Jestem kim jestem, i nic tego...

By Claudy7

22K 843 113

Mlody bog pilki noznej, przez miliony uwazany za playboya. Mieszkaniec najdrozszej dzielnicy Hiszpani. Wlasci... More

1.Bez niej ranek nie wygląda tak kolorowo
2. Na pozór zwykła przejażdżka
3. Trening
4. Jeśli chodzi o nią, cena nie gra roli.
5." Płacz jest częścią życia.."
6. Przy blasku świec
7. Gdy wraca ona, wracam i ja..
8. "Skoro Bog nie zadowolil wszystkich, jak ja mam to osiągnąć?"
9.
10.
11.
12.
13. Rihanna "Stay" ft. Mikky Ekko
14. " Przez Cristiano musiałam kilka razy poprawiać makijaż"
15.
16.
17.
18.
19.
20.
21
22.
23. "Ten stadion to serce Madrytu, a ja siedzę w jego centrum."
24. Mecz.
25.
26.
27.
28.
29.
30.
31.
32.
33.
34.
35.
36.
37.
38.
39.
40.
41.
42.
43.
44.
45.
47.
48.
49.
50.
51.
52.
53.
54
55.
56. - KONIEC

46.

126 6 2
By Claudy7

Zdyszany wbiegam do szatni jak poparzony. Wszystkie pary oczu są odwrócone w moją stronę.
- Hala Madrid.. - mówię by trochę rozładować atmosferę.
- Ja Ci dam Hala Madrid. Dzisiaj już kolejny raz się spozniles. Muszę to gdzieś zapisać, bo to historyczny dzień. - Ramos jednak zamienia to wszystko w żart. Uff.. . Nie będzie zbędnych wykładów.
- Dobra nie marnoj czasu tylko podrzuć jakieś przydatne info. - pospieszam go.
- Na dzisiaj mówisz papa BBC i witasz sie z ABC. Ty jak zwykle na lewym, po części jesteś ukrytą dziewiatka, sam dobrze wiesz co robić, Benzema jest środkowym, a po prawej macie Asensio do pomocy.
- Czyli Zizou oszczędza dzisiaj BBC? Ciekawe. - W tej chwili któryś z chłopaków rzuca piłka w moją stronę, która łapię. Próbuję ją wyczuć kozlujac nią oburacz o podłogę i ścianę.

- Gramy spokojnie, nie szarzujemy.. - W tym momencie Sergio oczywiście spogląda na mnie. Bo przecież z góry wiadomo że ten biegający jak wariat to CR7. Nie może wziąść Marcelo pod uwagę, no bo po co.. ja zawsze byłem i będę tym złym. - Nie marnujemy niepotrzebnie sił, dopiero pod koniec połowy gdy benjaminek będzie zdychac ze zmęczenia możemy napierac pressingiem. Tylko to ma być efektowne panowie, Osasuna ma nie dotknąć piłki. Wszystkim nowym na Stadionie mają kopary opasc.

- To ja proponuję grę skrzydłami, a gdy nam trochę poczyscicie to będziemy schodzić do środka.. - Ramos nie jest przekonany do tego pomysłu.- Z finezją. - dodaję

- Dobra masz mnie. - odpowiada z uśmiechem. - Atakujemy szybkimi kontrami. Z Marcelo na lewej stronie macie stworzyć duo nie do zatrzymania, zrozumiano? Vieira odbiera im piłkę i od razu przyjmujesz od niego a potem napierdzielasz ile sił w tych nogach.. - urywa w pół wypowiedzi. - Właśnie, gdzie jest ten szajbus? - To dlatego nikt nie taza się po podłodze ze śmiechu.. wszyscy spoglądają na mnie.

- Nie patrzcie tak na mnie. Może dorwal się do kiscia bananów? Nie wiem.. to on jest moją nianka a nie na odwrót. - usprawiedliwiam się.

- Fakt. - Ramos zwraca mi honor.

Zrzucam piłkę na stopy i wykonuję "dookoła świata". Po chwili wystawiam piłkę Asensio, a ten główką posyła ją do mnie. Z pierwszej piłki bez przyjęcia oddaje strzał na drzwi dokładnie w momencie, gdy te się otwierają. Vieira wbija do szatni, a na powitanie dostaje footballowka w rękę.

- Aua! - krzyczy.. a po chwili i tak czy siak zaczyna się dlawic śmiechem. - Kto normalny kopie z całej siły piłka w drzwi?!

- To nie było z całej siły. - zaczynam się śmiać.

- Czyli nikt normalny. - odpowiada dwunastka.

- To co? Idziemy panowie po 3 punkty?! - pyta krzykiem Benzema.

Ustawiamy się w kółko i wszyscy obejmujemy się ramionami.

- Uno, dos, tres..! - zaczynam

- ¡HALA MADRID! - krzyczymy

Wychodzimy z szatni eskortowani przez kamerzystow. Szepczemy między sobą na ucho zakrywajac usta rękami, by nikt nie "rozszyfrować" naszych słów. Potem znowu będzie że wyzywamy się od skurwysynow.

Stoimy ustawieni w rzadku czekając na znak do wyjścia.

- Pamiętasz taniec zwycięzców? - pyta się mnie Marcelo tak z dupy.

- Chodzi Ci o " Ai Se Tu Pego"? Jak mógłbym zapomnieć?! - Jak na zawołanie razem z Marcelo wykonujemy nasza stara cieszynke. Cali rozesmiani patrzymy przed siebie. Na wprost nas stoi kamerzysta Real Madrid TV.

- To się nagralo? - Pytam z uśmiechem. W odpowiedzi kamera tylko kiwa się w górę i w dół. Po tym zginam się w pół ze śmiechu. Brazylijczyk korzystając z okazji kładzie ręce na moich plecach i przeskakuje jak przez kozła.

- Amigo, mój przyjacielu.. - zaczyna

- Nie jestem twoim przyjacielem. - odchylam się od niego i mierzwie mu jego zajebiste afro.

Lewy obrońca przyciąga w swoją stronę kamerę, jak i mnie:

- Amigos.. widzicie. Nie mam przyjaciół! Dajcie mi chociaż nacieszyć się waszą! Wysyłacie mi swoje zdjęcia z przyjaciółmi lub rodziną, jak kibicujecie nam na stadionie! - Dobry pomysł.. Jak na niego

- A jeżeli przyszliscie sami to miejcie to w mmmm - wyraz dupa zastępuje mruczeniem. Na Bernabeu są też dzieci, spokojnie.. . - weźcie pod pachę kogoś kto ma miejsce obok was i się zakolegujcie!

- Czekają na was świetne nagrody. Zaczynając od tych spoconych bluzek - malpa wskazuje na nasze stroje. - kończąc na kolacji ze mną i Cristiano! Dziewczyny.. wiecie co robić. - facet z afro na głowie puszcza oczko do kamery.

Gdy nie jesteśmy już monitorowani zaczynam:

- Może być z tą kolacja.. byle by były to jakieś fajne laski.

- A myślisz że kto to wygra? - śmieje się ze mnie. - Tylko pamiętaj że ja mam żonę. - ostrzega mnie.

- A ja nie. - wystawiam mu język. - A poza tym to służbowe spotkanie, więc spokojnie.. .

Wybiegam z tunelu szybkim sprintem, oczywiście zaczynając od prawej nogi, pod koniec podskakujac wysoko do góry przyciągając nogi do klatki piersiowej. Dziewczynce, która mnie wprowadzala, widocznie bardzo się to spodobało, bo zaczęła mi bić niewinnie brawo. Tak sobie myślę, że chciałbym mieć taką córeczkę.. z kitka na głowie i spineczkami, dumnie eksponujacą swoje korki i kochająca piłkę nożną, nieulegajaca stereotypowi, że piłka jest tylko dla chłopców. Po prostu nie wstydzaca się tego.. .

Wszyscy jestesmy witani owacjami. Z oddali widzę flagi z całej Europy: Niemiec, Portugalii, Brazylii, Francji i Rosji. W oczy rzuciła mi się również flaga z białym i czerwonym pasem. O ile się nie mylę to Polska.. ogladaja mnie rodacy Oliwki! Ale czat!

Sędziowie liniowi ustawiają nas za linią autu, byśmy nie wchodzili daleko na boisko. Fajnie ze poinformowano nas o tym, że będą jeszcze jakieś występy przed meczem. Z tego co teraz widzę, szykuje się na jakieś tańce z występem artystycznym. Coś jak inauguracja Euro połączone z karnawalem w Rio.

- Super ze zawsze o wszystkim wiemy. - Toni mruczy pod nosem.

- Tsa.. - mówię obserwując trybuny za nami.

Widząc poruszona publiczność naszym przybyciem macham do nich ręką. Od razu słyszę gwizdy radości. Podnoszę drugą rękę do góry i odliczam kolejno palcami do trzech. Na ostatnią cyfrę rozlega się głośne: Hala Madrid!

- Nie baw się tak nimi. - uspokaja mnie Benzema. Czemu się dziwić.. Na niego tak nie reagują.

- A co jeśli oni chcą, żeby się nimi tak bawić? - rzucam cięta riposta.

Biorę Marcelo pod pachę i wskazuje głową trybune za nami, a dokładnie sektor prawie na samym dole przy tunelu.

- Co? - pyta się mnie próbując przekrzyczec hałas.

- VIP. - odpowiadam zwięźle.

- Ooo.. Kim Kardashian i Kandal Jenner! - odpowiada z ironicznym usmieszkiem. To takie typowe dla niego.

- Co?! Gdzie?! - pytam. Co ta laska tutaj robi?! Wiem, że nie mogę jej tutaj przyjść, ale po co..?

- No tam siedzą z dwoma ochroniarzami, w klubowych koszulkach. - kiwa głową w ich stronę.

- Ogarnij się! Jeszcze pomyślą że się z nimi witasz idioto! - klepię go od tyłu w głowę.

- Przepraszam panie Ronaldo. Już spokojnie.

- Chodziło mi o Oli i Ali.

- A.. juz widzę! To co? Wbijamy do nich? I tak nie mamy nic lepszego teraz do roboty!

- Rozciąganie..? - pytam. To najlepsza rzecz jaką można zrobić przed meczem. Potem nie ma się takich skurczow.

- Weź nie marudz. - Bierze mnie za rękę i ciągnie w kierunku właściwej trybuny.

Gdy jesteśmy już na miejscu słyszymy okropnie głośny pisk. To trochę niebezpieczne, ale co tam.. przecież to moja marzenie umrzeć zgniecionym na trybunie przy Marcelo.

- Spokojnie, nie umrzemy.. - pociesza mnie mój afrykanczyk

- Od kiedy jesteś Edwardem Cullenem i czytasz w myślach? - pytam zdziwiony.

- A od kiedy ty oglądasz romansidla?

- Zastanówmy się.. od zawsze?

- No w sumie nie bez powodu nazywają cie Krystyna.

- Jestem po prostu romantykiem, okej?

- Taki z ciebie romantyk, że po pierwszej randce kończysz w łóżku

- Skąd masz takie informacje? Tabloidy? Na serio? Czytasz te rzeczy o mnie?

- Nie.. po prostu.. raz.. kiedyś.. dawno.. jakimś dziwnym przypadkiem byłem w tej samej restauracji co ty z jakąś duperką i tak zupełnie nie wiem jak to się stało, że pojechałem za wami i widziałem, jak Wchodzicie do hotelu..

- Boże. - wale sobie face palma. - Nie słyszałeś o czymś takim jak hotelowe restauracje? Albo kawiarnie? Jedyne lody jakie mogłem mieć tego wieczoru to takie w pucharku. - poziom jego inteligencji czasem mnie dobija, chociaż w testach na IQ wypada ponoć bardzo dobrze.

Podchodzę do dosyć wysokiej barierki przy boku trybuny. Tu w brew pozorom jest najniższy i najłatwiej dostępny punkt.

- Ej! Cullen! Chodź no tu! - wołam na cały głos do Marcelo. Parę pan od razu się zarumienilo.

- I jakim cudem ja mam tutaj wejść?! - pyta z oburzeniem.

Robię z rąk koszyczek i lekko uginam nogi.

- Korzystaj z promocji. Zmieniam się w podnóżek. Wskakuj galganie. - Brazylijczyk z dumnie uniesioną głową podchodzi do mnie.. szkoda tylko że się zagapil i zamiast normalnie wejść na moje ręce wszedł we mnie!

- Patrz jak leziesz! - mówię, a trybuna VIP zaczyna się śmiać .

- Przez ciebie będę mieć guza! - No jasne.. zwal wszystko na mnie.

Gdy Marcelo wspiął się na trybune i przeszedł przez murek z moją drobna pomocą krzyczy z góry:

- I jak tam na dole.. karzelku?! - zaczyna się śmiać.

- Ha ha ha gigancie.

Odchodzę tak trochę ponad 7 metrów i biorę rozbieg. Gdy zbliżam się do murku wybijam się z ziemi i wyskakuje najwyżej jak tylko potrafię. Rękami łapie się za krawędź barierki i podciągam się na rękach. Podnoszę szybko nogę, jakbym chciał zrobić tania podróbe szpagatu i zahaczam nią o krawędź. Po paru sekundach wdrapuje się na barierę i zeskakuje z niej na trybune. Po wszystkim szybko się otrzepuje. Muszę przyznać że godziny na siłowni i geny robią swoje.

Razem z malpeczką przeciskamy się przez nie wielka grupkę ludzi i w końcu docieramy do naszych znajomych. Oprócz dziewczyn teraz zauważam jeszcze Zayna i Janusza.

- Żeby się tu dostać musieliśmy nie źle się nagimnastykowac. - zaczyna Marcelo. - A tak w ogóle to on jest z wami? - Brazylijczyk pyta patrząc z zaskoczeniem na chlube Janusza.

- Ta.. mój fizjoterapeuta.. długa historia. Cris ci kiedyś opowie. - po tym Janusz energicznie zaczął nas witać. Czy mu się nigdy to nie znudzi?

- Ten Chińczyk był strasznie ciekawski. - Zaczęła Ali. Czy ją coś opentalo że tak mówi nie wiadomo co? - Powiedziałam mu że jestem bratanicą waszego trenera i jestem z nim blisko.. znam cie, bo jestem nianią twoich dzieci. Powiedziałam też ze praktycznie nie znam Cristiano.. zapamietasz? - Okej.. czemu oni mnie w to mieszają? W te swoje jakieś podchody? A tak w ogóle jaki Chińczyk? - A i jeszcze raz zostawisz mnie z takim czubkiem którego nie znam to przestanę cie lubić. Dotarło do mozgiwnicy? - Wszyscy patrzymy się na Marcelo czekając na wyjaśnienia.

- No bo.. Przyszedł jakiś Chinczol Bling Bing czy jakoś tak i mówił że jest z Chin..

- No to żeś odkrył Amerykę poprostu! - ten facet na serio kiedyś doprowadzi mnie do zalamania.

- Daj mi dokończyć może! - krzyzuje ręce na piersi w celu protestu. - Tak jak mówiłem, powiedział że jest z CHINskiego klubu i zaczął wypytywac o ciebie.. nie chciałem się wtrącać więc powiedziałem że nie mam czasu no i jakoś tak wyszło że zostawiłem go z Ali.. - odwraca się w stronę wspomnianej brunetki. - Wybacz mi słonko. Ja na prawdę nie chciałem..

- Czemu mi o tym nie powiedziałeś?! Wiesz, że to delikatna i trudna sprawa dla mnie. Z resztą oni też mogli mnie wcześniej uprzedzić że przyjadą na zwiady. I tak już dostałem opierdziel od prezesa.

- Nie denerwuj się tak bo ci żyłka pęknie. - gładzi mnie po włosach. - Ale mięciutkie! - krzyczy a ja stracam jego dłoń. - Idź lepiej przywitać się ze swoją ex. Na pewno macie dużo do obgadania..

- Irina przyszła na mecz? - Oli pyta wyraźnie zdziwiona cała sytuacja.

- Nie wiem jakim brakiem honoru musiała by się wykazać. To nie w jej stylu. - odpowiadam prostujac sytuację.. - chociaż.. nie.. .

- Drugi rząd od końca na tej trybunie. Patrz po ukosie, tak około 50 stopni. Nie da się nie zauważyć. - Brazylijczyk zaczyna pół szeptem. - Tylko rob to dyskretnie, bo na pewno nas obserwuje, a w szczególności jego. - człowiek afro klepie mnie po plecach.

- No to się Styles ucieszy, nie ma co. - Oli mruczy pod nosem.

- Ale co.. co on ma z tym wspólnego?! - pyta zdezorientowany Brazylijczyk.

- Hmm.. w skrócie to tak: Kendall jest kolejną nieudana miłością Hazzy. - Moja twarz musi teraz wyglądać na serio dziwnie. No takie zbiegu okoliczności się nie spodziewałem. Po minie Marcelo wnioskuję że jest nie mniej zaskoczony.

- Kendall.. Kendall Jenner? Ty sobie ze mnie jaja robisz?

- A wygladam zebym robila? Za to ja się zastanawiam co ty masz z tym wspólnego? - pyta dziewczyna.

- To trochę skaplikowane, ale.. Byłem z Kim, a potem Kardashian próbowała spiknac mnie z Kenadall.. - ugh.. zaraz chyba zacznę się miotac.

- Ogólnie to była taka trochę różowo-toksyczna relacja. - Ktoś mi powie co musiałoby się stać, żeby on tego nie skomentował?!

- Dam ci zaraz toksyczną relacje.

- Ty ze wszystkimi masz toksyczną relacje.. no może oprócz mnie. - odpowiada ze szczerym uśmiechem. - A tak zmieniajac temat ze sztucznych kobiet na coś ważniejszego.. co mogę podać na wytwornej kolacji? - No to żeś znalazł sobie idealny moment.

- Nie mogłeś mnie o to zapytać? - pytam ze zdziwieniem.

- Nie, bo rzucalbys mi jakieś nazwy których połowa ludzi na świecie nie zna, a co dopiero jak miałbym coś takiego zrobić?! Dziewczyny.. poratujcie pomysłem.

- W sensie ja bym tak zaczęła od jakiś krewetek.. no ogólnie od owoców morza, może jakieś sushi.. jakiś makaron? Sama nie wiem, nie jestem dobra w gotowaniu. - Proponuje Ali. Jak to mówią? Geniusz nigdy nie przyzna się do bycia geniuszem? Oj.. właśnie sam siebie pojechałem. Super.

- Na mnie nawet nie patrzcie. Ja umiem robić tylko naleśniki. Przy następnych levelach palę kuchnię.. albo dom.. nie no żartuje. - Oliwka zaczyna sama się krytykować. - Idź do Horana. Jego drugą miłością, zaraz po mnie oczywiście, jest jedzenie.

- Z tego co słyszałem jest miłośnikiem "małych grzeszkow" Crisa czyli dobrych burgerow.

- Cicho.. nie wszyscy muszą o tym wiedzieć. - mówię uspokajając kolegę z drużyny.

Jakoś tak odruchowo spojrzałem w stronę Kim. Kobieta musiała to zauważyć, bo puściła mi oczko, usta ulozyla w delikatny uśmiech i subtelnie mi pomachala. Mimowolnie konciki moich ust podniosły się do góry. Co poradzę, że lubię uśmiechające się kobiety.
Na szczęście dziewczyny, Malik i Janusz siedzą tyłem do niej, więc nie wiedzą na co tak zaareagowale. A może w ogóle nie widzieli mojej reakcji?

- Eh em.. - Marcelo chrzaka wyrywajac mnie z zamyślenia. W samą porę.

- A co do picia? - pyta

- Jak to co? Jakieś dobre wino. To chyba oczywiste. - mówię. On chyba nigdy nie przygotowywał kolacji albo się tym wszystkim stresuje.. co do niego nie podobne.

- Wiesz, wino to całkiem szerokie pojęcie. - mówi zbulwersowany.

- Upichcisz to coś, dasz mi spróbować, a ja pojadę i kupię Ci odpowiedni bukiet.

- Sommelier się znalazł. - Ktoś mi wyjaśni skąd on zna to słowo? Nie no dobrze.. nie wierzę, że o tym pomyśle, ale muszę to przyznać.. Marcelo, gdy jestem z nim w jego domu, czy to u mnie, gdzie nie ma zbyt wielu świadków, albo w autokarze, zachowuje się trochę inaczej niż na przykład teraz. Jest bardziej opanowany, opiekuńczy, oczytany i szczery.. niewinny jak dziecko. Za to go uwielbiam.

- Dobra wy się tu kluccie o wina, a ja pójdę do chłopak i powiem Harremu że jego była tu jest. - oznajmiła Oliwka po czym wstała z krzesła.

- Ej... na meczu chodzą tacy goście po trybunach i sprzedają hot-dogi? - pytaniu Janusza wturuje burczenie w brzuchu.

- Z tego co wiem przed chwilą już jadles. - odpowiada Ali.

- No tak.. ale jadłem bo byłem głodny, a teraz mam ochotę na bułkę z parowką.. - Znowu słychać brzuch, tylko tym razem głośniej, na co prycham śmiechem. - ... No i jestem głodny. - teraz wszyscy wybuchamy z rozbawieniem.

- Na tej trybunie niestety nie sprzedają takich rzeczy. Co najwyżej jakieś przystawki.

- Co ty gadasz? Nie mieszaj chłopakowi w głowie. Jak poprosisz.. powołaj się na mnie.. o nachosy, to je dostaniesz. Kiedyś z dziewczyną zjedliśmy chyba z 5 porcji. - wstyd się przyznać ale tak, to prawda.

Z murawy dolatują nas różne dźwięki. Znając życie oprawa artystyczna jest dopracowana do perfekcji. Do tego piosenka The Weeknd'a " Can't Feel My Face" jakoś tak rytmicznie mi podeszła. Nie ma zbyt szybkiego tępa i ogólnie pasuje mi do atmosfery dzisiejszego dnia.. jest taka.. lekka?

- Chodź, nie daj się dłużej prosić. Wyrwiemy jakiegoś gowniarza i odmlodzimy się! - skas dobiega głos kobiety.. Na pewno nie pierwszej młodości.

Widząc, że Marcelo chce coś powiedzieć, kładę palec na wargach w celu ucuszenia go, tak jak to mam w zwyczaju robić podczas meczu, tylko że w kierunku publiczności.

- Ci za starzy.. chodź dalej! - głos staje się coraz glosniejszy.

Po paru sekundach obserwacji trybuny odnajduję "obiekt swoich obserwacji".. Boże jak to mądrze brzmi..pfff.
Przez rząd siedzeń przeciskują się dwie kobiety w średnim wieku, może lekko po 50.

- Stefa! Znalazłam! - wszyscy prychamy śmiechem.

Nasze rozbawienie ustaje natychmiastowo, gdy orientunjemy się, że idą w nasza stronę. Czy one..?

- Cześć chłopcy. Widzimy, że jesteście zapalonymi kibicami. Ubraliscie się zupełnie jak Ci piłkarze! - zaczyna jedna z nich. Przyznam że to nie jest normalna sytuacja.

- Tak. Od dziecka chcieliśmy być tacy jak oni, dlatego wiemy o nich wszystko. - mówię z uśmiechem. Może być śmiesznie.

- My też! Prawda Marii? - pyta swojej kompanki. - Razem przeczytałysmy chyba wszystkie biografie o pilkarzach Realu! - No właśnie widzę.. wcale nie stoicie na przeciwko dwuch z nich.. nie.. .

- Gdzie siedzicie? Może dołączycie się do nas? - na to pytanie Ali prycha śmiechem.

- Tam o. - Brazylijczyk wskazuje na ławkę rezerwowych. No to świetnie.. ktoś musi to skorektowac.

- Mamy miejsca centralnie za ławka trenerską. Ojciec kolegi jest wysoko ustawiony w klubie. - mówię lekko szturchajac Marcelo łokciem.

- Uuu. No właśnie widzę, że jesteście zadbani. A do tego pewnie jeszcze wysportowani.. widać po zarysach mięśni waszych nóg. - Czyli opcja z tym, że są ślepe odpada.

- Pracujemy trochę fizycznie. - mówię prezentując swój jeden z najlepszych uśmiechów.

- Mów za siebie. To ty masz szesciopak, a nie ja. - Marcelo klepie mnie po brzuchu. - On jest ten bardziej wysportowany, a ja ten przystojniejszy. - mężczyzna zaczyna bawić się swoimi włosami.

- Pokaż, co tam chowasz. - kobieta gestem pokazuje, żebym odsłonił koszulkę.

- Nie ma tam nic ciekawego, na prawdę. Muszę jeszcze trochę popracować. - smieję się.

- Ale na prawdę nie ma się czego wstydzić. - nalega. Nie czekając na moją reakcje podwija lekko moja bluzkę i dotyka mojego brzucha swoimi zimnymi łapami. Można to zaliczyć pod molestowanie?

- WOW! Implanty?!

- Kawał żywego mięsa. - komentuje Marcelo. - Nie no żartuje. Mój ojciec załatwił mu zabieg w.. Stanach. Jeden z piłkarzy mu polecil fajna klinikę. - Nie powiem ciekawy pomysł..

- Pewnie dziewczyny lgna do ciebie jak muchy.

- Niestety nie ma tak dobrze. - Wszyscy zaczynamy się śmiać.

- Nie tylko dziewczyny!- rzuca Janusz. Szczerze mógł sobie darować tą uwagę.

Instynktownie spoglądam na siedzenie Kim. Nie ma jej tam. Nagle czuję na swoim ramieniu czyjąś (tym razem ciepła) dłoń. Odwracam się w odpowiednią stronę i widzę.. Kardashian!

- Kochanie, co tak długo? Miałeś pójść tylko po cole i frytki. Martwię się o ciebie. - zaczyna kobieta, obejmując mnie w pasie i składając na moim policzku całusa.

Gdy chcę coś powiedzieć, Kim dyskretnie kopie mnie w lydke w celu uciszenia.

- Czyli przyszedles tutaj z dziewczyną..

- Narzeczona. - prostuje Kim. To zaczyna robić się coraz bardziej chore.

- Właśnie.. jest Pani bardzo podobna do Kim Kardashian. Ze tak powiem nawet łudząco.. - zaczyna "Stefa"

- Wszyscy mi to mówią, ale dziękuję bardzo.

- Szkoda że nie bardziej do Angeliny Jolie. - Marcelo ciągnie moją gierkę, a ja mimowolnie prycham śmiechem.

- Cristiano.. Cristiano chodź no tu! - dwuch ochroniarzy wraz ze świtą paparazzi idą w nasza stronę. - Za raz wychodzicie grać! - jeden z barczystych mężczyzn podchodzi bliżej mnie i bierze mnie pod rękę.

- Cristiano.. coś mi to mówi.. Cristiano Ronaldo! To ty jesteś tym piłkarzem?!

- Jakoś tak wyszło. - mówię unosząc ramiona.

Continue Reading

You'll Also Like

135K 5.9K 50
Zuzanna Lewandowska od zawsze była nierozłączna ze swoim bratem. Nikogo więc nie zdziwiło, gdy zabrał ją z sobą na Euro 2016. Gdyby tylko wiedziała j...
2.5K 84 7
Zapraszam do histori Scarlett Swan i Jaspera Hale. Reszry dowiecie się w książce. (nie umiem robić opisów) 46~Cullen na 206 25~Kate na 278
4.3K 193 4
Cristiano Ronaldo popularny CR7 tak zwany człowiek sukcesu... Który miał ciężkie dzieciństwo
22.3K 1K 55
"Z perspektywy czasu mówię sobie "nigdy więcej". Czuję jakbym popełniła największy błąd w moim życiu. A najgorsze jest to, że byłabym w stanie popełn...