Rozdział 16

5.3K 491 241
                                    

*Ethan

Otępiały patrzyłem, jak Nathaniel spada w przepaść, ciągnąc za sobą czarną bestię.

Dopiero gdy usłyszałem trzask, który rozniósł się echem wśród skał, dotarł do mnie cały tragizm tej sytuacji. Rzuciłem się do krawędzi i zacząłem krzyczeć. Krzyczałem wniebogłosy.

Trwało to, dopóki nie mogłem wydobyć już z siebie kolejnego dźwięku.

Ani razu nie usłyszałem odpowiedzi.

Właśnie wtedy, po raz pierwszy od śmierci moich rodziców poczułem, jak po moich policzkach ciekną łzy. Nathaniel był dla mnie jak brat, a ja go zawiodłem.

Do cholery, przecież byłem jego obrońcą! On mi ufał!

Z mojej piersi wydobył się szloch. Nigdy nie czułem się tak podle.

Spojrzałem na nieprzytomną dziewczynę, leżącą tuż przy wejściu do jaskini. Nie była świadoma tego, co się stało i tak bardzo jej zazdrościłem.

Nagle poczułem do niej ogromny przypływ nienawiści. To wszystko jej wina. Nathaniel przepadł na moich oczach, a ona tylko leżała. Niech ją szlag trafi!

Milion podobnych myśli przebiegło mi przez głowę, aż w pewnym momencie chwyciłem sztylet przytroczony do pasa, i na drżących nogach skierowałem się w jej stronę. W tamtym momencie nienawidziłem jej całym sobą. Marzyłem, aby cierpiała tak, jak ja teraz.

Nie będąc do końca świadom tego, co robię, uniosłem dłoń nad jej kruchym ciałem i opuściłem ją gwałtownie. W ostatniej chwili się zatrzymałem. Czubek ostrza przebił już koszulę i cienką skórę dziewczyny, ale poza tym nie wyrządził jej żadnej krzywdy.

Nie mogłem. Nie mogłem jej tego zrobić. Przecież to w żadnej mierze nie była jej wina. Jak ja w ogóle mogłem tak pomyśleć?!

Cofnąłem się o krok, potem kolejny i kolejny...

Usiadłem na krawędzi urwiska, patrząc tępo przed siebie.

Skoro następca umarł, to kto teraz zasiądzie na tronie? Kto przywróci porządek w kraju? Kto będzie na tyle dobry, aby naprawić zepsute społeczeństwo? 

Nie wiedziałem, ile czasu spędziłem na ponurym rozmyślaniu. Mimo że wciąż patrzyłem uparcie przed siebie, nic nie widziałem. Równie dobrze mogło mnie tam nie być.

Nie ruszyłem się nawet wtedy, gdy na skórze poczułem mokrą ciecz, wżerającą się w moje ciało.

*Annael

To naprawdę paskudne uczucie, gdy jest się całkowicie przytomnym i świadomym wszystkiego, oprócz własnego ciała. Nie jesteś w stanie poruszyć palcem i nawet nie wiesz, gdzie on właściwie znajduje. 

Właśnie tak czułam się w tamtej chwili.

Po wielu próbach odnalezienia własnych kończyn poddałam się i po prostu czekałam. Z czasem zaczęłam czuć. Najpierw dłoń, potem cała ręka, plecy, głowa...

Gdy zyskałam czucie w nogach, powoli podniosłam się do pozycji siedzącej. Pod dłońmi czułam litą skałę i jednocześnie słyszałam krople deszczu, które spadały na ziemię z cichym sykiem.

Rozejrzałam się w poszukiwaniu... kogokolwiek, ale nikogo tam nie było. Wyjrzałam na zewnątrz i w jednej chwili zerwałam się na nogi.

Nie należało to do łatwych zadań, gdyż ciągle miałam problemy z koordynacją. Wybiegłam na zewnątrz i syknęłam cicho z bólu, gdy pierwsze krople zetknęły się z moją skórą.

Dziedzictwo FeniksaWhere stories live. Discover now