Hereditatem |d.m

By WrittenBySilene

46.8K 2.7K 396

Hereditatem (łac.) - dziedzictwo Silene jest dziedziczką założycieli Hogwartu, której zadaniem jest pomoc w o... More

Prolog
I
II
III
V
VI
VII
VIII
IX
X
XI
XII
XIII
XIV
XV
XVI
XVII
XVIII
XIX
XX
XXI
XXII
XXIII
XXIV
XXV
XXVI
XXVII
XXVIII
XXIX
XXX
XXXI
XXXII
XXXIII
XXXIV
XXXV
XXXVI
XXXVII
XXXVIII
XXXIX
XL

IV

2K 118 0
By WrittenBySilene

Wzięłam do ręki kopertę z listem. Zaadresowana była do naszego przydziału. Otworzyłam ją i rozłożyłam pergamin. List był napisany elegancką, staranną czcionką. Zaskoczył mnie liliowy kolor atramentu. Sam pergamin miał wiele zbędnych według mnie ozdobników. Widać było, że autor listu uwielbia luksusy. Zmarszczyłam nos na zapach znienawidzonej przeze mnie lawendy, wydobywający się z koperty. Wzięłam się za odczytywanie wiadomości.

Szanowna Panienko i szanowny Paniczu Zabini!
Chciałbym Was serdecznie zaprosić na pierwsze spotkanie mojego Klubu Ślimaka. Jest to spotkanie uczniów wyjątkowych, tak jak Wy! Przewidziany jest podwieczorek. Liczę na Wasze przybycie. Przyjdźcie do przydziału dla nauczycieli, znajdującego się z przodu pociągu.
Serdecznie pozdrawiam
Horacy Slughorn

- I? O co chodzi? - zapytał Malfoy.

- Nic ciekawego. Jakiś Horacy... - spojrzałam jeszcze raz na list - Slughorn zaprasza mnie i Diabła na spotkanie Klubu Ślimaka.

- Tylko was? Dlaczego? - zapytała Pansy, podnosząc wzrok znad najnowszego wydania miesięcznika ''Czarownica''.

- W sumie, nie wiem - powiedziałam zastanawiając się.

Teodor westchnął.

- Po bitwie w Departamencie Tajemnic, Ministerstwo Magii zamknęło mojego ojca i ojca Malfoy'a w Azkabanie. Tak samo Crabbe'a czy Goyle'a - powiedział, krzywiąc się na samą myśl. 

- Pewnie nie chce mieć nic wspólnego z Voldemortem,ani  śmierciożercami - powiedziałam, a wszyscy w przydziale wzdrygnęli się na nazwisko najpotężniejszego czarnoksiężnika naszych czasów.

- Tak. Podobno Czarny Pan chciał mieć go w swoich szeregach. To bardzo potężny czarodziej. W Hogwarcie znał mojego dziadka - powiedział Draco.

- Daj mi to - powiedział Blaise, biorąc ode mnie list i czytając go. - Dobra idziemy, będzie żarcie.

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.

- Czy ty się z Weasley'em na mózgi pozamieniałeś? - zapytałam kpiąco.

- Nie, ale jestem głodny - powiedział wstając z miejsca i idąc w kierunku wyjścia.

- Zaczekaj, idę z tobą.

Wyszliśmy na korytarz. Szliśmy w milczeniu, co jakiś czas wpadając na uczniów pierwszego lub drugiego roku. Przypominali mi oni czasy, kiedy też taka byłam. Żyłam w poczuciu bezpieczeństwa, nie byłam świadoma zła, które działo się na świecie.

- Jak myślisz, kto tam będzie? - zapytałam mojego brata.

- Na pewno Potter, może ta jego szlama - tutaj spiorunowałam go wzrokiem, ale on to zwyczajnie zignorował. - Prawdopodobnie wielu uczniów, którzy mają rodzinę w Ministerstwie lub są jakimiś szychami. Podobno nasi rodzice też byli zapraszani na te jego ''spotkania'' - powiedział z ironicznym uśmiechem.

Z opowieści wynika, że to typ człowieka, który lubi być otoczony wianuszkiem znanych i wpływowych osobistości, ale sam wolał pozostawać w cieniu innych. Tym zachowaniem przypominał samego Lorda Voldemorta. Szliśmy dalej, aż zatrzymaliśmy się przed odpowiednim przydziale. Wygładziłam bluzkę, poprawiłam włosy, a następnie nacisnęłam klamkę i otworzyłam drzwi.

- Dzień dobry - powiedziałam opanowanym tonem i rozejrzałam się po pomieszczeniu.

Zauważyłam, że w środku zgodnie z przypuszczeniami Blaise'a siedzi Potter. Rozmawiał on z Longbotton'em i młodą Weasley. Dalej siedział McLaggen, czyli jeden z największych idiotów Gryffindoru i Belby, chyba najmniej rozgarnięta osoba w Hogwarcie. Chyba wszyscy do teraz się zastanawiają, co on do cholery robi w Ravenclaw. Zapowiadało się cudowne popołudnie. Wyprostowałam się dumnie, głupie maniery. Niestety, czysta krew i nazwisko zobowiązują. W sumie, mam to gdzieś, ale gdybym spróbowała powiedzieć to moim rodzicom, to skończyłoby się to wydziedziczeniem mnie z rodu.

- O panna Zabini! Proszę wejść, proszę wejść - powiedział rozentuzjazmowany staruszek.

Uścisnął moją dłoń, a następnie przywitał się z Blaise'em. Czułam się dość niezręcznie, ponieważ pozostali w przydziale patrzyli się na mnie, jakbym była jakimś wyjątkowo interesującym okazem w mugolskim zoo.

- Usiądźcie sobie - powiedział wskazując dwa wolne miejsca pod oknem - Pewnie jesteście głodni, co? - zapytał wesoło, podając nam koszyczek ze świeżym pieczywem.

Przyjęłam go z uprzejmym, lecz wymuszonym uśmiechem. Nie miałam ochoty ani na jedzenie, ani na to całe spotkanie. Co jest interesującego w nastolatkach mających rodzinę w ministerstwie, będących przyjaciółmi Potter'a czy mających okropną bliznę na czole? Nie wiem, ale ten nauczyciel mógł okazać się przydatny, zwłaszcza jeśli był taki wpływowy jak o nim mówią. Podałam koszyczek do Diabła, a on wziął z niego jedną bułeczkę i podał dalej. W ten sposób koszyk zrobił pełne koło. Wszyscy, którzy zdecydowali się poczęstować, w ciszy zajadali się smakołykami.

- Często widujesz swojego wuja, Markusie? - zapytał Slughorn chłopaka, który w tym momencie obżerał się bułeczkami oraz zimnym bażantem.

Próbował przełknąć to wszystko na raz i w pewnym momencie zaczął się dusić. Przewróciłam oczami i wyciągnęłam różdżkę.

- Anapeo - mruknęłam, a chłopak wziął w tym czasie olbrzymi wdech.

- Dziękuję Brie - powiedział Slughorn, a ja skrzywiłam się nieznaczenie słysząc moje drugie imię i skinęłam głową.

- No więc, jak tam relacje z wujkiem, Belby? - zapytał, wracając do męczenia tego średnio rozgarniętego ucznia.

- Mam wrażenie, że średnio się lubią z tatą. Niezbyt wiele wie... - przerwał w połowie wyrazu, zauważając reakcję profesora.

Spojrzał na niego z zażenowaniem i uśmiechnął się chłodno.

- Wystarczy Belby. Cormac, ty pewnie często widujesz swojego wuja Tyberiusza, co? Słyszałem, że ostatnio polowaliście na kołkogonki w Norfolku!

- Tak, było świetnie! Byliśmy tam z  Bertiem Higgs'em i Rufusem Scrimgeour'rem - powiedział.

- A więc znasz Higgs'a i Scrimgeour'a, tak? Cudownie! - klasnął w dłonie Slughorn.

Prychnęłam z zażenowaniem nie wierząc, jak pusty jest ten człowiek. Niestety zrobiłam to na tyle głośno, że wszyscy w przydziale, łącznie z profesorem, spojrzeli w moją stronę.

- No tak, na pannie Zabini to pewnie nie robi wrażenia, co? Bardzo przypominasz swoją matkę. Jest chyba najinteligentniejszą czarownicą od czasów Roweny Ravenclaw! Dobry Merlinie! Słyszałem, że Tiara zastanawiała się nad twoim przydziałem ponad dziesięć minut,  prawda? - zapytał entuzjastycznym tonem.

Zarumieniłam się lekko i kiwnęłam głową.  Nie uważam siebie za osobę szczególnie inteligentną. Coś jednak musiało w tym być, skoro Tiara zastanawiała się nad przydzieleniem mnie do Ravenclaw.

- A to ci dopiero heca! - zawołał łapiąc się za głowę - Ze swoich źródeł słyszałem o tym, że parę lat chodziłaś do Beauxbatons. Może nam o tym trochę opowiesz? - zapytał z nadzieją w głosie.

- Było podobnie jak w Hogwarcie tylko, że wszyscy mówili po francusku - odpowiedziałam lakonicznie, aby uniknąć rozwijania wypowiedzi.

Prawda była taka, że francuska szkoła była kompletnie inna, ale nie miałam ochoty o niej opowiadać, o jasnych salach, chodzeniu w zwiewnych szatach czy pięknych ogrodach.

- Ciekawe, a tak wszyscy ją chwalą - mężczyzna się zaśmiał. - Chodzą słuchy, że masz szczególne powiązania z założycielami Hogwartu, może nam coś opowiesz? Co? - kontynuował.

Wszyscy poruszyli się niespokojnie. Mało kto o tym wiedział. Zacisnęłam ręce w pięści na tyle mocno, że poczułam jak paznokcie wbijają się w wewnętrzną część dłoni.

- Wydaje mi się, że to nie jest temat na tego rodzaju spotkanie plotkarskie, profesorze - odpowiedziałam sucho, siląc się na grzecznościowy ton.

Sam zwrot ''profesorze'' wypowiedziałam z niemal jawną pogardą. Wyszłam z pomieszczenia i wściekła ruszyłam szybkim krokiem do przydziału Ślizgonów.

***

Hejka naklejka! (wow ale oryginalnie :P)

W końcu nowy rozdział! Z góry przepraszam, że pojawiają się one teraz dosyć rzadko, ale przez skręconą kostkę w moje urodziny nie mam jakoś chęci do życia, a tym bardziej do pisania. Postaram się wstawiać przynajmniej jeden rozdział na tydzień. To chyba tyle jak na razie.

Bajos!

Continue Reading

You'll Also Like

53.5K 5.8K 50
"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zacis...
43.8K 1.8K 36
Szybko możemy kogoś znielubić, ale ... równie szybko możemy kogoś polubić, prawda?
61.3K 1.3K 60
jest to opowieść o tym jak Hailie trafia do braci jak ma 3 latka.Vincent opiekuje się nią jak córką,nawet kazał Willowi zająć się pracą.jeśli chcesz...
20K 1.3K 38
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...