Rozdział 20

6.3K 484 324
                                    

Droga, którą szliśmy, była coraz bardziej stroma, co oznaczało, że byliśmy coraz bliżej podnóża góry.

To chyba dobrze, skoro chcieliśmy dostać się Podziemnego Miasta. Jak sama nazwa wskazuje, powinno znajdować się pod ziemią - logiczne.

Przez cały ten czas myślami byłam nieobecna. Ethan próbował kilka razy nawiązać ze mną kontakt, jednak moje lakoniczne odpowiedzi szybko go zniechęciły.

Wciąż analizowałam spotkanie z Czarnym Magiem.

Albo Gabrielem...

Nie tego się spodziewałam po człowieku, który próbował zniszczyć świat.

Po pierwsze, był zbyt młody. Miał najwyżej dwadzieścia pięć lat. To niemożliwe, żeby już posiadał tak olbrzymią moc!

A po drugie, był zbyt... Normalny. To prawda, wyglądał na zadziornego typa, który lubi mieć wszystko pod kontrolą, ale tak samo wygląda większość mężczyzn w jego wieku. W życiu bym nie powiedziała, że przede mną stało zło wcielone.

Co więcej, wierzyłam w każde jego słowo. Brałam pod uwagę to, że może świetnie kłamać, jednak miałam pewność, że był szczery. Wyczułabym kłamstwo.

Może specjalnie omijał niektóre tematy tak, aby jego wypowiedź wyglądała jak najbardziej niewinnie? Tak, to bardzo prawdopodobne.

Co nie zmieniało faktu, że miałam okropny mętlik w głowie.

Co, jeśli mówił prawdę? Mogłabym uratować tyle istnień! A jeśli zawiodę, zginie tyle niewinnych istot... To zbyt ryzykowne.

Z drugiej strony, gdybym się zgodziła, a to wszystko okazałoby się podstępem, ukrytym za pięknymi słówkami, Mag zdobyłby niesłychaną moc, a wtedy nic nie dałoby rady go powstrzymać.

Chaos w mojej głowie tak mnie pochłonął, że nie zwracałam uwagi na rzeczywistość, która mnie otaczała, dlatego pisnęłam, gdy nagle straciłam grunt pod nogami.

W ostatniej chwili poczułam, jak Ethan łapie mnie za koszulę i ciągnie do tyłu. Wpadłam w jego ramiona, wciąż próbując się otrząsnąć z szoku.

- D-dziękuję - wyjąkałam, a on puścił mnie, wciąż jednak będąc w pogotowiu, gdybym miała przypadkiem upaść.

- Nie ma sprawy, jednak mogłabyś się bardziej skupić - upomniał mnie chłopak. - Nie wiem, co dzisiaj cię tak zajmuje, ale odłóż to na później.

Poczułam się jak dziecko, które dostało słuszną naganę od rodzica, dlatego skinęłam tylko głową nieco zawstydzona.

Ostrożnie podeszłam nad krawędź przepaści i przełknęłam ciężko ślinę, gdy nie udało mi się dostrzec dna. Ta nieuwaga mogła kosztować mnie życie.

Rozejrzałam się dookoła, jednak nie było innego przejścia. Mogliśmy albo zawrócić, albo...

No właśnie. Albo co?

- Jakiś pomysł, mój inteligencie? - zapytałam.

Posłał mi rozbawione spojrzenie, ale szybko spoważniał i skierował je z powrotem na przeszkodę.

- Wrócić nie możemy. Za daleko doszliśmy. Nie starczy nam prowiantu na powrót, a nawet gdybyśmy wyszli z jaskini, na Dzikich Terenach nic nie upolujemy. Musimy jakoś dostać się na dół. - Westchnął i przeczesał palcami ciemne włosy.

Podszedł jeszcze bliżej krawędzi, a następnie wymamrotał jakieś słowa.
Srebrne światło rozproszyło ciemność, a ja mogłam uważniej się przyjrzeć przepaści.

Dziedzictwo FeniksaWhere stories live. Discover now