Jestem kim jestem, i nic tego...

By Claudy7

21.8K 843 113

Mlody bog pilki noznej, przez miliony uwazany za playboya. Mieszkaniec najdrozszej dzielnicy Hiszpani. Wlasci... More

1.Bez niej ranek nie wygląda tak kolorowo
2. Na pozór zwykła przejażdżka
3. Trening
4. Jeśli chodzi o nią, cena nie gra roli.
5." Płacz jest częścią życia.."
6. Przy blasku świec
7. Gdy wraca ona, wracam i ja..
8. "Skoro Bog nie zadowolil wszystkich, jak ja mam to osiągnąć?"
9.
10.
11.
12.
13. Rihanna "Stay" ft. Mikky Ekko
14. " Przez Cristiano musiałam kilka razy poprawiać makijaż"
15.
16.
17.
18.
19.
20.
21
22.
23. "Ten stadion to serce Madrytu, a ja siedzę w jego centrum."
24. Mecz.
25.
26.
27.
28.
29.
30.
31.
32.
33.
34.
35.
36.
37.
38.
39.
40.
41.
42.
43.
44.
45.
46.
47.
48.
49.
51.
52.
53.
54
55.
56. - KONIEC

50.

155 7 8
By Claudy7

- Ole! Ole, Ole! - wchodząc do szatni słyszę okrzyki kolegów z drużyny i rytmiczne walenie rękami o szafki. Od razu dolanczam do przedstawienia ciesząc się chwila.

Zabawa dzikusow, w tym także muszę podkreślić że mnie, dobiega końca gdy słyszymy huk.
- Co jest? Już zszedlem z boiska.. spoznili się z opalaniem petard. - mówię żartobliwie.

- To nie petarda.. to moja szafka.. - zaczyna niewinnie Bale.

- Co?! -Wszyscy pytamy ze zdziwieniem w oczach. Po paru sekundach ciszy słyszę chisteryczny śmiech, i w cale nie muszę się obracać, żeby wiedzieć, że to..

- Marcelo! To nie jest ani trochę zabawne! - protestuje Bale. Walijczyk na własne życzenie został wymiany przez resztę szatni. Siadam na ławce pod swoją szafka i chowam głowę między kolana, by się trochę uspokoić. Nie mogę się ogarnąć, no po prostu cały trzęse się ze śmiechu. Wszyscy wiedzą jak ja się śmieję.. trudno mnie opanować. Najgorzej jest podczas wywiadów!

- Jest!! - Brazylijczyk kładzie się na podłodze i zaczyna walić o posadzkę pięściami. - Tak mocno w to walnales.. że.. ze zawiasy poszły!! - od tych odgłosów zaczynam się śmiać jeszcze bardziej, tylko że tym razem na głos. Wybucham jak bomba i kładę się na ławce na plecach, kopiac tym samym siedzącego obok mnie Nacho.

- A skrzydło szafki zrobiło puff na ziemię, jak Cris gdy ktoś go dotknie w polu karnym. - Vieira doczolguje się do mnie i klepię mnie w łydke. Ja turlam się z ławki i spadam na ziemię, czemu towarzyszy kolejny huk.

- Karny! Sędzio.. karny!! - wyduszam z siebie, łapiąc się za nogę. - Czerwona kartka! Dla niego, niego i niego..! Od razu dla wszystkich! - teraz to ja wale pięścią w podłogę.

- Pierwszy raz Ramos nie dostał by czerwonej! - Asensio przejmuje inicjatywę.

- Pewnie już dawno siedziałbym na ławce! - odpowiada Sergio.

Po chwili, gdy się już uspokoilismy, ustawiamy się do wspólnego zdjęcia. Cykamy kilka fotek, w różnych pozach i ustawieniach.

Siadam z wielkim uśmiechem na ławce przed swoją szafką. Chwilę patrzę na zdjęcie napastnika, naklejone na skrzydło mojej szafy. Szczerze.. czasem mam ochotę dorysowac sobie na nim wąsy i nie myśleć że to ja.

Wyciągam telefon i publikuję posta, z fotografią zrobiona wcześniej, na portalach społecznościowych.

- Idę się myć! - oznajmia Marcelo wybiegając do łazienki. Mam ochotę popruc za nim, ale gdy się ogarniam, połowa szatni już zdążyła wyparowac. Super.. muszę czekać na następną kolejkę.. kolejne minuty siedzenia w tym brudzie.

Rozczarowany, wzrokiem wracam do telefonu i odpisuje na pare wiadomości.

- Cristiano.. uśmiech do kamery proszę! - podnoszę głowę do góry z nad IPhone'a. Przed sobą dostrzegam Nacho z walnietym uśmiechem na mordzie z małą Go pro na selfie sticku. Po cholere mu kamera sportowa? Zastanówmy się chwilę.. może dlatego że jest sportowcem?! Ogarnij się Cris.. i nie mów do siebie w myślach.. to chore.

Uśmiecham się i dwoma palcami klepię w herb Realu na koszulce, wykrzywiajac usta w "0", jakbym chciał wykrzyczec: Siiiiiiiiiiiiiii! Zaraz po tym zaslaniam kamerkę dłonią i mówię do kolegi:

- Ty na serio to nagrales? - pytam wyciągając ze swojej szafki czystą koszulkę i spodenki oraz ręcznik z kosmetykami pod prysznic.

- Wszystko?

- Wszysciutenko. - odpowiada, a ja uśmiecham się sam do siebie kręcąc głową.

- Nie publikuj tego nigdzie. - ostrzegam kolegę kiwajac mu przed twarzą palcem. Oczywiście mój uśmiech nadal nie schodzi z twarzy.

- Rozumiesz.. jeśli wygramy turniej, to będzie trzeba opublikować " Drogę do La Liga"..

- Nie dopuszczam do siebie myśli, że to nam nie wyjdzie.

- I tak trzymaj brachu. - klepie mnie po ramieniu i tanecznym krokiem odchodzi w kierunku swojej szafki.

Wzrokiem wracam do smartfona, gdy czuję lekkie wibracje.

" Gratulacje braciszku. Cała Madera jest z tobą! "

Gdy czytam wiadomość od Katii myślami uciekam daleko, daleko stąd. Czyli tam, gdzie aktualnie przebywa moja starsza siostra. Na rodzinnej wyspie. Tamtejsi ludzie są prości. Cieszą się nawet z najmniejszych blachostek. Są dumni ze swojego rodaka - ze mnie. Tylko że ja nie jestem tego godny. Jeszcze nie teraz. Może już niedługo.. może.

Z zamyślenia wyrywa mnie hałas wywołany przybyciem trzech Los Blancos z łazienki. Podnoszę głowę z nad telefonu i lekko zamglonym wzrokiem spoglądam w ich stronę.

- Crisztiano, twoja kolej! - Marcelo podchodzi do mnie i przybija ze mną sztame. - Startuj, wiem że tylko na to czekasz.

- Dzięki za pozwolenie.. nianiu. - droczę się z nim czochrajac jego jeszcze ciepłe afro od suszarki.

Zabieram ręcznik i resztę potrzebnych gratow do kąpieli z szafki. Szurajac klapkami powoli udaję się do łazienki. Otwieram drzwi do pomieszczenia i od razu zalewa mnie fala potu. Pary tu w chuj, a skwar jak na sacharze. Przecieram czoło wierzchem dłoni, uważając na malutki szew nad łukiem brwiowym. Rozglądam się niepewnie po łazience w poszukiwaniu wolnego prysznica. Większość jest zajęta, ale po czasie jaki się już myja wnioskuję że kończą.

Po chwilowym zamyśleniu w oczy rzuca mi się kabina w kącie. Idealna. Zazwyczaj wybieram te na uboczu.. chyba że nie mam wyboru to nie wybrzydzam z tych środkowych. W tej sytuacji biorę to co dają.

Gdy podchodzę bliżej, a para w okół już nieco opadła zauważam, że jest w miarę czysta. Nie ma jakiś zachlapan ani niczego w tym stylu.. ciekawe co za czyscioch się tu myl.

Stojac przed lustrem ściągam przepoconą koszulkę i podkoszulek. Ręką sięgam powoli w stronę dużego plastra w okolicy żeber. Jest okropny, niewygodny.. i chyba mi już nie potrzebny. Szczególnie pod wodą. Powoli zdzieram opatrunek zaciskając zęby. Nie wiem czym to było wysmarowane.. Super glue?! W każdym razie przyssalo się do mnie niczym napalona małolata. Bez tego czegoś jest o wiele lepiej, ale i tak widok małych szwów przyprawia mnie o dreszcze. Dobrze ze nie są w jakimś widocznym miejscu, ale i tak mnie denerwują.

Zostawiając górne partie ciała, przechodzę do tych dolnych. Jednym ruchem zrzucam z siebie korki, getry i spodenki, zostając w  samych bokserkach. To samo robię z usztywnieniem na nodze, które chyba nie jest niezbędne. Jakoś sobie bez niego poradzę, z resztą jak już nie raz.

Moja ręką zjeżdża w dół, a mój palec haczy o gumkę w bokserkach, by je zdjąć, kiedy coś mnie powstrzymuje.

- Siiiiiiiiiiiiiii!- Z oddali dochodzi do mnie głośny krzyk, stlumiony ścianą i szumem wody. Chłopaki pewnie jak zwykle wiwatuja na cześć bohaterów meczu (czyli całej kadry). Śpiewają imiona zawodników i robią ogólnie hałas. No ale gdy nadchodzi pora na mnie to zawsze słychać tylko jedno. Mój okrzyk zwycięstwa stał się również przedrzeznieniem. Jakby to Marcelo powiedział: mówi się trudno amigo.. za sławę trzeba płacić.

Gdy jestem już zupełnie nagi wchodzę do kabiny i odkrecam zimna wodę. Chłodne struzki spływają po moim ciele elektryzujac każda jego komórkę. Niska temperatura drażni się z moją skóra powodując gesia skórkę i tym samym mnie pobudza. Głowę unosze do góry tak, by woda spływala mi centralnie na twarz. Ręką przeczesuję włosy, by ich kosmyki nie spadaly na czoło. To jest to.. właśnie tego uczucia mi brakowało odkąd wszedłem na stadion.

Na rękę nalewam trochę żelu pod prysznic i okreznymi ruchami wcieram go w skórę. Jego odswiezajacy, a za razem lekko duszacy zapach powoduje, że moje mięśnie się rozluzniaja. To jest w sumie najwazniejsze - relaks i odpoczynek dla nich. Palące uczucie zmęczenia i wyczerpania splywa ze mnie razem z piana do kanalizacji.

Słyszę zatrzaskujace się drzwi do łazienki, co oznacza że jestem tu sam. W okół nie słychać żadnych szmerow ani niczego, tylko mój głęboki i powolny oddech oraz wodę uderzajaca o akryl.

Przekręcam kurek od wody i zmieniam wodę na ciepła.. a bardziej na gorącą. Pod wpływem temperatury moje mięśnie jeszcze bardziej się rozluzniaja a ja czuję się maksymalnie odprezony. Szybkim ruchem sięgam po szampon i dokładnie myje głowę. W czasie, kiedy wcieram go we włosy zaczynam nucic "Livin' la Vida Loca". Nawet nie zauważam, kiedy nucenie zamienia się w śpiew hitu mojego ulubionego artysty .

"Upside inside out
She's livin' la Vida loca
She'll push and pull you down
Livin' la Vida loca"

Resztę utworu donucam. Nie będę przecież skalał tego dzieła moim "super" głosem.

Teraz właśnie uświadamiam sobie, że nie wziąłem wszystkiego z szafki. Ale jestem usprawiedliwiony. Te rzeczy które mam ze sobą używam codziennie. A to.. no żadko. To raczej inni pamiętają że mam to mieć.

Otwieram drzwi do kabiny, by wpuścić do środka trochę powietrza. Nie wydaje mi się, że wdychanie pary gorącej niczym w łaźni było choć trochę zdrowe.

- Ej! Ruszy ktoś siedzenie i przyniesie mi bandaże?! - krzyczę licząc na to, że jakiś "szanowny" los Blancos okaże mi łaskę.. i przy okazji nie zrobi czegoś głupiego.

Nie wiem czy to schizofrenia, czy mam jakieś chore uszy, ale słyszę coś na wzór odliczania. Takie ciche 3.. 2.. 1..

Nagle do pomieszczenie wparowuje Janusz z bandażem w ręce! Staje na przeciwko mnie z wytrzeszczonymi oczami. Ja na to odruchochowo zakrywam swoje.. przyrodzenie.. tak to dobre słowo.

- Do cholery, Janusz, co ty tu robisz?! - krzyczę zdenerwowany i jednocześnie zdezorientowany. Co to kurwa miało być?! To jakieś żarty?!

- Przyniosłem Ci bandaż, tak jak prosiłeś. - mówi z dziwnym błyskiem w oku.

- Taa.. dzięki. Teraz chciałbym dokończyć prysznic.

Po krótkiej chwili do pomieszczenia wbiega One Direction.. . No super! Jeszcze więcej świadków tej żenującej sytuacji! Do tego TAKICH świadków!

- Co kurwa? Jeszcze wy? - pytam patrząc na ich rozesmiane miny. Ich na prawdę to bawi.. no dobra, mnie też.. ale jak ja nie jestem obiektem drwin! Odchylam się trochę w bok, by ręką sięgnąć szybko po ręcznik. Gdy tylko to robię, ekspresowo obowiązuje biały kawałek bawełny w okół bioder.

- Ta.. ciebie też milutko widzieć Cris. - Zadrwil sobie ze mnie Lou. Bardzo miło z jego strony, ale ja też nie potrzebnie na niego naskoczylem jak i na całą resztę.. no może nie wliczając Janusza. - Przyszlismy pogratulować meczu.

- Dzięki.. ale to raczej nie dla mnie te gratulacje. - chciałbym powiedzieć, że bardziej przeszkadzałem niż pomagalem, ale to sprzeczne z moją naturą. Wyuczonych regulek, że było ciężko i jesteśmy jednością też nie będę prawil, bo to wyczuja. Czemu zawsze muszę wszystko analizować? -  Nie było, jak być powinno, ale przynajmniej zapewnilismy widowisko. Szkoda tylko, że z ofiarami. - dodaje zabierając od Janusza bandaż. - Chyba jednak odpuszczę sobie dalsze mycie. - Tym razem mówię to z pogodnym uśmiechem, otrzepujac włosy z wody, która skapuje na Janusza. Może mu się spodoba.. tak to był żart i tak, wiem że to było chamskie.

- Ej! Jak mnie teraz ochlapales i jestem przez ciebie mokry, to chyba też muszę wziąść prysznic! - Janusz zaczyna z entuzjazmem ściągając z siebie podkoszulek. Materiał skrywal blada klatkę piersiowa, bez jakiego kolwiek cienia zarysu mięśni. To samo można powiedzieć o tłuszczu.. ani grama. Nawet chyba mniej ode mnie. Nie wiem, i chyba nawet nie chce wiedzieć jak ten skubaniec to robi, bo wpierdziela za dwuch.

- Ej ej ej! - zrywa się Liam. - Męski striptiz to chyba nie tu, co? - Payno z wielkim rozbawieniem zatrzymuje rękę terapeuty.

- Ale ja tylko.. - Polak? Tak? Próbuje się tłumaczyć.

- Dobrze, spokojnie, rozumiemy.. - Niall przejmuje inicjatywę i wyprowadza naszego kolezke z łazienki. - .. może jednak nie rób takich rzeczy w miejscach publicznych, a w dodatku tam gdzie jest pełno facetów.. okej? Jeszcze któryś zmieni orientację. Wydaje mi się że ich partnerki nie byłyby szczęśliwe.- No czy ja wiem.. piłkarze mają wiele fanek.. z resztą jaka laska nie poleci na wysportowane ciało jak u Boga greckiego, a jaki facet oprze się kobiecym wdziekom.. no na przykład na imprezkach. Być kobietą piłkarza to trudne zadanie. - To co? Zakładasz koszulkę i wracamy do towarzystwa?- po chwili są z powrotem.

- Fajną macie tą lazieneczke.. Tylko szkoda że nie ma z niej widoku na jakąś damską szatnie. - mruczy Harry rozglądając się po pomieszczeniu.

- Boże Harold! Na litośc boską! - Tomilson bije się w czoło z głupoty kolegi.

  - Och kochanie... Nie chciałem żeby tak się dowiedzieli. Możesz mi powiedzieć po co wysilalałem się na grę aktorską? No ale niech już będzie... Larry is real! -loczek drażni się z przyjacielem. Oj oj.. wiedzę paring na poziomie hard.. no to ładnie. Coś pokroju Crismes i Criselo.. warto zapamiętać.

- Dobra, dobra.. Koniec tych czułości. 10 minut od centrum jest fajny klub dla geji. Tam się pobawicie. - zaczynam śmiejąc się z ich min. - A teraz już tak na serio.. mogę się w końcu przebrać w normalne ciuchy??- wzrokiem wskazuję na przewiązany w okół mnie ręcznik.

- NIE!!!- do pomieszczenia wbiega Marcelo z dużą lustrzanka w ręku, prawie zdezajac się ze ścianą. Nie pytajcie mnie po co mu tutaj ta lustrzanka. On nosi zawsze wszystko co nie potrzebne, a ja rzeczy, które mogą się przydać.. bo ja wiem, na przykład.. żel antybakteryjny do rąk. Tak, jestem dziwny. Potwierdza to chociaż to że właśnie mówię sam do siebie w myślach. Super.

- Muszę jeszcze zrobić zdjęcie do rodzinnego albumu! Stop! Nie ruszaj się! - Brazylijczyk gestem zatrzymuje mnie i cyka mi kilka fotek. Oczywiście dziecko lapalo pół godziny ostrość  (jak ja) przez co lampa blyskowa prawie wypalila mi oczy a ja osleplem.

- Debilu! Ja nie chcę tego zdjęcia w swoim albumie! Żebym się jeszcze tego przed dziećmi wstydzil! - po mini sesji naskakuje na Marcelo.

- Już nie bądź taki agresywny, prawda chłopaki? - caly boys band energicznie kiwa głową.

- No co? Chłopak dobrze prawi. - Styles wskazuje na Marcelo i po chwili wybucha śmiechem. Pewnie rozsmieszyla go moja poważna mina, bo mi jakoś do śmiechu nie jest.

- Po pierwsze, to zdjęcie nie ma iść do TWOJEGO rodzinnego albumu a MOJEGO. A po drugie.. to już koniec mojej wypowiedzi. - mówi nie mogąc nic wymyślić. Ja tylko odwracam się o 180 stopni i uderzam 2 razy głową o ścianę. Po chwili przypomina mi się o mojej ranie i przestaję odstawiac cyrk.

- Ale ja nie należę do twojej rodziny!

- JESZCZE nie.

Continue Reading

You'll Also Like

33.7K 2.1K 24
Albert Speedo jest jaki jest, ale czy ktoś kiedyś zapytał dlaczego? Być może ten chłopak kryje w sobie sporo problemów. Czy to dzieciństwo bez rodzic...
133K 9.8K 57
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
9.3K 327 31
Codzienne życie czterech mężczyzn mieszkających razem na kampusie. Może moglibyśmy dodać trochę miłości~ ❗Tylko tłumaczę❗
4.4K 471 24
Nie jestem autorką manhwy ! Ja tylko tłumaczę autor: Sikinbungeo Co?! Ja? Królowa Wampirów?!! Nazywam się Han Yeseul, jestem zwykłym człowiekiem ży...