Dziedzictwo Feniksa

Av Wolf__Howling

331K 25.6K 19.7K

W Antarze panuje wojna. Prawowity władca zaginął w tajemniczych okolicznościach, a jego miejsce zajął Czarny... Mer

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Nominacja
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Epilog
Podziękowania i informacja

Rozdział 20

6.3K 484 324
Av Wolf__Howling

Droga, którą szliśmy, była coraz bardziej stroma, co oznaczało, że byliśmy coraz bliżej podnóża góry.

To chyba dobrze, skoro chcieliśmy dostać się Podziemnego Miasta. Jak sama nazwa wskazuje, powinno znajdować się pod ziemią - logiczne.

Przez cały ten czas myślami byłam nieobecna. Ethan próbował kilka razy nawiązać ze mną kontakt, jednak moje lakoniczne odpowiedzi szybko go zniechęciły.

Wciąż analizowałam spotkanie z Czarnym Magiem.

Albo Gabrielem...

Nie tego się spodziewałam po człowieku, który próbował zniszczyć świat.

Po pierwsze, był zbyt młody. Miał najwyżej dwadzieścia pięć lat. To niemożliwe, żeby już posiadał tak olbrzymią moc!

A po drugie, był zbyt... Normalny. To prawda, wyglądał na zadziornego typa, który lubi mieć wszystko pod kontrolą, ale tak samo wygląda większość mężczyzn w jego wieku. W życiu bym nie powiedziała, że przede mną stało zło wcielone.

Co więcej, wierzyłam w każde jego słowo. Brałam pod uwagę to, że może świetnie kłamać, jednak miałam pewność, że był szczery. Wyczułabym kłamstwo.

Może specjalnie omijał niektóre tematy tak, aby jego wypowiedź wyglądała jak najbardziej niewinnie? Tak, to bardzo prawdopodobne.

Co nie zmieniało faktu, że miałam okropny mętlik w głowie.

Co, jeśli mówił prawdę? Mogłabym uratować tyle istnień! A jeśli zawiodę, zginie tyle niewinnych istot... To zbyt ryzykowne.

Z drugiej strony, gdybym się zgodziła, a to wszystko okazałoby się podstępem, ukrytym za pięknymi słówkami, Mag zdobyłby niesłychaną moc, a wtedy nic nie dałoby rady go powstrzymać.

Chaos w mojej głowie tak mnie pochłonął, że nie zwracałam uwagi na rzeczywistość, która mnie otaczała, dlatego pisnęłam, gdy nagle straciłam grunt pod nogami.

W ostatniej chwili poczułam, jak Ethan łapie mnie za koszulę i ciągnie do tyłu. Wpadłam w jego ramiona, wciąż próbując się otrząsnąć z szoku.

- D-dziękuję - wyjąkałam, a on puścił mnie, wciąż jednak będąc w pogotowiu, gdybym miała przypadkiem upaść.

- Nie ma sprawy, jednak mogłabyś się bardziej skupić - upomniał mnie chłopak. - Nie wiem, co dzisiaj cię tak zajmuje, ale odłóż to na później.

Poczułam się jak dziecko, które dostało słuszną naganę od rodzica, dlatego skinęłam tylko głową nieco zawstydzona.

Ostrożnie podeszłam nad krawędź przepaści i przełknęłam ciężko ślinę, gdy nie udało mi się dostrzec dna. Ta nieuwaga mogła kosztować mnie życie.

Rozejrzałam się dookoła, jednak nie było innego przejścia. Mogliśmy albo zawrócić, albo...

No właśnie. Albo co?

- Jakiś pomysł, mój inteligencie? - zapytałam.

Posłał mi rozbawione spojrzenie, ale szybko spoważniał i skierował je z powrotem na przeszkodę.

- Wrócić nie możemy. Za daleko doszliśmy. Nie starczy nam prowiantu na powrót, a nawet gdybyśmy wyszli z jaskini, na Dzikich Terenach nic nie upolujemy. Musimy jakoś dostać się na dół. - Westchnął i przeczesał palcami ciemne włosy.

Podszedł jeszcze bliżej krawędzi, a następnie wymamrotał jakieś słowa.
Srebrne światło rozproszyło ciemność, a ja mogłam uważniej się przyjrzeć przepaści.

Wciąż nie widziałam dna, jednak tym razem zauważyłam, że w ścianie są wykute wąskie schody.

- Widzisz? - Wskazałam ręką moje odkrycie. Brunet zauważył, o co mi chodzi i skinął głową.

Ruszyliśmy w stronę, z której wychodził pierwszy stopień. Na miejscu okazało się jednak, że schody zaczynają się jakieś trzy metry pod nami.

Nie czekając na nic, usiadłam na ziemi, zwieszając nogi w dół, a następnie obróciłam się brzuchem do ściany, przenosząc ciężar ciała na ręce. Powoli opuściłam się, lecz nawet gdy już wisiałam, nie mogłam odnaleźć stopami podłoża.

- Złap mnie za ręce - usłyszałam głos chłopaka nad sobą. Spojrzałam w górę. Klęczał przy krawędzi i wyciągał do mnie dłonie.

Złapałam wpierw jedną, potem drugą i poczułam, jak spadam. Brunet jednak wzmocnił uścisk, a następnie przyciągnął mnie bliżej ściany tak, że w końcu stanęłam na skalnym stopniu. Poczekał, aż złapię równowagę, a następnie uwolnił moją dłoń, którą od razu chwyciłam się pierwszego, lepszego kamienia wystającego ze ściany.

Gdy stałam już pewnie na schodach, Ethan powtórzył moją czynność.
Wisząc zaledwie kilka centymetrów nad ziemią, puścił się i lekko wylądował na stopniu tuż obok mnie.

- Dalej masz wątpliwości co do tego, czy jesteś mała? - zapytał z przekąsem.

Zignorowałam go i ruszyłam w dół.

Schody były bardzo wąskie, ledwie się na nich mieściłam. Nie było żadnej poręczy, dlatego jedyną podpórkę stanowiła ściana po mojej prawej stronie. Nie była jednak ona zbyt pomocna, gdyż nieustannie ściekała po niej woda, przez co była śliska, a kamienie wystające z niej nie nadawały się na uchwyt.

Podłoże również było śliskie, dlatego mozolnie przemieszczaliśmy się do przodu.

Nie wiedziałam, jak długo szliśmy, ale z pewnością minęło sporo czasu.

Im niżej byliśmy, tym zimniej się robiło. Woda, która ściekała mi na palce, zdążyła już nieco zamarznąć, pokrywając moją skórę cieniutką warstewką lodu. Nogi powoli odmawiały mi posłuszeństwa, a całe ciało krzyczało, błagając o odrobinę ciepła.

- Jeszcze trochę, mała, jeszcze trochę - słyszałam co chwilę. - Wytrzymaj.

Gdyby nie Ethan, który nieustannie motywował mnie do dalszej wędrówki, pewnie dawno usiadłabym na tych przeklętych schodach, ignorując fakt, że były one zbyt śliskie i wąskie, aby to uczynić.

Nie mogliśmy również wytworzyć ani odrobiny ognia, gdyż oboje nie mieliśmy zbyt dużo energii, a kto wie, czy nie będzie nam ona później potrzebna.

Po wielu przekleństwach z mojej strony w końcu ujrzałam koniec tej potwornej wędrówki.

- Tam! Jest! Widzisz?! - krzyknęłam podekscytowana i przyspieszyłam nieco kroku, by jak najszybciej znaleźć się w bezpiecznym miejscu.

- Annael, poczekaj! - zawołał za mną. - Nie spiesz się tak, bo jeszcze...

Nie dokończył. Byłam już prawie na samym dole, gdy poślizgnęłam się i twardo upadłam na ziemię.

Jęknęłam cicho i usiadłam, oglądając przetarte do krwi dłonie i kolana.

- Upadniesz - usłyszałam westchnięcie tuż przy uchu.

Chłopak kucnął przede mną i wziął delikatnie moje dłonie, oglądając przetarcia. Był równocześnie zmartwiony, jak i rozbawiony.

- Do wesela się zagoi - skomentował.

- Ciekawe czyjego - burknęłam.

Podniósł się i pomógł mi wstać. Ponownie jęknęłam, gdy poczułam ból w kolanach. Nogi się pode mną uginały, jednak nie zamierzałam im na to pozwolić.

Ethan zerknął wpierw na moją minę, a potem na kolana. Westchnął przeciągle.

- Powiedz mi, robisz to specjalnie, bo lubisz, gdy noszę cię na rękach, prawda? - zapytał z przekąsem.

Posłałam mu oburzone spojrzenie i pomimo bólu, wyprostowałam się dumnie.

- Nie musisz mnie nosić, spokojnie dam sobie radę sama - oznajmiłam pewnym głosem, chociaż w środku wcale nie byłam taka pewna.

Odwróciłam się dumnie na pięcie i z zaciśniętymi zębami ruszyłam naprzód.

Usłyszałam za sobą chichot, a chwilę później brunet znalazł się obok mnie.

- Na pewno? - dociekał brunet. - Co prawda jesteś ciężka, ale ostatecznie mogę się poświęcić. A nuż mi się kiedyś odwdzięczysz? - Wyszczerzył się.

Olałam go i skupiłam się na drodze, którą podążaliśmy. Po kilkunastu - chyba - minutach natrafiliśmy na kolejne schody. Jęknęłam w duchu, ale nie dałam po sobie poznać, że coś jest nie tak.

Tym razem jednak stopnie były szerokie, a po bokach były poręcze.

Zrobiłam pierwszy krok i nagle na ścianach zapaliły się pochodnie.

Dzięki bogom! Super wzrok czy nie, miałam już po dziurki w nosie tej ciemności!

Szliśmy z Ethanem ramię w ramię, a ja w pewnym momencie chwyciłam się poręczy, aby odciążyć trochę kolana.

Poczułam pod ręką jakieś dziwne żłobienia, dlatego zwolniłam, aby móc im się lepiej przyjrzeć.

Gdy dotarło do mnie, co widzę, zatrzymałam się i cofnęłam szybko dłoń.

- Co jest? - zapytał Ethan.

Nie odpowiedziałam, wciąż będąc w lekkim szoku. Nie musiałam jednak nic mówić, gdyż chłopak szybko się domyślił, w czym rzecz.

Otóż poręcz była wykonana z różnego rodzaju kości. Poczynając od kręgosłupów i żeber, aż po czaszki drobnych zwierząt i demonów. Gdy spojrzałam w dół, odkryłam, że stopnie również zostały wykonane z tego samego materiału, jednak tu wykorzystano większe czaszki. Sporo z nich należało kiedyś do ludzi.

- Chyba nie chcę wiedzieć... - mruknął Ethan, po czym chwycił mnie w przegubie i pociągnął dalej.

Schody ciągnęły się spiralą przez wiele metrów. Mój towarzysz nadawał szybkie tempo, którego w końcu nie wytrzymałam. Kiedy musiałam przeskoczyć dwa stopnie naraz, aby nadążyć za kompanem, poczułam, jak stłuczone kolano boleśnie protestuje, a ja lecę do przodu.

Oczywiście nie upadłam. W końcu, jakim obrońcą byłby Ethan, gdyby mnie wtedy nie złapał?

- Coś mi się wydaje, że serio na mnie lecisz - parsknął tuż przy moim uchu, a następnie podniósł w stylu panny młodej i szybkim tempem ruszył dalej.

Z początku chciałam protestować, jednak dosłownie słyszałam, jak moje kolana krzyczą "nie rób tego, pozwól mu się nieść!", dlatego postanowiłam ich posłuchać.

Tak naprawdę głównym powodem, dla którego nie chciałam się buntować, było ciepło bijące od bruneta.

Nie miałam pojęcia, jak on to robił, ale jemu chyba nigdy nie było zimno.

Zapominając o dumie, wtuliłam się w jego tors, próbując się nieco ogrzać.

Zielone oczy przypatrywały mi się z rozbawieniem i wyższością, ale gdzieś tam w głębi dostrzegłam również troskę.

Uśmiechnęłam się w duchu na tę myśl. Przez całe życie nie miałam zbyt wielu przyjaciół, jednak odkąd pojawił się Feniks i przekazał mi swą moc, pojawiło się ich całkiem sporo.

Kto by pomyślał, że wraz z wielką odpowiedzialnością i niebezpieczeństwem, dostanę również tyle dobrego?

Moja dłoń automatycznie powędrowała do naszyjnika, który od ucieczki przed łowcami nieustannie wisiał tuż przy sercu.

Ciekawe, czy Zoe bezpiecznie dotarła do swego kraju? Jeśli uda mi się pożyć wystarczająco długo, koniecznie będę musiała ją odwiedzić. Nie znałam jej zbyt dobrze. Można wręcz rzec, że wcale, jednak bez wahania nazwałabym ją przyjaciółką.

Nagle Ethan się zatrzymał. Spojrzałam w tym samym kierunku co on i aż zaparło mi dech w piersi.

Przed nami znajdowały się olbrzymie wrota, wykonane z czystego srebra. W metalu były wyryte różne, skomplikowane wzory i majestatyczne istoty. Gdzieś smok przelatywał nad faunami tańczącymi w kółku, a tuż obok, syrena siedząca na skale, wabiła do siebie niczego niespodziewającego się wampira.

Najbardziej chyba urzekł mnie wilk, a raczej wilkołak w swej zwierzęcej formie, który beztrosko bawił się z elfickimi dziećmi. Kiedyś te rasy żyły w zgodzie, ale z biegiem czasu to się zmieniło. Ciężko stwierdzić dlaczego, gdyż każda strona mówiła co innego.

Aby to wszystko uczynić jeszcze bardziej niezwykłym, wyżłobione wzory zalano roztopionym diamentem, który, teraz już twardy, rzucał niesamowity blask na ściany wokół.

Chłopak postawił mnie delikatnie na ziemi. Gdy podeszliśmy bliżej, zauważyłam masywną, złotą kołatkę przedstawiającą feniksa w locie.

Chwyciłam ją obiema rękoma i zastukałam. Była równie ciężka, na jaką wyglądała. Zignorowałam pieczenie w dłoniach i czekałam na dalszy bieg wydarzeń.

Nagle rozległ się głośny zgrzyt, a następnie wrota zaczęły się powoli otwierać. Przez powiększającą się szczelinę dostrzegłam światło w ciemności, które z każdą chwilą się powiększało.

Po chwili nastała cisza, a przed nami stanęła wysoka i chuda postać otoczona nienaturalnym blaskiem.

Był to mężczyzna ubrany w czarną togę, która odsłaniała mu lewe ramię. Ciężko było określić jego wiek. Wyglądał niczym dziecko w ciele starca bądź na odwrót. Srebrne włosy splecione miał w warkocz sięgający mu mniej więcej do kolan.

Najbardziej jednak wyróżniały się jego oczy. Jedna tęczówka była biała, jakby ślepa, druga natomiast miała szkarłatną barwę.

- Wybranko Feniksa, Przeznaczony, czekaliśmy na was - przemówił, kłaniając się nieznacznie. Następnie odwrócił się i bez słowa ruszył przed siebie.

- Przeznaczony? - szepnęłam, rzucając brunetowi szybkie spojrzenie, jednak on był równie zdezorientowany, jak ja i tylko wzruszył ramionami.

Zerknął na moje kolana, po czym zaoferował mi ramię, na którym z ulgą się wsparłam i ruszyliśmy za nieznajomym.

Podskoczyłam lekko, gdy usłyszałam za sobą odgłos zamykanych drzwi.

Teraz nie było odwrotu.

Fortsett å les

You'll Also Like

44.6K 1K 2
Julien nauczył się wiele tamtego lata. Nauczył się odwagi. Odwagi, by podejmować ryzyko, zamiast się bać. Odwagi, by mówić, zamiast milczeć. Odwagi...
167K 13.3K 51
2 część serii "Pogrzebany świat" Życie na Powierzchni i w Podziemiu toczy się dalej. Souline szybko wdraża się w stary tryb i nadrabia zaległości po...
125K 11.2K 42
Co łączy wyprawę Krzysztofa Kolumba, złoża planetoidy z okresu permskiego oraz wykształcenie się u ludzi ujemnego układu krwi? Zaskakująco wiele. De...
191K 10.2K 18
Katherine jest upadłym Aniołem, trafia do piekła, gdzie przeżywa swoje przygody z samym władca piekieł - Lucyferem i kilkoma jego najbliższymi Diabła...