwracając się w stronę blondynki. – Czy ty nie jesteś przyjaciółką szeregowej Raven ? – zapytała wbijając tuż za grubych szkieł brązowe spojrzenie w zwiadowczynię. Ta skinęła głową, po chwili przypominając sobie, że przede wszystkim w obliczu wyższych rangą powinna zasalutować, tym samym okazując należyty szacunek. Jednak Pani półkownik spychając na bok uprzejmości przeszła do sedna sprawy. Mówiąc z powagą wypisaną na twarzy. – Twoja przyjaciółka miała wypadek. – dostrzegając strach w oczach dziewczyny przybrała bardziej łagodny ton. – Uderzyła w drzewo i spadła z dużej wysokości tracąc przytomność, nie wiem jak to się ...

- Gdzie ona jest?! – krzyknęła Sarah podbiegając do Hanji. – Gdzie?! Jest cała ? żyje ? mogę się z nią zobaczyć ? – dopytywała szarpiąc kobietę za poły peleryny. Zoe ze spokojem wymalowanym na twarzy spojrzała w przerażone szmaragdowe oczy. – Gdzie jest Si?! Błagam powiedzcie mi!

- Co to za hałasy?! – z końca korytarza dobiegł ich niski chłodny głos kapitana oddziału specjalnego. Wolnym krokiem zmierzał w ich stronę. Sarah zastygła bezruchu a Hanji, jak to miała w swoim zwyczaju, powitała swojego towarzysza uśmiechem rozciągając jego imię swym donośnym krzykiem.

- Levi! Ta dziewczyna – wskazała na rozhisteryzowaną blondynkę. – Ona ...

- Gdzie Si?! – swoje pytanie Sarah tym razem skierowała do bruneta. – Co z nią zrobiliście?!

- Uspokój się. – zarządził beznamiętnie Levi, taksując chłodnym spojrzeniem młodą zwiadowczynię. – Jest w zachodnim skrzydle szpitalnym. – wyjaśnił.

Sarah nie potrzebowała więcej informacji. Odepchnęła od siebie pułkownik, tak, że kobieta zatoczyła się niemalże upadając na ziemię. Summer zaś pędem rzuciła się przez korytarz wprost do ambulatorium w którym znajdowała się Sina. Kiedy weszła do pomieszczenia, spojrzała na jedno z łóżek.

Spojrzała i zamarła a jej serce zabiło dwa razy mocniej.

- Siostrzyczko. – szepnęła ze łzami w oczach.

***

- Jak to się mogło stać ? – zapytał sam siebie Deisler krążąc z kąta w kąt już od dobrych dwudziestu minut. Co chwilę powtarzał to pytanie, wzdychając i przewracając oczami. Był cały spocony, blady i zmęczony. Wszyscy w piętkę siedzieli od dłuższego czasu w jednej z komnat zastanawiając się nad wydarzeniem z treningu jaki miał miejsce trzy dni temu.

Viktoria Rivers, jako pierwsza przerwała tę nieustającą ciszę.

- Mógłbyś usiąść? Od tego chodzenia kręci mi się w głowie. – marudziła rudowłosa dziewczyna o głębokich piwnych oczach. Jej włosy były związane w dwa warkocze przeplatane w słowiański wianek. Siedząc na pryczy śledziła kroki towarzysza zastanawiając się, co właściwie tutaj robi. I kto to jest w ogóle Sina ? Będąc na treningu orała tekturowe tytany z determinacją i zacięciem, gdy nagle do jej uszu dobiegł przeraźliwy wrzask. Dolatując na miejsce zobaczyła mnóstwo krwi i leżącą nieopodal nieprzytomną dziewczynę. Tę samą, która kilka tygodni temu na stołówce zrobiła burde przybijając dłoń jednego ze zwiadowców. Victoria nie znała osobiście Siny, dlatego też nie potrafiła się odnieść do tej sytuacji. Miała wiele pytań. Jednak atmosfera panująca w pomieszczeniu, była tak gęsta i nieprzyjemna, że nie śmiała zaczynać tematu. Widząc blade, zmartwione twarze swoich przyjaciół, mogła tylko obserwować bieg wydarzeń.

- Usiądę, jak znajdę odpowiedź na pytanie. – odparł Deisler, wciąż krążąc po izbie, podburzając atmosferę.

- Mam pewną teorię, jednak nie mogę zakładać z góry najgorszego. To tylko poszlaki. – szepnął niepewnie Evans, wodząc spojrzeniem po zebranych. Srebrowłosy przystanął nagle a Alex spojrzał na niego z przestrachem wracając wspomnieniami do dnia wypadku.

- Sina! –krzyknęła Nicole, rzucając się za brunetką, która z impetem uderzyła o twardą ziemię. Tuż obok nich zlądował Deisler i Victoria. Ta druga podeszła bliżej rannej łapiąc jej nadgarstek w oba palce.

- Puls jest słabo wyczuwalny. – rzekła opanowanym głosem pochylając się nad ustami nieprzytomnej. – Oddech płytki, nierównomierny. Prawdopodobnie, ma złamane żebro, które mogło przebić płuco. Stąd niestabilna respiracja. – wyjaśniła pokrótce. Widząc zmartwienie na twarzach swoich przyjaciół odkrząknęła wyciągając z podręcznej kabury kilka medykamentów, międzyinnymi zwitek bandażu, który przedzieliła nożem na pół związując w miejscach, które obficie krwawiły. – Musimy ją zanieść jak najszybciej do ambulatorium. Straciła dużo krwi. – odparła poważnym tonem patrząc po towarzyszach.

- Nie lepiej zawołać instruktora albo kapitanów? – polecił Deisler pomagając podnieść ranną Sine z ziemi. Victoria pokręciła przecząco głową.

- Tutaj liczy się każda minuta. – przycisnęła opatrunek do ramienia. – Rana jest płytka, jednak możliwe, że niefortunnie zahaczyła o tętnicę.

- Stąd tyle krwi. – szepnęła Nicole, mając blady wyraz twarzy. Jeszcze chwila a jej żołądek przypomni jej, co dziś rano jadła na śniadanie. Czuła nieprzyjemny kwaskowaty posmak w ustach. Odwróciła głowę w bok. Była zbyt wrażliwa na takie widoki. Zbyt delikatna, by stać się zwiadowcą. Jej rodzina od pokoleń stacjonowała w Żandarmerii, broniąc swojej tradycji. Ona jedna wyłamała się idąc inną drogą. Tą niebezpieczną, bardziej szkarłatną, usłaną trupami, przesiąkniętą strachem. Drogą z której zawrócić może tylko w trumnie. O ile szczęście dopisze.

Nieopodal nich stał Alex. Pogrążony w zadumie, wpatrywał się w jeden punkt z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Mrużył błękitne oczy, marszczył brwi i analizował sprzęt trzymający w rękach. Coś mu ewidentnie nie pasowało w mechanizmie. Zerkając na swój własny, próbował dopatrzeć się różnic. Stalowe linki w jednym punkcie były przetarte, jakby spiłowane w sposób taki, by ciężar dziewczyny ostatecznie je zerwał. Evans chwycił za rękojeści, czujnym spojrzeniem badając je z każdej strony. Naciskając na spust, dostrzegł, że mechanizm został zablokowany. „linki spiłowane, spusty, zablokowane" pomyślał mrużąc gniewnie oczy. „Zupełnie tak, jakby ktoś zrobił to specjalnie, by Sina ..." obrócił się w stronę nieprzytomnej towarzyszki. Nim jednak dokończył swoją myśl, do zebranych dołączył rudowłosy zwiadowca. Simon.

- Poinformowałem instruktora treningu. Będzie tu lada chwila. Co z nią? – spytał wskazując ruchem głowy na Raven.

- Niedobrze, jest ranna, straciła dużo krwi, mimo moich powierzchownych opatrunków, nadal obficie krwawi. Ma prawdopodobnie złamane żebro i przebite płuco. – wyjaśniła Victoria.

- Kurewsko, niedobrze. – skomentował Simon z grymasem na twarzy.

„Nawet nie wiesz jak bardzo." pomyślał Alex.

***

Dystrykt Klorva. Gdzieś na zachodnim skraju muru Rose.

Krzesło i stół przed którym siedział miało już swoje lata świetności, każdy najdrobniejszy ruch skutkował, długim zrzędliwym skrzypnięciem a Nero nie potrafił siedzieć przez dłuższy czas w tej samej pozycji, nie zmieniając jej. Zamiast tego kręcił się na miejscu przy akompaniamencie trzeszczeń, które w przenikliwej ciszy wwiercały się obojgu towarzyszom w głowy. Vanetti był pewien, że jeszcze chwila a Angelo straci cierpliwość i dotychczas polerowany przez niego nóż, zamiast w kaburze, wyląduje w jego bebechach. Był jednak świadomy tego, że jego przyjaciel jest tak doszczętnie pochłonięty swoimi przemyśleniami, że nie dostrzegał ukradkowych spojrzeń jakie posyłał mu zniecierpliwiony Vanetti. Za oknam było już powoli ciemno, wskazówka na zegarze ściennym wybijała godzinę dwudziestą pierwszą. Uliczny gwar, dotąd panujący na obrzeżach Dystryktu Klorva powoli zasypiał wraz z mieszkańcami tego miasta. Nero pogrążony w zamyśleniu, też powoli dołączał się do tej jakże przyjemnej, chwilowej utopi. Jego powieki zaczęły się robić cięższe z każdym kolejnym oddechem a obraz rozmazywał się przed oczami. Nim jednak z hukiem wylądował głową na drewnianym blacie, obudziło go westchnienie i niski, stonowany głos towarzysza.

- Jak jesteś zmęczony, to prześpij się. Ja będę trzymać warte.

Nero jak oparzony wyprostował się na krześle a jego oczy, które dotychczas żyły własnym życiem, teraz rozwarte były szeroko patrząc przed siebie.

- Nie, nie ma takiej potrzeby. – pokiwał głową. - Wystarczająco odpocząłem wracając od Stohess. Sarah tak długo trajkotała, że niemożliwością było nie zasnąć na kilka minut. – zaśmiał się dopijając resztki brunatnego alkoholu spoczywającego na dnie szklanki. Choć obaj byli na warcie, ukrywając się przed ludźmi z podziemia, to nie mogli sobie odmówić kilku procentom. Nero zauważył, że na wieść o Sarze, palce bruneta zacisnęły się kurczowo na szkle. Czuł się niezręcznie, nie wiedząc z której strony i w jaki sposób rozmawiać z Lagusą, omijając drażliwe tematy. Przegryzając dolną wargę postanowił dopowiedzieć wymijająco. – W każdym razie, odpocząłem wystarczająco, by pełnić warte. Więc się nie przejmuj. – uspokoił go z łagodnym uśmiechem na twarzy.

- Sarah, powinna była wrócić z tobą do Stohess. – usłyszał po chwili chłodny ton bruneta. Siedział naprzeciw niego wbijając nieobecne spojrzenie piwnych oczu w obdrapany blat stołu. – Jeżeli Sina chce się bawić w zwiadowcę, proszę bardzo. Droga wolna, najwyraźniej zapomniała o swoim fundamentalnym celu. Jednak nie powinna narażać życia swojej rodziny. O ile jeszcze nią jesteśmy. – prychnął z pogardą sięgając po papierosa.

Nero skrzywił się. Był świadomy tego, że jego przyjaciel nie pochwala nagłej zmiany planu swojej podopiecznej. Jednak nie wiele w tej kwestii mógł zrobić. Tym bardziej przy obecnym położeniu. Będąc ściganym przez ludzi z podziemia, musiał się zaszyć gdzieś w mieście za murem Rose. Gdzieś, gdzie będą bezpieczni do czasu aż wszystko ucichnie. Westchnął.

- Myślę, że Sina ma wszystko pod kontrolą. – rzekł próbując w ten sposób jakoś załagodzić sytuację. – Znasz ją. To kombinatorka z silnym instynktem przetrwania. Nie tak łatwo da się zabić jakiś tytanom.

Angelo wypuścił dym z ust, patrząc swym przeszywającym spojrzeniem na Vanettiego.

- Ty chyba sam nie wierzysz w to co mówisz. – syknął, strzepując nagromadzony tytoń do metalowej popielniczki. – Będąc w Żandarmerii miała Ackermanna jak na dłoni. Obecnie wypierdoliła gdzieś na koniec murów tym samym dokładając sobie kłody pod nogi. Nie taki był plan.

Nero przytaknął dolewając sobie trunku do pustej szklanki. Miało obyć się bez procentów. Jednak rozmowa z Lagusą o Raven, nigdy nie należała do rzeczy przyjemnych. Brunet traktował dziewczynę jako swoją własność, kogoś nad kim ( wydawało mu się ) trzyma kontrolę. Ufał jej i jej decyzjom, jednak niejednokrotnie Sina odstępowała od rozkazów swojego opiekuna, działając na własną rękę. I to zapewne było główną przyczyną zmartwień piwnookiego. Bał się, że ją straci, że straci Sare. Ich wszystkich.

- Myślę, że powinieneś zaufać jej decyzjom. – upierał się Vanetti pociągając solidnego łyka, stawiając pustą szklankę na blacie. – Jeżeli nadal drąży i wysyła Sare do Stohess po informacje, to oznacza, że jej pragnienie zemsty nie zniknęło tak po prostu.

Angelo uśmiechnął się kpiąco dopalając papierosa.

- Albo stwarza pozory, by wyrwać się z okowów swojego przeznaczenia.

- Wątpię. Poza tym, to nie do końca była jej decyzja. Pamiętaj, że została siłą zwerbowana do Garnizonu. Gdyby nie Smith, pewnie gniłaby teraz za kratami czekając na stryczek.

- Czyżby ? – brunet zgasił niedopałek patrząc ostrym wzrokiem na towarzysza. Nero wspominając w rozmowie imię trzynastego generała, miał wrażenie, że leżący obok nich nóż wyląduje w bebechach, ale nie jego, tylko samego Erwina Smitha. Czuł te niemal namacalną nienawiść do dowódcy zwiadowców.

- Taką mam przynajmniej nadzieję. – szepnął w eter.

Angelo milczał wpatrzony w blat stołu, siedząc z ręką zawieszoną za oparcie próbował poukładać szalejące myśli, które pod naporem zmęczenia, stresu i lęku ulatywały gdzieś w ciemne zakątki jego umysłu. Wstając od stołu, zabrał metalową popielniczkę, pustą szklankę i butelkę stawiając na szafce, po czym wyszedł bez słowa z kuchni.

***

Dystrykt Trost. Główna baza korpusu zwiadowczego.

Pierwsze promienie słoneczne uparcie wdzierały się przez szczeliny uchylonych powiek. Zewsząd widać było jedynie mglisty obraz pomieszczenia mieniący się drobinkami światła padającego z okna przysłoniętego bordową zasłoną. Pierwsze co Sina ujrzała po obudzeniu, to brudna biel jaka rozlewała się po pomieszczeniu. Ściany, sufit nawet pościel w której leżała była rażąco biała. Sina musiała przymknąć na moment oczy, by przyzwyczaić się do tego jaskrawego widoku. Otwierając usta, poczuła, że jej gardło jest suche, jakby ktoś wsypał jej piasek do przełyku. Obudziło się w niej silne pragnienie wypicia całej szklanki wody, byleby pozbyć się tej uporczywej suchoty w ustach. Kiedy ruszyła ręką, poczuła pulsujący ból w ramieniu, który biegł od koniuszków palców, przez przed ramię po sam obojczyk, związany ciasno bandażem. Zagryzając zęby cicho jęknęła odchylając głowę do tyłu.

- Si – usłyszała cichy szept tuż obok łóżka. Ostrożnie przewróciła głowę w bok, widząc blondwłosą zwiadowczynię unoszącą się z pościeli na łokciach. – Si, jak się czujesz? – zapytała przyglądając się brunetce z nieopisanym smutkiem w głosie.

- Bywało gorzej. – odparła z ledwością krzywiąc się po chwili, słysząc swój zachrypły głos. Odkaszlnęła więc a Sarah niewiele myśląc podała jej szklankę wody, którą Sina wypiła łapczywie z pomocą towarzyszki. Suchota z każdym kolejnym łykiem znikała a gardło przestało piec, dzięki czemu powoli odzyskiwała głos.

- Gdzie ja jestem ? – zapytała, wodząc zmęczonym spojrzeniem po jasnym pomieszczeniu. Sarah postawiła pustą szklankę na szafkę obok łóżka, patrząc z czułością na przyjaciółkę.

- W zachodnim skrzydle szpitalnym, w kwaterze zwiadowców. – wyjaśniła.

- Ile byłam nieprzytomna? – zadała kolejne pytanie, próbując sobie przypomnieć ostatnią sytuację. Niestety przez pulsujący ból w głowie i obolałe ciało miała takie luki w pamięci, że nie sposób było połączyć strzępy wydarzeń, które blakły i rozdrabniały się w proch a wiatr strachu towarzyszący jej od chwili wypadku, rozwiewał je gdzieś po zakątkach podświadomości. Sarah westchnęła patrząc ze smutkiem na bladą twarz Siny.

- Jakieś trzy dni. – odpowiedziała. – Medycy mówili, że miałaś sporo szczęścia. Dosłownie milimetry dzieliły cię od rozerwanej tętnicy. Na szczęście na miejscu, jedna z szeregowych była początkującą medyczką i opatrzyła twoje najgroźniejsze rany. Resztą zajęli się w szpitalu, kiedy cię tutaj sprowadzili.

Sina z szeroko rozwartymi oczami patrzyła na Sare niedowierzając własnym uszom. Tyle osób przejęło się jej wypadkiem, cierpieniem, bólem i strachem a ona nie miała o tym bladego pojęcia. Będąc świecie przekonana, że jej śmierć nikogo prócz Sary by nie ruszyła. Myliła się. Znów próbowała sobie usilnie przypomnieć chwile przed uderzeniem o ziemię. Jednak im bardziej zagłębiała się wstecz, tym bardziej obraz mętniał jej przed oczami a wszystko dookoła zaczęło powoli wirować, zatracając swoje kształty. Zakręciło jej się w głowie. Po chwili opadła na poduszki ciężko dysząc. Sarah podniosła się z krzesła przykładając zimną dłoń do rozgrzanego czoła brunetki.

- Głupia! Nie wstawaj, nie przemęczaj się. Dopiero żeś się obudziła a już szalejesz do cholery! – skarciła ją „siostra" – Leż spokojnie, jesteś na silnych lekach przeciwbólowych, które dopiero zaczynają działać.

Sina z westchnieniem skinęła głową. Teraz i tak nie była zdatna na nic. Mogła jedynie leżeć i czekać aż jej rekonwalescencja dobiegnie końca a ona znów założy mundur i stanie na nogi. Była słaba, słabsza niżby jej się zdawało. Taki wypadek nie powinien mieć miejsca a nawet gdyby, to powinna wyjść z tego bez szwanku, bez zadrapania. Przecież czegoś w końcu nauczył ją Angelo! Była niezwyciężona w podziemnym mieście. Zawsze wychodziła cało z misji, mimo odstępowania od rozkazów. Była urodzonym mordercą, chodzącą sprawiedliwością na tym okrutnym świecie a mimo to, nie potrafiła ujść cało z głupiego treningu, na którym prawie roztrzaskała się o drzewo. Sina zagryzła zęby w poczuciu bezsilności, zaciskając palce na białej pościeli. Sarah zauważyła to. Delikatnie położyła swoją dłoń na dłoni przyjaciółki, uśmiechając się ciepło.

- Spokojnie. Dorwiesz go. Obiecałaś to siostrom, prawda? – rzekła jakby czytając w jej myślach.

Sina uniosła zbolałe spojrzenie na dziewczynę. Nie miała siły dziś o tym rozmawiać. Jej serce rozdzierane było na strzępy, kiedy tylko pomyślała o tym jak słaba była. To frustrowało ją najbardziej. Zmrużyła gniewnie oczy w których szkliły się łzy. Poczuła ciepło rąk swojej przyjaciółki. Znów skierowała swoje spojrzenie na szmaragdowe tęczówki w których zobaczyła wiarę i nadzieję, której teraz tak bardzo potrzebowała. Sarah zawsze była przy niej w tych kluczowych trudnych momentach. Nawet wtedy, kiedy ta nie okazywała uczuć, chociażby wtedy na dziedzińcu. Sina nagle wróciła pamięcią do rozmowy pod gwieździstym niebem.

„ Zrobiłam to dla wygody" huczało jej w głowie. „... taki był mój warunek."

Nieprawda! Pomyślała spoglądając na zatroskaną twarz przyjaciółki. Zrobiłam to, by cie chronić. By pokazać ci świat na powierzchni. Zrobiłam to, bo cie kocham jak siostrę." Sina przełknęła ślinę biorąc się na odwagę by przeistoczyć swoje myśli w słowa.

- Sarah. – zaczęła niepewnie. – Co do tego na dachu to ...

- Wiem. – rzekła Summer uśmiechając się ciepło. – Nigdy nie byłaś dobra w kłamstwach. – zachichotała przystawiając zgiętą dłoń do ust. Sina pomyślała, że ten widok był nad wyraz uroczy i zupełnie nie pasujący do tej pyskatej, cwanej dziewuchy z podziemi.

- Szczera jak zawsze. – westchnęła Sina z rozbawieniem kręcąc głową.

- Może. – Sarah wzruszyła ramionami a jej twarz na powrót przybrała ten bardziej buntowniczy wyraz. – Jednak wiem, też, że jesteś dobrym człowiekiem Si i zrobiłaś to z dobrego serca, za co ci dziękuję.

Raven poczuła jak na jej policzki wpływa rumieniec. Obróciła głowę w bok szybko zmieniając temat.

- Gdzie byłaś tyle czasu tak w ogóle.

- Dostałam przepustkę od dowódcy. Miałam misję.

Sina uniosła jedną brew.

- Misję ? Ty ? jako szeregowy ? jaką niby? – zapytała podejrzliwie.

Szmaragdowe oczy dotąd iskrzące się w promieniach słońca, teraz ściemniały a w ich zakątkach pojawił się wyczuwalny chłód.

- Naszą misję Si. – poprawiła się patrząc z powagą na przyjaciółkę. – Byłam w Stohess zobaczyć się z Angelo.

- I ? jak przebiegło spotkanie ?

Sarah pokiwała głową ze zrezygnowaniem.

- Na spotkaniu był tylko ten kretyn Nero Vanetti. Angelo wypieprzył gdzieś za mury Rose, ukrywając się przed starymi porachunkami. Sama rozumiesz. – dodała patrząc na nieodgadniony wyraz twarzy brunetki.

- Ta, cały Angelo. Ten skurwysyn myśli, że jest nieśmiertelny pakując się w co rusz to nowe kłopoty. – westchnęła zwieszając spojrzenie nad pościelą. – Doprawdy, im starszy, tym głupszy.

Sarah milczała doskonale rozumiejąc słowa i uczucia płynące z serca Siny. Była podobnego zdania. Angelo był narwanym skurwysynem, który od lat powtarzał, że złego diabli nie biorą. Ma jeszcze niedokończone sprawy na tym świecie i póki nie postawi kropki nad i to nie zamierza umierać. Był porównywalnie a nawet i gorzej uparty od Siny. Oboje byli siebie warci, pomyślała.

- On i Nero nie pochwalają twojej decyzji, Si. – rzuciła blond włosa zwiadowczyni. Sina słysząc to, uśmiechnęła się blado.

- Wiem. Nikt tego nie popiera, ja również jestem zła na siebie, że sprawy przybrały taki obrót. Jednak ... - tu spojrzała na dziewczynę. – Nie miałam innego wyboru. Ten cały Levi, był zbyt silny bym mogła go pokonać. Musiałam się zgodzić na ich propozycję, nawet jeżeli oznaczałoby to przedłużenie mojego planu pozbycia się Ackermanna. – Sina zmarszczyła brwi a jej wzrok na powrót przybrał chłodny odcień burzowego nieba. – Nie spocznę, dopóki nie dopadnę tego sukinsyna i nie splamię swoich rąk jego krwią!

Nastała cisza zagłuszana jedynie tykaniem zegara, wiszącego na ścianie nad wejściem w którym niespodziewanie pojawiła się Pułkownik Haji Zoe. Jej wyraz twarzy mógł przywodzić na myśl dziewczynom, zaskoczenie, które było ostatnią rzeczą jaką chciały dziś widzieć. Słyszała ?

Sina i Sarah zastygły bezruchu obawiając się, że okularnica mogła usłyszeć ich poufną rozmowę. Jeżeli to była prawda? Były w większych kłopotach, niżby mogło im się wydawać.

***

Continue Reading

You'll Also Like

377K 13.5K 58
𝐈𝐍 𝐖𝐇𝐈𝐂𝐇 Ellie Sloan reunites with her older brother when her hospital merges with his jackson avery x ellie sloan (oc) season six ━ season se...
243K 8.7K 99
Ahsoka Velaryon. Unlike her brothers Jacaerys, Lucaerys, and Joffery. Ahsoka was born with stark white hair that was incredibly thick and coarse, eye...
82.1K 1.9K 33
!Uploads daily! Max starts his first year at college. Everything goes well for him and his friends PJ and Bobby until he meets Bradley Uppercrust the...